Zacznijmy od tego, że niedawno byłam u wróżki. Nie po raz pierwszy i nie ostatni. Po prostu to lubię, muszę sobie pójść raz na jakiś czas, bo takie wizyty wpływają dobrze na moje samopoczucie. Jedni chodzą na terapię, inni na zabiegi upiększające, a ja lubię poodwiedzać różne wróżki czy astrolożki. Z ciekawości, dla zabawy i tej całej otoczki: karty, kadzidła, skupienie, przepowiednie, które niby odmienią mój los, odkryją przyszłość. Niby w to nie wierzę, ale jednak fajnie. Byłam więc u wróżki. Bardzo nowoczesna wróżka, stosunkowo młoda, przyjmująca głównie klientki, choć i klienci się zdarzają, w mieszkaniu w centrum Warszaw, na 22. piętrze z niezłym widokiem na okolicę, zwłaszcza wieczorem. To już robi swoje, do tego wspomniane wyżej akcesoria. Po standardowych wróżbach z kart, moja astroterapeutka spojrzała na mnie przenikliwie i stwierdziła, że powinnam sobie oczyścić czakry. Hm. I jeszcze, że powinnam nosić przy sobie lub trzymać w pracy przy komputerze onyks, bo on odpiera złą energię. Mówiąc to, pokazała mi swój połyskujący, czarny kamień wielkości średniej dłoni.
No więc czakry. Co to te czakry? Jakoś niespecjalnie się tym do tej pory interesowałam. Wiedziałam, że chodzi o energię, że to jakaś ezoteryka, hinduizm, buddyzm i że od zarania dziejów. Wklepałam w Google. W sieci króluje wyjaśnienie z podręcznika „Czakry od podstaw. Klucz do równowagi i szczęścia”, którego autorem jest David Pond. Czakry mają być skupiskami energii czy inaczej okręgami energetycznymi usytuowanymi wzdłuż kręgosłupa od jego podstawy do korony głowy. Są więc czakry odpowiadające za naszą świadomość, miłość czy życie seksualne. Wszelkie zaburzenia w ich pracy, czyli w łączności z kosmiczną siłą życiową, mogą się objawiać różnymi chorobami, zahamowaniami, lękami, spadkami nastroju i tak dalej. Kluczem do szczęścia i pełni, zadowolenia z życia, dobrego zdrowia jest sprawne funkcjonowanie wszystkich czakr. Dzięki specjalnym technikom można poprawić to samemu lub udać się do specjalistów, ale można też na przykład wykorzystać moc naturalnych kamieni. A te nieustannie cieszą się popularnością. Wprawdzie nie ma naukowych dowodów, że taki onyks czy górski kryształ nam pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi, więc dlaczego by sobie nie położyć jednego lub drugiego przy łóżku, na stole w salonie. Jestem pierwsza do obłożenia się kamieniami. Brzmi to zdecydowanie lepiej niż dopuszczanie kogokolwiek do moich czakr. Poza tym takie kamienie są zwyczajnie ładne.
Dildo z ametystu, Vanessa Cuccia
W zbawienną moc minerałów wierzy też Vanessa Cuccia, założycielka marki Chakrubs, czyli pięknych sekszabawek wykonanych ręcznie z kamieni naturalnych. Tak, bo design tych przedmiotów jest ważny. Wibratory chmurki od Ave Concept czy kolejne gadżety od Lelo wręcz się proszą, aby trzymać je na półce w widocznym miejscu a nie na dnie szuflady. A co dopiero dilda czy jajeczka joni od Vanessy. Jeśli nawet zupełnie nie wierzy się w uzdrawiającą moc kamieni, to jednak można się nimi zachwycić. Bo czy takie gładkie dildo z ametystu czy różowego kwarcu, ciążące nieco w dłoni, lekko chłodne, nie jest przyjemne w dotyku? Czy nie miło jest stymulować swoje miejsca intymne przedmiotem w 100% naturalnym? Czy to nie lepsze od nawet najbardziej nowoczesnego tworzywa sztucznego? Do tego powrót do natury, holistyczne podejście do seksu i życia – to zawiera się w filozofii marki Chakrubs, która po części jest wynikiem tego, że jej pomysłodawczyni pracowała w sklepie ze standardowymi seksgadżetami i zupełnie one do niej nie przemawiały, nie podobały się jej i już. Inna sprawa, że zawsze była otwarta na sprawy związane z seksualnością, nie obawiała się jej eksplorować i chciała to robić w jak najlepszej jakości. Do tego wychowała się w domu, w którym nie tylko nie hamowano jej seksualnego rozwoju, ale też odwoływano się do medycyny naturalnej, leczenia alternatywnymi sposobami. To wszystko doprowadziło do powstania Chakrubs. Przedmiotów tak genialnych w swojej prostocie. I to naprawdę powrót do korzeni naszej seksualności, bo pierwsze dilda czy jajeczka joni, jeszcze przed naszą erą, powstawały właśnie z naturalnych surowców jak minerały, kość słoniowa, drewno.
