Dlaczego chce pisać pornografię? I to piękną. Jak to było dorastać w latach 90. w Wielkiej Brytanii, kiedy niemal codziennie wychodziła świetna płyta. O muzycznych festiwalach, Beyonce, feminizmie. Poznajcie zabawną, szczerą i piekielnie inteligentną Caitlin Moran. 

 

Powiedz coś o Johannie, głównej bohaterce powieści.

Na samym początku książki jest zastrzeżenie, że to wszystko fikcja, no ale… Kiedy ją pisałam, wydawcy stwierdzili, że moi rodzice mogą teoretycznie mnie za to pozwać, więc lepiej, żebym napisała, że to tylko powieść, nieoparta na moim życiu. Powiedziałabym, że 70 proc. książki to prawda, a 30 proc. to fikcja. Wiele z tych rzeczy przydarzyło się mi, ale też wiele pojedynczych zdarzeń, szczególnie dotyczących seksu, to historie innych osób, które zwyczajnie ukradłam.

 

Tak działa literatura.

Dokładnie. Zdałam sobie sprawę z cudownej właściwości literatury pięknej – możesz jakiś czas mówić prawdę, a potem stwierdzić: czy nie byłoby jeszcze zabawniej, gdyby wydarzyło się to czy tamto?

 

Jaka jest Johanna?

Jest optymistką wychowaną na hollywoodzkich musicalach, w których dziwne dziewczyny z klasy robotniczej zawsze wygrywają. Ciekawe jest to, że musicale to jedyna forma sztuki, w której kobiety i ich historie są zawsze najważniejsze. Jeśli spojrzysz na listę 100 najlepszych filmów wszech czasów, to wszystkie są napisane przez mężczyzn, przedstawiają historie mężczyzn wyreżyserowane przez mężczyzn, z mężczyznami w rolach głównych. Ale 100 najlepszych musicali wszech czasów to przede wszystkim kobiety, ich historie, wspaniałe aktorki. Więc Johanna uważa, że życie to musical. Ale kiedy desperacko potrzebuje pieniędzy, wchodzi w świat dziennikarstwa muzycznego i szybko orientuje się, że bycie niewinną optymistką jest niebezpieczne, bo jest otoczona przez bardzo cynicznych mężczyzn. Sama więc staje się cyniczna, zaczyna razem z nimi pisać okropne recenzje, bije ich w tym na głowę, posuwa się za daleko, wszystko się wali, ponieważ zamienia się w najwredniejszą osobę w mieście, a dopiero potem zdaje sobie sprawę z tego, że nie bycie cynicznym wymaga odwagi. Bo jeśli założysz na siebie zbroję, to nie możesz w niej tańczyć ani rosnąć.

Johanna ma 16 lat i brakuje jej jeszcze odwagi do tego, żeby być niewinną optymistką. Odbywa więc osobistą podróż, po drodze uprawiając seks z wieloma bardzo nieodpowiednimi osobami. Kiedy sama byłam nastolatką uwielbiałam książki, w których pojawiał się seks, bo właśnie wtedy chciałam się o tym uczyć. Chciałam, żeby to, co piszę, było zabawne i pożyteczne – na przykład jak uprawiać seks z mężczyzną, który ma bardzo dużego penisa. Będąc nastolatką chciałam znaleźć takie informacje, podane w zabawny sposób przez kogoś, kto jest po mojej stronie, a nie oglądać pornosy, które przedstawiają raczej męski punkt widzenia. Nie ma tam śmiechu, nie ma uroczych, pulchnych dziewczyn, które chcą przeżyć jakąś przygodę.

Teraz wyjście z domu zajmuje dużo więcej czasu! W czasach grunge’u nikt się nie malował, nikt nie prostował włosów. Brało się prysznic, zakładało rajstopy, szorty i martensy i wychodziło z domu skakać przez pięć godzin na koncercie.

Jaka była twoja młodość? Chciałabyś znowu być nastolatką?

