Swoje korzenie burleska ma w XVIII wieku, kiedy w zasadzie była formą teatralną, parodiującą poważne tematy, często poruszane w dziełach operowych lub operetkowych. W swoim DNA miała zadziorność, często wykorzystywaną jako forma protestu przeciwko panującym porządkom społecznym, również o zabarwieniu politycznym. Erotycznego wydźwięku nabrała w XIX wieku, paradoksalnie, w dosyć pruderyjnych Stanach Zjednoczonych, gdzie ewoluowała w występy młodych, skąpo ubranych dziewczyn, które wprowadziły do niej element striptizu, przyciągając tym samym na pokazy rzesze panów.

Obecnie burleska ma wiele odcieni. Występują kobiety oraz mężczyźni, mamy również queer burleskę. Na pokazach pojawiają się także drag queen oraz bywa wzbogacona o elementy voguingu – przerysowanego tańca inspirowanego modelingiem.  

W burlesce nie chodzi o bycie idealnym. Nikt nie ma idealnego ciała, a samo obnażenie swojej cielesności i pokazanie jego akceptacji jest hipnotyzujące.

Burleska ewidentnie kojarzy się ze striptizem, ale to nie to samo. Jakie są więc różnice? Podczas show burleskowego na scenie najczęściej występuje jedna osoba, cały występ charakteryzuje się fabułą, przedstawieniem historii – czasami może być ona czysto rozrywkowa, jednak nierzadko bywa zilustrowaniem jakiegoś problemu społecznego, czasem historii miłosnej. Co ważne, podczas występu performer nigdy nie rozbiera się do naga, chyba że kostium odmówi współpracy. W burlesce nie chodzi również o bycie idealnym. Nikt nie ma idealnego ciała, a samo obnażenie swojej cielesności i pokazanie jego akceptacji jest hipnotyzujące. Burleska często również w powszechnym odbiorze ma zabarwienie homoseksualne. Może mieć, ale najczęściej na widowni zasiadają w równych proporcjach osoby homo- i heteroseksualne. Pojawiają się także pary.

W Polsce burleska zyskała popularność mniej więcej 3 lata temu dzięki programowi „Mam talent”, gdzie wystąpiła Betty Q. W programie doszła aż do półfinału. W jej ślady poszła w kolejnej edycji Pin Up Candy, która również długo gościła w programie. Mniej więcej dwa lata temu w Warszawie, w Teatrze Druga Strefa odbył się pierwszy Boylesque Show, otwierając nowy rozdział w życiu teatru. Od tamtej pory odbyło się 20 przedstawień z kompletem widowni, a już 26 listopada mieszkańców Warszawy czeka kolejna premiera – show łączącego w sobie elementy boyleski i burleski. Wystąpią Red Juliette, Santa Evita, Master Bee, Kim Lee, Gąsiu a także francuski performer Alekseï Von Wosylius. Zostałam zaproszona na próbę do przedstawienia i miałam okazję poznać artystów, zerknąć na trwające przygotowania i z osoby kompletnie „zielonej” w temacie burleski, stać się odrobinę mniej „zielona”, a na pewno zaintrygowana całym tematem.

