Miłość czy seks? Seks czy miłość? Czy to da się połączyć? Czy trzeba jednak rozdzielić? Co daje gwarancję szczęścia? Zwłaszcza tego w miłości, którego tak poszukujemy. Jak dogadać się nie tylko z partnerem, ale przede wszystkim z własną głową i własnym ciałem, aby czerpać przyjemność z seksu i móc dawać ją drugiej osobie? O tym rozmawiam z Zosią i Dawidem Rzepeckimi z tantralove.eu

 

W naszej zachodniej kulturze panuje bardzo romantyczne podejście do miłości – wierzymy, że może być od pierwszego wejrzenia i rozwiąże wszystkie problemy. Dlatego nie mogę was nie zapytać na wstępie, co wy o tym sądzicie, bo otwarcie przyznajecie, że was właśnie taka miłość połączyła. W dodatku razem pracujecie i uczycie innych tej miłości. Czy miłość naprawdę może spaść jak grom z jasnego nieba i być antidotum na wszystko?

Zanim się poznaliśmy, mieliśmy na ten temat kompletnie inne zdanie. Zosia romantycznie wierzyła, że tylko taka miłość jest prawdziwa, ja zaś racjonalnie utrzymywałem, że idealne związki istnieją wyłącznie w sferze marzeń. Dlatego gdy się poznaliśmy, nie mieściło mi się w głowie, że spotkałem osobę tak adekwatnie odpowiadającą na moje najgłębsze potrzeby. I że ja również takie potrzeby Zosi spełniam, że nie musimy się jakoś zasadniczo zmieniać, wysilać, udawać kogoś innego, aby się wzajemnie na siebie otworzyć. Niemniej okazało się, że aby nasze szczęście kwitło, potrzebujemy nasz związek wciąż rozwijać i nad nim pracować. Taką też informację przekazujemy dalej. Sama miłość jest w związku najważniejsza, ale nie musi być od pierwszego wejrzenia. Poza tym, aby dwoje ludzi tworzących relację partnerską doświadczało szczęścia, potrzebna jest sprawna komunikacja, poczucie bezpieczeństwa i bliskość fizyczna. Jeśli jednak w tych tematach brakuje nam świadomości i dobrych nawyków, para będzie nieustannie stawała przed różnymi wyzwaniami. Jeśli świadomie się w związku nie rozwijamy, to się w nim zwijamy, nie ma innej opcji. I tak naprawdę po 12 szczęśliwych latach bycia razem widzimy, że to wspólny rozwój w relacji jest podstawą szczęścia, a nie zakochanie od pierwszego widzenia.    

Tantra powstała tysiące lat temu w Azji. Była elitarną ścieżką powrotu do harmonii pomiędzy pierwiastkami żeńskimi i męskimi we wszechświecie. Dzięki tej harmonii adepci mogli doświadczać poczucia jedności z otaczającą ich przyrodą. 

Zastanawiam się, czy magiczne podejście do miłości nie przekłada się na takie też podejście do seksu – skoro się kochamy na co dzień, to w łóżku też musi się nam układać i jesteśmy zdziwieni, kiedy tak nie jest. Jakie macie obserwacje na przykład na podstawie waszych klientów? Zgłaszają się ci, którzy mają problemy czy raczej ci, którzy chcą się rozwijać? 

