Co jest magicznego w nartach?

Słowo magia jest jednym z najlepiej oddających uroki narciarstwa. Narty to nie tylko Kasprowy Wierch, słynne trasy, dwumetrowy śnieg, puch czy firn, karkołomne zjazdy i szusy. Narty to znacznie więcej. To styl życia i wolność. Niektórzy żyją nartami i kiedy kończy się śnieg na Kasprowym Wierchu, z reguły po majowym weekendzie, myślą już o następnej zimie. Wreszcie magia nart to piękno przyrody w zimowej scenerii. Niektórzy mówią – i ja im wierzę – że nie ma piękniejszej pory roku w górach. Magia nart to także sportowy wyczyn. Piękno ruchu i szybkość narciarskiego biegacza, stalowe mięśnie zjazdowca na trasie „Streif” w Kitzbuhel czy 250-metrowy lot na skoczni mamuciej w Planicy. Mazurek Dąbrowskiego na podium. Takich przykładów można by podać oczywiście znacznie więcej 

 

Kiedy w Polsce zaczęto jeździć na nartach i skąd właściwie wziął się u nas ten sport?

Pionierskie próby rozpoczęły się w ostatniej dekadzie XIX wieku. Stanisław Barabasz już w grudniu 1888 r. używał nart do polowań w Cieklinie koło Jasła. Jak sam wspominał, „były to czasy kiedy o nartach u nas nikt jeszcze nie myślał. Mnie śniły się one podnieconemu lekturą o Lapończykach, którzy na nartach z łukiem i strzałami polowali na dzikie reny”. W tym samym roku wielki Norweg Nansen przeszedł na nartach Grenlandię, co było wyczynem na skalę światową, a jego książka Na nartach przez Grenlandię przyczyniła się do popularyzacji nowego sportu. Nowinki o wyczynach Nansena z pewnością dotarły do tak otwartego i inteligentnego człowieka jak Barabasz i zapaliły jego wyobraźnię. Zapragnął sam jazdy z szybkością rena czy jaskółki. Był jednym z pierwszych nowoczesnych polskich narciarzy. W Cieklinie narty dla Barabasza i jego przyjaciela wykonał miejscowy stolarz, Teodor Poliwka. Potem pojawili się inni pionierzy nart.

1 Zaruski z narciarzami narty ski sport 

Kurs narciarski, Mariusz Zaruski siódmy od prawej

Jacy byli pionierzy, o których pan pisze?

Z początku było ich niewielu. Potem kilkunastu, a w największym okresie rozwoju kilkudziesięciu. Odważni. Z otwartą na góry głową. Jeśli chodzi o nazwę dla nowego sportu i nazewnictwo sprzętu to nazwy „narty” i „narciarstwo” nie były używane. Narty nazywano z norweskiego „ski”, a w związku z tym narciarzy nazywano po prostu „skijorzami” lub „spuscocami”. Tak mówili o adeptach „białego szaleństwa” górale. Dopiero potem, na wniosek Mariusza Zaruskiego powrócono do nazwy „narty”.

Wymienię kilkunastu z nich: Stanisław Barabasz, Mariusz Zaruski, Mieczysław Karłowicz, Roman Kordys, Jerzy Maślanka „Żorż”, Mieczysław Lerski, Maksymilian Dudryk, Leon Loria, Stanisław Zdyb, Andrzej Góraś. Dwa środowiska: zakopiańskie i lwowskie decydowały o historii tamtych lat. Z tym że lwowiacy zdecydowanie w tym okresie wyprzedzali zakopiańczyków jeśli chodzi o technikę i sprzęt. 

 

Jak wyglądały pierwsze narty? Skąd się je brało, jak się je robiło?