Jezu Chryste, nie. Wprawdzie tęsknię za czasami, kiedy nie bolały mnie kolana, ale nie, nawet za 9 milionów funtów nie chciałabym znów być nastolatką. Moja babcia zawsze mówiła, że dziewczyny z naszej rodziny długo czekają na swój czas. Kiedy byłam młoda i czułam się z tym okropnie, mówiła: wszystkie Moran czują się beznadziejnie jako nastolatki. Jeśli jesteś dziwna, to ten okres jest najgorszy – w szkole wszyscy starają się dopasować do reszty, każdy chce być w miarę normalny. A ona mówiła: nie jesteś normalna. Będziesz musiała pójść w świat, znaleźć innych nienormalnych ludzi i nabrać wiary w swoją nienormalność. Jeśli będziesz próbowała być normalna, to cię to dobije, więc nie zawracaj sobie tym głowy.

 

Masz dużo szczęścia, że ktoś ci to wytłumaczył!

Tak, mam na szczęście bardzo dziwną i wspaniałą rodzinę. Teraz wszystko, co piszę, to powtarzanie tego przekazu innym dziewczynom. Do tego służy sztuka, w niej są te wszystkie informacje. Nie chodziłam do szkoły, uczyłam się w domu – chodziłam po prostu do biblioteki i czytałam wszystkie książki po kolei. To z nich wzięła się moja tożsamość. W dobrej książce musi się zawierać całe doświadczenie życiowe autora. Wtedy, kiedy ją przeczytasz, masz w sobie doświadczenia swoje i doświadczenia z książki. A jeśli przeczytasz kolejną książkę, to tak jakbyś przeżyła trzy życia. Takie właśnie rzeczy powinno się czytać i takie książki chcę pisać. Chcę, żeby czytelnik, docierając do ostatniej strony, myślał sobie: O! Wiem teraz różne rzeczy i wiem, jak sobie radzić w życiu. A do tego się pośmiałem!

 

Jak myślisz, w młodości lepiej jest być outsiderem czy pasować do otoczenia?

Zdecydowanie lepiej być outsiderem. W ciągu ostatnich 30 lat moją pracą było między innym robienie wywiadów z najciekawszymi ludźmi na tym świecie – reżyserami, aktorami, pisarzami, filozofami, politykami. Sądzę, że każdy bez wyjątku był outsiderem, kiedy był nastolatkiem. Jeśli jesteś fajna i masz mnóstwo znajomych, to zajmuje ci to tak dużo czasu, że nie masz okazji obserwować świata wokół siebie, nie uczysz się niczego o ludziach, nie obserwujesz tego, jak wszystko działa. Nie masz szerszej perspektywy. A jeśli twoje najlepsze lata przypadają na czas, kiedy jesteś nastolatkiem, to prawdopodobnie potem będzie już tylko gorzej… Te dzieciaki, które były bardzo ładne albo dobre w sporcie nie robią teraz nic ciekawego. A ci dziwni zakładają potem zespoły, piszą sztuki, robią niesamowite rzeczy i zmieniają świat. Bez wyjątku. Więc musisz po prostu zacisnąć zęby, przeczekać ten koszmar i pamiętać, że najlepsze wciąż przed tobą.

 

Książka kręci się wokół muzyki. Czego słuchałaś, kiedy byłaś nastolatką?

