Wszystko zaczęło się w 1992 roku. Kenneth Nnebue importował kasety VHS z Tajwanu. Chciał sprzedać je w Nigerii, ale doszedł to wniosku, że może lepiej coś na nich umieścić. Tak powstał pierwszy nollywoodzki film, „Living in Bondage”. Opowiada on o mężczyźnie pragnącym bogactw. Facet ma wspaniałą żonę i prowadzi spokojne życie. Jednak dręczą go myśli, że kolegom powodzi się lepiej. Decyduje się więc skorzystać z porady szemranego kumpla i udaje się do satanistycznego szamana. Jedyną możliwością na osiągnięcie finansowego eldorado jest złożenie w ofierze ciała i ducha żony. Po wahaniach Andy decyduje się poświęcić ukochaną. Bogaci się, jednak dręczą go wyrzuty sumienia, a duch zmarłej nie daje o sobie zapomnieć. Jedyną drogą do przywrócenia małżonce życia jest dla Andy’ego oślepienie siebie samego i kastracja. W jednej z ostatnich scen grupa chrześcijan pomaga bohaterowi. Prowadzą go do kościoła. Andy wyspowiada się, wyzna, że zamordował żonę.

Dydaktyczny smrodek jest aż nazbyt ewidentny. Nollywoodzkie kino ma przede wszystkim kształcić, dopiero potem bawić. W kraju raczkującego chrześcijaństwa, gdzie praktyki voodoo wciąż są na porządku dziennym, potrzeba posłańca dobrej nowiny. I Nollywood tę nowinę posyła. Przekaz jest prosty: jeśli zdradzasz żonę, stracisz przyrodzenie; jeśli jesteś wrogiem miłości, odbije ci i będziesz biegał po ulicy, krzycząc jak popapraniec. Dodatkowym elementem zachęcającym do edukowania społeczeństwa jest wysoki odsetek analfabetów. Dla tych, którzy nie potrafią ani czytać, ani pisać, nigeryjskie kino jest często jedynym źródłem wiedzy o otaczającej rzeczywistości.

1 nollywood nigeria evil passion living in bondage onye ntisa nigeria cinema africa

Osobnym tematem jest jakość produkowanych filmów. Szczególnie w przypadku wczesnych produkcji z lat dziewięćdziesiątych mamy do czynienia z monstrualną wręcz prowizorką. „Straszy” tu wszystko: od dźwięku aż po obraz i poziom naiwności opowiadanych historii. Wszystko sprawia wrażenie zrobionego na kolanie. Gwiazdą może tu zostać praktycznie każdy, aktorzy często brani są z ulicy, scenariusza uczą się już na planie albo czytają z porozkładanych na podłodze kartek. Także kwestia jakości sprzętu wydaje się być zupełnie drugorzędna. Znany jest przypadek reżysera, który przy pomocy zaledwie jednej kamery i mikrofonu zrealizował w ciągu trzynastu lat około pięćdziesięciu filmów.

Kolejnym smaczkiem Nollywood jest aktorstwo. W nigeryjskim kinie stawia się na ekspresję. Wynika to z cech kulturowych. Nigeryjczycy lubią i potrafią wyrażać emocje, nie ma więc mowy o oszczędnym graniu. Jeśli bohater jest smutny – robi smutną minę i kręci głową, jeśli zaś wesoły – śmieje się w wniebogłosy, tańczy i podskakuje. Wszystko to jest jednak bardzo statyczne. Niektóre sceny przypominają dialogi z gry komputerowej „The Sims”.  Bohaterowie stoją albo siedzą w jednym miejscu, następuje ostra gestykulacja, przerysowane zdziwienia, wzruszanie ramionami i machanie rękami.

Nollywoodzkie produkcje raczej nie trafiają do kin. Tych w Nigerii jest mało, a jeśli już są, to tylko dla wybrańców, ceny biletów są zbyt wysokie (10-15 dolarów). Najłatwiej znaleźć je na porozsiewanych po kraju bazarach. Można je kupić  za dolara. Ludzie kupują więc, wystawiają na dwór telewizory i gromadzą się, aby wspólnie przeżywać to, co dzieje się na ekranie. Filmy często mają na celu obalanie typowych dla Czarnego Lądu stereotypów. Ludzie mają w nich pracę, żyją normalnie. Fabuły nie są zanadto skomplikowane. I choć często opowiadają o religijnych konfliktach, chorobach i ludzkim okrucieństwie, to nie brakuje w nich wątków humorystycznych. Za przykład może posłużyć tu film, w którym żona, usiłująca ze wszystkich sił zdominować męża, pomniejszyła go i wsadziła do butelki.

2 nollywood nigeria evil passion living in bondage onye ntisa nigeria cinema africa

Mimo całej swej pokraczności Nollywood odnosi kolejne sukcesy. Od czasów „Living in Bondage” w Nigerii produkuje się około dwóch tysięcy filmów rocznie (dla porównania Hollywood wypuszcza około czterystu). Ich ogólna wartość jest szacowana na 250 mln dolarów. To druga po ropie naftowej branża w kraju. Rynek jest duży i wciąż się rozszerza. Sama Nigeria to kraj ogromny, zamieszkiwany przez 170 milionów ludzi. Filmy często realizowane są po angielsku, co rozszerza ich zasięg na inne afrykańskie państwa. Powstają kanały tematyczne takie jak chociażby „Nollywood Movies” Ruperta Murdocha skierowany do afrykańskiej diaspory na całym świecie. Nigeryjski przemysł filmowy wpływa pozytywnie także na turystykę. Organizowane są wycieczki do miejsc, w których powstawały filmy. Dzięki całej tej „fabryce” zmienił się również status aktorów. Kiedyś nie byli oni specjalnie cenieni, a kobiety wykonujące ten zawód były traktowane na równi z prostytutkami. Dziś najpopularniejsi z nich są wielbieni przez tłumy i zarabiają po kilka tysięcy dolarów za film. Nollywood brnie więc do przodu. Nikt nie bawi się tu w artystę, chodzi raczej o zarobek. Powstaje jednak coraz więcej filmów o głębszej i poważniejszej tematyce. 

„Coraz częściej powstają tutaj produkcje bardzo wysokiej klasy, porównywalne z Bollywood czy Hollywood. Jeśli spojrzymy na historię, to początki Hollywood były podobne. W latach dwudziestych kręcili masę prostych, niemych filmów, komedii z Charlie Chaplinem, a dziś robią coś zupełnie innego. Myślę, że tak samo będzie z Nollywood”  mówi w programie „Kobieta na krańcu świata” Morten Foght, mąż Judith Audu, gwiazdy Nollywood. Nie wiadomo więc czego spodziewać się po tym „brzydkim kaczątku” w przyszłości. Póki co, dla w miarę wyrobionego, europejskiego widza oglądanie nollywoodzkich produkcji jest rodzajem małego wyzwania. Poza perwersyjną przyjemnością obcowania z dziwaczną efemerydą i ewentualnym walorami kulturoznawczymi „Nolly” nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Jednak kto wie? Być może za jakiś czas urodzi się z tego piękny łabędź. 

5 nollywood nigeria evil passion living in bondage onye ntisa nigeria cinema africa

Fot. youtube.com