Kultowy poradnik Michaliny Wisłockiej powraca po 40 latach od premiery. Pozycja obowiązkowa na półkach Polaków, która wciąż pozostaje aktualna i której lektura wielu z nas na pewno się przyda. Podczas MANIFESTU ZMYSŁÓW więcej o poradniku opowie nam doktor Alicja Długołęcka. 

Michalina Wisłocka i jej „Sztuka kochania” powracają. 30 listopada będzie miała miejsce premiera nowego wydania poradnika dla par (choć według nas to lektura dla każdego), za którym stoi wydawnictwo Agora. Został on uzupełniony o wstęp profesora Zbigniewa Izdebskiego i rozdział o antykoncepcji. Z kolei 27 stycznia 2017 roku w kinach pojawi się film o słynnej seksuolożce w reżyserii Marii Sadowskiej. W udzielonym nam niedawno wywiadzie, który pojawi się w pierwszym numerze naszego magazynu „G’rls ROOM”, Sadowska powiedziała: „książka Wisłockiej jest napisana tak, jakbyś rozmawiała z mądrą ciocią czy jakąś przyjaciółką”. Właśnie w tym tkwi jej sukces. Jest to pozycja, w której o seksie i miłości pisze się otwarcie, przystępnie, nieoceniająco.

2 sztuka kochania wisocka boczarska film dugocka

Kadr z filmu „Sztuka kochania”

Pierwsze wydanie „Sztuki kochania” przypadło na rok 1976. Nie obyło się bez kłopotów, bo partyjni dygnitarze nie widzieli potrzeby, aby taka książka się ukazała. Widziały za to ich żony, które doceniały pracę Wisłockiej, to jak jeździła po Polsce, była blisko kobiet i ich problemów, edukowała je, pokazywała,że też powinny czerpać przyjemność ze stosunków seksualnych, że mogą osiągnąć orgazm i uczyła je odpowiednich technik, które w tym pomagały. W czasach PRL-u, przed internetem, dostarczyła Polakom wiedzy o pozycjach seksualnych i o sprawach emocjonalnych, jej książka była pomocna dla rozpoczynających życie seksualne i tych, którzy już je prowadzili. Doskonale pamiętam, gdzie na półce u rodziców stała „Sztuka kochania” i jak z ciekawością ją kartkowałam, bo wydawała mi się bardziej intrygującą pozycją niż encyklopedia seksu dla młodzieży, którą dostałam. Zresztą to pamiętne wydanie książki Wisłockiej z czerwoną okładką zabrałam ze sobą i dziś stoi na półce w mojej biblioteczce. 

4 sztuka kochania wisocka boczarska film dugocka

Pierwsze wydanie „Sztuki kochania”

Bardzo się cieszymy, że podczas MANIFESTU ZMYSŁÓW organizowanego przez nas w NIEBIE 4 grudnia (to już za chwilę!) będzie można nie tylko kupić nowe wydanie „Sztuka kochania”, lecz także o godzinie 17:00 posłuchać rozmowy dziennikarki Pauli Szewczyk z doktor Alicja Długołęcką, edukatorką seksualnąo tej właśnie książce, czyli o tym, jak żyć, żeby chciało się kochać.

Tymczasem mamy dla was fragment kultowego poradnika, oczywiście taki, który dotyczy zmysłów.

 

Rozdział III. ZMYSŁY

Zmysł wzroku (fragment)

 

Nie darmo mówimy: „wpadła mi w oko” albo „miłość od pierwszego wejrzenia”. Wrażenia wzrokowe najczęściej – a szczególnie u osób młodych – są motorem budzącej się miłości. Sprawa przedstawiałaby się ponuro, gdyby uroda zewnętrzna była najważniejszym i jedynym warunkiem miłości. Uwarunkowanie takie jest raczej przejawem niedojrzałości życiowej. Zakochałem się w niej czy zakochałam się w nim, bo jest taka ładna, zgrabna, taki przystojny, elegancki. Spotykamy zwykle podobne motywacje w większości listów od nastolatków.