Zgłaszają się do nas osoby reprezentujące przekrój całego społeczeństwa. Od psychiatrów, psycholożek, coachów, po kierowców autobusów, fryzjerki, mechaników samochodowych, budowlańców czy gospodynie domowe. Jednak ich motywacje są wspólne. Jak poprawić jakość swojej relacji z partnerem? Czasem są to osoby, które już się rozwijają, ćwiczą jogę, jeżdżą na warsztaty i już wiedzą że chcą od życia więcej. Dla innych zaś nasze zajęcia są pierwszymi w życiu, przyjeżdżają jednak, aby naprawić swój związek, bo widzą, że coś w nim nie działa. Nie przejmują się skojarzeniami tantry z seksem, bo wiedzą od swoich znajomych, że my pracujemy nad całą relacją na wielu poziomach, a nie tylko z seksem i najważniejsze – że to działa. Często przyjeżdżają osoby po terapiach małżeńskich, które wprawdzie wprowadziły nieco świadomości w dynamikę relacji, ale jej nie uleczyły. Czasami stajemy się dla niektórych par ostatnią deską ratunku. Są też osoby, które przyjeżdżają głównie po bardziej wyrafinowany seks, po chwili jednak orientują się, że na warsztatach mogą doświadczyć o wiele więcej, nawet ważniejszych rzeczy niż te, po które wydawało im się, że przyjeżdżają.

2 dawid rzepecki zosia rzepecka tantra seks sex wspycie

Fot. Andrzej Fetish Frankowski

Po 12 szczęśliwych latach bycia razem widzimy, że to wspólny rozwój w relacji jest podstawą szczęścia, a nie zakochanie od pierwszego widzenia.     

Kiedy mówimy o tantrze, to przychodzi nam na myśl właśnie po pierwsze seks, a po drugie związek. Ale tantra to coś więcej, prawda? I nie tylko dla par, ale i dla singli. Co nam ta tantra tak właściwie daje. Jaki jest jej cel? 

To pytanie wymagałoby bardzo obszernej odpowiedzi. Spróbujemy pokrótce na nie odpowiedzieć. Tantra powstała tysiące lat temu w Azji. Była elitarną ścieżką powrotu do harmonii pomiędzy pierwiastkami żeńskimi i męskimi we wszechświecie. Dzięki tej harmonii adepci mogli doświadczać poczucia jedności z otaczającą ich przyrodą. Odkrywali również, że sami w sobie noszą ten sam porządek, który tworzy wszechświat. Jest przypływ, jest odpływ, jest dzień i noc. Jest w końcu w każdym z nas pierwiastek męski aktywny i żeński receptywny. Nie oznacza to jednak, że tylko mężczyźni są lub mają być aktywni, a kobiety są lub mają być receptywne. W każdym mężczyźnie i w każdej kobiecie znajdują się oba pierwiastki, których balans polega na tym, że zależnie od sytuacji uruchamia się ten, który na daną chwilę jest bardziej potrzebny. Inaczej mówiąc, chodzi o to, że w jednej sytuacji jesteśmy bardziej aktywni, sięgamy po potrzebne nam rzeczy, bądź np. obdarowujemy kogoś innego czymś od siebie, a kiedy indziej przyjmujemy to, co dostajemy od innych, od losu itd. W tym nie ma płci, jest elastyczność, która tak naprawdę niesie wewnętrzną wolność zachowań. I to jest ten podstawowy indywidualny charakter tantry. Wewnętrzna harmonia pomiędzy tymi pierwiastkami, znanymi też jako Yin i Yang. Niemniej to tylko pierwszy, choć podkreślamy podstawowy poziom naszego doświadczania siebie w świecie. Kolejnym jest relacja z drugą osobą. Ktoś, kto przeżyje całe życie w jaskini na medytacji nie widząc drugiego człowieka, nie dotyka swojej pełni. Z drugiej strony osoba zatracona w relacji, nie mająca czasu dla siebie i własnego indywidualnego rozwoju też nie ma na to szansy. To też kwestia harmonii pomiędzy naszym światem wewnętrznym a innymi ludźmi. Na tym drugim poziomie najważniejszą relacją jest ta z partnerem. Tak jesteśmy skonstruowani, że łączymy się w pary. Kiedy z partnerem odnajdujemy i utrzymujemy harmonię nie ma znaczenia kto jest bardziej Yang, a kto Yin. Liczy się wymienność pozycji. Trochę jak w sportach zespołowych. Najlepiej jest, gdy zawodnik z talentem do grania na pozycji ataku, w każdej chwili, gdy trzeba jest w stanie przejść do obrony i odwrotnie, obrońca też potrafi strzelać gole. Tantra w dużej mierze polega na odejściu od stereotypów i uwolnieniu naszego pełnego potencjału, a ten potrzebuje zarówno miękkich, jak i twardych umiejętności. Trzecim „poziomem” jest poziom społeczny. Jesteśmy istotami stadnymi. Oprócz indywidualnego i partnerskiego rozwoju, potrzebujemy również umieć się odnaleźć w grupie, tak aby móc ją aktywnie współtworzyć i receptywnie korzystać z jej wsparcia. Te wskazane przez nas trzy poziomy to wciąż jednak przestrzeń działań podstawowych. Przypominają w zasadzie taką komplementarną formę terapii pomagających wrócić do zdrowego i zbalansowanego życia. Tantra jednak to i to, i coś więcej. To doświadczanie energii kreacji, sztuki, otwieranie się na wewnętrzne wglądy, zrozumienie wielu aspektów życia, poczucie sensu życia i połączenia ze wszystkim dokoła. To wyjście z alienacji i powrót do magii życia. I chociaż brzmi to nierealnie, otwierają nam się oczy na zdarzające się cuda. 

