Co właściwie oznacza bycie dorosłym? Czy żeby takim się nazwać trzeba koniecznie zrealizować wszystkie kulturowe wzorce – mieć dziecko, męża lub żonę, poważną pracę i mieszkanie na kredyt? A może to tylko pojęcia-wydmuszki, nic tak naprawdę nieznaczące? Takie, którymi łatwo się zasłaniać przed zarzutami o niedojrzałość. Z drugiej strony, czy dorosłość na własnych zasadach to coś złego? I kiedy bić na alarm, że coś jest nie tak; że przyszedł wreszcie czas na zmianę, że należałoby porzucić przestarzałe, dziecinne nawyki? Kiedy powinno przyjść otrzeźwienie i uświadomienie sobie, że dorosłość to przede wszystkim sposób, w jaki budujemy relacje z innymi i z samymi sobą? Na te pytania stara się odpowiedzieć Łukasz Grzegorzek w swoim debiutanckim filmie „Kamper”. Dotyka zagadnień poruszanych dziś powszechnie przez socjologów uważających pokolenie milenialsów za najbardziej niedojrzałe, leniwe i rozkapryszone w historii. Grzegorzek nie bawi się jednak w teoretyzowanie. Bez nadęcia i sztucznego kategoryzowania filtruje powyższe zagadnienia przez pryzmat polskiej rzeczywistości. I wychodzi mu to bardzo przekonująco.

1 kamper piotr zurawski ukasz Grzegorzek film recenzja

Największą zaletą „Kampera” jest właśnie autentyczność. Gdy oglądamy film, cały czas mamy wrażenie, że skądś już te zmagania, wymiany zdań i historie znamy. Nie jest to jednak zarzut, a raczej dowód na to, że Grzegorzek zrealizował obraz z krwi i kości. Choć fabuła może nie jest wyjątkowo wyrafinowana, młody reżyser z pewnością może się pochwalić świetnym zmysłem obserwatora i odwagą w mówieniu o tym, co dla wielu trzydziestolatków, żyjących w swojego rodzaju bańce mydlanej, jest dziś niewygodne. O ile nie dzieli was od bohaterów gigantyczna różnica wieku, oglądając film Grzegorzka, z pewnością znajdziecie gdzieś na ekranie siebie lub kogoś, kogo znacie. Znajdziecie też prawdziwą Warszawę – nie taką wypolerowaną do granic możliwości, znaną z podbijających box office polskich komedii romantycznych. Grzegorzek robi wyraźne zbliżenie na współczesnych Piotrusiów Panów i spółkę, trochę ich podgląda i umożliwia to samo nam. A podglądanie osób tak podobnych do tych nam znanych daje niewymowną przyjemność – trochę grzeszną, a trochę oczyszczającą, bo pozwalającą spojrzeć z dystansem na sprawy, z którymi często sami mamy do czynienia.

„Kamper” to historia pewnego związku, ale nie spodziewajcie się tu sentymentalnych wyznań i pocałunków w deszczu rodem z Hollywood. Przyglądamy się bliżej parze trzydziestolatków. Mania (Marta Nieradkiewicz) marzy o karierze szefowej kuchni, kocha gotowanie, jest ambitna i zdeterminowana. Kamper (Piotr Żurawski) pracuje jako tester gier komputerowych. Wieczny chłopiec obawia się zobowiązań, a od problemów najchętniej ucieka. Mania i Kamper jeszcze nie tak dawno byli w sobie zakochani do szaleństwa. Dziś emocje ostygły, do małżeństwa wkradła się rutyna i nie bardzo wiadomo, jak by tu przenieść związek na kolejny etap. Poza tym zarówno Manię, jak i Kampera drażnią ich wzajemne postawy. Obydwoje starają się jakoś zaradzić sytuacji, ale pomysłów na to, jak związek naprawić, brak, a te, które się pojawiają prowadzą raczej do postępującej destrukcji relacji, niż zmieniają coś na lepsze. Tak naprawdę zarówno Kamperowi, jak i Manii do prawdziwej dorosłości daleko, choć pozornie to przede wszystkim Kamper wydaje się uosobieniem niedojrzałości. „Zapominają o tym, że kiedy próbują tworzyć związek, taki naprawdę partnerski, muszą poświęcić trochę swojej wolności na rzecz drugiej osoby. Czasami nawet sporą część tej wolności” – komentował relację bohaterów Piotr Żurawski w udzielonym nam wywiadzie, który już niebawem będziecie mogli przeczytać na łamach enter the ROOM.

5 kamper piotr zurawski ukasz Grzegorzek film recenzja

Skąd właściwie tytuł „Kamper”? Reżyser nawiązał do czasownika „kampić się” używanego przez środowisko graczy komputerowych. A „kampić się” to nic innego jak czekać na czyjś ruch; wstrzymywać się od działania, dopóki przeciwnik sam do ciebie nie podejdzie. Gracze uznają takie zachowanie za tchórzostwo i za „kamperami” nie przepadają. I trudno się im dziwić. Filmowy Kamper, mimo swoich złych decyzji (a przede wszystkim braku jakichkolwiek decyzji) budzi jednak pewną sympatię. Niemała w tym zasługa Piotra Żurawskiego („Kebab i Horoskop” czy serial „Bodo”), który wnosi na ekran spektrum niejednoznacznych emocji. Świetnie radzi sobie też Marta Nieradkiewicz („Płynące wieżowce”, „Zjednoczone Stany Miłości”), a w rolach drugoplanowych Jacek Braciak („Róża”, „Edi”) i Justyna Suwała („Body/Ciało”). Całości dopełnia melancholijna muzyka od Czarnego HIFI, z którym rozmowę również możecie przeczytać na enter the ROOM. „Kamper” to jeden z ciekawszych polskich debiutów reżyserskich ostatnich lat. Film, który z pewnością wyrwie was z letniego, a może i życiowego letargu.

„Kamper” na ekranach kin zagości już 15 lipca. Redakcja enter the ROOM objęła patronat medialnym nad tytułem.

4 kamper piotr zurawski ukasz Grzegorzek film recenzja

Fot. materiały prasowe