                Jasne, że także w dojrzałych latach uroda i wygląd zewnętrzny mają duże znaczenie, ale wtedy już wiemy, że nie ma nic bardziej nietrwałego, jak oczarowanie urodą. Na szczęście dla większości nieurodziwych uroda i wrażenia wzrokowe powszednieją niezwykle szybko i już po kilku miesiącach czy latach przyzwyczajenia patrzymy, nie widząc, a wtedy dochodzą do głosu inne wdzięki i zalety, początkowo niezauważone. Bieda, jeżeli ich brakuje – tym większe rozczarowanie. Tu właśnie tkwi szansa dla nieurodziwych, ale ciekawych, dowcipnych, inteligentnych i posiadających miły sposób bycia na co dzień.

Na marginesie naszych rozważań warto przestrzec, że ludzie wybitnie piękni bywają nieciekawi i egocentryczni. Pieszczeni od dziecka zachwytami otoczenia, dochodzą szybko do wniosku, że im się to należy bez najmniejszego wysiłku z ich strony, i współżycie z nimi na co dzień nie jest proste.

W dziedzinie wrażeń wzrokowych podniecająco działa nie tylko widok partnera, ale również inne elementy z nim związane. Istnieją jednak różnice między reakcjami mężczyzny i kobiety na podniety wzrokowe. Mężczyzn podniecają wszelkiego rodzaju przedmioty specyficznie kobiece, jak np. staniczki, majteczki, chusteczki, bielizna nocna. Przedmioty kojarzące się z toaletą kobiety, jak perfumy, puderniczki, szminki, przybory toaletowe. No i przede wszystkim obrazy, rzeźby i fotografie aktów kobiecych oraz ilustracje pornograficzne. Poza tym – role kobiece w filmie, telewizji, tancerki w balecie itp. Często również budzą zainteresowanie mężczyzn pewne specyficzne cechy kobiece: jednego podniecają kobiety perwersyjne, wampowate, innego słodkie, błękitnookie kobieciątka, innego wreszcie modne seksbomby.

U kobiet elementy podniecające są bardziej zróżnicowane, przekształcone przez wyobraźnię, nie tak bezpośrednie. Często związane z wytworzonymi w przebiegu życia reakcjami odruchowymi, które wiążą się ze wspomnieniami miłości. Na przykład jedna z moich pacjentek nosiła w torebce piękny rogowy grzebień swego ukochanego jeszcze w wiele lat po rozstaniu się z nim i twierdziła, że ilekroć go wyjmuje, wracają natychmiast w wyobraźni podniecające wspomnienia przeżytych razem chwil. Jedną z ulubionych jej pieszczot było wichrzenie, głaskanie i czesanie jego bujnej, kędzierzawej czupryny.

W przeciwieństwie do mężczyzn, kobiety bardzo rzadko podniecają ilustracje, zdjęcia czy męskie rysunki pornograficzne. Natomiast intensywnie przeżywają one seksualne sceny filmowe i telewizyjne, przypominające im sytuacje niegdyś przeżyte. Wzruszają się i podniecają, czytając książki o miłości, przy czym wcielają się chętnie w ulubione bohaterki, przeżywając głęboko ich szaleństwa i dramaty sercowe. Oddziałują również na kobiety pewne elementy urody męskiej, związane z erotyczną historią ich życia. Czasem są to oczy czarne czy zielone, czasem czupryna kędzierzawa, łysinka (jak twierdzą uczeni, łysina u mężczyzn jest wykładnikiem wysokiego poziomu hormonalnego, a co za tym idzie – dużych możliwości seksualnych) czy też jedwabisty „jeż”. Czasem gładkość skóry, ciepły uścisk dłoni, zapach tytoniu i wody kolońskiej. Czasem utwór muzyczny czy przebój taneczny kiedyś z nim tańczony lub specjalny jakiś rodzaj pieszczot.

Mężczyźni magazynują obrazki, zdjęcia i rysunki pornograficzne dla celów erotycznych. Kobiety magazynują wspomnienia seksualne miłości przeżytych, a często tylko wyobrażonych „na temat” kochanego mężczyzny. Kluczem do sezamu wspomnień i wyobrażeń seksualnych są troskliwie przechowywane pamiątki (drobiazgi, listy, zdjęcia). Przedmioty, na które wystarczy spojrzeć, aby wszystko stanęło jak żywe przed oczyma wyobraźni.

