Więc po chwili uśmiech schodzi z mojej twarzy i z niepokojem przyglądam się współpasażerom, czy ktoś nie zakłóci tej radosnej sceny, czy ktoś się nie wkurzy i nie będzie awantury. Na niektórych twarzach zmieszanie, inni udają, że nie widzą. Myślę sobie, że chłopcy są odważni. Może tak ich zaślepiła miłość albo alkohol. Może jedno i drugie. Gdyby to była para heteroseksualna, to nie myślałabym w ten sposób, to ich czułości nie byłyby żadnym aktem odwagi. Tamtej nocy wciąż w mojej pamięci tkwiła pierwsza akcja Kampanii Przeciw Homofobii z 2003 roku pt. „Niech nas zobaczą”. 30 homoseksualnych par (gejów i lesbijek) wzięło udział w sesji Karoliny Breguły, dokonując publicznego coming outu. Zdjęcia prezentowane były na kilku wystawach, a w Warszawie, Krakowie, Trójmieście i Sosnowcu pojawiły się w formie citylightów – które niestety szybko stały się przedmiotem aktów wandalizmu. Polska nie była gotowa. A jak jest dzisiaj? 

2 heteronorma robert biedron newsweek homofobia

Hm. Dzisiaj raczej powszechnie wiemy, co to homoseksualizm. Ale co sobie o nim tak naprawdę myślimy? Wciąż częściej to słowo kojarzy się z parą mężczyzn, a dwie kobiety (uprawiające seks) to heteroseksualna fantazja, a ponoć dwie kobiety trzymające się za ręce czy nawet całujące się nie kłują tak w oczy przeciętnego obywatela. O ile ten obywatel je widzi, bo wciąż mamy do czynienia z niewidocznością lesbijek, wciąż nie ma zbyt wielu znanych kobiet w Polsce, które otwarcie mówiłyby o swojej orientacji. W przeciwieństwie do homoseksualnych mężczyzn, takich postaci jak kampowy Michał Witkowski (ale to pisarz, artysta, to sobie może być tym gejem) czy para Raczek-Szczygielski (no ale to też środowisko artystyczne). Najbardziej znana para to chyba były europoseł, obecny prezydent Słupska Robert Biedroń i jego wieloletni partner Krzysztof Śmiszek. W poniedziałek do kiosków trafił „Newsweek” (numer 10/2017 z 27 lutego), na którego okładce razem pozują. Na świecie takie okładki już się opatrzyły. U nas wciąż budzą emocje. Skrajne. Albo bardzo pozytywne, albo negatywne. Dla jednych wymarzona para prezydencka RP, symbol otwartości i nowoczesności. Dla innych symbol degeneracji i tego, co obecna homofobiczna władza piętnuje. A władza ta nie tylko nie zezwoli (podobnie zresztą jak poprzedni rządzący) na małżeństwa jednopłciowe (warto w tym miejscu wspomnieć, że 1 marca 2017 w Finlandii w życie weszła ustawa wprowadzająca równość małżeńską i adopcyjną dla par hetero- i homoseksualnych), lecz zaczyna swego rodzaju nagonkę na pary homoseksualne, które zawarły małżeństwo zagranicą. To piętnowanie środowisk LGBT i szerzenie homofobii, a co za tym idzie nietolerancji w ogóle. 

Tymczasem umożliwienie parom jednopłciowym legalizacji związków ma wymiar z jednej strony formalny, bo pozwala na sprawne funkcjonowanie w społeczeństwie, załatwianie spraw w urzędach, odwiedziny w szpitalu, dziedziczenie. Z drugiej strony to też umożliwienie celebrowania miłości. Skoro ludzie od wieków biorą śluby, to dlaczego zgodnie z tradycją i potrzebą serca pary homoseksualne nie mogłyby tego robić? Nie ma miłości lepszej czy gorszej. Tymczasem brak zgody na małżeństwa jednopłciowe to utrzymywanie stanu rażącej nierówności, niedopuszczalne dzielenie na lepszych i gorszych, jawna dyskryminacja. Tak mówią o tym Biedroń i Śmiszek we wspomnianym tygodniku Renacie Grochal:

Newsweek: Jesteście razem 14 lat. Dlaczego ślub jest dla was taki ważny?