Miałam ogromne szczęście, bo dorastałam w Wielkiej Brytanii w pierwszej połowie lat 90. To był niesamowity okres w muzyce. Mieliśmy acid house, który był niesamowity i kolorowy, chodziło się na rave’y. Te taneczne rytmy przebiły się trochę do muzyki indie, nastąpiło cudowne połączenie rocka i muzyki tanecznej. Wszyscy nagle nosili kolorowe ubrania i tańczyli gdzieś w polu do 5 nad ranem, mieliśmy drugie lato miłości. Do tego pojawił się shoegaze, My Bloody Valentine, dźwiękowe wiry, które rozwalały ci mózg, oczyszczały cię, niesamowita muzyka. Pojawiły się zespoły takie jak Suede czy Manic Street Preachers, chłopaki ubierali się jak dziewczyny i nosili makijaż, płeć zaczęła się rozpływać. Doszedł do tego ruch riot grrrl, rozmawialiśmy o feminizmie, mieliśmy grunge, mieliśmy Courtney Love. Potem nastąpiła eksplozja brit popu, trip hop, mieliśmy Portishead, Tricky'ego. Wszędzie działy się niesamowite rzeczy, codziennie wychodziła jakaś genialna płyta. To był czas wielkiego kreatywnego boomu w Wielkiej Brytanii. Co kilka dekad dochodzi do czegoś takiego, wszystko nagle dzieje się na raz w jednym miejscu. A jeśli mieszkasz w odległości 2 godzin pociągiem i możesz tam po prostu pojechać, to wchodzisz do dowolnego pubu i są tam ci wszyscy ludzie, którzy tworzą tę dekadę. O tym jest też ta książka.

 

Jak dzisiejsze nastolatki różnią się od tych z lat 90.?

Teraz wyjście z domu zajmuje dużo więcej czasu! Rozwój technologii jest według mnie dla nastolatków zarówno błogosławieństwem, jak i plagą. Plagą dlatego, że przy rozpowszechnieniu się prostownic do włosów, podkładów z silikonem i lycry dużo więcej czasu spędza się przed lustrem. W czasach grunge’u nikt się nie malował, nikt nie prostował włosów. Brało się prysznic, zakładało rajstopy, szorty i martensy i wychodziło z domu skakać przez pięć godzin na koncercie. Teraz jest tyle przygotowań – włosy, makijaż. Znam 12- i 13-latki, które wstają o 6 rano i przez dwie godziny przygotowują się do wyjścia do szkoły. Na Instagramie oglądają wzory piękna, którym bardzo trudno jest dorównać.

Ale z drugiej strony technologia jest niesamowicie pomocna. W latach 90., jeśli byłaś samotną dziewczyną mieszkającą w dziwnym mieście, nie znałaś nikogo takiego jak ty. I mogłaś nigdy nie poznać. Teraz możesz szybko znaleźć podobne do siebie osoby w internecie. Ja interesowałam się marksizmem, Manic Street Preachers, poezją Philipa Larkina i byciem gotką. Wtedy nie miałam szans poznać kogoś takiego jak ja! Dzisiaj wystarczy, że wpiszę parę rzeczy w wyszukiwarkę i gotowe: oto strona o poezji Philipa Larkina, możecie sobie na nią wejść i rozmawiać. Nikt nie musi być sam. Gdziekolwiek pójdziesz, masz przy sobie telefon i możesz rozmawiać z przyjaciółmi. Czujesz, że jesteś częścią czegoś. To zmieniło też społeczeństwo – rozmawiamy o feminizmie, rasizmie, prawach osób transseksualnych. Wszyscy mogą ze sobą rozmawiać i szybciej rozwiązywać problemy. To ten pozytywny aspekt. Negatywny jest taki, że dziewczyny będą mieć bardzo wysuszone włosy.

 

Masz dwie młode córki – czego przede wszystkim chciałabyś, żeby się nauczyły?

Że jeśli po kąpieli zostawisz ręcznik na podłodze, to on nie wyschnie. Cały czas staram się im to wbić do głów. Prawie wszystko, co piszę – o polityce, feminizmie, kulturze, właściwie o czymkolwiek – zawiera ukryty przekaz do moich córek: podnoście swoje zasrane ręczniki i wieszajcie je tak, żeby wyschły! Wciąż jeszcze tego nie przyswoiły.

Na razie, jeśli spojrzysz na zdjęcie z dowolnego spotkania na wysokim poziomie, gdzie rozmawia się o wojnie, gospodarce, głodzie, transporcie, infrastrukturze, widzisz białych, heteroseksualnych mężczyzn w garniturach, może jedną albo dwie kobiety, ani jednej osoby z mniejszości etnicznej. 

