Wychodzisz z metra, idziesz kilka minut przez zielone Bielany, aby trafić do innego świata. Do ogrodu, w którym wita cię mnóstwo zieleni, leżaki i… wanna! Do relaksujących czy oczyszczających kąpieli na bazie naturalnych kosmetyków, bo Aleksandra Knaflewska jest fanką tego, co jest najbliżej natury. Tutaj też znajduje się namiot z powiewających na wietrze firanek. A w nim łóżko do masażu. Leżysz, patrzysz w niebo (opcjonalnie w trawę) i problemy znikają. Zanim jednak Ola wymasowała moją twarz i kark, porozmawiałyśmy o tym, jak doszło do powstania tego wyjątkowego miejsca i innych ciekawych rzeczach dotyczących holistycznego podejścia do życia, czyli na temat piękna właśnie.

 

Zarówno twój gabinet, jak i spa w ogrodzie nie są typowe.

Większość ludzi podchodzi sztampowo do tematu i kiedy otwierają gabinet, to muszą mieć wszystko na wysoki połysk, plastikowe szafeczki, kryształowe żyrandole. I wszędzie jest tak samo. Ja z kolei zawsze lubiłam się wyróżniać i to od najmłodszych lat z różnymi rzeczami, od wyglądu poczynając. Poza tym, tworząc przestrzeń, muszę się z nią mocno utożsamiać, musi być zorganizowana po mojemu, zgodnie z moją filozofią. Więc tutaj można przyjść, zrelaksować się, porozmawiać, lepiej poznać. Wydaje mi się, że przyciągam tym fajnych ludzi, takich, którym moje wartości są bliskie. 

 

I tak udało się ci połączyć pasję z biznesem.

W zasadzie wyszło to naturalnie. Teraz siedzimy sobie i rozmawiamy, ale tak samo rozmawiam z moimi klientkami, rozmawiamy o życiu, dzielę się też z nimi swoją wiedzą, którą zdobyłam w szkole we Wrocławiu i w Warszawie. Ta szkoła miała przede wszystkim pomóc mi w samorozwój, ale jak widać można tę dobrą wiedzę, energię przekazywać dalej.

1 na temat pikna uroda spa beauty 

A czy twoi klienci to standardowo częściej kobiety, czy mężczyźni też dzwonią, piszą?

Mężczyźni dzwonią coraz częściej! Coraz więcej mężczyzn przychodzi do mnie na masaże, przekonują się też do zabiegów na twarz. Jednemu nawet napisałam, że jestem dumna i że brawo, że jest moc w mężczyznach. Głównie oczywiście odzywają się, bo chcą zafundować swoim dziewczynom czy żonom przyjemność i to jest świetne. W dodatku przychodzą razem, razem na przykład spędzają u mnie rocznicę, wspólnie się relaksując. Jedno dajmy na to zażywa ziołowej kąpieli w wannie, drugie ma peeling lub masaż. I mówią, że czują się jakby byli na Mazurach, jakby wyjechali daleko poza Warszawę. Więc można tutaj wyrwać się faktycznie z miejskiego zgiełku, nie ruszając się praktycznie z miejsca. To dla mnie bardzo ważne, że ludzie tak reagują, że mają szansę poczuć się tutaj dobrze. To sprawia mi niesamowitą frajdę.

 

Wydaje mi się, że dziś zwracamy się ku ciału, że chcemy coś dobrego dla niego zrobić. W przeciwieństwie do takiego dbania, jakie dotąd było modne, czyli że ciało ma być wyrzeźbione, opalone, lśniące. Co wbrew pozorom może być stresujące, obciążające, takie wyciskanie czegoś na siłę. Jak ty to oceniasz?

Widzę, że to się zmienia w dobry kierunku, choć ciągle mamy takie napięciowe podejście do naszego ciała, tak się z nim boksujemy, ciągle z czegoś jesteśmy niezadowoleni. Robię różne zabiegi kosmetyczne, nie tylko te relaksujące. Staram się przy okazji tłumaczyć moim klientkom, że o ciało trzeba zadbać także od środka. Doradzam więc, jak mogą jeść, co powinny wyeliminować z diety, jakie zioła powinny brać, aby lepiej się czuć. Bo to, co widzimy na zewnątrz, bierze się przede wszystkim ze środka. W tym także z naszej głowy, naszego stosunku do siebie samych. Kiedy jesteś niezadowolona, to masz pewien grymas i szczękościsk, bo to się ściśle ze sobą wiąże. Współpracuję z wieloma osobami, do których często wysyłam i tak ode mnie klientki trafiają na jogę, mindfulness, terapię lub coaching. Po prostu bywają problemy, które wymagają przepracowania z pomocą fachowca.

