– Różne warianty stosunku... Jeżeli członek jest mały, a wejście do pochwy duże, kontakt wzajemny jest słaby... – podyktowała Michalina i urwała, pocierając czoło. – Nie, nie tak, poczekaj... – I ruszyła wzdłuż pokoju, gwałtownie gestykulując.
Była jak zawsze w chustce; utrzymywała, że cierpi na krioalergię – nadwrażliwość na zmiany temperatury. Niewątpliwie pomagało to uniknąć kłopotów z fryzurą. Ubierała się przy tym w nieco egzotyczny, fantazyjny sposób: jej strój nie wyglądał na kupiony w jednostce handlu uspołecznionego, a raczej na wymyślony przez pełną wyobraźni prywatną krawcową. Na oko Michalina miała około pięćdziesiątki i rozpierała ją energia – aż trudno jej było usiedzieć.
Irena, sekretarka, zachowywała się dla odmiany bardzo spokojnie. Metodycznie stukała w klawisze – cierpliwie, strona po stronie. Uniosła głowę znad maszyny i patrząc pytająco na spacerującą po pokoju lekarkę, czekała na dalsze instrukcje.
Michalina zaglądała do notatek na biurku, to znów patrzyła przez okno, jakby szukała inspiracji.
– Skreśl i napisz tak: Jeżeli członek jest krótki, a wejście do pochwy dość luźne, kontakt wzajemny jest bardzo słaby. Kropka – podyktowała, po czym rzuciła komentarz: – Tak lepiej, bo „mały” brzmi trochę negatywnie, jakoś upokarzająco. A „krótki” będzie dla czytelnika, zwłaszcza faceta, łatwiejszy do zaakceptowania, prawda? Ten twój tak by na pewno wolał, co?
– Chyba tak – zgodziła się Irena. – Ale on ma wszystko akurat tak, jak trzeba.
– Nie każdy ma takie szczęście jak ty, moja droga. Dalej wykreśl to, co było, i pisz tak: Dodatkowo członek, nie sięgając szyjki macicznej, nie może zostać objęty przez ścianki pochwy…
– Moment... – Irena pogubiła się w poprawkach, więc skreśliła całe poprzednie zdanie i zaczęła akapit od nowa.
Kobietom przyglądał się leżący na fotelu jamnik. Ziewnął, przymknął oczy i zwinął się z powrotem do spania. Ale sprzyjająca drzemce cisza trwała tylko moment. Zza okna dobiega natarczywy odgłos bicia kościelnych dzwonów. Michalina spostrzegła gromadkę w strojach komunijnych. Dzieci szły Podwalem, skręciły w Piekarską – zapewne zmierzały do pobliskiego kościoła św. Marcina. Dziewczynki w białych sukienkach, chłopcy w zbyt poważnych dla nich granatowych garniturach, pod krawatem, niektórzy nawet z muszką. Jeden z małych elegantów wygłupiał się, strojąc miny, a trzymaną w ręce świecą machał energicznie, próbując podnosić dziewczynkom spódniczki, jakby chciał zobaczyć, jakie mają majtki.
Michalina uśmiechnęła się i poprawiła chustkę na głowie. Wracała do pracy.
– Przepraszam, na czym skończyłaś? – zapytała.
– Nie może zostać objęty przez ścianki... – odczytała Irena.
– ...pochwy. I dalej pisz tak: Natomiast u młodej kobiety w dobrze umięśnionej wąskiej pochwie spełnia on swoje zadanie zupełnie prawidłowo... Członek bardzo długi wchodzi do pochwy nazbyt głęboko i potrącając szyjkę, sięga aż do tylnego sklepienia.
Fragment pochodzi z książki Konrada Szołajskiego, „Wisłocka, czyli jak to ze Sztuką kochania było”, Świat Książki 2017