„Z innego świata” opowiada historię Gabrielle (Marion Cotillard), której pragnienia nie znajdują zrozumienia w dusznej atmosferze francuskiej prowincji lat 50. Choć obawiający się skandalu rodzice zmuszają ją do zawarcia małżeństwa z człowiekiem, którego nie kocha (Alex Brendemühl), Gabrielle nie rezygnuje z marzeń.

„Już po raz trzeci prezentuję tu mój film. Nie wygrałam jeszcze wprawdzie Złotej Palmy, ale i tak uważam to za ogromne wyróżnienie” – przyznaje reżyserka, gdy spotykamy się tuż po pokazie na festiwalu w Cannes. „Dlatego cieszę się, że udało mi się nawiązać w nim do aktualnych wydarzeń. Po II wojnie światowej nasz kraj był w ruinie – w dużej mierze to właśnie dzięki emigrantom tak szybko się podniósł. Oczywiście teraz sytuacja jest zupełnie inna. Tym razem to oni zwracają się do nas o pomoc, a my wolimy udawać, że tego nie słyszymy”. 

 

Zacznijmy od tego, jak w ogóle odkryłaś powieść Mileny Agus Ból kamieni, na podstawie której powstał twój film. Co cię w niej tak uwiodło?

„Uwiodło” – to dobre słowo w tej sytuacji, bo rzeczywiście zakochałam się w tej powieści. Zresztą nie tylko w niej: główna bohaterka, Gabrielle, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ona wręcz wibruje życiem! Po raz pierwszy przeczytałam tę powieść podczas lotu z Paryża do Marsylii. Niczego o niej nie wiedziałam – pamiętałam tylko, że bardzo polecała mi ją przyjaciółka, więc odruchowo kupiłam ją na lotnisku. Gdy samolot wylądował, od razu zadzwoniłam do mojego producenta. Wciąż jeszcze byłam na pokładzie, a on już starał się wykupić prawa do adaptacji.

3 z innego wiata film Marion Cotillard Louis Garrel

Dlaczego postanowiłaś przenieść miejsce akcji do Francji? W powieści ważną rolę odgrywał aspekt religijny – w końcu Agus pisze o katolickiej Sardynii.

Cała sztuka polega na tym, żeby decydując się na adaptację powieści, jednocześnie jej nie zdradzić. Nie oznacza to jednak, że film musi stanowić jej wierne odwzorowanie. W tym przypadku okazało się to wyjątkowo trudne. W pewnym momencie chciałam nawet dać sobie spokój; zajęłam się kolejnym projektem, ale nie potrafiłam o niej zapomnieć. Powieść Mileny Agus jest dość nietypowa – nie ma tu mowy o klasycznej fabule. Przeplatają się w niej różne epoki, punkty widzenia. To wnuczka stopniowo odkrywa historię swojej zmarłej babki, oddziela prawdę od fantazji. Takie podejście mnie jednak nie interesowało. Chciałam skupić się tylko na jednej postaci.

 

Stąd te różnice?

Ta historia musiała stać się moja: przeniesienie akcji do Francji wydało mi się oczywiste. To wciąż ten sam okres, ale chciałam pokazać, jak powojenne lata wyglądały w moim kraju. W „Z innego świata” pobrzmiewają echa minionych wydarzeń: wspomina się o wojnie w Indochinach, stanowiącej bardzo ważny moment w naszej historii, ukazuje los hiszpańskich emigrantów uciekających przed reżimem Franco. Poza tym Gabrielle czuje się sobą, tylko przybywając pośród natury. Dlatego to, co ją otacza, jest w tym filmie tak ważne: niekończące się lawendowe pola, lasy, plaże. Kręciliśmy w tylu pięknych miejscach, lecz bardzo niewiele z tego pamiętam. Byłam tak strasznie zmęczona (śmiech). Jeśli chodzi o religię… Wydaje mi się, że w filmie ten wątek także jest dość mocno zarysowany. Gabrielle jest mistyczką. Jej związek z Bogiem jest wyjątkowo silny: rozmawia z nim, zwraca się do niego w potrzebie. Jednak nawet jej wiara szokuje ludzi. Wszystko, czego się podejmuje, robi z wyjątkową pasją. W tamtych czasach nie było to mile widziane.

5 z innego wiata film Marion Cotillard Louis Garrel

Zachowanie Gabrielle wykracza poza obowiązujące konwencje. Gdyby nie kostiumy, można by odnieść wrażenie, że to współczesna bohaterka.

Akcja filmu może rozgrywać się w latach 50. albo nawet wcześniej – nie ma to żadnego znaczenia, bo opowiadana w nim historia i tak musi poruszyć widza. Gabrielle wyprzedza swój czas. Znajduje się na rozdrożu, ponieważ nie pasuje do pełnego ograniczeń społeczeństwa. Jej pragnienia są pragnieniami współczesnej kobiety. Można też jednak odnieść wrażenie, że bardzo łatwo się podporządkowuje – zgodnie z naleganiami matki poślubia człowieka, z którym nic jej nie łączy. Gabrielle fizycznie reaguje na to, co przeżywa. Kiedy odczuwa wywieraną na nią presję, jej ciało zaczyna się buntować. Francuski tytuł filmu, Mal de Pierres [kamica nerkowa – przyp. aut.], właśnie do tego nawiązuje. Teraz tę przypadłość można wyleczyć, ale wcześniej oznaczała wyprawy do uzdrowisk i kosztowne kuracje. W tym filmie nie chodzi jednak o chorobę, tylko o emocje. Bo Gabrielle zawsze ucieka w świat wyobraźni. Ona nie wierzy w kompromisy.