 1 Boyleska Tina

Za kulisami

Sama możliwość przyjrzenia się próbom do spektaklu to jak wizyta w innym świecie. Tak, jak wybierając się w egzotyczną podróż, warto porzucić wszystkie oczekiwania, zapomnieć o uprzedzeniach i dać się ponieść, tak samo trzeba postąpić w tym wypadku. Odrobina surrealizmu? Raczej tak. Siedziałam w pierwszym rzędzie, tuż przed sceną, zagraconą jeszcze elementami nie do końca gotowej scenografii. A przede mną kobieta na bardzo wysokich obcasach, w brokatowej bieliźnie, gorsecie oraz hiszpańskich spódnicach ćwiczy ruchy na scenie, kręcąc przy tym kusząco biodrami. Obok siedziała jedna z najbardziej znanych polskich drag queen – Kim Lee  z igłą i nitką w ręku przygotowywała strój dla kogoś z ekipy. W kącie młody tancerz przebierał się… w skórzaną bieliznę nabijaną ćwiekami oraz bardzo skąpe szorty, zarzucając przy tym nogę za głowę, żeby się rozciągnąć, rozgrzać i kilka minut później zacząć próbę w szpilkach do swojego numeru. Próbowałam nie patrzeć, trochę zakłopotana, ale nie udało mi się. Przyłapana na gorącym uczynku, uśmiechnęłam się, a w odpowiedzi otrzymałam uśmiech, który ja bym komuś posłała zamiatając podłogę – niewinny, szczery i zaskakująco pozbawiony erotyzmu, który powinien wisieć w powietrzu. Żeby magii było więcej, w świetle reflektorów zaczyna nagle trzepotać motyl, który nie wiadomo jakim cudem przeżył w listopadowym chłodzie – prawdziwe zwierzę sceniczne. Numery oglądała cała ekipa, niektórzy trochę nieśmiali na co dzień, na scenie momentalnie zaczynają uwodzić, przyciągać uwagę i wcielać się w swoją postać, zapraszając do swego świata. Analizują ruchy, opowiadaną historię, dyskutują jak ustawić scenografię, co w strojach trzeba poprawić – bo wbrew pozorom nie muszą być tylko piękne, ale również bardzo praktyczne. Rozbieranie się na scenie wcale nie jest takie proste, wiedzą to ci, którzy chociaż raz próbowali striptizu w domowych warunkach. Tymczasem tu jeszcze się coś odkleja, tu przy zdejmowaniu koszulki spada bransoleta czy wisiorek, tu trzeba sprawdzić, czy zatrzaski w spodniach puszczą we właściwym momencie. Każdy detal ma znaczenie, miejsce wejścia na scenę, makijaż, sekwencja ruchów. Każdy z kilkuminutowych występów musi mieć odpowiednią dynamikę, porwać widownię. Koniec jednak moich wrażeń – czas oddać głos artystom. O burleskę zapytałam Sylwestra Biragę – dyrektora artystycznego Teatru Druga Strefa i  Kim Lee – drag queen.

 

Czym dla ciebie jest burleska?

Sylwester Biraga: Reżyserując przedstawienie teatralne, mam 1,5 godziny na opowiedzenie historii, w show burleskowym to 5-6 minut. To nie jest striptiz, występ musi mieć fabułę. Striptiz to tylko jedno z narzędzi, z których korzystamy. Tym razem jestem zarówno reżyserem, jak i występuję – jako Master Bee. Dla mnie to powrót do piaskownicy teatralnej. Jakiś czas temu, kiedy byłem na granicy wypalenia zawodowego, wziąłem udział w warsztatach z Betty Q i odkryłem, że właściwie burleska jest etiudą aktorską, którą ćwiczyłem na studiach. Kompletny powrót do korzeni. Poczułem zastrzyk energii i weny. Historia, którą opowiada się w czasie show, może mieć dowolny temat – czasami to czysta rozrywka, a czasami wręcz manifest polityczny, każdy artysta przygotowuje ją sam. To zastrzyk świeżości dla teatru. Tu widownia może prawie wszystko. Piszczy, krzyczy, klaszcze. To prawdziwa okazja do wymiany energii i interakcji. Chociaż czasami publikę trzeba także pobudzić, zachęcić do interakcji.

 

No właśnie, jak to jest z polską widownią? Obstawiałabym, że nie jest łatwa.

Sylwester BiragaNa początku każdego show, pokazujemy trochę, jakie zasady, a raczej ich brak, tu obowiązuje. W przypadku burleski to jest zupełnie OK, że ktoś piszczy, krzyczy, woła, a nawet poklepie artystę po pośladku, kiedy ten przechodzi przez widownię. Mamy też swoje sposoby, bardziej aktorskie. Bo w burlesce nie mówimy, nie rozmawiamy podczas przedstawienia z publicznością. Komunikujemy się za pomocą ciała. Zazwyczaj publiczności potrzebna jest chwila,aby się oswoić, ale nam również.

Kim Lee: Kiedyś podczas jednego występu w ramach interakcji z publicznością, miałem zabawną historię. Dla żartu kradłem torebkę jednej z kobiet, która siedziała w pierwszym rzędzie. Raz się udało, przy kolejnym przedstawieniu również. Pewnego razu trafiłem na panią, która bardzo nie chciała się ze swoją torebką rozstać. Pociągnąłem, potem mocniej, ostatecznie urwało się ucho. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i po spektaklu udało się całą sprawę wyjaśnić.

 

A kto siedzi na widowni? Kobiety? Mężczyźni?