Trudna sprawa… A jak w 2016 roku radzi sobie feminizm?

Naprawdę dobrze. To po pierwsze bardzo popularny temat – jeden z najchętniej zlecanych przez brytyjską prasę. 10 lat temu tak nie było, nikt nie chciał rozmawiać o feminizmie. Problem polega tylko na tym, że ton dyskusji w mediach społecznościowych jest bardzo szybki, agresywny, łatwo przychodzi nam potępianie innych, a trudno wybaczanie błędów. To odstraszyło wiele osób. Ale media społecznościowe to wciąż małe dziecko, dopiero co wymyśliliśmy ideę tego, że cały świat może ze sobą rozmawiać, więc nic dziwnego, że szybko wpada w złość. Ale jednocześnie łatwo odwrócić jego uwagę zdjęciem naszego śniadania albo śmiesznego kotka. Media społecznościowe dorosną i w końcu dojrzeją. Staną się spokojniejsze i bardziej rozsądne, wtedy odzyskamy możliwość rozmowy. Moja najnowsza książka, która ukazała się niedawno w Wielkiej Brytanii, jest właśnie o mediach społecznościowych, polityce i o tym, że najważniejszą rzeczą, którą możemy robić każdego dnia, żeby zmienić świat na lepsze, to nie być chujem. Nie krzycz, nie ma takiej potrzeby, niech każdy się wypowie.

 

Jaki jest największy problem, z którym wciąż zmagają się kobiety?

To statystyka: 99 proc. bogactw tego świata wciąż należy do mężczyzn. 99 proc. terytorium Ziemi należy do mężczyzn. Nigdy nie mieliśmy jeszcze rządu składającego się wyłącznie z kobiet. Kobiety nie założyły żadnej religii. Kobiety nie stworzyły żadnej filozofii. Nie mieliśmy jeszcze kobiecego odpowiednika Beatlesów. Nie powstało składające się tylko z kobiet laboratorium naukowe ani technologiczne. Technologią sterują mężczyźni, a ona jest językiem przyszłości. Internet jest zaprogramowany pod mężczyzn, a oni nigdy nie będą wiedzieli, czego chcą kobiety – gdyby to one go tworzyły, wyglądałby zupełnie inaczej. Chodzi więc po prostu o obecność kobiet. Wciąż nas tam nie ma. Rozmawiamy i tworzymy struktury, dzięki którym kobiety będą w tych dziedzinach bardziej obecne, ale na razie, jeśli spojrzysz na zdjęcie z dowolnego spotkania na wysokim poziomie, gdzie rozmawia się o wojnie, gospodarce, głodzie, transporcie, infrastrukturze, widzisz białych, heteroseksualnych mężczyzn w garniturach, może jedną albo dwie kobiety, ani jednej osoby z mniejszości etnicznej. Problem polega tu na tym, że tak wypełniony pokój będzie głupi. Najważniejszym zasobem każdego kraju nie jest ropa, uran ani złoto, tylko umysły osób, które w nim żyją. A jeśli wybierasz spośród małej części społeczeństwa, czyli białych, heteroseksualnych mężczyzn, to ten pokój nie będzie tak mądry, jak pokój, w którym zaangażowano wszystkich. To jest ostateczny argument za równością – nie chodzi o to, że ona jest dobra czy szlachetna. Chodzi o to, że nasza planeta wciąż będzie bardzo głupia i będziemy mieć dużo problemów, jeśli do ich rozwiązywania nie zaangażujemy wszystkich.

 

Co jeszcze chciałabyś, żeby mężczyźni zrozumieli?