Krzysztof Śmiszek: Niedawno w Krakowie samochód śmiertelnie potrącił jednego z chłopaków. Zawieziono go do prosektorium i jego partner nawet nie miał prawa go pochować. Żadna umowa nie daje prawa do pochówku partnerowi. To jest prześladowanie osób LGBT przez utrudnianie im codziennego życia. Możemy zawrzeć spółkę cywilną...

Robert Biedroń: Ale my nie jesteśmy spółką. Niech Kaczor sobie ze swoim kotem zawiera spółkę cywilną.

Osoby LGBT dziś coraz częściej funkcjonują w popkulturze, pojawiają się w filmach, serialach, reality show, co służy promowaniu tolerancji, różnorodności płciowej. Bardzo powoli, ale jednak staje się normą, że są bohaterowie homoseksualni na równi z heteroseksualnymi i to nie w ramach sensacji, a po prostu tego, że świat tak wygląda, taka jest nasza seksualność. Od zawsze. Jednak nie w telewizji publicznej. We wtorek Jacek Kurski, prezes TVP, zapytany przez dziennikarza WP Gwiazdy, czy w programie Pierwsza randka, który wkrótce pojawi się na antenie TVP2, zobaczymy pary homoseksualne, odpowiedział:  

Nie sądzę, żeby pary jednopłciowe pojawiły się w programie, ponieważ jesteśmy telewizją publiczną i musimy przestrzegać pewnych zasad twardo wyrażonych zarówno w konstytucji, jak i w prawie. Konstytucja mówi, że rodzina, według polskiego prawa, to związek kobiety i mężczyzny. A ponieważ randki służą temu, żeby powołać rodzinę, czyli związek małżeński, a ten w rozumieniu prawa i polskiej tradycji oraz moralności to związek kobiety i mężczyzny, to oczywistym jest, że muszą to być dwupłciowe pary. Dlatego w Pierwszej randce" nie przewiduję małżeństw jednopłciowych. 

Co z tego, że jest to format brytyjski i na Wyspach w programie pojawiały się zarówno pary jedno- i dwupłciowe. Prawidłowa rodzina to przecież chłopak i dziewczyna. Najlepiej po ślubie kościelnym. Czy nie jest to jednak właśnie wbrew zapisom w Konstytucji RP? Wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, a rządzący powinni wręcz przeciwdziałać dyskryminacji, a nie ją szerzyć. Poza tym wydawałoby się na zdrowy rozum, że to telewizja publiczna, opłacana z podatków, misyjna powinna edukować, także w zakresie naszej płciowości. I niezależnie od poglądów, politycy powinni respektować to, co nauka ma do powiedzenia na ten temat. Pod koniec zeszłego roku, jakby specjalnie dla rządzących, którzy mają braki wiedzy w tym temacie, Polskie Towarzystwo Seksuologiczne podkreślało, że orientacja homoseksualna powinna być traktowana na równi z heteroseksualną.