Moda, czyli przepisy na rodzaj stroju, fryzury, a nawet sposób bycia, była i jest potężnym narzędziem, zmierzającym do podkreślenia walorów męskich czy kobiecych, a także elementem budzącym za pośrednictwem wzroku zainteresowanie seksualne.

 Egipcjanki starannie malowały oczy, nagie piersi ozdabiały klejnotami, a spódniczki ich, choć długie, zrobione były z przezroczystych, mieniących się tkanin. Mężczyźni w Egipcie chodzili prawie nago, ozdabiając się tylko biżuterią i wąską przepaską na biodrach. Natomiast dla obu płci jednym z najważniejszych elementów stroju były peruki, bujne, obfite, bogato trefione, głowy zaś golono na zero.

Grecy chodzili prawie nago. Zdobiła ich skóra, wypielęgnowana oliwą i ćwiczeniami na świeżym powietrzu, elastyczność ruchów i sprawność fizyczna. Okrywali się tuniką – lekkim kawałkiem materiału udrapowanym tak, aby podkreślał harmonijną budowę ciała.

Średniowieczny strój zmierzał do ukrycia wszelkich pokus cielesnych, ubierając kobiety i mężczyzn w obfite zwoje tkanin ciężkich, ułożonych w proste fałdy tak, aby nic nie podkreślało interesujących wypukłości ciała. Ukryto starannie ręce, nogi, ramiona, szyję i głowę owinięto tkaniną, ale... czy tak staranne okrycia nie podniecały bardziej niż nagość w Grecji? Nagość nie była wtedy niczym wstydliwym, była rzeczą najnaturalniejszą w świecie. Ksiądz Hieronim Coignard – bohater powieści Anatola France’a  – dyskutując z rzecznikiem Ligi Obyczajności Publicznej, tak mówi:

Zważ, przezacny Katonie, że najstraszniejsze pokusy płyną z wewnątrz, nie z zewnątrz. (...) Gdybyś zgłębiał żywoty i dzieła świętych pustelników, żyjących w pustyniach czy szałasach leśnych  – widywali oni obrazy wszeteczne i wyuzdane. (...) Diabeł (inni zwą go również naturą) jest lepszym malarzem porubstwa od samego Juliusza Romain i bezsilnym pan jesteś wobec jego uwodzicielskiej sztuki.

A że dzieło szatana nie było rzeczą rzadką w tamtych czasach, wnosimy z niezliczonych opisów wyganiania diabła najrozmaitszymi sposobami.

Czasy renesansu odkryły ramiona, szyje i piersi kobiece. W epoce Ludwika XVI czarne muszki przylepione do karku, policzka czy wypukłości piersi, wskazywały drogę pocałunkom. Mężczyźni natomiast, wystrojeni barwnie jak koguty, nosili bardzo obcisłe pantalony z wyraźnie odznaczającymi się saczkami, w których znajdowały się męskie wdzięki.

Suknie z okresu Dyrektoriatu były wprawdzie proste i skromne w linii, ale szyte z tkanin półprzezroczystych, pozornie tylko przykrywały. A dalej, z biegiem czasu, gorsety eksponujące piersi i talię osy, tiurniury uwypuklające pośladki, spódniczki coraz węższe i krótsze, aż do mini, i suknie coraz bardziej wydekoltowane. Potem przyszły spodnie, szerokie, potem bardziej obcisłe, coraz krótsze, wreszcie hot-pantsy i gdyby nie klimat – może doszlibyśmy do greckiej nagości. I bylibyśmy znowu zaskoczeni, całkowita nagość bowiem jest zupełnie aseksualna i nie daje pola do popisu wyobraźni – najpotężniejszemu motorowi seksu.

Przypomina mi się opowiadanie człowieka, który wojażując po Francji i Włoszech, postanowił odwiedzić plażę nudystów. Wiedział, że wchodząc tam, należy się rozebrać, i z niepokojem myślał, co będzie, gdy zobaczy nagie młode kobiety... Nad pewnymi odruchami bowiem nie bardzo można zapanować. Co się okazało – widok nagich kobiet (niektóre bardzo piękne i młode), mężczyzn i dzieci był całkiem pozbawiony erotyzmu i nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia. Organizacje nudystów wykazały, że ukryte obawy ludzi ubranych, iż nagość w mieszanym towarzystwie musi zawsze doprowadzić do podniecenia płciowego, są bezpodstawne.

