Nasz temat miesiąca to DUCH i MATERIA. Piszemy o holistycznym podejściu do życia, osiąganiu balansu między ciałem a umysłem, życiem prywatnym a zawodowym, znajdowaniu czasu dla siebie, abyśmy po prostu byli zadowoleni z siebie oraz swojego życia. Bo niestety codziennie jesteśmy w pędzie i często czujemy się pogubieni, nie wiemy, czego chcemy tak naprawdę i w którą stronę pójść. 

 

Dziś rano zauważyłam, że wrzuciłaś na Facebooka pasujący do naszego dzisiejszczego tematu cytat – fragment z wywiadu z Danutą Szaflarską.

Tak. Ten cytat dotyczy tego, że warto się w życiu zatrzymać, zwolnić.

 

Pozwolę sobie przytoczyć słowa Szaflarskiej: „Był taki czas, gdy ciągle się spieszyłam. Na przykład jechałam tramwajem i chciałam, żeby on jechał jeszcze szybciej. Miałam ten pośpiech w sobie. I nagle pomyślałam: Zaraz, dokąd ja się tak śpieszę? Przecież na końcu czeka na mnie trumna (śmiech). Pozbądź się tego wewnętrznego biegu. Oglądaj świat, obserwuj, co się dookoła ciebie dzieje, bo życie mamy jedno, a przecież we wszystkim można znaleźć tyle piękna. Właściwie samo to, że się żyje, jest już czymś cudownym”.

Osobiście muszę przyznać, że czuję się zagoniona. Robię jedno, a myślę o drugim, o tym, co powinnam zrobić następnie. Wydaje mi się, że to dotyczy obecnie wielu z nas. Nie potrafimy sobie odpuścić. I właśnie – co dziś jest tak naprawdę miarą sukcesu: zapełniony kalendarz czy może umiejętność odpuszczenia sobie?

Cały czas biegnąc za czymś, nie doceniamy tego, co mamy tu i teraz właśnie. Weźmy za przykład nasze spotkanie. Siedzę z tobą, w miłym towarzystwie, świecie słońce, piję kawę, przyjemnie nam się rozmawia, ale nie do końca, bo ja już myślę, co mnie jeszcze czeka, ile jeszcze przede mną zadań. To tak jak z wakacjami – zwykle ostatniego dnia albo i wcześniej ludzie zaczynają narzekać, że to już koniec, że zaraz znów praca, już w tej pracy są myślami. A mogliby się cieszyć ostatnimi chwilami „wolności”. Więc chodzi o to, że nie doceniamy tego, co tu i teraz, bo sami się nakręcamy, zastanawiamy się, co będzie po powrocie i tak dalej. Uważność, skupienie się na danej chwili, pełne przeżywanie – to według mnie klucz do szczęścia, zadowolenia z życia.

 

Może jestem w błędzie, ale wydaje mi się, że jeśli już, to mężczyźni łatwiej sobie od puszczają, a my kobiety ciągle mamy dużo na głowie, ciągle myślimy o kimś innym, a dopiero na końcu o sobie.

Spójrzmy, jak jest ze ślubami i dziećmi. Biologia jest dla nas nieubłagana – więc szybko, szybko ślub, dzieci, bo trzydziestka, bo to, bo tamto, a potem kolejne deadline’y, które same sobie narzucamy, które pojawiają się, kiedy zostajemy żonami i matkami.

 

Z jednej strony potrzebujemy organizacji, deadline’ów, żeby czas nam nie uciekał, żeby zrobić to, co trzeba, ale z drugiej może trzeba wyraźnie uwzględnić w priorytetach momenty dla siebie?

Ze swoimi klientkami robię takie dość życiowe ćwiczenie: proszę je o wypisanie ich stałych obowiązków typu praca czy odbiór dziecka z przedszkola. Później wypisują obowiązki, które są zmienne. Na przykład siłownia raz czy dwa razy w tygodniu czy jakieś spotkanie z koleżankami. Po czym mówię im, żeby rozpisały, ile na to potrzebują czasu. Dzięki temu widzą, ile pomiędzy tymi zajęciami tak naprawdę mają wolnego czasu. Kolejnym zadaniem jest wpasowanie w ten czas – który nieoczekiwanie się znajduje – swoich przyjemności. Więc planowanie jest bardzo ważne, bo bez niego czas nam ucieka, nie wiemy nawet kiedy i jak, marnotrawimy go. Wracamy z pracy o 19, padamy na kanapę i leżymy, a nasza koleżanka idzie na fitness o 21.30, kiedy już położy spać dziecko. Jak ona to robi? Jest po prostu dobrze zorganizowana. Dlatego powtarzam, ze organizacja, zarządzanie czasem to podstawa.

6 cwalina felieton 

No tak, a my zostajemy na kanapie, przeglądamy Facebooka i inne rzeczy w sieci na przykład i nam tak zlatuje. I niby to wolny czas, więc nie musimy się spinać, ale planowanie dałoby pewnie poczucie spokoju, że najlepiej wykorzystaliśmy te chwile, coś zrobiliśmy.