 

Czy możliwe jest praktykowanie tantry z partnerem, z którym łączy nas tylko seksualna więź? 

Zależy co rozumiemy pod pojęciem praktykowania tantry. Na pewnym poziomie stare przekazy mówią, że wolność wewnętrzną osiągnąć można praktykując tantrę jedynie z partnerem, z którym nie mamy żadnej więzi. Wtedy wkraczamy w sferę transgresji, czyli przekraczamy nasze osobiste historie, przywiązania i oczekiwania. Ale to podejście ekstremalne i wymagające wieloletniej ciągłej praktyki. Inaczej staje się niebezpieczne, możemy utknąć w schematach związanych z uwodzeniem i porzuceniem, odtwarzając stare traumy i wzmacniając strategie obronne. Dlatego my promujemy wersję nazywaną przez nas „tantrą współczesną” w dodatku nastawioną na budowanie i wspieranie więzi partnerskich. W tym podejściu ważne jest połączenie energii seksualnej z energią serca. Inaczej mówiąc: seksu z miłością. A miłość, jeśli ma być prawdziwa, oparta jest na zaufaniu i poddaniu. A te rodzą się w długoterminowych relacjach partnerskich. Para ma szansę przejść wiele progów razem, może nauczyć się wspierać w trudnych chwilach, z czasem zrzuca maski super kochanków, super partnerów i staje przed sobą nago. Przygodne spotkania bądź więzi wyłącznie oparte na seksie nie mają szansy zejść głębiej w proces uzdrawiania naszych zranień, które przecież wszyscy, chcąc nie chcąc, nosimy. Długoterminowy związek przechodzi też przez różne etapy: od zakochania, przez gniazdowanie, aż do miłości dojrzałej. To ogromna różnica. Związek oparty tylko na seksie szybko się wypali. Związek oparty na dojrzałej miłości wciąż wzrasta i się rozwija. Bo rozwój oparty jest na przechodzeniu wspólnie przez kryzysy i na wzajemnej szczerości. Tego w podejściu, w którym staramy się zawsze pokazywać od najlepszej strony  począwszy od wyglądu, poprzez sprawność fizyczną w tym seksualną, aż po błyskanie inteligencją i wiedzą  raczej nie doświadczymy.    

 

A co z osobami homoseksualnymi? Czy i takie pojawiają się u was? Mam wrażenie, że kiedy mówimy o miłości tantrycznej, to jakby z góry zakładamy, że jest to miłość heteroseksualna. 

