Nad czym aktualnie pracujesz?

Film nazywa się „Adios Buenos Aires”. Pod koniec 2001 roku wybuchł wielki kryzys ekonomiczny w Argentynie. Z dnia na dzień rząd zamroził środki na wszystkich kontach bankowych, więc ludzie pozostali bez możliwości wypłacenia pieniędzy. Kilka dni później tłumy wyszły na ulicę, rozpoczęły się protesty. Trzydzieści osób zostało zabitych w centrum miasta. Mieliśmy wtedy pięciu prezydentów w ciągu tygodnia. Pracuję nad tragikomedią osadzoną w tych wydarzeniach.

1 ostatnie tango 

Czyli to będzie film polityczny?

W pewien sposób tak.

 

A jak doszło do twojej dwukrotnej współpracy z Wimem Wendersem?

Wiesz, to jest interesujące, bo kiedy miałem dziewiętnaście lat i mieszkałem w Buenos Aires widziałem film, który zrobił – „The State of Things”. Ten film bardzo mnie poruszył, nie mogłem uwierzyć, że jest niezwykle mocny. Później obejrzałem jego kolejne produkcje i zdecydowałem, że też chcę robić filmy. To stało się głównie pod jego wpływem. Przeprowadziłem się do Niemiec, bo chciałem studiować w tej samej szkole, w której on się uczył – w Szkole Filmu i Telewizji w Monachium. Kiedy się tam przeprowadziłem, nie potrafiłem mówić po niemiecku. Dwa lata później w szkole filmowej kręciliśmy ujęcia z Wendersem w Berlinie. Dla mnie, wówczas studenta, było to niesamowite – móc kręcić film z Wimem Wendersem w Berlinie. Pozostaliśmy w kontakcie. Film, który mu na początku zaoferowałem, nazywał się „Musica Cubana” i był poniekąd sequelem „Buena Vista Social Club”. Wenders zgodził się zostać producentem wykonawczym, przy współpracy z innymi producentami. Kilka lat później, kiedy chciałem zrobić dokument o tangu, byłem pod dużym wpływem jego filmu „Pina” o Pinie Bausch. Znów poszedłem z pomysłem do niego, a on znowu był chętny na współpracę producnecką. Myślę, że mam wielkie szczęście, że mogłem korzystać z jego wsparcia.

 

Właśnie, przejdźmy do filmu „Ostatnie tango”, który wchodzi niedługo do polskich kin. To nie jest zwyczajna historia miłości kobiety do mężczyzny. Pomiędzy nimi jest jeszcze smutek, samotność, przegrana, rezygnacja. I taniec.

Tak, to zdecydowanie tragiczna historia miłosna. Zresztą, myślę, że wszystkie historie miłosne są w jakiś sposób tragiczne.

 

Maria znalazła jednak swój happy end. Mówi: „Stałam się lepszą osobą, tancerką i artystką. Muszę być wdzięczna za to rozstanie”.

Myślę, że wszystko, co Maria musiała przeżyć, to, o czym opowiada w filmie, to pewien proces akceptowania cierpienia, które przeżyła będąc z Juanem i po jego odejściu. Zapłaciła swoją cenę – została sama. Z drugiej strony, to jest cena, którą zapłaciła za docenienie siebie jako kobiety i jako artystki. Musiała być sama, poświęcić coś i to było dla niej trudne, ale w pewien sposób odzyskała czy poznała inną perspektywę siebie. Jednak powiedziałbym, że to tylko pewien rodzaj happy endu.

 2 ostatnie tango

Pamiętasz moment, w którym poznałeś Marię?

Oczywiście. Maria i Juan są bardzo sławną parą w Buenos Aires, więc znałem ich odkąd byłem dzieckiem. Każdy w moim wieku ich znał. Ale noc, kiedy spotkałem ją po raz pierwszy, pamiętam bardzo dobrze. To była trzecia nad ranem, milonga – miejsce, gdzie ludzie spotykają się, żeby tańczyć tango. Wyszła na zewnątrz, żeby zapalić.

 

Kiedy myślę o Marii, którą poznałam dzięki twojemu filmowi, potrafię to sobie dokładnie wyobrazić.

Prawda? Podszedłem do niej i powiedziałem: „słuchaj Maria, przygotowuję film, chciałbym z tobą porozmawiać” i powiedziała mi: „okej, okej, spotkajmy się w następnym tygodniu, tylko zadzwoń”. Spotkaliśmy się i trzydzieści sekund po tym, jak zacząłem z nią rozmawiać, wiedziałem, że taka scena musi być w moim filmie.

 

Wtedy pojawiła się idea zrobienia takiego filmu?

Nie, już wtedy pracowałem nad projektem, jednak początkowo chciałem zrobić po prostu film o tancerzach tanga. Wtedy pojawiła się historia Juana i Marii.

 3 ostatnie tango

A można powiedzieć, że w pewnym sensie jest to historia o młodości? O tym, że taniec w jakiś sposób pozwala pozostać wiecznie młodym?

Nigdy nie myślałem o tym w taki sposób, ale zdecydowanie tak. Ponieważ oni tak bardzo kochali taniec, poświęcili mu życie i czerpali z tego taką energię… Nie mogliby żyć bez tańca.

 

Patrzę na Marię i nie mogę uwierzyć, że ma osiemdziesiąt lat.

To jest niesamowite, prawda?

 

Wydaje mi się, że to trudne zadanie, opowiedzieć historię na ekranie, poprzez taniec.

Myślę, że najlepsze, co można zrobić w filmie, to opowiedzenie historii. I historia powinna być zajmująca, ale też poruszać serca publiczności – w ten sposób o tym myślę. Kino powinno być zajmujące, pełne emocji i czegoś uczyć. Mniej więcej to jest w tym filmie. W tym przypadku mamy bardzo mocną rzecz, ponieważ historia Juana i Marii trwała prawie pięćdziesiąt lat. To była bardzo silna, niezwykła opowieść. To podstawa tego filmu. Później próbowaliśmy oddać tę historię, buzujące w niej emocje za pomocą choreografii. Pomagali w tym znakomici choreografowie, tancerze z Buenos Aires, którzy pracowali ciężko i dostarczyli mnóstwo inspiracji.

 4 ostatnie tango

Odniosłam wrażenie, że to Maria jest prawdziwą gwiazdą tego filmu. Że to bardziej jej historia niż Juana.

Dlaczego? Być może to wrażenie bierze się z tego, że Marii jest więcej na ekranie, przechodzi też większą przemianę jako postać. Ale muszę powiedzieć, że dla mnie, osobiście, Maria i Juan byli tak samo ważni.

 

Może dlatego, że jako kobieta mam dla niej i dla jej przeżyć bardzo wiele empatii. A co było dla ciebie najważniejsze, podczas pracy nad tą produkcją?

Szczerze, najważniejsze było dla mnie, żeby dokończyć ten film. To jest bardzo trudne, żeby zrobić taki projekt. Pracowałem z ludźmi, którzy nie są aktorami, tylko tancerzami. To trudniejsze, bo trzeba pomóc im się otworzyć, przekazać im tę historię, w jakiś sposób ich nią zarazić i zdobyć zaufanie. Poniekąd dotknąć ich duszy, co czasami bywało dla nich bardzo bolesne. Dlatego nie jest łatwo zrobić film o czymś tak osobistym, jak historia miłości Marii i Juana. 

 5 ostatnie tango

Fot materiały prasowe