A może takie kamienne dildo wcale nie takie wspaniałe? Nie wibruje, jak to dildo, pewnie zimne... Hm. Wibrowanie. Technologia nas rozpieszcza, nie powiem. Bo czy nie przyjemnie jest sobie czytać coś, zmywać naczynia czy co tam jeszcze dusza zapragnie, kiedy zupełnie bez użycia rąk można mieć w majtkach malutki wibrator łechtaczkowy Iroha Mini od Tengi na przykład? Przyjemnie. Ale obok wibrujących na wszelkie sposoby urządzeń, nie ma to jak choć raz na jakiś czas użyć palców, podotykać się tu i tam tak, aby jak najwięcej poczuć. Płodozmiany są dobre i odświeżające dla naszych stref erogennych, a to, co najprostsze, czyli na przykład taka stara sprawdzona palcówka, jest najlepsze. Dlaczego więc nie wypróbować takiego kamiennego dilda? Chłodu nie ma się co obawiać, wręcz można by takie dildo lekko schłodzić przed użyciem dla nowych doznań. Jeśli zaś obawiamy się różnicy temperatur, to można je i ogrzać, czy to w dłoniach, czy pod strumieniem ciepłej wody. Ale chyba najprzyjemniej, kiedy taki kamień nabiera temperatury naszego ciała już w jego wnętrzu. Osobiście mam póki co doświadczenia jedynie z jadeitowym masażerem do twarzy. I nie jest on specjalnie chłodny. A kamień sunący jakby nie było po delikatnej skórze twarzy okazuje się z nią naprawdę dobrze współpracować, nie wyrządza żadnej szkody, a dostarcza przyjemności.
A co z tym uzdrawianiem? Vanessa energię kumulowaną w czakrach przyrównuje do naszych odczuć związanych z emocjami: motyle w brzuchu zakochanych, ból serca nieszczęśliwych kochanków. Niby emocje, a jednak dają o sobie znać niemal fizycznie. Dlatego Vanessa poleca zaprzyjaźnić się z kryształami, które sprzyjają naszej energii. Różowy kwarc na przykład sprzyja otwarciu się czakry serca na wszystkie rodzaje miłości: platonicznej, rodzicielskiej, romantycznej, ale i tej erotycznej. Z kolei czarny onyks pomaga uwolnić się od negatywnych emocji i zahamować. Cuccia pisze na swojej stronie, że ona czuje energię płynącą z kryształów i doskonale zdaje sobie sprawę, że dla niektórych może to być bzdura czy coś w rodzaju placebo. Ona jednak utrzymuje, że kryształy pomagają. W sumie już sama wiara w nie bywa pomocna, pomaga zmienić nasze nastawienie do pewnych spraw. W końcu placebo bywa często skuteczne. A już na pewno skuteczna jest masturbacja. Pomaga odkrywać i rozwijać swoją seksualność, jest tym rodzajem przyjemności, który pozytywnie wpływa na nasz nastrój, nasze zdrowie, a nawet poczucie wartości. A dildo z kwarcu czy onyksu może być w tej kwestii naprawdę pomocne. Na stronie chakrubs.com znajdziecie dokładne opisy właściwości poszczególnych gadżetów, a właściwie minerałów, z których są one wykonane. Możecie wybierać według gustu lub energetycznych potrzeb. Vanessa stacjonuje w Stanach, ale swoje zabawki wysyła w każdy zakątek świata. I zapewnia, że pomagają one nie tylko w generowaniu pozytywnej energii, lecz także w kształtowaniu miłości własnej, samoświadomości, akceptacji swojego ciała, seksualności, swoich potrzeb.
Podoba mi się idea stojąca za dildami, jajeczkami, różdżkami i zatyczkami analnymi z kamieni naturalnych. Ja to kupuję. Duchowość połączona z seksualnością przekonuje mnie jak najbardziej. Kiedy dziś seks i nasze ciała zostały sprowadzone do towaru, dźwigni handlu, otoczone lateksem i plastikiem, dobrze wrócić do korzeni, spojrzeć na starożytne filozofie, które na piedestale stawiały cielesną przyjemność, propagowały jedność ducha i ciała, uświęcały seksualność, zwłaszcza tę kobiecą, stawiały na jej wysoką jakość. W świecie technologii, pośpiechu może i odwracamy się od religii, kościołów, ale to nie oznacza, że zaniedbujemy naszą duchowość. Wręcz przeciwnie: praktykujemy tantrę, otaczamy się kamieniami naturalnymi, szukamy boga, a że jest to na przykład Eros, to nic nie szkodzi.
Fot. chakrubs.com