Możesz być silna, możesz dużo w życiu osiągnąć, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał pokazać ci, gdzie twoje miejsce. Pytanie tylko, jak na to zareagujesz.

Jak wiele słynnych postaci literackich. Gabrielle ma w sobie coś z Emmy Bovary.

Albo Markizy O. Najbliżej jest jej chyba jednak do Scarlett O’Hary. Gabrielle nie interesuje rzeczywistość. Rzeczywistość wydaje jej się brzydka, dlatego też odrzuca mężczyznę, który ją naprawdę kocha. Jedyna różnica polega na tym, że Scarlett traci Rhetta. A Gabrielle ma jeszcze szansę na to, żeby naprawić pewne rzeczy. Jest szalona, lecz to rodzaj cudownego szaleństwa, które napędza artystów. W przeciwieństwie do nich nie potrafi jednak znaleźć ujścia dla tego, co przeżywa. Z wyjątkiem wyobraźni – tylko jej siła jest w stanie ją ocalić. Potrafię się z tym utożsamić. Na wzór Flauberta mogłabym nawet powiedzieć: „Gabrielle to ja!”. To postać, na którą czekałam i której nie potrafiłabym chyba samodzielnie wymyślić.

 

Jej namiętność uważana jest za wstydliwą przypadłość. Dlaczego mężczyźni tak bardzo boją się kobiecej seksualności?

Boją się, że nie staną na wysokości zadania (śmiech). Freud powiedział kiedyś, że kobieca seksualność jest o wiele bardziej złożona, wyrafinowana. Ludzi to przeraża. Gabrielle uważa się za nimfomankę, histeryczkę. Rzeczywiście ma w sobie pewną seksualną zwierzęcość, jest pełna życia i sprzeciwu wobec obowiązujących reguł. Jednocześnie ma jednak pewne określone wyobrażenie na temat tego, czym powinna być prawdziwa miłość, i bez względu na to, czy ma rację, nie zamierza się tego wyrzec. Interesują mnie ludzie, którzy znajdują się na krawędzi. Pełni sprzeczności, wewnętrznych zmagań. Jest w tym coś poetyckiego. Poza tym, sama chyba taka jestem. Zawsze staramy się ukryć nasze słabości. A to one są często najpiękniejsze.

2 z innego wiata film Marion Cotillard Louis Garrel

Przez te wszystkie lata udało ci się pracować z najwybitniejszymi francuskimi aktorkami: Catherine Deneuve przy Placu Vendôme, Karin Viard przy Ulubionym synu. Co sprawiło, że tym razem postanowiłaś pracować z Marion Cotillard?

Marion twierdzi, że po raz pierwszy wspomniałam jej o tej historii jeszcze na długo, zanim rozpoczęłam jakąkolwiek pracę nad adaptacją. Od razu widziałam ją w tej roli. Jej ciało mówi nawet wtedy, kiedy sama milczy. Jest niezwykle interesująca. Na ekranie roztacza wokół siebie tajemnicę, choć wcale nie stara się taka być. Ma prawdziwy dar. W czasie kręcenia filmu stałyśmy się jednym: Gabrielle, Marion i ja. Myślę, że zawsze powinno tak być. Na dobrą rolę składa się nie tylko postać w scenariuszu i aktor, ale też reżyser. Taka święta trójca (śmiech).

 

Myślisz, że twoje podejście do aktorstwa różni się od większości reżyserów? W końcu sama doskonale wiesz, na czym polega.

Zaczynałam karierę w teatrze. Jestem przyzwyczajona do prób, ale film rządzi się zupełnie innymi zasadami. Nie wszyscy się ze mną zgodzą: gdy Marion grała u braci Dardenne [w Dwa dni, jedna noc – przyp. aut.], przed rozpoczęciem zdjęć szlifowali sceny przez pięć tygodni. Pięć tygodni! Zupełnie sobie tego nie wyobrażam. Jedyne, co wcześniej chciałam z nią ustalić, to kostiumy i charakteryzacja. Resztę wolałam dopracować na planie. Nie lubię rozmawiać z aktorem o postaci. Także dlatego, że gdy pracujesz z tak doświadczonymi ludźmi jak Marion, wcale tego nie potrzebują. Wolę komunikować się z nimi za pośrednictwem gestu. Osobie z zewnątrz pewnie wydałoby się to głupie, ale oni to rozumieją.

 

W Cannes wciąż rozmawia się o panującym w przemyśle filmowym szowinizmie. Czy kiedykolwiek odniosłaś wrażenie, że trudniej zrealizować ci film tylko dlatego, że jesteś kobietą?

Nie wiem, czy jestem najlepszą osobą do tego, by prowadzić taką dyskusję. Rozpoczęcie kariery reżyserki okazało się dla mnie dość proste – głównie dlatego, że wcześniej dałam się już poznać jako aktorka. Przez całe moje życie odczuwam jednak przejawy szowinizmu. Jak zresztą każda kobieta. W naszym społeczeństwie nie jest to nic niezwykłego, a i tak za każdym razem mam wrażenie, jakby ktoś wymierzył mi siarczysty policzek. Możesz być silna, możesz dużo w życiu osiągnąć, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał pokazać ci, gdzie twoje miejsce. Pytanie tylko, jak na to zareagujesz. 

1 z innego wiata film Marion Cotillard Louis Garrel

Fot. materiały prasowe