„Częste mycie skraca życie” – to przysłowie najlepiej streszcza filozofię europejskich lekarzy i ich zalecenia w kwestii dbania o higienę osobistą. W XV wieku medycy zalecali unikać kąpieli, ponieważ uważali, że może ona zagrażać życiu. Publiczne łaźnie, jeszcze tak popularne w czasach Imperium Rzymskiego, były zamykane. Być może historia higieny w Europie byłaby inna, gdyby ludy barbarzyńskie nie podbiły starożytnych Rzymian?

Pierwsze zapiski o zdrowotnym wpływie kąpieli na ludzkie ciało sięgają czasów starożytnego Egiptu oraz starożytnej Japonii. Oczyszczano się z brudu podczas specjalnych rytuałów, a następnie namaszczano skórę olejkami. Starożytni Egipcjanie i Japończycy uważali, że brud obraża bogów. Z kolei w starożytnych Indiach w dolinie Indusu archeologowie odkryli pierwszą toaletę sprzed 4500 lat! Miejsce to było tak zaprojektowane, żeby można było w nim wygodnie usiąść, a nieczystości usunąć za pomocą wody. Oczywiście na regularne pielęgnacje oraz toalety mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi, ale biedota również szukała sposobności do kąpieli wodnych. Gdy jednak brakowało wody, starożytni Grecy wymyślili inny sposób na oczyszczenie ciała – nacierali je oliwą, następnie posypywali je popiołem i piaskiem, a po wyschnięciu tej nietypowej mieszanki zdrapywali ją ze skóry. Wraz z roślinnym olejem schodził brud.

1 higiena beauty uroda natura

Kusakabe Kimbei – „Domowa kąpiel”, początek XX wieku

Dopiero w średniowieczu podejście do kąpieli uległo drastycznej zmianie. Z początku jeszcze działały publiczne łaźnie, a od wody nie stroniono. Jednak wraz z szybkim rozwojem chrześcijaństwa higiena nabrała nowego znaczenia. Kościół uznał ciało za narzędzie, przy pomocy którego szatan wodzi ludzkość na pokuszenie. Wszystko, co wiązało się z sensualnością, przyjemnością fizyczną czy życiem doczesnym było uważane za powierzchowne, grzeszne i oddalające nieskalaną duszę od Boga. Zatem ten, kto się nie mył, miał przynajmniej czystą duszę. Mało tego, średniowieczni chrześcijanie uważali, że dbałość o ciało, częste mycie się to wyróżnik pogan, niewiernych – a ten absurdalny dowód znaleźli u Saracenów. Na terenach dzisiejszej Jerozolimy, Jordanii oraz Izraela, gdzie zamieszkiwały ludy arabskie, nie stroniono od długich kąpieli (ruiny po publicznych łaźniach Maurów można obejrzeć na Półwyspie Iberyjskim oraz w Jerozolimie). Nie trzeba było długo czekać na wyklarowanie się oczywistej opozycji: chrześcijanin, wierny to ten, kto się nie myje, dba nie o ciało, lecz o duszę. Właściwy przykład dawali asceci i pustelnicy, którzy unikali kąpieli jak diabeł święconej wody. Święta Kinga, jeśli wierzyć podaniom, w swoim życiu nigdy się nie wykąpała. Z kolei św. Jadwiga, żona polskiego króla Henryka Brodatego, nie dbała w ogóle o sprawy doczesne. Nosiła skromne szaty, wszędzie chodziła boso, a oczy i twarz nacierała wodą, w której wcześniej zakonnice umyły nogi.

Dla duchowieństwa łaźnie publiczne stały się synonimem największego zła, bowiem były one miejscem spotkań towarzyskich, wspólnych kąpieli kobiet i mężczyzn. Wymieniano się tu plotkami, widywano ze znajomymi, a kochankowie – homo- i heteroseksualni – umawiali się tu na schadzki. Głównie z powodu intymnych spotkań publiczne łaźnie zyskały opinię miejsc równie gorszących jak burdele. Na domiar złego gorące kąpiele zostały uznane przez ówczesnych lekarzy za jedną z przyczyn epidemii dżumy w XIV wieku, podczas której zmarło niemal 70 procent mieszkańców Europy. Lekarze uważali, że ciepła woda otwierała pory i spulchniała skórę, co ułatwiało bakteriom wdarcie się do organizmu. Osłabiony wrzątkiem organizm nie był w stanie obronić się przed chorobą. Choć „czarna śmierć” w końcu zakończyła swoje żniwo, lęk przed rzekomo zgubnymi konsekwencjami kąpieli pozostał.