3 heteronorma robert biedron newsweek homofobia

Tymczasem osoby homoseksualne wciąż są słabo widoczne na co dzień, co wpływa na zamykanie się społeczeństwa, kiedy pożądane jest kształtowanie się jak najbardziej otwartych postaw. I z tego biorą się tragedie. Osoby homoseksualne boją się złapać za rękę partnerkę lub partnera, aby nie paść ofiarą agresji. Można tutaj chociażby przypomnieć homofobiczny incydent, który miał miejsce 16 stycznia tego roku na Uniwersytecie Warszawskim, kiedy to do sali, w której odbywało się spotkanie Queerowego Klubu Filmowego, wrzucono petardę. Rozrzucono też ulotki z treścią nawołującą do nienawiści wobec osób homoseksualnych. Brak kształtowania tolerancyjnych postaw, co powinno mieć miejsce od najmłodszych lat, tak się kończy. W tym przypadku szczęśliwie nikt nie ucierpiał. Ale nie ma się co dziwić. Wciąż bazujemy na stereotypach, wiedzę zdobywamy na własną rękę, nauczyciele czy rodzice nie są przygotowani do pracy z dziećmi, które odkrywają u siebie homoseksualną orientację. Na szczęście mamy takie organizacje jak Kampania Przeciw Homofobii, która 28 października zeszłego roku zainicjowała akcję „Tęczowy Piątek” w szkołach, wspomagając nauczycieli w promowaniu tolerancji i uświadamianiu w kwestii homoseksualizmu swoich uczniów. Świetna była też akcja magazynu „Replika”, który zachęcał homoseksualną młodzież, aby szła na studniówkę z partnerami tej samej płci i publikował studniówkowe zdjęcia na swoim fanpage'u na Facebooku. Ale to wciąż kropla w morzu potrzeb, w sytuacji, kiedy atmosfera odgórnie się zagęszcza i nie służy niweczeniu homofobii. Z drugiej strony w skali globalnej walka z homofobią i nierównością ze względu na orientację seksualną zrobiła już takie postępy, których nie da się ani zatrzymać, ani cofnąć. Więc i u nas coś musi w końcu drgnąć w społeczeństwie, a do władzy kiedyś dojdą osoby, które zapewnią obywatelom równe warunki do życia, a same zajmą się rządzeniem, a nie tworzeniem chorych podziałów. Taką trzeba mieć nadzieję i przeciwdziałać dyskryminacji.

W środę Jan Hartman pisał w felietonie na swoim blogu, że dla niektórych, niezależnie od orientacji politycznej, powiedzenie o kimś, że jest osobą homoseksualną to obelga. Hartman zastanawia się, dlaczego nie mówimy w takim kontekście o heteroseksualizmie. Dlaczego wypada rozmawiać o związkach osób heteroseksualnych, a o tych homoseksualnych nie? Skoro o jednych, to i tak samo o drugich. Albo nie rozmawiajmy wcale. Bo są i tacy, którzy chcieliby załatwić sprawę z homoseksualizmem tak, żeby o nim po prostu nie mówić. Wtedy nie ma problemu, prawda? Upychamy trupa w szafie i jest cacy, bezpiecznie. I jeszcze pada do tego argument, że o orientacji rozprawiać nie wypada, bo to prywatna sprawa. Dopóki jednak nie ma w tej kwestii równości, to trzeba mówić. W końcu orientacja to nie wstyd, to naturalne. Jesteśmy osobami seksualnymi i mamy prawo do seksualnej ekspresji w różnych formach i na różnych poziomach. I znowu: skoro osoby heteroseksualne nie skrywają swojej orientacji, nie czują, że jest wstydem mówienie (w sposób bezpośredni czy pośredni) o niej czy że ona sama w sobie jest czymś wstydliwym, to dlaczego osoby homoseksualne mają się wstydzić. Nie ma tu miejsca ani na obelgi, ani na wstyd. Jest czas na oddolne wykazanie się rozsądkiem, akceptowanie różnych form miłości i seksualności, bo ostatecznie wszystko sprowadza się do tego samego. I nie liczy się orientacja, rasa, religia. Miłość nikogo nie wyklucza, mamy do niej wszyscy równe prawa. Oczywiście przed nami jeszcze długa droga i wiele barier, tkwiących głównie w naszych głowach i nam samym utrudniających życie, do pokonania. Zacząć możemy choćby od wsparcia działań organizacji pozarządowych, które działają na rzecz równości, na przykład równości małżeńskiej, o którą walczy stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza. Jak wesprzeć? Można przekazać 1% swojego podatku. Na co? Na miłość.

A na koniec jeszcze coś wzruszającego, czyli spot NFL's Kiss Cam. Tak to właśnie powinno wyglądać, budząc uśmiech i nie stanowić ani zgorszenia, ani sensacji. Bo to po prostu kochający się ludzie. 

1 heteronorma robert biedron newsweek homofobia  

Fot. materiały prasowe