Emitowana na HBO w półgodzinnych odcinkach seria stanowi adaptację quasi-amatorskiego cyklu „The Misadventures of Awkward Black Girl”, którym pomysłodawczyni i gwiazda show, Issa Rae, zawojowała YouTube.

Na poły autobiograficzna historia rozgrywa się w w Los Angeles, wśród afroamerykańskiej klasy średniej. Bohaterkę poznajemy w dniu jej 29. urodzin, na pierwszych zajęciach dla młodzieży z mniejszości etnicznych, która już od progu wyprowadza ją z równowagi pytaniami w rodzaju „Dlaczego mówisz jak biała?”, „Co jest z twoimi włosami?”, „Masz męża?”.

1 insecure niepewne recenzja serial

Issa męża nie ma, od pięciu lat tkwi w związku bez perspektyw i jest jedyną czarną pracownicą proedukacyjnej organizacji non-profit. W firmie robi za wyrocznię-dziwadło; szefowa i koleżanki traktują ją jak ekspertkę od wszystkiego, co jakkolwiek „czarne”. Narzucona bezrefleksyjnie funkcja, rzekomo nobilitująca, zazwyczaj jawi się jako stygmat. „A jak ONI mówią to i to?”, pytają współpracownice Issę tonem tak niezdrowo ciekawskim, jakby chodziło o kosmitów z „Arrival”, nie zwykłych ludzi.

W wielu aspektach „Niepewne” przypominają dziewczyńskie odbicie lustrzane znakomitej „Atlanty” Donalda Glovera: rozgrywany w rytmie hip-hopu autorski serial o wielkomiejskich Afroamerykanach przed trzydziestką, skoncentrowany wokół kłopotów w życiu osobistym i zawodowym.

Oto można już w paśmie największej oglądalności pokazać serial o młodych kobietach, które zwracają się do siebie pieszczotliwym per „suko” i rozprawiają o swoich cipkach w sposób, który zawstydziłby Samanthę z „Seksu w wielkim mieście”

2 insecure niepewne recenzja serial

Trzon serialu Rae stanowi jednak czarny feminizm, temat roli wykształconej ciemnoskórej kobiety we współczesnej Ameryce, temat dużo częściej niż w telewizji podejmowany dotąd w muzyce, co szczególnie uwydatniło się w tym roku za sprawą doskonałych płyt Beyoncé, Solange czy Jamili Woods. Nieprzypadkowo zresztą właśnie Solange przypadła fucha głównej konsultantki muzycznej serialu. Skompilowana przez artystkę ścieżka dźwiękowa przynosi wiele fantastycznych utworów mniej lub bardziej znanych raperek i wokalistek z kręgu soul/R&B.

„Niepewne”, produkt czasów emancypacji kulturowej Afroamerykanów, dołączają zatem do nowej fali cenionych „czarnych” tasiemców, jak wspomniana „Atlanta”, familijny „Black-ish”, obyczajowa „Queen Sugar” Avy DuVernay czy marvelowski „Luke Cage”, pierwszy serial o czarnym superbohaterze.

„Niepewne” także przełamują monopol – na „białe” telewizyjne narracje o seksie, związkach, przyjaźniach, jak „Dziewczyny” czy „Seks w wielkim mieście”. I co istotne, nie tracą przy tym wymiaru uniwersalnego, bo choć opowiadają o konkretnej społeczności, w szerszej perspektywie dotykają problemów właściwych milenialsom pod niemal każdą szerokością geograficzną, jak trudności ekonomiczne, rozczarowanie pracą, sferą uczuciową, wreszcie samym życiem w dobie dzikiego kapitalizmu.

Kalifornijski klimat serialu i nacisk na błyskotliwy dialog przywodzą na myśl gejowski „Looking”, ale bohaterka, choć dziarsko reprezentuje mniejszość, tu: rasową, ma w sobie zarazem dużo z ulubienicy milionów, Bridget Jones, z jej wszystkimi fobiami i dysfunkcjami. I również jest rozdarta między dwoma facetami: domatorem i balangowiczem.

