Po co komu ewolucja skoro może być rewolucja
Zmiany w XX-wiecznej Rosji przebiegały z charakterystycznym dla tego mocarstwa rozmachem, który bardzo szybko buchnął jasnym, gwałtownie rozprzestrzeniającym się płomieniem, tworząc negatyw panującego dotychczas porządku. Po wiekach rządów caratu nastąpił gwałtowny odwrót i całkowita przemiana kraju, którego nowym fundamentem miały stać się kobiety. Kobieta w ideologii Lenina, a później także Stalina jawiła się jako nadzieja na wprowadzenie nowego ładu. Z drugiej strony była nieokiełznana, nieobliczalna, często sympatyzująca z Kościołem, wspierającym tradycyjne, prawosławne wartości. Aby osiągnąć cel szybko i skutecznie należało stworzyć nową kobietę – superkobietę. Nie był to jednak pomysł płci pięknej. Nagle uzyskane prawa, które umożliwiały edukację, pozwalały realizować się zawodowo, uczestniczyć aktywnie w życiu politycznym miały także swoją mroczną stronę. Duża część rosyjskich kobiet nie prosiła o swoje prawa, a równouprawnienie nie dla wszystkich oznaczało wybawienie. Nagle kobiety musiały wziąć na swoje barki mnóstwo nowych obowiązków, przy tym wcale nie oddając nikomu dotychczasowych obowiązków domowych. Nieświadome swojej roli w tworzącym się właśnie nowym rozdziale historii, zostały uwiecznione z odwagą, patrzące w przyszłość, pełne energii, dzielne. Mężczyźni zadecydowali, że kobiety będą wspólnie z nimi budować nowy ład w wyniszczonym i osłabionym kraju, a te z większym bądź mniejszym entuzjazmem wyzwanie musiały przyjąć. Wraz z ogromnymi wpływami, jakie Rosja miała we wschodniej Europie, ideologia ta płynnie rozlała się szerzej. Wykorzystując do swoich celów dostępne narzędzia propagandowe, które idealnie umożliwiały prezentację nowego modelu kobiecości – sztukę. Termin ten kojarzący się z czymś wzniosłym, abstrakcyjnym i pięknym sprowadzony został do nośnika informacji. W niepiśmiennym kraju triumfy święcił plakat. Z biegiem lat każdy możliwy kierunek został opanowany przez stalinowskie władze i precyzyjnie określał co może być prezentowane, w jaki sposób, jak mają wyglądać i zachowywać się ukazywane szerszej publice postaci. Jaki jest pożądany i użyteczny społecznie mężczyzna, jaka ma być kobieta.
Polski plakat propagandowy, pierwowzorem postaci była traktorzystka Magdalena Figur, rok 1949; radziecki plakat propagandowy z hasłem: „Uwolnijmy kobiety od niewolnictwa w kuchni i pozwólmy pracować w naszym socjalistycznym przemyśle”, rok 1927
Nowy wizerunek
Skupiona, rumiana, entuzjastyczna. Silna i odważna, choć czasami bierna. Często u boku mężczyzny, który wspierającym gestem trzyma jej rękę na ramieniu. Uzbrojona w męski uniform skrywający kobiece atrybuty. Delikatne piersi, wcięcie w talii, krągłość bioder i smukłość nóg. Nawet powiewające niesfornie na wietrze włosy, pragmatycznie często chowały się pod zawiązaną na głowie chustkę. Kobieta choć przedstawiana dosyć neutralnie – trudno doszukać się negatywnych bohaterek – pozbawiona została, a także sama siebie pozbawiła swojego mistycyzmu, choć tęsknota za nim co jakiś czas tu i ówdzie dawała o sobie znać. Chwytając rzucone przez mężczyzn przywileje, kobiety nie zauważyły, pędząc na traktorze lub murując kolejne budynki, że właśnie przyjmują na siebie dodatkową rolę, z którą trudno będzie sobie poradzić. Właśnie stały się nie tylko żonami i matkami, ale również robotnicami ciężko pracującymi na chleb i będącymi wsparciem dla zagubionych często mężczyzn, którzy zdziesiątkowani wojnami pozbawieni zostali męskiego wzorca. Niesieni pierwotnym instynktem przetrwania znaleźli rozwiązanie, które pozwoliło im przekazać swoje obowiązki innym.