Narty były drewniane. Materiałem do ich wyrobu było drewno jesionowe i bukowe. Narta Barabasza ma 2 metry długości, szerokość 7,8 cm, a grubość 1 cm pod stopą i 0,5 cm na końcach, znajduje się w zbiorach działu sztuki Muzeum Tatrzańskiego. Później Stanisław Barabasz wykonał dla siebie krótsze narty, które bardziej nadawały się do wykonywania ewolucji w stromym terenie, o długości 1,7 m, z wiązaniami własnego pomysłu, z inicjałami właściciela „SB”. W 1894 r. trafił do Zakopanego i wspólnie z Janem Fischerem dotarł na nartach do Czarnego Stawu Gąsienicowego. W 1901 r. osiadł na stałe w Zakopanem, rozwijając nadal w sposób systematyczny turystykę narciarską w Tatrach Polskich. Potem narty produkowano w latach 20. z drzewa hikorowego, twardego, a narty biegowe z hikory i brzozy fińskiej. W tamtych czasach, jak mówię, narty były z drewna, ale ludzie, którzy na nich jeździli – z żelaza.

2 Zaruski z narciarzami narty ski sport 

Na Przełęczy Pyszniańskiej, fot. Stanisław Zdyb

Czym była „kataryna”?

To był plecak dawnych narciarzy spod znaku KTN – Karpackiego Towarzystwa Narciarzy, powstałego we Lwowie w 1907 roku. Wypakowany po brzegi zaopatrzeniem na kilka dni, zapasowym ubraniem, z piłą do drzewa i siekierą, ważył kilkadziesiąt kilo i z pewnością nie ułatwiał zjazdów. To jednak nie zniechęcało „kateeńczyków”. I nazwę „kataryna” wprowadzili właśnie narciarze z Karpat Wschodnich, a konkretnie ze Lwowa. Ważne było zawarte w plecaku pożywienie. Zabierano na wycieczki bigos, kanapki, termos z herbatą koloru smoły, maszynkę spirytusową do gotowania. Jak zwykle praktyczny Józef Oppenheim kwestię wałówki kwitował krótko: „Z pustym plecakiem nie chodzić”. Miał w tym względzie absolutną rację.

 

Czy współczesny narciarz może się czegoś z tych najwcześniejszych relacji nauczyć? Może powinna powrócić np. gimnastyka nago przy otwartym oknie jako sposób na zahartowanie ciała?

Myślę, że współcześni narciarze mogą skorzystać z wiedzy pionierów. Z ich pasji, pełnego dobrej energii podejścia do gór i tras, którymi chodzili. Dzisiaj te trasy, którymi chodzili Oppenheim, Zaruski czy Zdyb są używane przez narciarzy ski-turowych w Tatrach. Zaruski gimnastykował się codziennie, by zachować sprężystość mięśni. Był w dobrej formie fizycznej do końca życia. Bednarski dał się sfotografować nago na nartach „jako amator dekoltu bezwstydnego”. To było w latach 20. Ale z tym ostrożnie! Różnie się może skończyć…

3 Zaruski z narciarzami narty ski sport 

Zaruski z narciarzami przy Dworcu

Czy ktoś dziś próbuje wracać do tych bardziej „pierwotnych” metod narciarskich? Coś na zasadzie rekonstrukcji historycznej albo może stawiania sobie wyżej poprzeczki?

Rokrocznie w Górach Izerskich organizowany jest bieg retro na starym sprzęcie. Z tego co wiem, to fantastyczna impreza w formie zabawy, ale połączonej z wiedzą o dawnym sprzęcie. W Zakopanem na Kalatówkach od lat organizowane są Zawody o Wielkanocne Jajo, w każdy lany poniedziałek. Skupiają one setki narciarzy na drewnianych nartach. Ich zmagania oglądają tysiące ludzi. W tym roku w związku z 80-leciem kolei linowej na Kasprowy Wierch zjazd z tego szczytu stał się udziałem grupy narciarzy na drewnianych nartach z Zębu, którą kieruje Łukasz Stoch, pasjonat nart, pracownik PKL.