3 insecure niepewne recenzja serial

Nie ma wątpliwości, że serial należy do Issy Rae, obdarzonej wdziękiem i naturalną vis comica, docenioną niedawno przez kapitułę Złotego Globu. Niemniej „Niepewne”, na co naprowadza nas już polski tytuł, to nie jest „one woman show”. Inne figury także się liczą na tej szachownicy, przede wszystkim Molly (wspaniała Yvonne Orji), pełnoprawna współbohaterka wzorowana na realnej najlepszej przyjaciółce Issy.

Chemia między Rae a Orji, ich kapitalnie wygrane zażyłości i animozje, stanowią atut nie do przecenienia w kontekście finalnego kształtu dzieła. Molly jest przeciwieństwem zagubionej społeczniczki Issy, „korporacyjnym Willem Smithem” –na stopie zawodowej potrafi przegadać i zbałamucić każdego, za to prywatnie odstrasza wszystkich potencjalnych kandydatów do długofalowego związku, jakiego skrycie pragnie. Molly to nad wyraz celna egzemplifikacja nowoczesnej, świetnie wyedukowanej, niezależnej czarnej singielki, której mężczyźni z jej własnego otoczenia boją się i postrzegają jako „trudną”. „Tylko dlatego, że mamy standardy, nie znaczy jeszcze, że jesteśmy trudne”, oponuje w pewnym momencie Molly w imieniu wszystkich wykształconych Afroamerykanek. Jednakowoż ta na pozór silna i dumna dziewczyna bywa tak samo niepewna przyszłości, tak samo narażona na środowiskowe i zewnętrzne uprzedzenia, jak jej wycofana i dobroduszna kumpela.

Trzon serialu Rae stanowi jednak czarny feminizmtemat roli wykształconej ciemnoskórej kobiety we współczesnej Ameryce, temat dużo częściej niż w telewizji podejmowany dotąd w muzyce, co szczególnie uwydatniło się w tym roku za sprawą doskonałych płyt Beyoncé, Solange czy Jamili Woods

W miarę rozwoju akcji na coraz bardziej złożone postaci wyrastają także imprezowy Daniel (Y’lan Noel), pierwsza miłość Issy, oraz jej aktualny chłopak, bezrobotny i depresyjny Lawrence (Jay Ellis), który w pilotowym odcinku prezentuje się jeszcze jako do bólu przewidywalny stereotyp leniwego czarnego kolesia, zalegającego całymi dniami na kanapie i podkopującego ambicje swojej dziewczyny. Na naszych oczach relacja Issy i Lawrence’a nabiera z czasem niespodziewanej głębi emocjonalnej, co działa na korzyść tak wielowymiarowości bohaterów, jak i dramaturgii. To duża sztuka zrobić serial o problemach kobiet z facetami, który jednocześnie tychże facetów nie demonizuje. Świetnie udało się twórcom oddać niuanse dotyczące kwestii współodpowiedzialności za status materialny czy temperaturę erotyczną w związkach.

4 insecure niepewne recenzja serial

„Niepewne” unaoczniają także rewolucję obyczajową, jaka się dokonała w telewizji w ostatniej dekadzie. Oto można już w paśmie największej oglądalności pokazać serial o młodych kobietach, które zwracają się do siebie pieszczotliwym per „suko” i rozprawiają o swoich cipkach w sposób, który zawstydziłby Samanthę z „Seksu w wielkim mieście”. I co ważne, nie ma w tych bezpruderyjnych, ciętych dialogach krzty przesadnej wulgarności, jest świeżość i bezpretensjonalny luz, w czym duża zasługa odtwórczyń głównych ról.

Najlepsze i najbardziej sugestywne sceny rozgrywają się jednakże nie w interakcjach, a przed lustrem, czy to w łazience, czy w samochodzie, gdy tylko Issa zostaje sama i w sekwencjach rapowania lub marzeń sennych uaktywnia się jej twardsze, bezkompromisowe alter ego, dochodzi do głosu tłumiona na co dzień harda dziewczyna, która nie tylko poświęca się dla innych, ale także myśli o sobie. Może nawet stawia siebie na pierwszym miejscu.

Przeglądamy się w tych lustrach i my, śmiejemy z trafnych gagów, by po chwili złapać się na refleksji, czy aby na pewno jest się z czego śmiać. Jedna nauka płynąca z serialu pozostaje wszakże szczególnie ujmująca i godna zapamiętania: w roku 2016 everymanem może już być czarna dziewczyna.

Fot. materiały prasowe