Generalnie więc bycie dla siebie dobrym, dbanie o siebie jest ważne. To klucz do przedłużania szeroko pojętej młodości, na której nam tak zależy. Wiadomo, zabiegi profesjonalne, takie które mają głębsze działanie, też są potrzebne. Chodzi jednak o zdrowe podejście do tego wszystkiego, żeby nie sprowadzać dbania o siebie do kolejnego obowiązku, bo muszę, bo inaczej zaraz się posypię i co wtedy. Nie o to chodzi. Bo nasze niedoskonałości, to jest właśnie to, co jest w nas najpiękniejsze. Nad samoakceptacją trzeba jednak pracować, sama pracuję i widzę efekty, coraz bardziej kocham swoje ciało. I kiedy zauważam, że coś tam się zaczyna marszczyć, coś mi skądś wystaje, to myślę, że to jest właśnie świetne. Kiedyś chciałam mieć idealny biust, jak te dziewczyny w gazetach. Dziś myślę, że nie ma nic piękniejszego od naturalnych piersi, takich gdzie coś się wyleje czy takich, że znikają, kiedy leżysz. Te różnice w naszych ciałach są ekstra. Zarówno duże pośladki, średnie czy takie super małe.

 

W różnicach siła i coraz więcej się o tym mówi, choć przed nami pewnie długa droga do obalenia kultu idealnego ciała. Od twarzy po waginę.

Uważam, że to, co nas wyróżnia, to właśnie nasze ciało. I nie poprawianie, a właśnie dbanie o nie jest kluczowe. Do tego trzeba przykładać wagę. Do tego jakich kosmetyków używamy. Niestety jesteśmy bombardowani chemią, nawet mycie zębów pastą z fluorem codziennie może mieć poważne skutki, w dużych ilościach fluor uszkadza szyszynkę, która wytwarza DMT. Związek ten aktywizuje u człowieka podwyższony stan świadomości i wytwarza się między innym podczas medytacji. A w momencie, kiedy szyszynka zostaje uszkodzona, to twoje człowieczeństwo sprowadza się do takiego ciągu powtarzalnych czynności: coś zjeść, pójść do łazienki, pójść do pracy, wrócić, włączyć telewizor, położyć się spać. A w człowieczeństwie piękne jest przeżywanie, wzruszanie się, głębsze emocje. Szkoda z tego rezygnować.

5 

A jak właściwie doszłaś do tego, że chcesz się zajmować właśnie ciałem, jak kosmetologia?

Wybrałam tę drogę w zasadzie już na początku liceum. Zaczęło się od moich strasznych problemów z trądzikiem. Chodziłam od dermatologa do dermatologa i dostawałam w zasadzie to samo, czyli kolejny antybiotyki. Lekarz na mnie patrzył, wypisywał mi świstek i to wszystko. Nikt nie dociekał przyczyn moich problemów, nie pytał, co jem, jak śpię, jak się prowadzę. Z jednej strony byłam przyzwyczajona do takiego systemu, do tego, że czasami jesteśmy bardzo ogólnikowo traktowani przez lekarzy. Z drugiej strony nie dawało mi to jednak spokoju, zaczęłam się nad tym zastanawiać: przecież jestem ciałem, są przecież jakieś przyczyny i skutki. W końcu zaczęłam na własną rękę eliminować pewne produkty z diety, zaprzestałam używania pewnych rzeczy, stosowałam mikstury robione w domu. Weszłam mocno w temat, zwłaszcza kiedy zobaczyłam, że moje eksperymenty dają pozytywne rezultaty. 

Potem były studia kosmetologiczne i różne kursy dodatkowe, bo jestem ciągle głodna wiedzy, lubię poznawać nowe rzeczy. Obok kosmetologii uczyłam się też masażu, zwłaszcza orientalnego, czyli odeszłam od typowej klasyki, od sztampowego podejścia, bo się inni obrażą. Oczywiście są pewne zasady, których należy przestrzegać, ale nie jest tak, że jak zrobisz jakiś błąd, wykonasz inny ruch, to ciało się rozpadnie. Lubię pracować z ciałem, ale na własnych warunkach. Lubię też poznawać świat od strony masaży, bo konkretne rodzaje, techniki powstały w różnych zakątkach świata i wiąże się to z ciekawymi historiami. Ale na początku wydawało mi się, że się do tego masowania kompletnie nie nadaję. Nie mogłam zapamiętać, co mam po kolei zrobić. Jednak zdałam sobie sprawę, że to nie o to chodzi. Teraz często masuję z zamkniętymi oczami, aby dać się ponieść, poczuć, czego ciało potrzebuje. 

 

Tym bardziej, że każde ciało jest inne, więc i czego innego potrzebuje?