Późniejsze wieki potwornie cuchnęły. Szekspirowscy Romeo i Julia zapewne śmierdzieli potem, moczem, a może i rozkładającą się krwią menstruacyjną. Jak sobie radzono ze smrodem? W ówczesnych podręcznikach savoir-vivre'u można było przeczytać takie rady: „Aby zapobiec odorowi spod pach, które cuchną capem – należy dotykać skóry i nacierać ją gałkami różanymi”.  By pozbyć się odoru z ust radzono przepłukać je winem. Nawet największe elegantki miały we włosach wszy, które zabijano specjalnymi małymi młoteczkami. Panie pod sukniami nierzadko nosiły dodatkowe pasy, na których były pozawieszane metalowe kulki wypełnione mięsem. Liczono na to, że drobne robaczki zainteresują się tym pożywieniem bardziej niż miejscami intymnymi. Kąpano tylko niemowlęta, gdyż wierzono, że gorąca woda pomoże w odpowiednim ukształtowaniu ich kości. Gdy jednak wiek bezpiecznego zażywania kąpieli się zakończył, następną odbywano dopiero koło 6.-7. roku życia, jak miało to miejsce w przypadku Króla Słońce, Ludwika XIV. Po tym traumatycznym doświadczeniu władca do końca życia nie zażył więcej kąpieli. Nawet gdy otrzymał w prezencie wannę, omijał ją szerokim łukiem.

3 higiena beauty uroda natura

Lucas Cranach – „Złoty wiek”, 1530

Niestety taka postawa króla spowodowała, że dworzanie również nie zawracali sobie głowy higieną. Smród w Wersalu był tak wielki, że wyróżniał się na tle innych rezydencji królewskich w Europie. Dopiero w 1705 roku Ludwik XIV zarządził, by fekalia z korytarzy i kątów w pałacu były usuwane przynajmniej raz w tygodniu! Przy takim opisie nietrudno zrozumieć, dlaczego to akurat Francuzi stworzyli najsłynniejsze perfumy na świecie. Zapewne potrzebowała ich pani de Maraise, która przez piętnaście lat zastanawiała się, czy wykąpać się w rzece (i w ogóle po raz pierwszy raz w życiu), do czego namawiał ją lekarz, doktor Tissot. Gdy wreszcie się przemogła, korzystała potem z kąpieli raz lub dwa razy w roku: „28. ubiegłego miesiąca przyszedł pan do mnie w chwili, gdy wychodziłam załatwić rozmaite sprawy, między innymi właśnie trzecią kąpiel tegoroczną w rzece, na co nie znajdowałam czasu od 1809 roku” – napisała w jednym z listów do Tissota.

Na tym tle znacznie lepiej wypada Europa Środkowa. W czystości zdecydowany prym wiedli Niemcy, którzy już w XVI wieku wprowadzili specjalny zadatek dla ludu, umożliwiający na korzystanie z publicznych łaźni. Z kolei Krzyżacy już dwa wieki wcześniej budowali „najnowocześniejsze” toalety w Europie. Były to pomieszczenia w specjalnie zaprojektowanych wieżach, do których prowadziły długie arkady z głównej części zamku. Taka toaleta wyłożona była ceglaną posadzką, w której znajdował się dość szeroki otwór. Po załatwieniu koniecznych spraw nieczystości od razu wpadały do rzeki i odpływały daleko od warowni.

Polska szlachta natomiast myła się na tyle często, że jej rytuały kąpielowe zostały uznane w Europie Zachodniej za dziwne i niepokojące. To ówczesne „często” oznaczało mycie się dwa czy trzy razy w ciągu miesiąca. Inaczej wyglądała dbałość o higienę w chłopskich chatach. O „polskim kołtunie” (łac. Plica polonica) opowiadano w całej Europie – chłopi nosili poplątane, niemyte i sklejone łojem włosy. Nie czesano ich i nie strzyżono, bowiem wierzono, że noszenie kołtunów chroni przed siłami nieczystymi, a obcięcie włosów miało grozić nawet ślepotą.

Zmianę przyniósł dopiero wiek XIX wraz z rozwojem kultury sanatoriów oraz uzdrowisk z wykorzystaniem wód geotermalnych w Anglii. Jednym z najsłynniejszych tego typu miejsc było Bath w hrabstwie Somerset, w którym już Rzymianie zbudowali łaźnie oraz świątynie. Pojawiły się prototypy pryszniców, a także pierwsze kostki mydła w takiej postaci, w jakiej produkowane są do dzisiaj. W domach bogatych mieszczan instalowano sedesy ze spłuczkami, wymyślono papier toaletowy w rolce.