Napisałam ostatnio długi artykuł do „Esquire” o 12 rzeczach, których mężczyźni nie wiedzą o kobietach. Bardzo dobrze go odebrano. Powiem o dwóch najważniejszych. Pierwsza: jesteśmy zmęczone. Tak bardzo zmęczone. Dziś rano wstałyśmy wcześniej niż oni, żeby przygotować się i dobrze wyglądać w biurze. W tym biurze otaczają nas prawdopodobnie głównie mężczyźni, więc zmieniamy sposób, w jaki mówimy, żeby się do nich dopasować. To my będziemy musiały urodzić dzieci, wpasowując macierzyństwo w karierę. Wciąż zarabiamy mniej niż oni, więc nie możemy oddelegować tylu obowiązków innym. Więc jesteśmy zmęczone. Idziemy ulicą i słyszymy zaczepki, nasz wygląd jest oceniany od 10. roku życia – jesteś za gruba, jesteś za chuda. Kiedy weźmiesz ślub? Kiedy urodzisz dziecko? To wszystko jest bardzo męczące.

Poza tym, że jesteśmy zmęczone, to się boimy. Idąc ulicą, trzymamy klucze między palcami na wypadek, gdyby ktoś nas zaczepił. Znamy statystyki dotyczące gwałtów i napaści seksualnych – ich ofiarą jest co czwarta z nas. Więc kiedy siedzisz z koleżankami, zastanawiasz się: którą to spotka? Którą to spotkało? Patrzysz na swoje córki i myślisz: jedna na cztery, to naprawdę kiepska perspektywa. Mówię więc mężczyznom: wyobraź sobie, że żyjesz w świecie, gdzie każdy jest od ciebie większy i silniejszy. Tak to jest być kobietą. Wiemy, że jeśli zaatakuje nas mężczyzna, mamy małe szanse.

Louis CK ma genialny skecz, w którym mówi o tym, że największym źródłem cierpienia i krzywdy dla kobiet są mężczyźni. Mówi, że odwagę kobiety idącej na randkę z mężczyzną, którego nie zna dobrze, można porównać do odwagi mężczyzny wsiadającego do samochodu, w którym siedzi lew albo niedźwiedź, myślącego: „Mam nadzieję, że ten jest miły!”

Mężczyźni narzekają, że jesteśmy jędzowate albo że trzymamy ich na dystans. Nie rozumieją, że my się po prostu bardzo boimy. Robimy, co możemy, żeby być bezpieczne. Okazuje się, że to wciąż za mało, bo co czwarta z nas zostanie zgwałcona.

 2 Caitlin Moran wywiad

Johanna w pewnym momencie wypowiada takie zdanie: „Bardzo niewiele jest kobiecych relacji o tym, jak to jest pieprzyć i być pieprzoną”. Czy to wciąż prawda, a jeśli tak, to dlaczego tak jest?

Tak. Bo pornografię wciąż tworzą mężczyźni. To znowu kwestia tego, kto jest obecny w pokoju, kto jest twórcą. Mężczyzna nie wyobrazi sobie, jak seks wygląda z perspektywy kobiety. Ale jednocześnie w przypadku kobiet cała sytuacja jest niestety niewidoczna, nie wygląda najlepiej w filmie. Mężczyźni mają genitalia na wierzchu, a kiedy dochodzą, to można z tego zrobić pokaz fajerwerków, to bardzo ekscytujące i wszystko widać. Kobiety mają to w środku, nie widać, kiedy dochodzą. Sztuka musi sobie z tym jakoś poradzić, musimy o tym czytać, potrzebujemy filmów, które wyjaśniają, jak wygląda orgazm u kobiety.

Jedyny sposób, w jaki kobiecą przyjemność można pokazać na ekranie, to przez jej twarz. Tylko że w pornografii częściej na twarzy kobiety widzimy ból, bo szuka się skrajnej reakcji. To skutkuje tym, że rośnie nam pokolenie bardzo zdezorientowanych chłopców i dziewcząt, uczących się o seksie z filmów porno. Chłopcy są tym tak samo przerażeni, jak dziewczyny. 14-latek, który po raz pierwszy zobaczy scenę brutalnego seksu analnego, będzie spanikowany, bo on wcale nie chce tego robić. Słyszę mnóstwo historii od nastolatków, którzy mają przez to złe doświadczenia. Jakim cudem my, jako gatunek, doprowadziliśmy do sytuacji, w której młodzież nie wie, jak w przyjemny sposób uprawiać seks? Przecież chodzi w tym o to, żeby było miło. Zwierzętom jakoś się to udaje. Założę się, że na dachu budynku obok jakieś koty właśnie uprawiają świetny seks. A my, ludzie, z całą naszą technologią i umiejętnością komunikacji werbalnej, potrafimy to tak spieprzyć.

