Poeta zamordowany, Guillaume Apollinaire. Wydawnictwo Literackie
Mimo że napisane sto lat temu, opowiadania Apollinaire'a zawarte w zbiorze „Poeta zamorodowany” czyta się fantastycznie. Proza tak bliska poezji, w której ważne jest każde słowo, więc nie ma mowy o przypadkowości. Z jednej strony historie, obrazowo odmalowany świat przedstawiony, nieco surrealistyczny, a z drugiej strony sam styl językowy, który zapewnia ogromną czytelniczą przyjemność.
Opowiadania, jak pisze w przedmowie do nich Artur Międzyrzecki, odnoszą się do sztuki, jej roli w naszym życiu a Apollinaire niczym profeta zapowiada ustami jednego ze swoich bohaterów nadejście kultury masowej, w której poetów nie będzie się szanować. Bycie poetą, jak bohater tytułowego opowiadania, Croniamantal, wiąże się też z innymi nieszczęściami: „Istnieją jednak upośledzeni, którym nie jest dane zaznać miłości. Najczęściej przytrafia się to poetom i uczonym”. W postaci Croniamantala odnaleźć możemy wiele analogii do samego autora, do jego emocji, jak i wydarzeń z życia, np. do roku 1911, kiedy to został wmieszany w sprawę kradzieży statuetek fenickich z Luwru. Są tam też echa miłości poety do malarki Marii Laurencin, na bazie jej osoby powstała postać Smutniutkiej Baletniczki. Jest więc to nie lada gratka zwłaszcza dla tych, którzy zafascynowani są biografią Apollinaire'a.
Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności poznać Croniamantala i innych postaci z opowiadań Apollinaire'a, nadróbcie koniecznie zaległości.
Paulina Klepacz
Portret artysty w wieku młodzieńczym, James Joyce. Wydawnictwo Literackie
Jeśli można stwierdzić, że w „Ulissesie” Joyce przemyca na kolejne strony wiele swoich doświadczeń, to trzeba też przyznać, że w „Portrecie artysty w wieku młodzieńczym” jest chyba Joyce’a najwięcej. „Portret...” to powieść w dużej mierze autobiograficzna. Obserwujemy dorastanie głównego bohatera Stephena Dedalusa, którego śmiało można nazwać alter ego pisarza. To nie tylko opowieść o kształtowaniu się młodego człowieka, ale przede wszystkim o narodzinach twórcy. To też historia o tym, że aby pisać, trzeba być niezależnym. Zdystansować się do tego, co serwowała nam kultura, tradycja, religia. Dedalus powoli odcina się od wszystkich tych więzów. Tym, co chyba robi jednak największe wrażenie w „Portrecie...” jest język, który w miarę postępowania fabuły ewoluuje; można powiedzieć, że dorasta wraz z bohaterem. Powieść z 1916 roku to popis stylistycznego majstersztyku Joyce’a. Choć operowanie strumieniem świadomości pisarz rozwinie w pełni dopiero w „Ulissesie”, już w „Portrecie” widać, w którą stronę Joyce podążał. Opowieści o dorastającym artyście nie czyta się łatwo; to książka, która wymaga skupienia, ale warto się na to skupienie zdobyć. Choć od publikacji minęło już 100 lat, „Portret...” wciąż zasłużenie robi duże wrażenie.
Aleksandra Nowak
KONKURS!
Z okazji 100. wydania TO CZYTAMY postanowiliśmy zorganizować konkurs!
Zadanie konkursowe polega na napisaniu recenzji (max. 2500 znaków ze spacjami) ostatnio przeczytanej przez was książki.
Recenzję prześlijcie na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie e-maila wpisując: „KONKURS TO CZYTAMY”.
Na wasze zgłoszenia czekamy do 14.10.16 do godz. 23:59.
Trzy najciekawsze recenzje zostaną nagrodzone zestawami książek niespodzianek.
Szczegóły konkursu znajdziecie w poniższym regulaminie.
Fot. Marcos Rodriguez Velo dla enter the ROOM