2 higiena beauty uroda natura

Zinaida Serebriakova – „Bania”, 1913

Od końca XIX wieku prym w dbałości o czystość wiodła purytańska Ameryka. W latach dwudziestych XX wieku pojawiły się w Stanach Zjednoczonych dezodoranty, tampony, płyny do higieny intymnej, płukanki do ust. Amerykanki jako pierwsze zaczęły depilować pachy i nogi. Warto jednak zaznaczyć, że pierwsze „tampony” powstały już w starożytnym Egipcie. Egipcjanki robiły je z odpowiednio zrolowanych liści papirusu, które – po zmiękczeniu – umieszczały w pochwie. Tampony takie, jakie znamy dzisiaj, zostały opatentowane dopiero w XX wieku. A tuż przed tamponami pojawiły się podpaski. Anegdota mówi, że ten wynalazek zawdzięczamy amerykańskiej firmie Kimberly-Clark Company, która podczas I wojny światowej produkowała dla armii Stanów Zjednoczonych bandaże. Pielęgniarki zmieniające żołnierzom opatrunki zaobserwowały, że materiał tak dobrze wchłania krew, że zaczęły je stosować podczas menstruacji. Tak miały powstać podpaski jednorazowe. Jednak pierwsze tego typu środki higieniczne pojawiły się już w latach 90. XIX wieku. W Niemczech produkowała je firma Hartmann Mulpa. Z kolei amerykańska firma Johnson and Johnson, wprowadziła na rynek specjalne ręczniki ułatwiające utrzymanie czystości w „te” dni. Niestety wiadomość o ich istnieniu początkowo dotarła do niewielkiej grupy klientek, ponieważ szefowie działów reklam w popularnych czasopismach patrzyli na ten produkt nieprzychylnym okiem.

Pierwsza reklama podpasek pojawiła się dopiero około roku 1920 i została zamieszczona w magazynie „Vogue”. Zanim podpaski trafiły na apteczne i drogeryjne półki, kobiety radziły sobie same – szyły specjalną bieliznę na czas miesiączki. Umieszczane były w niej wkładki z połączonych ze sobą kawałków różnych materiałów, które wchłaniały krew menstruacyjną. Wkładki te przeznaczone były do wielokrotnego użytku, więc co miesiąc trzeba je było porządnie uprać i wygotować. Uszycie takiej menstruacyjnej bielizny nie było tanie, mogła sobie na to pozwolić dopiero klasa średnia (właścicielki takich majtek z „podpaskami“ haftowały na nich swoje inicjały). Przez wiele wieków miesiączka była tematem tabu i powodem wstydu, podsycanego zresztą przez purytańskich duchownych, którzy uważali ją za grzech lub karę od Boga, zesłaną na pierwszą kobietę, Ewę, za to, że zerwała zakazany owoc.

Obecnie w każdym domu jest już sedes, papier toaletowy oraz prysznic lub wanna. Wiedza medyczna uzmysłowiła nam, że mycie się jest konieczne dla zachowania zdrowia fizycznego i psychicznego. Mimo to, jak wynika z raportu Państwowego Zakładu Higieny z 2015 roku, tylko co drugi Polak myje się codziennie, a 65 procent ankietowanych deklaruje zmianę bielizny każdego dnia. Ale poprawiła się częstotliwość mycia rąk – złośliwi twierdzą, że to dzięki popularnemu serialowi telewizyjnemu „Klan”; serialowy Rysiek w co drugiej scenie wołał dzieci do stołu i upominał: „dzieci, umyjcie rączki!”. W badaniach 9 na 10 osób deklaruje, że myje dłonie przed każdym posiłkiem. Niestety, takiego samego podejścia nie mamy, jeśli chodzi o pielęgnację zębów. Co dziesiąty Polak nie używa szczoteczki do zębów nawet raz dziennie! Cóż, w końcu święty Bernardyn mówił, że: „tam, gdzie śmierdzą wszyscy, nie czuć nikogo”.

 5 higiena beauty uroda natura

Jean-Léon Gérôme – „Kąpiące się”, koniec XIX wieku; Edgar Degas – „Kąpiel”, koniec XIX wieku

 

Warto wiedzieć/ przeczytać:

„Historia brudu”, Katherine Ashenburg. Wydawnictwo Bellona, 2009

„Historia czystości i brudu. Higiena ciała od czasów średniowiecza”, Georges Vigarello. Wydawnictwo Aletheia, 2012

W Bydgoszczy od 2012 roku przy ulicy Długiej 13 działa Muzeum Mydła i Historii Brudu. W muzeum można dotykać wszystkich eksponatów, zobaczyć jak powstaje mydło czy spróbować uprać rzeczy dawnymi sposobami. Niezwykle interesująca alternatywa na weekend. 

Fot. wikipedia.org