Tak jak mówiliśmy wcześniej, narzędzia tantryczne opierają się na dynamice pierwiastków żeńskiego i męskiego, które są w każdym z nas. Tak więc jeśli w parze jednopłciowej jedno z partnerów wchodzi w swoją aktywność, a drugie w tej samej chwili w receptywność, to nie ma tu konfliktu, jest przepływ. Przy czym role te mogą być zamienne zależnie od potrzeb. W zasadzie nie ma więc różnic pomiędzy parami homo i hetero. Ponieważ my jesteśmy parą różnopłciową, pracujemy głównie z mężczyznami i kobietami. W związku z tym, takimi pojęciami operujemy. Gdy zgłasza się do nas osoba o orientacji homoseksualnej odsyłamy ją zwykle do innych, według nas bardziej kompetentnych nauczycieli tantry, którzy sami są podobnej orientacji. 

Seks tantryczny jest kompletnie innym podejściem w porównaniu do zwykłego, znanego nam seksu. Dlatego umożliwia nam uprawianie miłości tak długo, jak mamy na to ochotę. 

Miłość tantryczna ma być połączeniem ciała i ducha, osiągnięciem pełni, poszerzeniem świadomości. Tymczasem wydaje się, że ciężko nam na co dzień znaleźć balans, a co dopiero w łóżku. Jak nie wnosić problemów do sypialni, pozbyć się blokujących przekonań o seksualności czy kompleksów związanych z ciałem? 

To faktycznie jest wyzwanie. Ale jest na to kilka sposobów. Po pierwsze jeśli ktoś spróbuje tantry i to podejście okaże się dla niego czy dla niej karmiące, to zwiększa się ciekawość i motywacja, aby próbować dalej. Wtedy potrzebne jest wypracowanie nowych zdrowszych nawyków np. na poziomie komunikacji, dotyku czy seksu. Do tego służą rytuały tantryczne. Często powtarzamy w wywiadach i na zajęciach, że warto zapytać się, na ile nasz związek z partnerem jest ważny, gdzie jest na naszej liście priorytetów? Czy jest mniej ważny niż spotkania biznesowe, czy jest mniej ważny niż fitness, siłka, rower, joga, basen, spotkania ze znajomymi? Czy jest mniej ważny niż cowieczorne oglądanie telewizji lub siedzenie na Facebooku? Jeśli odpowiedź brzmi tak, że zależy nam na związku, to wprowadźmy do swojego życia cotygodniowe randki oparte na narzędziach tantrycznych a jakość naszego życia zmieni się bardzo szybko i diametralnie na lepsze. Przestaniemy zadowalać się byle jakim seksem, prześlizgiwaniem się koło siebie, unikaniem ważnych rozmów. Wielu ludzi mieszka razem, ale jakby osobno. Każdy zna swoje obowiązki, ale coraz mniej czasu spędza razem z uwagą skierowaną na siebie. Narzędzia tantryczne pozwalają przetrzeć szlaki z powrotem do samego siebie i do swojego partnera. Czujemy swoje ciało i swoje potrzeby, uczymy się jak je nazywać i komunikować. Zaczynamy dbać o swoje granice i szanować granice innych. Jedyne niebezpieczeństwo jest takie, że jak w filmie „Matrix” staniemy przed pytaniem, czy chcemy dalej tkwić w nie naszych rolach i rozpędzonym przez różne okoliczności życiu, czy chcemy jednak obudzić się i zacząć słuchać swojego serca. Wtedy czasem stajemy przed ważnymi decyzjami, ale gdy jesteśmy na to gotowi, świat nam sprzyja. Pojawiają się właściwi ludzie i właściwe okoliczności, które zapraszają nas na ścieżkę serca.   

 

Czytając o tantrze, można się natknąć na informacje, że umożliwia ona seks trwający godzinami. Czy można to traktować dosłownie? Ja od razu zastanawiam się, jak dać temu radę kondycyjnie. I co z orgazmem w takim przypadku. Zwłaszcza męskim.

