InformacjaMaroŝ Krajňak. Wydawnictwo Książkowe Klimaty

Czytając „Informację”, trzecią część tzw. trylogii łemkowskiej słowackiego pisarza Maroŝa Krajňaka, czytelnik balansuje między rzeczywistością a magią, między dosłownością spoconych studentów i studentek a lekkością wielkiego warholowskiego języka, służącego za coś w rodzaju deskorolki i zostawiającego na asfalcie mokry i słodki ślad. Głównego bohatera, Fediego, poznajemy, gdy przyjeżdża deszczowym wieczorem do czegoś w rodzaju schroniska. Z pierwszych stron nie dowiadujemy się o nim zbyt wiele, poza tym, że ma kochankę i  wszystko wskazuje na to, że przyjechał się tu zabawić. Gdy wydaje nam się, że w schronisku pozostaniemy na dłużej, autor przenosi nas w inne okoliczności. Znowu Fedi, ale tym razem czasy studenckie. Typowe życie akademika: brud, ciągłe chlanie i kombinowanie, żeby się z kimś przespać,  w takiej lub innej, jeszcze niewypróbowanej konfiguracji. Główny bohater bierze w tym wszystkim udział. Obserwuje jednak otaczającą go rzeczywistość z dystansem i pewnym niesmakiem. Zmęczony wszystkim postanawia udać się wraz z przyjacielem Vakso na wędrówkę w poszukiwaniu Floryńskiej Monarchii, fikcyjnej krainy obiecującej coś lepszego, nieokreślonego i magicznego.

„Informacja” to przede wszystkim opowieść o tęsknocie. Pełna dziwów Floryńska Monarchia jest snem, utopią, czymś czego pewnego dnia zabrakło lub po prostu nigdy nie było. Bohaterowie, błędni rycerze, idą w nieznane. Jeden z nich mówi: Jesteśmy w epicentrum floryńskiej magii, chcę doświadczyć czegoś niesamowitego. To pragnienie przeżycia czegoś „więcej” przebija się przez całą książkę. Bohaterom towarzyszy przede wszystkim nuda, jest ona jednym z formalnych piekieł, z całą pewnością nie jedynym, jest ich tu cała masa: od alkoholowego nałogu, przez nudną pracę, aż po pretensjonalne studentki, z którymi czasem usiłują nawiązać kontakt.

Dzieło Krajňaka jest gorzkie, ale jak na utwór dobry przystało, jest to gorzkość z elementami osładzającymi. Zmieszanie konwencji, w której realizm przeplata się z baśniowością, daje nierzadko efekty absurdalne, jak choćby wspomniany wyżej fragment, w którym pewien człowiek ślizga się po ulicy na warholowskim języku. Mamy więc sen, słodką nierzeczywistość i naiwność dzieciaka, połączone z frustracją dojrzałego mężczyzny, pozbawionego perspektyw pracownika korporacji, który, gdy już wie, że baśniowej krainy szukać na próżno, coraz częściej ucieka w alkohol i seks z przypadkowymi kobietami. Tęsknota  za rajem utraconym jest tu wyczuwalna czasem aż zanadto, autor w jednym ostatnich z fragmentów umieszcza Fediego i Vasko przed telewizorem, zaraz obejrzą film, jego tytuł to Nostalgia. Zbytnia dosłowność? Być może. Ale nie rażąca. Książkę czyta się dobrze, momentami nawet bardzo, język jest lekki, niektóre akapity ocierają się o prozę poetycką, czasem przydługą (szczególnie przy opisach), ale formalnie dobrą. „Informacja” nie jest pozbawiona także leksykalnych perełek (nadsamiec), jak i celnych, błyskotliwych zdań, zbitek słownych, niekiedy wulgarnych, ale nigdy nie charakteryzujących się pretensjonalnością czy pseudointelektualnym nadęciem.

Utwór słowackiego pisarza nie jest dziełem wybitnym, ale z pewnością dobrym. Niby nie odkrywa nic nowego, ale pobudza wyobraźnię, jest egalitarny: może go przeczytać zarówno studentka kulturoznawstwa, jak i czterdziestolatek z korpo. Jest wielobarwnym, czasem impresjonistycznym, a czasem ocierającym się o postmodernizm obrazem, na który warto popatrzeć, bo mimo dość sceptycznej wymowy, może mieć charakter terapeutyczny.  

Jan Staszczyk

 

Walc pożegnalny, Milan Kundera. Wydawnictwo W.A.B.

Jedno, główne miejsce akcji, gros barwnych postaci i jeszcze więcej miłosnych perypetii. Brzmi jak opis którejś ze sztuk Moliera? A może budzi u was skojarzenia z „Niebezpiecznymi związkami” Pierre'a Choderlosa de Laclos albo innymi historiami dworskich intryg libertynów? Tym razem mowa jednak o opowieści, która rozgrywa się nie w XVII czy XVIII wieku, a w XX. I nie w pałacu, a w uzdrowisku, w którym mieści się klinika leczenia bezpłodności. Kundera w „Walcu pożegnalnym” wyraźnie igra z czytelnikiem, bawi się gatunkiem, sentymentalizm miesza z groteską, ale bynajmniej nie zapomina o tym, by w powieści zawrzeć też poważniejsze tony. Prowadzi swoich bohaterów na manowce, wikła ich w najróżniejsze, skomplikowane relacje, miłosne konfiguracje i zależności.

Na scenie Kundera stawia pielęgniarkę, która ma nadzieję złapać na dziecko znanego muzyka, zjawiskowo piękną żonę owego muzyka, wiecznie nękaną przez zazdrość, lekarza, który marzy o tym, by przekazać swoje geny jak największej ilości osób, kuracjuszkę, której ojciec był zbrodniarzem i jej wieloletniego przyjaciela, który ma zamiar właśnie uciec z kraju oraz bardzo bogatego Amerykanina, który ma zarówno coś z hedonisty, jak i świętego. W „Walcu pożegnalnym” widać jak na dłoni pisarską wprawę Kundery. Choć pisarz wziął na warsztat z pozoru banalne perypetie bohaterów, wyszedł z tego obronną ręką, tworząc powieść zabawną, lekką, błyskotliwą, i jak to u niego, nasyconą odrobiną goryczy. „Walc pożegnalny” to z pewnością nie najwybitniejsza książka Kundery, pewnie nie trafiłaby nawet do pierwszej trójki, natomiast nie zmienia to faktu, że czyta się ją z wielką, i może trochę grzeszną, przyjemnością. Dodatkowy plus dla wydawnictwa W.A.B. za bardzo fajnie wydane wznowienia publikacji Kundery z prostymi, graficznymi okładkami. Chętnie zebrałabym wszystkie!

Aleksandra Nowak

1 milan kundera walc pozegnalny ksiazki lektura czytamy books book

Fot. Marcos Rodriguez Velo dla enter the ROOM