Seks narodził się z chwilą, gdy Adam i Ewa osłonili swą nagość listkiem figowym, a wyobraźnia w postaci węża-kusiciela zaczęła działać. Można by całą książkę napisać jedynie o roli seksualnej stroju w historii ludzkości, zaczynając od Adama i Ewy. I dziś, jak dawniej, istotą mody jest nieustanna zmienność barw, kształtów i akcesoriów, co staje się czynnikiem budzącym stale od nowa zainteresowanie.

Zmiany mody mają jeszcze jeden walor, a mianowicie: skrócenie czy wydłużenie spódnic, moda na proste lub fantazyjnie wypchane i ozdobione suknie pozwala kobietom wybrać dla siebie takie kompozycje, które kryją brzydkie nogi, maskują tuszę, podkreślają barwą tkaniny kolor oczu, cery itp. Jednym słowem – zmienność mody pozwala kobiecie przez jakiś okres zabłysnąć i ukazać ukryte dotąd walory jej sylwetki, twarzy czy karnacji.

Jednym z podstawowych elementów atrakcyjnego wyglądu, niezależnie od takich czy innych kanonów bieżącej mody, jest wygląd czysty i świeży. Sukienka czy spodnie odprasowane, wyglądające schludnie, zawsze podnoszą urodę i dodają wdzięku tak kobiecie, jak i mężczyźnie. Najbardziej natomiast modny strój wygnieciony, oberwany czy brudny niweczy wszelkie efekty.

Dotąd mówiłam przeważnie o walorach wizualnych, podkreślających seks kobiecy. A co z mężczyznami? Istnieje wprawdzie pogląd, że mężczyzna nieco ładniejszy od diabła jest już dostatecznie przystojny, ale po pierwsze – wyobrażałam sobie zawsze diabła jako pięknego i porywającego mężczyznę, bo jakżeby inaczej tyle kobiet skusił?... A po drugie – nasi mężczyźni wcale dziś nie chcą przypominać nędznego Rokity z wyleniałym ogonem, raczej pragną się upodobnić do czarta z mojej wyobraźni.

Mężczyzna współczesny nie musi być piękny ani przystojny, ale musi być wypielęgnowany (oczywiście na sposób męski). Sempoliński w jednej z piosenek fin de siecle’u śpiewa: „Jedwabisty wąsik lśnił, człowiek wiedział, po co żył!”. Teraz, kiedy mamy tylu wspaniałych brodaczy i wąsali, warto przypomnieć, że wąsik wymaga pielęgnacji, że policzki między brodą a wąsem powinny być starannie wygolone (jeżeli tego wymaga kształt brody), a nie pokryte szczeciną od trzech dni niegolonego zarostu. Że podniecający jest widok pięknie przystrzyżonych i wypielęgnowanych wąsów i brody, ale muszą one harmonizować z resztą sylwetki. I tu dochodzimy do sedna sprawy – mężczyzna, który chce podniecać wyobraźnię kobiety, musi mieć swój styl. Niestety, wielu mężczyzn, szczególnie młodych, zafascynowanych panującą modą, nie liczy się ze swym wyglądem i warunkami fizycznymi, naśladując modnych aktorów i piosenkarzy, wygląda jak ich nieudane kopie. Męczą się w tym przebraniu i pobudzają do śmiechu otoczenie.

Istnieje wiele odmian stylu w zależności od wieku, typu urody i usposobienia. Może być mężczyzna stylowo i umiejętnie zaniedbany, w typie trampa: długie włosy, broda, wąsy, skórzana kurtka, dżinsy, trykotowa koszulka i torba-worek na ramieniu. Może być w typie sportowym, w golfie, wiatrówce, dżinsach. Może być starannie ubrany: w garniturze z eleganckimi dodatkami, jak muszki, krawaty, barwne chustki pod szyją. Może ubierać się w stylu wojskowym czy myśliwskim lub po angielsku, w ciemnej dyplomatce, sztywnym kapeluszu i z parasolem w ręku. Istnieją setki możliwości, byle tylko nie styl mieszany, czyli brak stylu.