Dokładnie. Nigdy chyba nie zrobiłam dwóch identycznych masaży. Nie ma czegoś takiego u mnie. To ma być jak medytacja. Łapiesz taki stan flow, dajesz ciału po prostu przyjemność. Oczywiście przed masażem często konsultuję, na jakich partiach mam się skupić, czego klient akurat potrzebuje bardziej, ale później już płynę.

Kiedy kończyłam studia magisterskie, to miałam taki niepokój, że co dalej. Wtedy koleżanka powiedziała mi o szkole we Wrocławiu (Studium Edukacji Ekologicznej). Poznałam tam fantastycznych ludzi. Śmieję się, że to było coś takiego jak moment, w którym Harry Potter odkrył, że jest coś więcej niż świat mugoli. Dzięki temu mam bazę ludzi, z którymi zawsze się mogę skonsultować. Na przykład mój ukochany zielarz, który powtarzał, że jak sama sobie nie możesz pomóc, to nikt nie będzie umiał tego zrobić. I to taki facet, który ma gdzieś z 70 lat na karku, ale jakby cię zaprosił teraz na randkę, to byś się od razu zgodziła. Jego żywe spojrzenie, niesamowita charyzma robią swoje. I on na zajęciach zawsze mówił dobitnie, że trzeba dbać o ciało samemu przede wszystkim, słuchać go. Medycyna chińska zaleca, żeby działać prewencyjnie, nie dopuszczać do powstawania choroby, czyli żyć w takiej równowadze, żeby to ciało nie mogło, nie chciało chorować. Tymczasem my jesteśmy przekonani od dziecka, że są choroby, mnóstwo chorób, że to normalne i że w dodatku wystarczy łyknąć tabletkę i po kłopocie, nie ma się nad czym zastanawiać.

3 na temat pikna uroda spa beauty 

Nie tylko wsłuchujesz się w potrzeby ciała w trakcie masażu, ale też wspominałaś o swoich autorskich zabiegach. Czy są takie, które klientki najbardziej lubią? Które szczególnie polecasz?

Panie przede wszystkim chcą naprawdę odlecieć, mieć absolutny reset całego ciała. Zaczynamy od wspomnianej już rozmowy, kiedy można wyrzucić z siebie to, co nas gryzie. Często mogą mi powiedzieć więcej niż komuś bliskiemu, bo jestem obiektywną, neutralną osobą, która może na świeżo ocenić problem, coś doradzić. Kiedy uwolnimy głowę, wtedy czas na relaks ciała. Tym, co większość moich klientek uwielbia, są peelingi i maski. Dobieram je według potrzeb, preferencji zapachowych, a także pory roku. Później przychodzi czas na masaż. A po masażu robię zabieg na twarz, na przykład chiński liftingujący masaż, który zaczyna się od rozluźnienia karku i dekoltu zanim przejdziemy do twarzy. Dzięki niemu podnosi się łuk brwiowy, policzek, trochę bruzda wargowo-nosowa zaczyna się prostować. Mam też taki zabieg Totalny Odlot, w którym jest masaż stóp, masaż głowy, peeling, masaż całego ciała. Więc jesteś potraktowana od stóp do głów.

Teraz wszystko to może odbyć się wśród przyrody dzięki projektowi Spa w ogrodzie, o którym marzyłam od dawna. Można się położyć w wannie, w aromatycznej kąpieli i patrzeć na korony drzew. To jest już chyba taka pełnia relaksu. 

 

Cisza, spokój, naturalne kolory, zieleń, przyroda…

Kontakt z naturą, zmiana otoczenia są nam bardzo potrzebne. Jesteśmy przeładowani informacjami, mamy obecnie za dużo bodźców, z każdej strony i nie jesteśmy w stanie ich przerobić, przetworzyć. To powoduje ogromne zmęczenie. Moim zdaniem powinniśmy szanować siebie i pracować ze sobą. Można przyjść na zabieg, można poćwiczyć jogę, pomedytować.

Widzę, że ludzie już nie dają rady i coraz częściej wybierają alternatywne metody. Cieszę się, że coraz bardziej świadomie podchodzimy do ciała i zauważamy, że warto mu poświęcić trochę czasu. Nieustannie staram się to zakorzenić, że ciało to my. Nie jest tak, że możemy z nim wszystko zrobić, całkowicie je poniewierać, a potem źle się czuć i dziwić się, że coś jest nie tak.

4 

NA TEMAT PIĘKNA I SPA W OGRODZIE

Nie wejdziesz tu ot tak, z ulicy. Ola pracuje w duchu slow, a klientom poświęca maksimum czasu, więc najpierw trzeba się umówić, aby trafić do tego zakątka relaksu i w kameralnej atmosferze oddać się w jej ręce. 

ul. Kleczewska 34/2, Warszawa

http://www.natematpiekna.pl/

https://www.facebook.com/NaTematPiekna