Oczywiście nie ma też co popadać w skrajności. Jeżeli chcesz leżeć na kanapie i zmarnować swój dzień czy też inaczej – po prostu nic nie robić – OK. Twój wybór. Może masz taką potrzebę. Tylko właśnie nie miej później wobec siebie poczucia winy. Albo jeśli chciałaś coś zrobić, ale jednak wybrałaś lenienie, to też w porządku. Tylko nie ma co potem narzekać. Bo tak wybrałaś. Dajmy sobie przyzwolenie na oddech, nie zapętlajmy się, nie katujmy wyrzutami, bo wtedy to lenistwo i odprężenie traci sens, wraca stres. Zrobisz coś tam później, kiedy indziej i tyle.

 

Właśnie – odpuszczanie. Nie przychodzi nam łatwo.

To cenna i bardzo trudna umiejętność. Dlaczego? Bo chcemy więcej i więcej, bo chcemy być najlepsi, odnieść sukces, bo jest rywalizacja. Ale nie każdy naprawdę musi rozwijać się, zdobywać szczyty, zarabiać nie wiadomo jakie pieniądze. Może ktoś chce siedzieć w domu z dziećmi.

 

A dziś jest taka ogólna presja i się jej poddajemy, nieraz nie patrząc na to, czego my właściwie chcemy w tym życiu. To nie nasze super – o czym mówiłyśmy ostatnio. 

Tak. Bo najważniejsze jest, aby sobie odpowiedzieć na pytanie, czego my tak naprawdę dla siebie chcemy. Bo może wcale nie chcemy robić zawodowej kariery, może sukcesem będzie dla nas coś innego, a nie to co za sukces postrzegają inni.

Na facebookowej grupie Sexy zaczyna się w głowie zadałam pod cytatem Szaflarskiej pytanie dziewczynom, dokąd one się spieszą. Jedna z nich napisała, że dzieci powodują, że zwalniamy i na nowo mamy okazję zachwycać się takimi drobiazgami, na które nie przyszłoby nam do głowy zwrócić uwagi. Według niej piękne jest patrzenie na drobiazgi i to, jak oczarowują dzieci. To jest dla niej największa satysfakcja. I koniec. Nawet jak ktoś inny zaraz powie z przekąsem: serio, siedzisz w domu z dzieciakiem?

 

Tylko jeszcze żebyśmy potrafili się doceniać, za siedzenie w domu z dziećmi, za robienie kariery zawodowej. Cokolwiek.

No tak. Bo robimy jedno i już planujemy drugie i trzecie. A jak nam coś z tego nie wyjdzie, to jest dramat. Widzimy porażki, a nie doceniamy sukcesów, zwłaszcza tych małych.

 

Tym bardziej że nie da się być perfekcyjną czy perfekcyjnym przez 24 godziny.

Fajne było to, jak ostatnio mówiłyśmy o Annie Lewandowskiej, która jest świetna w sporcie, ma super ciało. Dziewczynom pracującym po kilka godzin w biurze ciężko jej dorównać. Ona ćwiczy po kilka godzin dziennie, to jej praca, one siedzą za biurkiem i przewalają papiery. Na siłownię mają czas dopiero po pracy.

Zauważam też taką tendencję, że wielu z nas przedkłada formę zewnętrzną nad tę wewnętrzną. A przecież świetne ciało nic nam nie da, jeśli nie zrobimy najpierw porządku w głowie. Ćwiczenia na siłowni nie rozwiążą naszych problemów. Chyba że zdrowotne. Co z tego, że chudniesz, kiedy masz pstro w głowie. Ciągle powtarzam: sexy zaczyna się w głowie. Super ciało i ubrania nie pomogą. Nie to nas czyni szczęśliwymi, nie to przyciąga do nas innych ludzi. Trzeba o siebie dbać, owszem, to jest inna sprawa, ale jednak wypadałoby wyważyć te dwie rzeczy, ustawić sobie odpowiednio priorytety. Mam taką znajomą, której jedyny plan na życie to pójść na siłownię i trzymać się diety. I co? I nadal jest zdołowana, smutna, niezorganizowana, choć może nieco szczuplejsza.

 

Czyli po prostu ucieczka od problemów zamiast ich rozwiązania.

Tak, to uciekanie i to robi większość osób. Jęczą, narzekają, ale nie robią prawie nic, żeby to zmienić albo robią jakieś inne rzeczy, które są tylko przykrywką dla problemów, chwilowym oderwaniem od nich. To jak z mówcami motywacyjnymi, którzy dają wykład przez 2 godziny, wychodzimy z niego z energią do działania, ale entuzjazm szybko opada i tak naprawdę nic się potem nie dzieje, nasze życie się nie zmienia. Bo zmiana wymaga pracy. Jak na przykład praca z coachem, która jest procesem, polega na opracowaniu planu coachingowego po ustaleniu z klientem konkretnego celu. Nie wystarczy raz pójść i posłuchać, trzeba robić regularnie to, co pomoże nam faktycznie nasz cel osiągnąć.