Aleksei Prokopenko, „Panna znad Wołgi”, 1976
Zatracona kobiecość
Za czasów stalinowskich mało kogo stać było na luksus bycia kobietą. Zresztą luksus nie był pożądany w ZSRR. Kobiety uwiecznione na takich obrazach jak „Ceglarki” Aleksandra Kobzdeja skupione są na pracy, w ilustracjach Jerzego Skarżyńskiego dla „Przekroju” wsłuchują się w dyskusje mężczyzn na temat ustroju. Są nieme i skupione na wykonaniu jak najlepiej powierzonej im roli. Przechadzając się po Warszawie możemy je dostrzec wykute w ścianach budynku MDM-u – tam znajduje się Nauczycielka i Przedszkolanka, a także Włókniarka. Przy ul. Okrzei znajdują się płaskorzeźby Stanisława Sikory, znowu boleśnie pragmatyczne, tak samo u Józefa Belowa w Alegorii Przemysłu i Alegorii Rolnictwa. Nie ma w tym obrazie miejsca na czułość, interakcję kobiety i mężczyzny. W większości przypadków stoją oni po prostu obok siebie jak na obrazie Andrzeja Strumiłło „Nasza ziemia”, gdzie mężczyzna i kobieta patrzą w bliżej nieokreślonym kierunku, stojąc na tle idealnej jak na tamte czasy wsi, gdzie nie mogło zabraknąć oczywiście traktora. Mężczyźni nie wydają się jednak zrażeni brakiem kobiecej atrakcyjności. Na znaczeniu zyskuje ich przydatność mierzona pracowitością i oddaniem wyższym celom. Nie ma miejsca na próżność oraz kokieterię. Na swój sposób jest ona potępiana. Na obrazie Wojciecha Fangora „Postaci” kobieta starannie ubrana, symbolizująca zachodni styl stoi samotnie, podczas gdy robotnica obejmowana jest ramieniem przez partnera. Chociaż trudno oprzeć się wrażeniu, że szczególnie kobieta patrzy na elegantkę z nutą zazdrości.
W socrealizmie nie ma też miejsca na indywidualność. Kobiety są do siebie podobne. Monumentalne, potężne, jak wyciosane w drewnie. Zaciera się granica między subtelnymi, kobiecymi rysami twarzy a charakterystycznym wyglądem mężczyzny.Na obrazie Włodzimierza Siewierskiego „Ślubowanie” kobiety wyglądają jak mężczyźni, dzieci przypominają wyglądem dorosłych. Wszyscy są uniwersalni i wykreowani tak, aby każdy obywatel mógł się z nimi utożsamiać.
Andrzej Strumiłło, „Nasza ziemia”, 1953/54
Tęsknota
Pojawia się też przestrzeń dla buntu albo prac, które trudno nazwać programowymi. Rzeźby Aliny Szapocznikow „Trudny wiek” lub „Pierwsza miłość” pokazują młodą kobietę, która na jednej z rzeźb ma chustkę na głowie, stoi naga, epatując swoją kobiecością, zaskakująco przywołując na myśl pogańskie posążki kobiet-matek. Stoi dumnie wyprostowana i zadowolona z siebie. Również w życiu codziennym można dostrzec przebłyski tęsknoty za kobiecością. W czasopismach o wdzięcznych tytułach „Moda i życie”, „Kobieta w pracy i domu”, które samoistnie prezentują pewne rozdarcie między kobietą realizującą się prywatnie oraz publicznie, przemycane są zdjęcia kobiet ze starannie ułożonymi fryzurami, sukienkami przyozdobionymi falbankami. I choć oddają się one wtedy z uśmiechem licznym obowiązkom domowym, takim jak prasowanie czy gotowanie, pozwalają sobie na chwilę zapomnienia, podkreślając to, co na co dzień bywa zapomniane.
Wojciech Fangor, „Postaci”, 1950
Dziś patrzymy na te obrazy z politowaniem i przymrużeniem oka, wypierając fakt, że przez kilkadziesiąt lat obecne były w życiu mieszkańców Europy Wschodniej i Środkowej. Nasz rodzimy stereotyp matki Polki w końcu nie wziął się znikąd. Choć jego korzenie są bardzo stare, XX wiek także dołożył do niego swoje. Usilnie staramy dogonić się Zachód, ale pewnych zmian nie da się przyspieszyć. Kobiety zawsze były filarem społeczeństwa, po wojnie musiały odnaleźć się na nowo, biorąc na swoje barki wiele zobowiązań. Z łagodnym przyzwoleniem zaopiekują się dziećmi, popracują, zadbają o bliskich? Taki wizerunek kobiety wciąż jest przemycany do naszej świadomości. Może nie w plakatach propagandowych, ale choćby w równie sztucznych reklamach proszków do prania czy leków na przeziębienie. Tymczasem kobiecość w dalszym ciągu stoi na rozdrożu. Dziś mamy ładniejsze ubrania i delikatne ręce. Wciąż domagamy się czułości i bycia wysłuchanymi. Ale zabieramy też głos i nie boimy się realizować swoich celów. Problem w tym, że łatwo wpaść w kolejną pułapkę, tym razem dostosowując się do wizerunku kobiety sukcesu, która ubrana w garsonkę i szpilki lawiruje między biurowcami, trzymając dziecko na biodrze, a w ręku smartfona, zamawiając jednocześnie zakupy do domu. Warto chyba podziękować Matce Polce za heroizm, wojującym feministkom za odwagę i zadać sobie pytanie, jaką kobietą chcę być ja. Bo chyba najwyższy czas, żeby każdy miał prawo być tym, kim chce.
Igor A. Razdrogin, „Robotnica”, 1970
Fot. wikipedia.org, russianartgallery.org