Sylwester Biraga: Kiedy pierwszy raz organizowaliśmy show, tuż przed przedstawieniem odsunąłem kurtynę, żeby zerknąć na widownię. Pierwsze 3 rzędy były zajęte przez seniorów. Już po nas – pomyślałem. Będą wychodzić, nie będzie interakcji, atmosfera będzie koszmarna. Ale okazało się, że się pomyliłem, bawili się świetnie. Wbrew pozorom najtrudniejsza grupa to młodzi ludzie, w wieku 19-21 lat. Przychodząc na przedstawienie, spodziewają się striptizu, a dostają co innego. To nieporozumienie. Artyści nie mają idealnych ciał i nie rozbierają się do naga. To jedno z haseł przewodnich burleski – kocha każde ciało. Oswajamy ludzi z nim i występując – sami musimy oswoić się ze sobą. Ale mamy świadomość tego, że każde wyjście na scenę to wystawienie się na krytykę. Ale wracając do pytania – na widowni są zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Czasami przychodzą pary. Przekrój wiekowy? Pełen.

 

Właśnie. Wychodząc na scenę, robisz to z próżności?

Sylwester Biraga: Wychodzę na scenę i cała publiczność na mnie patrzy. Jestem w centrum uwagi. Trudno to nazwać inaczej niż pewną formą próżności. Wychodzę na nią jednak jako Master Bee – to pewna forma zadania aktorskiego, dla mnie to odmiana teatru.

 3 Boyleska Tina

A czy wszyscy performerzy mają przygotowanie aktorskie?

Sylwester Biraga: Nie. Ja jestem aktorem, często występują także tancerze, ale na przykład Kim Lee nie ma takiego przygotowania, za to wieloletnie doświadczenie na scenie.

 

Kim Lee, jak zaczęła się twoja przygoda?

Kim Lee: Jakieś 14 lat temu. Podczas spotkania ze znajomymi. Wygłupialiśmy się, okazało się, że jestem w tym dobry, lubię to i … jakoś tak się to potoczyło.

 

Kim są kobiety, w które się wcielasz?

Kim Lee: Najczęściej to znane postaci, gwiazdy kina czy muzyki. Są przerysowane, ale w moich występach nie chodzi tylko o makijaż i strój. Ja faktycznie staram się na czas występu wcielić w kobietę.

 

To twój zawód?

Kim Lee: Nie. Po pierwsze z tego w Polsce nie da się jeszcze wyżyć, a po drugie wolę, żeby to pozostało hobby – gdybym musiał się tym zajmować zawodowo, mógłbym przestać to tak bardzo lubić.

 

Jak wygląda polska scena boyleski?

Sylwester Biraga: Jest bardzo mała. Mamy zaledwie kilku performerów, ale potencjał jest spory, patrząc na to, co się dzieje na scenie europejskiej i zainteresowanie tym, co robimy tu – w Teatrze Druga Strefa. Mam nadzieję, że będzie się rozwijać i już za jakiś czas będziemy mogli sobie pozwolić na profesjonalnych kostiumografów – bo nasz wizerunek na scenie to ważny element występu. Stroje muszą być efektowne, dopasowane do roli, ale też funkcjonalne. Sam zaliczyłem wpadkę na scenie z tym związaną. Nie rozbieramy się do naga, ale kiedyś podczas sylwestrowego show w trakcie mojego występu zaczęły mi się odklejać majtki. No i co tu zrobić. Przerwać? Kontynuować? Grałem dalej, ale finał był w pełnej krasie. Widownia przyjęła to z entuzjazmem, chociaż nie takie było założenie. Do tej pory mieliśmy mniej więcej 20 przedstawień. Nowy show będzie wystawiony 3 razy.

 

O czym będzie?

Sylwester Biraga:

Wystąpi w sumie 5 osób. Część występów będzie trochę mroczna. Będzie zawadiacki Amorek w wykonaniu Gąsia, który specjalizuje się w voguingu. Na scenie pojawi się także Kim Lee, ilustrując historię o odkrywaniu w sobie zła, Santa Evita, której pokaz będzie nawiązywał do wyobrażenia śmierci w kulturze Meksyku, Red Juliette, która zabierze nas do świata fantazji oraz Master Bee, który pokaże swoją mroczną stronę. Ale więcej nie zdradzę, zapraszam na przedstawienie. 

5 Boyleska Tina

Fot. dzięki uprzejmości Teatru Druga Strefa