Seksualna magia ubioru dotyczy w niemałym stopniu naszych strojów zewnętrznych, ale przede wszystkim jej narzędziem jest bielizna dzienna i nocna. Ubranie podkreśla sylwetkę fizyczną i psychiczną człowieka, bielizna tworzy jego klimat seksualny. I dziś jeszcze, jak dawniej, nic się w tych sprawach nie zmieniło. Wykwintne i finezyjne drobiazgi damskie, dobrane do typu urody  – zawsze są cenione. Wielki błąd popełnia kobieta, która czesze się, stroi i maluje przed wyjściem z domu, a wracając, wkłada starą sukienkę, taką na donoszenie, w której „nie można się już pokazać między ludźmi”.

Zastrzeżenia te dotyczą nie tylko kobiet. Jak już wspomniałam, zainteresowanie seksualne idzie w parze ze zwiększeniem wrażliwości wszystkich zmysłów. Nie budzi więc żadnych wątpliwości fakt, że wysmarowana tłustym kremem twarz lub kłująca, nieogolona broda męża, rolki i siatki na włosach, przybrudzona, nieświeża bielizna pościelowa, a często i osobista, są widokiem nieprzyjemnym. Ernest Hemingway w powieści Za rzekę, w cień drzew życzy swoim wrogom spędzenia nocy miłosnej z kobietą w rolkach na głowie, bo i jak w takiej sytuacji pieścić ją i bawić się jej włosami?

Mężczyzna paradujący po domu w przydeptanych pantoflach i w długich czy krótkich niewymownych jest widokiem wręcz odstraszającym i na pewno nie nasuwa wyobraźni kobiecej obrazu zdobywczego kochanka.

Bielizna dzienna podkreśla wdzięk rozbierania, a jest to moment bardzo ceniony w kontaktach miłosnych. Bielizna nocna, piękna, pełna wdzięku, podniecająca, podobnie jak barwne poduszki, kolorowe koce, dyskretne oświetlenie podnoszące barwę skóry (złotawy abażur, świece itp.) stają się z upływem czasu symbolem intymności i seksu, własnym światem odruchów warunkowych, stwarzających niepowtarzalność klimatu miłości poszczególnych par.

Samotność we dwoje – to najwłaściwszy moment dla kobiety do wykorzystania pięknych fatałaszków, zrobienia fryzury i makijażu; dla mężczyzny zaś jest to okazja do włożenia ładnej domowej koszuli czy bluzy, ogolenia twarzy lub przetarcia wodą kolońską wypielęgnowanej brody czy wąsów.

Jakkolwiek stroje mają duże znaczenie, to równie ważną rolę odgrywają walory własnego ciała. Wiadomo już od wieków, jak podnieca mężczyznę widok zgrabnych nóg kobiecych. Szczególnie ruchy i układ nóg są ważne. Wiemy, że płynny chód kobiecy, stawianie nóg jednej przed drugą i stąpanie z palców, a nie z pięty, sugeruje lekkość chodu, a także jego wdzięk. Kobieta spotkana na ulicy, chodząca w ten sposób i mająca zgrabne nogi, pociąga za sobą dziesiątki zainteresowanych męskich spojrzeń.

Przy okazji warto dodać parę słów o tym, jak należy siadać, aby nogi wyglądały efektownie. Można siedzieć, przytulając kolano do kolana i ustawiając stopy lekko skośnie obok siebie albo zakładając nogę na nogę – co podkreśla wdzięk kolan i stóp. Natomiast niedopuszczalne jest siadanie z rozstawionymi na zewnątrz kolanami. Linia nogi i stopy kobiecej jest w tej pozycji brzydko zniekształcona. Nawet najzgrabniejsze nogi wyglądają bardzo nieestetycznie. Mężczyzna siedzący podobnie wygląda ciężko i niezgrabnie, podkreślając wypukłość brzuszka (jeżeli ma już jego zaczątki), a ponadto uwidacznia niezbyt interesujące partie spodni.