To jeden z ważnych powodów, dla których w tej książce jest tak dużo seksu. Tutaj jest to słaby seks, bohaterka wciąż patrzy na niego z męskiej perspektywy i osiąga orgazm tylko wtedy, kiedy się masturbuje. W następnej części seks będzie wspaniały. Chcę pisać piękną pornografię!

 

Myślisz, że aplikacje takie jak Tinder albo technologia ogółem psują sposób, w jaki poznajemy ludzi?

Nie do końca się w tym orientuję, bo od dawna już mnie to nie dotyczy – poznałam mojego męża, kiedy miałam 18 lat, a większość moich znajomych też jest ustatkowana. Ci, którzy nie są w związkach, są raczej skonsternowani Tinderem. Oni używają technologii w taki sposób, że są na Twitterze i tam poznają nowych ludzi i z nimi rozmawiają, nie korzystają z aplikacji. Myślę, że każda metoda służąca rozmowie z ludźmi jest dobra, ale jeśli tylko przeglądasz zdjęcia, to chyba nie znajdziesz miłości.

 

Jakie są trzy najbardziej ekscytujące rzeczy, jakie do tej pory zrobiłaś?

Wyciśnięcie w końcu pierwszego dziecka z macicy – byłam bardzo podekscytowana perspektywą tego, że przestanie mnie w końcu boleć. Bardzo skupiłam się na pozbyciu się tego problemu, więc po porodzie czułam się naprawdę świetnie. Co jeszcze… Przytrafiło mi się coś niesamowitego, kiedy miałam 13 lat i chciałam pisać. W gazecie pojawiło się ogłoszenie, że Comic Relief, duże komediowe wydarzenie charytatywne w Wielkiej Brytanii, szuka dyrektora zarządzającego. Miałam 13 lat i trochę się nudziłam, więc napisałam list, twierdząc, że ja mogę być dyrektorem zarządzającym Comic Relief. Dostałam odpowiedź od komika Lenny’ego Henry’ego, który pochodzi z tego samego miasteczka, co ja, więc jest dzieciakiem z klasy robotniczej. Ktoś w biurze musiał stwierdzić: popatrz, jakaś dziewczynka z twojego miasta napisała śmieszny list. Odpisał mi więc, że w ogóle nie podobałaby mi się ta praca, ale kiedyś na pewno wystrzelę jak gwiazda w brytyjskim społeczeństwie. To było niewiarygodne. Niby napisał tylko głupi list, ale wydawało mi się, że we mnie uwierzył. Stwierdził, że mogłabym to robić, zauważył mnie. Dotarło do mnie, że jeśli napiszesz śmieszny list, ludzie na to zareagują. Zauważą cię, jeśli będziesz zabawna i podniesiesz rękę do góry, mówiąc: chcę robić to czy tamto. Poczułam się zaproszona.

Jeśli należysz do klasy robotniczej, to nie masz dostępu do świata mediów, to wszystko dzieje się w Londynie. Nie znałam nikogo w tym środowisku, ale jego list dał mi do zrozumienia, że mogłabym pojechać do Londynu i tam pracować. To zmieniło moje życie. Stwierdziłam, że okej, będę dalej pisać śmieszne listy, będę zabawna, będę podnosić rękę do góry, mówiąc: ja, ja, ja, ja, ja!, aż ktoś da mi pracę. I dokładnie to zrobiłam. Napisałam powieść, którą wydano, kiedy miałam 15 lat, w wieku 16 lat zostałam dziennikarką muzyczną, potem wysłałam swój tekst do redakcji The Times – po prostu im go przefaksowałam – gdzie zostałam felietonistką.