Seks tantryczny jest kompletnie innym podejściem w porównaniu do zwykłego, znanego nam seksu. Dlatego umożliwia nam uprawianie miłości tak długo, jak mamy na to ochotę. Gdy mieliśmy więcej czasu, przed przyjściem na świat naszej córki, często kochaliśmy się godzinami. To fascynująca podróż w głąb siebie. Bowiem taki seks oparty jest na medytacji każdej chwili, a nie na poszukiwaniu orgazmów, ekstazy czy nawet przyjemności. Owszem przyjemność może być wehikułem i drogowskazem, ale nie musi. Możemy podążać np. ścieżką emocji, które w takich chwilach uważności odkrywają swoje głębsze znaczenie czy źródło. Taka miłość ma siłę uleczania starych traum i mechanizmów wokół nich zbudowanych, poszerzania świadomości o zrozumienie swoich głębszych potrzeb oraz doświadczenie miłości każdą komórką ciała. Seks staje się czymś o wiele większym niż wzajemne genitalne pocieranie w celu przeżycia krótkiej chwili przyjemności. Jest bardziej jak sztuka, misterium, w trakcie którego dwie osoby stapiają się w jedno ciało i jedną duszę. I choć brzmi to bardzo abstrakcyjnie, wcale nie jest takie trudne. Po prostu nie wiemy, że tak można, więc nawet nie mamy pomysłu, żeby spróbować. A okazuje się, że uczestnicy Stażu dla par, już po pierwszej części zmieniają swoje doświadczenie seksu tak bardzo, że czasem nawet popadają w żal, że tyle lat stracili na nieprzytomnym odtwarzaniu starych wzorców zwanych życiem seksualnym. To działa również i na mężczyzn, którzy zwykle kończą szybciej niżby chcieli. Muszą się wprawdzie nauczyć kilku technik, ale już sama zmiana podejścia, przestawienie się z seksu sportowego nakierowanego na orgazm na seks jako głębokie spotkanie dwojga osób, zmienia wiele.    

4 dawid rzepecki zosia rzepecka tantra seks sex wspycie 

Fot. Krzysztof Czarniawski

Komunikacja w związkach, rozmowy o seksie, o potrzebach, fantazjach – to wciąż trudne dla wielu ludzi, nawet tych, którzy są ze sobą długo, blisko, znają się dobrze. Jak wygląda czy też powinna wyglądać komunikacja w związku tantrycznym. 

Przede wszystkim potrzebujemy nauczyć się siebie usłyszeć. A wiele osób nie tylko się nie słyszy, ale nawet nie próbuje się słuchać. Do tego przydatnych jest kilka technik, których też uczymy na warsztatach. Poza tym liczy się szczerość i zaufanie. Te budują się z czasem, ale są podstawą tantrycznej relacji. Do tego służą narzędzia, które pozwalają w bezpieczny sposób otwierać się na siebie. Zawsze też partnerzy powinni pamiętać, że taki związek jest jak drużyna. Jeśli grają przeciw sobie, nic razem nie osiągną. Natomiast jeśli pamiętamy, że oprócz ja i ty jest jeszcze my, i że właśnie gramy razem, to możemy się wspierać i wymieniać w ramach potrzeb.  

 

Czy tantra może być rozwiązaniem dla partnerów źle dobranych pod względem seksualnym, różniących się temperamentem, potrzebami?  

Może. Po pierwsze seks jest tylko jedną z płaszczyzn, na których spotykają się partnerzy, nawet w tantrze. Ale też często to złe dobranie jest tylko objawem jakiś głębszych wyzwań i kiedy się je podejmie, może okazać się, że jest zupełnie inaczej niż nam się wydawało. Tak się dzieje często, że wydaje się, że kobieta ma mniejsze potrzeby seksualne niż mężczyzna, ale po tym jak kobieta odkrywa swoje ciało, swój brzuch, wraca do własnej mocy, odzywa się w niej taka dzika, bliższa natury kobieta. I wtedy seks staje się dla niej czymś innym, nowym, zaczyna siebie bardziej czuć. Kiedy i partner podejmuje pracę nad sobą i związkiem, mogą razem dowibrować się do wspólnych częstotliwości, na których nadają i to nie tylko w seksie. Tak na prawdę to trochę na tym polega tantryczny proces dla par. Na dostrajaniu się wzajemnie na wszystkich płaszczyznach życia. Poczynając od seksu.   