 

Kim był Gustaw Kaleński? Dlaczego chciał wysyłać narciarzy w góry z kanarkiem na sznurku?

Gustawa Kaleńskiego w środowisku narciarzy nazywano „Tate”. Urodził się w Ryznej na Ukrainie, ale jak jeden z wielu trafił do Zakopanego i tam został. Stał się nieodłącznym członkiem zakopiańskiej narciarskiej ferajny, był lubiany i szanowany. Z pionierami „białego szaleństwa” dokonał kilkunastu pierwszych zimowych wejść i zjazdów narciarskich. Autorzy legendarnej książki „W stronę Pysznej” wspominają, że dyskutowano sporo na temat ochrony przed lawinami, głównie w kawiarni Przanowskiego w Zakopanem. „Tate” wymyślił, że narciarz idący na wycieczkę powinien pod melonik schować kanarka, przywiązanego na długiej lince. Przy zejściu lawiny melonik spada z głowy, a kanarek na sznurku niechybnie wskazuje miejsce zachowania poszkodowanego. Jak widać z tego przykładu, humoru i inwencji ówczesnemu pokoleniu „wyrypiarzy” nigdy nie brakowało.

W latach 20. Zakopane było już „zimową stolicą Polski”, a Rafał Malczewski nazwał je „pępkiem świata”.

4 Zaruski z narciarzami narty ski sport

Zimowe zdobycie Rohaczy

Kiedy i dlaczego Zakopane zaczęło przyciągać rzesze turystów?

Mit Zakopanego powstał w wieku XIX. Do jego powstania przyczynili się między innymi „król tatrzański” Tytus Chałubiński, słynny gawędziarz Jan Krzeptowski Sabała, proboszcz Zakopanego ksiądz Józef Stolarczyk, Stanisław Witkiewicz i Walery Eljasz. Magia miejsca zadziałała, a Zakopane stało się szybko „letnią stolicą Polski”. W latach 20. Zakopane było już „zimową stolicą Polski”, a Rafał Malczewski nazwał je „pępkiem świata”. Mit Zakopanego osiągnął swoje apogeum w okresie międzywojennym, moim zdaniem działa do dzisiaj.

 

Dlaczego postanowił pan przypomnieć historię narciarskich pionierów w polskich górach?

Narty to moja pasja. Od ponad 45 lat. Ich historia też. Książka „Magia nart”, którą napisaliśmy z Beatą Słamą, a która ukazała się wspólnym nakładem Tatrzańskiego Parku Narodowego i Muzeum Tatrzańskiego, jest przypomnieniem starych, dobrych czasów polskiego narciarstwa. Pierwszych wejść na szczyty, słynnych „wyryp narciarskich”, schronisk na Pysznej i w Sławsku, humoru z tamtych lat i pierwszych zawodów. Przede wszystkim to portrety-eseje wspaniałych ludzi. Ludzie tamtych czasów byli totalnie zakręceni wokół spraw górskich i nart. Dzisiaj podobnej pasji trudno się doszukać. Może z małymi wyjątkami. Roman Kordys powiedział kiedyś: „myśmy całą młodość oddali górom”, czy „szliśmy w góry z radością w sercu”. Takich „tatromaniaków” przypomina ta książka. W pierwszym tomie piszemy o pionierach nart w Polsce, w drugim o zawodnikach, a książkę kończy esej o siostrach Małgorzacie i Dorocie Tlałkach. Z mojej strony jest to także wynik pasji historyka, od ponad 25 lat badającego dzieje polskiego narciarstwa. Tego wszystkiego nauczyli mnie rodzice, ze swojej strony chcę im bardzo podziękować, że zaszczepili we mnie narciarstwo, nauczyli jeździć na nartach. Ta książka jest dedykowana im właśnie.

5 Zaruski z narciarzami narty ski sport

Od lewej: nieznane dotąd zdjecie Mariusza Zaruskiego na nartach; Zaruski z narciarzami na Giewoncie

Fot. materiały prasowe