A poza tym najbardziej ekscytujące były być może festiwale Glastonbury, oglądanie tam co roku wschodów słońca. To jest jak niebo na Ziemi, nie ma żadnych reklam, wszyscy są tam tylko po to, żeby dać z siebie wszystko. To jeden z tych momentów, kiedy ludzie po prostu są niesamowici.

 

Kto jest teraz twoją ulubioną gwiazdą rocka?

Myślę, że za gwiazdę rocka można uznać Beyonce – ona nie tylko robi muzykę, ale jest też bohaterką i wciąż pokazuje nam coś nowego. To, co zrobiła na ostatnim albumie jest fantastyczne. Wykorzystała całą swoją potęgę, żeby powiedzieć coś o zdradzie, utracie, rasizmie, ruchu Black Lives Matter, a jednocześnie wciąż produkuje hity – lepiej już chyba nie można. Zarządza swoją karierą, ma zespół składający się z samych kobiet. Wystąpiła podczas Super Bowl z odniesieniami do Czarnych Panter – to właśnie powinny robić gwiazdy pop! Nikt jej w tej chwili nie dorównuje.

 

A kto jest najbardziej pretensjonalnym artystą?

Ja umiem obronić właściwie wszystko, co robią gwiazdy rocka, a co ludzie krytykują. Ostatnio napisałam felieton o tym, że lubię szczere gwiazdy, takie jak Bono. Kiedy Bono zaczyna mówić o akcjach charytatywnych albo o polityce, wszyscy myślą: zamknij się, Bono, bądź gwiazdą rocka i zdemoluj pokój hotelowy. Ja uwielbiam osoby, które mówią: porozmawiajmy o tym, zaangażujmy się w tamto, zmieńmy świat na lepsze. Jeśli chcesz, żeby gwiazdy rocka były tylko destruktywne i sypiały z nastolatkami, to zupełnie nie rozumiesz tej kultury.

Albo ktoś taki jak Lady Gaga – niby nie mogłaby być bardziej pretensjonalna, ma na ręku wielki tatuaż z cytatem z Rilkego, robi te niesamowite, artystyczne teledyski, ale ja to uwielbiam! David Bowie też był strasznie pretensjonalny, ale to było wspaniałe, tak powinno być. Jedyne, co mi się nie podoba, to takie sytuacje, jak wywiad z Brianem Molko z Placebo, w którym mówił o książkach, które czytał i trochę przy tym obsmarowywał swoich fanów, na zasadzie: jeśli nie czytałeś tych wierszy, to nigdy mnie nie zrozumiesz i uważam, że jesteś gorszy. Dziennikarz na to zareagował i wygłosił całe przemówienie na temat tego, że nie o to chodzi w sztuce i wiedzy – chodzi o to, żeby wszystkim żyło się lepiej, żeby się tym dzielić, czerpać z tego radość. A jeśli wykorzystujesz sztukę i wiedzę, żeby zyskać na sile, poprawić swoją samoocenę i gnoić innych, to się kompromitujesz i zupełnie nie rozumiesz, dlaczego ludzie piszą, dlaczego w ogóle istnieje sztuka. Ale to było ze 20 lat temu, myślę, że mogłabym już Brianowi Molko wybaczyć. On pewnie też już się zmienił.

 

Ostatnie, quizowe pytanie. Kogo przywróciłabyś do życia, Davida Bowiego czy Prince’a?

O Boże, to strasznie trudne! Prince podobno zostawił w swoim skarbcu cztery tysiące albumów, więc chyba ożywiłabym Bowiego. Widziałaś, co teraz odkryto co do jego ostatniej płyty? Ktoś zostawił okładkę na słońcu i okazało się, że po jakimś czasie pojawiają się na niej gwiazdy. Tyle miesięcy po jego śmierci dostajemy od niego jeszcze prezenty! Bardzo mnie to wzrusza.

 1 Caitlin Moran wywiad

Fot. materiały prasowe