Narzędzia tantryczne pozwalają przetrzeć szlaki z powrotem do samego siebie i do swojego partnera. Czujemy swoje ciało i swoje potrzeby, uczymy się jak je nazywać i komunikować. 

Prowadzone przez was warsztaty odbywają się w weekendy, trwają po kilka dni. Czy to wystarczy, aby nauczyć się tantry? Jak dużo pracy i zaangażowania wymaga od nas tantra?

Wystarczy, żeby zobaczyć, czego się już w życiu nie chce, a za czym się naprawdę tęskni. Można zmienić swoje przekonania, bowiem nie oszukujmy się, poziom naszej edukacji w temacie seksu i relacji partnerskich jest bardzo niski. Do tego nawet w jeden weekend para dostaje do dyspozycji kilka narzędzi, które już wykorzystane w ciągu warsztatów przynoszą zmianę. I mówimy to, powołując się na szereg relacji zwrotnych po zajęciach. Ci zaś, którzy pragną wiedzieć więcej, poznać więcej przydatnych narzędzi również z zakresu komunikacji, zarządzania kryzysem, uleczania traum ze sfery intymnej, potrzebują przyjechać na roczny staż. I praktykować w domu. Ci, którzy potrzebują jeszcze więcej, mogą uzupełniać swój rozwój o psychoterapię własną, pracę z ciałem, ustawienia systemowe, medytacje czy spontaniczny taniec. Możliwości jest wiele. Ważna jest jednak tęsknota za miłością, wewnętrzną wolnością i prawdą oraz systematyczna praktyka.      

 

Zosia i Dawid Rzepeccy – z wykształcenia psycholożka (tytuł pracy mgr. „Rola mitu personalnego w kształtowaniu się poczucia sensu życia w terapii zorientowanej na proces”) i filozof (tytuł pracy mgr. „Transgresja ego w buddyzmie zen jako droga do reintegracji z absolutem”). Łączą w sobie pasję miłości z misją uleczania i wzbogacania relacji międzyludzkich. Prowadzą zajęcia od 2004 roku (Dawid od 1999) w Polsce i na świecie (m.in. w Indiach, Bali, Peru). Ich propozycje warsztatowe wzmacniają naturalną zdrową seksualność z jednoczesnym doświadczeniem duchowości. Dawid jest gościem programów telewizyjnych i radiowych oraz autorem artykułów dotyczących rozwoju osobistego, duchowego oraz tantry. Ich tantryczny ślub opisało „Zwierciadło” („Intencja Miłości”, 7/2007).

Ukończyli także Dwuletnie Studium Psychoterapii metodą Psychologii Zorientowanej na Proces w Warszawie, Klasę Counselingu – „Wzajemnego pomagania” (Reevaluation Counseling) metodą Harveya Jackinsa, staż zawodowo szkoleniowy z Terapii Krótkoterminowej BSFT – „Brief Solution Focus Therapy” w Łodzi.

Współpracują także ze znanymi i cenionymi w świecie nauczycielami tantry i seksualności. M.in. z Diane i Kerrym Riley autorami światowego bestsellera „Rytuały więzi małżeńskich”, ze szkołą Tantra Essence Mahasatvaa Ma Anandy Sarity oraz z Deborą Sundhal autorką światowego bestsellera „Kobieca ejakulacja i punkt G”.

 

Fot. główne Cezary Chojnowski

Zdjęcia zostały wykorzystane dzięki uprzejmości moich rozmówców i pochodzą ze strony tantralove.eu