Akcja „Porodówki” rozgrywa się w jednym z rosyjskich szpitali. Tutaj spotykają się różne charaktery ludzi korzystających z usług kliniki, nad którą pieczę sprawuje skorumpowana siostra oddziałowa. Głównymi bohaterkami są cztery kobiety – Sasza, Kira, Sonia i Ola. Wszystkie znalazły się tu z jednego powodu, jednak każda znajduje się w zgoła odmiennej sytuacji.
Sasza, grana przez Dianę Karamon, towarzyszy widzom już od samego początku sztuki. Jej chłopak pretenduje do miana rapera, a zakochana w nim Sasza z całego serca go dopinguje, nie troszcząc się to, co będzie jutro. Dodatkowo niewiele robi sobie z zaawansowanej ciąży, w której obecnie się znajduje, i bez skrępowania popija kolejne łyki wysokoprocentowej substancji. Gdzie w tym wszystkim dziecko? Na to pytanie chyba oboje – zarówno Sasza, jak i jej chłopak – nie są w stanie sobie odpowiedzieć, więc przyszły potomek postanawia sam zatroszczyć się o swoją przyszłość. Wdaje się w rozmowę z matką i stwierdza, że nie chce się narodzić, ponieważ nie przygotowano dla niego należytych warunków życia.
Kolejną pacjentką przebywającą na oddziale jest Kira – w tej roli Sandra Stencel – która stara się zmanipulować kilku swoich partnerów i wmówić im, że każdy z nich jest ojcem, co pozwoli na wyłudzenie sporej sumy pieniędzy. Najbogatszy z adoratorów Kiry umieścił pomyłkowo na tym samym oddziale swoją żonę, Sonię, graną przez Izę Górską. Jak się później okaże, konsekwencje tej pomyłki mogą być opłakane w skutkach.
Dodatkowo na porodówce znajduje się Olga – Magdalena Łoś – której, zdawałoby się, niczego nie brakuje – ma kochającego, dobrze usytuowanego męża, który codziennie przynosi jej kwiaty i dba, by niczego jej nie brakowało. Idylla kończy się jednak w momencie, gdy mąż otwarcie informuje, że uwielbia dzieci, których zresztą ma już całą gromadę, ale kolejnej córki nie zniesie… Ta zapowiedź stawia całą ciążę i przyszłość dziecka pod znakiem zapytania.
Nad wszystkim czuwa demoniczna, przerośnięta, doświadczona przez życie, a grana przez Grzegorza Jarka, Ciocia Tania. Położna, pieszczotliwie nazywana „ciocią”, udziela kobietom rad, wspiera je na duchu (czasami z odwrotnym skutkiem), a od odwiedzających mężczyzn wyłudza kolejne sumy pieniędzy, pozwalające na przymknięcie oka na niektóre czynności na porodówce zabronione.
Sztuka rosyjskiego autora, Aleksieja Słapowskiego, wykorzystuje potencjał tkwiący w miejscu jakim jest porodówka, która posłużyła dramaturgowi do ukazania przekroju rosyjskiego społeczeństwa razem ze wszystkimi jego wadami i słabościami. Ponadto oddział, na którym przychodzą na świat nowe istnienia, jest miejscem silnego kontrastu pomiędzy nieświadomym niczego, nienarodzonym dzieckiem a światem dorosłych, pełnym problemów, intryg, korupcji, głupoty, gdzie jedynym remedium na gorycz życia może okazać się prawdziwa miłość.
Reżyserią spektaklu i opracowaniem muzycznym zajął się Grzegorz Mrówczyński, który zadbał o wartkość akcji i przejrzystość prezentowanych treści. Całość dopełniła świetnie dobrana muzyka w postaci rosyjskiego disco, która akompaniuje kolejnym, godnym pożałowania czynom jednej z głównych bohaterek. W przedstawieniu pojawiają się również partie śpiewane, które przeplatają się z partiami dialogowymi, stanowiąc swoiste rozładowanie napięcia między kolejnymi scenami. Aktorzy sprostali odgrywanym przez siebie postaciom i nadali im wyrazisty charakter. Wątpliwości może budzić zakończenie, którego… nie było, ponieważ – jak określiła to jedna z bohaterek – reżyser postanowił dać wolną rękę bohaterom, więc zostało ono wymyślone na poczekaniu, w formie interakcji aktorów z widzami – co wpisywało się w konwencję całej sztuki. Pewien niedosyt może pozostawić jedynie brak bezpośrednich odniesień do obecnej sytuacji w Polsce. Niemniej, pomimo pewnych mankamentów, sztuka z pewnością zadowoli widza spragnionego rozrywki i humoru.
Fot. materiały prasowe