Rolą makijażu i uczesania jest zatuszowanie wad, a uwypuklenie zalet. Kobieta powinna umieć ocenić wady i zalety swojej twarzy. Malowanie bowiem na niej obrazka, jak to robi wiele kobiet, stosując się niewolniczo do zaleceń mody, wcale nie dodaje wdzięku. Malować należy tylko te fragmenty, które zwiększają efekt seksualny twarzy kobiecej. Większość kobiet sądzi, że trzy czwarte urody twarzy jest wynikiem takiego czy innego jej zrobienia, a zapominają, że istnieje wiele czynników, jak mimika, uśmiech, płacz czy sposób patrzenia, które znacznie bardziej potrafią dodać urody lub oszpecić kobietę niż makijaż.

Jak się uśmiechać?... Przede wszystkim jak najczęściej, ale na pełny uśmiech mogą sobie pozwolić kobiety o ładnych zębach i kształtnych wargach. Na szczęście dla tych, które nie mają takich walorów, istnieje cała gama pół- i ćwierćuśmiechów, w których śmieją się oczy, dołki w policzkach lub marszczy się zabawnie nos.

Nie obawiajmy się zmarszczek śmiechowych! Nawet utrwalone z wiekiem dołki na policzkach czy kurze łapki w kącikach oczu dodają pogody spojrzeniu kobiety starzejącej się. Unikanie natomiast śmiechu i uśmiechów powoduje z czasem opadanie mięśni policzków i podbródka, co tworzy tak zwany małpi pyszczek, który powstaje z podłużnych fałd biegnących od skrzydełek nosa aż do podbródka i otaczających usta z opadającymi ku dołowi kącikami warg. Taki właśnie małpi pyszczek robi wrażenie smutku i starości na zupełnie młodych twarzach.

Śmiejmy się i uśmiechajmy jak najczęściej, ponieważ uśmiech to najpotężniejsza broń kobiety, którą każdego oczaruje, rozbroi i udobrucha. Uśmiech kuszący, zalotny, tajemniczy, radosny, smutny czy zdawkowy kryje nieprzeliczone możliwości. Można zauważyć w każdym towarzystwie, że kobiety radosne i roześmiane zawsze otacza grono zainteresowanych mężczyzn, a smutne pozostają samotne.

Ale... nie zapominajmy, że płacz jest także bardzo niebezpieczną dla mężczyzny bronią w polityce mądrej kobiety i temu zagadnieniu warto poświęcić kilka słów. Istnieje ogólna zasada – płacz zdobi blondynki o dziecinnych rysach twarzy i dużych oczach, jeśli łzy spływające na policzki powodują co najwyżej lekkie zaróżowienie końca nosa. Można czarować mężczyzn płaczem, byle nie za często. Jest to bowiem ostateczny argument w rozstrzygających momentach. Mężczyzna na widok łez wpada w zakłopotanie i konsternację i zwykle ustępuje kobiecie. Broń ta, niewątpliwie skuteczna, stosowana jednak zbyt często irytuje go i zniechęca.

Brunetki mają skłonność do czerwienienia powiek i występowania czerwonych plam na twarzy w czasie płaczu. Kobietom tak reagującym nie radzę płakać, ponieważ widok ich nie zachwyci ani nie rozbroi mężczyzny, a raczej wzbudzi chęć ucieczki z sytuacji ze wszech miar nieprzyjemnej. Zamiast płaczu pozostaje zawsze ucieczka w pełne smutku milczenie. Ciche dni! Tego żaden mężczyzna nie wytrzymuje na dłuższą metę.

Być może ktoś zakrzyknie, że są to recepty wyjęte ze starych kalendarzy. Ale nasze babki o całe niebo więcej wiedziały o technice uwodzenia mężczyzn. Nie mając innych życiowych możliwości, musiały zdobyć i utrzymać przy sobie mężczyznę, dochodziły więc do perfekcji w kobiecej dyplomacji. Znały wypracowaną przez liczne pokolenia kobiet sztukę kochania, której sekrety matki przekazywały córkom. Wiele z tych przepisów i obyczajów przypomina przepisy z podobnej literatury innych kultur. Jest to tradycja nie do pogardzenia i nieraz jeszcze będę wracała do sekretów miłosnych naszych babek.

5 sztuka kochania wisocka boczarska film dugocka

Fot. materiały prasowe