Jestem wzruszona, kiedy przypominam sobie licealistki i emerytki, które razem w strugach deszczu stały i wymachiwały pięściami. Jestem dumna z kobiet, które w niewielkich miasteczkach wyszły protestować w małych grupach – tam odwaga kosztuje o wiele więcej. Podziwiam te, które nie mogąc zrobić nic innego przyszły do pracy w czerni narażając się na represje – jak dzielne przedszkolanki z Puław. Wszystkie razem powiedziałyśmy domorosłym inkwizytorom i cynicznym politykom: dosyć! I musieli się cofnąć. Ale uwaga  nie składamy parasolek! bo za nami dopiero jedna zwycięska bitwa

Pani premier zapowiada opracowanie przez rząd programów wsparcia dla rodzin i matek, które zdecydują się na urodzenie i wychowanie dzieci z tzw. trudnych ciąż, dla kobiet, które zdecydują się urodzić dziecko nawet w najtrudniejszych dla siebie sytuacjach oraz dla rodzin, które wychowują dzieci niepełnosprawne. To wszystko brzmi bardzo ładnie i mogłoby skutecznie polepszyć los kobiet i dzieci  pod dwoma warunkami. Pierwszy to wprowadzenie w życie prawa teoretycznie obowiązującego od 1993 roku, czyli obowiązkowej edukacji seksualnej w szkołach – tylko wtedy nastolatki będą wiedziały, jak chronić się przed niechcianą ciążą, jak unikać chorób przenoszonych drogą płciową oraz „złego dotyku”. Drugi to liberalizacja obecnego prawa antyaborcyjnego, jednego z najostrzejszych w Europie, i fikcyjnego! – bo jak wynika z badań organizacji kobiecych każdego roku około stu tysięcy Polek przerywa ciążę, ryzykując zdrowie i życie w podziemiu aborcyjnym (te biedniejsze) lub legalnie i bezpiecznie za granicą (te bogatsze). Bo prawda jest taka, że dużo noworodków i mało aborcji jest w tych krajach, w których prawo z jednej strony pozwala na przerywanie ciąży, ale z drugiej zapewnia kobietom dostęp do taniej antykoncepcji a uczniom do edukacji seksualnej – bez względu na poglądy ich rodziców, bo wbrew poglądom polskich inkwizytorów to właśnie dzieci a nie zarodki są osobnymi podmiotami wobec prawa i powinny być chronione przez państwo, również przed fanatyzmem rodziców, zgodnie z przyjętą przez nasz kraj konwencją praw dziecka.

#czarnyprotest musi trwać dalej, dopóki wszystkie kobiety w Polsce nie będą bezpieczne.

4 czarny protest black protest black monday czarnyprotest ogolnopolski strajk kobiet dziewuchy dziewuchom

Wiem, że sprawa człowieczeństwa zarodków cynicznie nazwanych „dziećmi poczętymi” to znany bat na kobiety, który skutecznie ucisza je od lat – ale to wszystko nie jest tak skomplikowane jak chcieliby konserwatyści. Zarodek nie jest człowiekiem – jest zalążkiem człowieka tak jak jajko jest zalążkiem kurczaka a żołądź zalążkiem dębu. Zarodek – w przeciwieństwie do człowieka, którym jest kobieta – nie ma świadomości siebie, nie odczuwa bólu, cierpienia ani strachu. Dlatego zrównywanie praw zarodka i kobiety jest łamaniem praw człowieka wobec kobiety. Naprawdę nie ma moralnego uzasadnienia dla zmuszania do kontynuowania ciąży zgwałconej nastolatki czy kobiety chorej na raka, która donoszenie ciąży przypłaci życiem. Fanatyków, którzy chcą was przekonać, że jest inaczej, że to prawa zarodka są kluczowe, postawcie przed popularnym dylematem etycznym: w klinice in vitro wybucha pożar, w jednej sali jest lodówka z setką zamrożonych zarodków, w drugiej – czteroletnie dziecko, zdążysz się dostać tylko do jednej z sal, kogo uratujesz? Większość z nich postawiona przed tym pytaniem z całą wyrazistością dostrzega różnicę miedzy zarodkiem a dzieckiem.

Tę różnicę dostrzega też medycyna – w większości krajów europejskich kobiety mają prawo do legalnego i bezpiecznego przerwania ciąży do 12. tygodnia, a w wypadku zagrożenia życia lub trwałego uszkodzenia płodu także później. Tę różnicę dostrzegają też polskie kobiety – z badań CBOS (2012) wynika, że w swoim życiu mniej więcej co czwarta z nich (czyli między cztery a pięć milionów kobiet!) przerwała ciążę. Bo Polki wiedzą, że – jak celnie napisała amerykańska dziennikarka Katha Pollittnieodłączną częścią dbania o dobro dzieci jest wiedza kiedy ich nie rodzić. I nie godzą się na to, żeby o tym, czy zostaną matkami decydował za nie ksiądz czy polityk. Niestety przy obecnie obowiązującym drakońskim prawie niektóre z nich płacą za swoją odpowiedzialność zdrowiem. A może być gorzej – zapowiedziane przez premier Szydło programy mogą okazać się kolejną próbą zaostrzenia prawa antyaborcyjnego – tylko w bardziej zawoalowany sposób. Nie dajmy się nabrać. #czarnyprotest musi trwać dalej, dopóki wszystkie kobiety w Polsce nie będą bezpieczne.

Agata Diduszko-Zyglewska – dziennikarka, animatorka kultury, aktywistka miejska, promotorka książek; członkini zespołu Krytyki Politycznej oraz Inicjatywy Chlebem i Solą, miejskiego zespołu sterującego ds. wdrażania Programu Rozwoju Kultury w Warszawie współautorka dokumentu „Miasto kultury i obywateli. Program rozwoju kultury w Warszawie do roku 2020”; absolwentka Instytutu Anglistyki UW oraz Akademii Praktyk Teatralnych w Gardzienicach; studiowała też w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW oraz Instytucie Sztuki PAN; pisze o kulturze, czytelnictwie, prawach kobiet i sprawach społecznych.  

5 czarny protest black protest black monday czarnyprotest ogolnopolski strajk kobiet dziewuchy dziewuchom

Opracowanie graficzne Małgorzata Stolińska dla enter the ROOM, fot. redakcja enter the ROOM