Paweł Starzec: Pamiętasz smak pierwszego wina w życiu?

Mateusz Gessler: Tak, ale nie będziemy o tym rozmawiać (śmiech).

 

A pierwszy ważny smak wina?

Chodzi o uczenie się pewnych rzeczy, umiejętność wyczuwania smaków – są to kwestie, których poznanie wymaga czasu. We Francji na kwestię wina patrzy się trochę inaczej niż w Polsce – we Francji zdecydowanie wcześniej podawano je do obiadu, w Polsce jesteśmy dopiero na początku tej drogi. Ważne jest, by ciągle poszerzać swoje horyzonty i przede wszystkim cieszyć się z przygotowanych dań, których smak dopełniają wina.

 

Co czyni wino wyjątkowym?

Jest dookoła nas od zawsze. We Francji rośnie w pobliżu, nie ma długiej drogi z winnicy do kieliszka na stole. W Polsce ta droga jest dużo dłuższa i kulturowe przyzwyczajenia też są przez to inne. Pamiętajmy o jednej bardzo istotnej rzeczy – wino potrzebuje czasu. Nie tylko w procesie powstawania, ale już na etapie samego owocu – żeby był idealny, potrzebuje kilku sezonów zimowania, musi się zamrozić, musi przejść przez tę burzę. W winnicach nie zobaczysz młodych krzewów, tylko stare drzewa – to z nich są najlepsze winogrona.

 

A jakie jest twoje ukochane wino? Ten jeden, najlepszy szczep?

Burgund, pinot noir. Do czego? Najlepiej do wszystkiego (śmiech). Uwielbiam delikatne, aromatyczne wina, nie lubię tych za mocnych, za głębokich – czegoś w stylu win z Bordeaux. Uwielbiam Burgundię, wybieram takie szczepy, które są trochę mniej znane w Polsce, na przykład beaujolais, ale nie noveau, tylko raczej Mâcon-Villages albo inne, podobne smaki. To są bardzo delikatne aromaty, które nie kolidują w żaden sposób z jedzeniem, raczej pięknie je uzupełniają.

 

To Francja. A jak wygląda sprawa z winami z innych części świata?

Sam zacząłem częściej pić zagraniczne wina. Do australijskich przekonał mnie Wojtek Cyran, ambasador Jacob’s Creek, a właściwie jego absolutna miłość do wina. Nauczyłem się też słuchać, może to dlatego, że jestem starszy i jakoś łatwiej mi to przychodzi. Są to fenomenalne wina. Niektóre z nich niesamowicie do mnie trafiają, i z całym sercem mogę polecić każdemu, żeby poszukał w całej obszernej palecie win Jacob’s Creek tych, które trafią w jego upodobania.

 

I mówisz to jako Francuz, z całą wagą tego stwierdzenia?

Tak, absolutnie tak. To nie jest kwestia jakiejś obsesji, po prostu kiedyś miałem o wiele większy kontakt z francuskimi winami, co było zupełnie naturalne. Wybierasz to, co znasz, i wiesz że jest dobre – a kiedy jeszcze możesz prześledzić drogę tego wina i pewnie znasz kogoś, kto pracuje przy jego produkcji, traktujesz te trunki jako coś oczywistego na swoim stole. Sęk w tym, że poprzestając na tym, co znasz – jak dobre by nie było – ograniczasz się i tracisz bardzo dużo możliwości odkrycia czegoś nowego, co może przynieść niesamowite doznania. Nie jestem bezkrytyczny, jestem po prostu miłośnikiem i pasjonatem o sprecyzowanym guście – i to, co znalazłem dla siebie w australijskich winach Jacob’s Creek, niesłychanie do mnie trafia. To w sumie bardzo proste.

1 mateusz gessler wywiad jacobs creek wino

Fot. materiały prasowe