Prowadziłam ostatnio warsztat dla kobiet szukających pracy. Kiedy zapytałam je, jak ich LinkedIn, okazało się, że nie wiedzą co to jest. Można sobie wmawiać, że jestem fajna, zdolna, mądra, ale potrzebuję jeszcze narzędzi, aby o tym, jaka jestem dowiedzieli się inni, w tym przypadku potencjalni pracodawcy i headhunterzy.

2 cwalina felieton 

A co zrobić, aby układało nam się w związku, jak pogodzić jego różne sfery, co też wydaje się ważne, jeśli chcemy osiągnąć balans na każdym poziomie naszego życia?

Wiesz, co robimy z moim narzeczonym, żeby nam się układało? Rozmawiamy. A mnóstwo par tego nie robi! Kiedyś już tłumaczyłam ci, że zakochać się i mieć motylki w brzuchu to jest jedno. Tymczasem miłość, poważny związek to już jest praca. Jednak szczera rozmowa to jedna z największych trudności dla par jak zauważam. A przecież to podstawa. Ja i mój narzeczony nie tłamsimy w sobie problemów, tego, że coś nie funkcjonuje tak, jak sobie wyobrażamy, tylko o tym mówimy, razem szukamy sposobów, aby zmienić to, co jest złe.

Dziś przyszła do mnie klientka, która powiedziała mi wszystko to, co powinna powiedzieć swojemu mężowi, któremu nie powie, bo się boi. A czego? Że wyjdzie jaka jest naprawdę, co myśli i czego chce. A jak powie, a on nie spełni jej oczekiwań, nie zrozumie, to będzie dla niej znaczyło, ze trzeba się rozstać. Więc woli żyć tak dalej.

 

Czyli wybiera status quo niż zmianę na lepsze. A ja chciałam jeszcze zapytać cię o spontaniczność. Bo kiedy mówimy o planowaniu, organizowaniu, to wydaje się, że nie zostaje na nią miejsca, a to chyba wciąż ceniona cecha.

Ludzie mi to właśnie często zarzucają, że ja zawsze mam plan. Ale taką jestem osobą i nie lubię tego planu nie mieć. Jak mam plan, to mogę go zmienić, dlaczego nie. I niestety, jeśli chcemy odnieść sukces, jakikolwiek, to jednak nie jest to kwestia przypadku, a ciężkiej pracy i dobrej organizacji. I naturalnie, zdarzają się momenty, że trzeba odpuścić, odpocząć. I OK, możemy przełożyć zadania, ale najważniejsze, że mamy plan, cel, a nie czekamy z dnia na dzień, co nam los przyniesie. Bo los jest w naszych rękach.

 

To chyba jak z talentem – możemy go mieć, to pewien niezależny dar, ale jeśli nie będziemy ćwiczyć, rozwijać się, to sam talent nie wystarczy.

Tak, przykład artystów jest tu dobry. Niektórym wydaje się, że jak się ma talent, to już ma się wszystko i sukces jest gwarantowany. Nie. Bez mądrego pokierowania swoją karierą – niezależnie od tego, czy to gramy, śpiewamy, malujemy – to nic się nie uda.

Podsumowując, kluczem do sukcesu i zadowolenia z życia, jest pozwolenie sobie na odpoczynek i przyjemności, czasem trzeba odpuścić, ale i uważność we wszystkim, co robimy, docenianie tego, co mamy plus organizacja i praca nad sobą. To pozwoli utrzymać balans, nie zatracić się, nie przesadzić w żadną stronę. 

1 cwalina felieton 

Karolina Cwalina – Professional Certified Coach w ICF - PCC ICF. Absolwentka Wydziału Prawa oraz Studiów Podyplomowych „Coaching Profesjonalny” na Akademii Leona Koźmińskiego a także „The Art and Science of Coaching” na Erickson International College akredytowanego w Polsce przez Wszechnicę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek International Coach Federation (ICF). Specjalizuje się w obszarach zarządzania oraz organizacji czasu.

Założycielka firmy szkoleniowo-coachingowej oraz autorka programu dla kobiet „Sexy zaczyna się w głowie”, który oferuje szeroki program warsztatowo-szkoleniowy. Specjalista w zakresie prowadzenia life coachingu, który wpływa na podniesienie jakości stylu życia. Na swoim koncie posiada wiele sukcesów w pracy zarówno z jednostkami indywidualnymi, jak i podczas przeprowadzonych warsztatów motywacyjnych w wielu firmach oraz wystąpieniach publicznych. Współautorka artykułu „Prawne uwarunkowania Coachingu” opublikowanego w Coaching Review nr 1/2013. W 2015 roku rozpoczęła współpracę w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Białymstoku na kierunku MBA. Specjalizuje się w pełnowymiarowym diagnozowaniu kompetencji pracowników: zarządzanie czasem, organizacja, wiara we własne możliwości, praca w zespole (team coaching), motywacja, wytrwałość. 

Fot. materiały prasowe dzięki uprzejmości Karoliny Cwaliny; unsplash.com