Jedenastoma zwrotkami Mickiewicz tworzy zalążek narodowego mitu matki Polki, choć w jego tekście tytułowa bohaterka jest jeszcze figurą literacką. Na zwrocie do niej opiera się koncept całego utworu, który stanowi katalog przewrotnych rad udzielanych matce. Aby przygotować syna do tragicznego losu powstańca, powinna m.in. wysyłać go samotnie do jaskini, okręcać mu ręce łańcuchem czy zaprzęgać do taczki. Sens postawionych przed nią zadań jest jasny – to patriotyczne wychowanie i przygotowanie syna do walki o niepodległość, nawet bez nadziei na zwycięstwo.

Mickiewicz nie tworzy mitu całkowicie od podstaw, a raczej w sugestywny sposób wykorzystuje religijną symbolikę, oczekiwania społeczne wobec kobiet oraz panujące na ziemiach polskich nastroje narodowo-mesjanistyczne. Matka Polka uosabia kobiecą aktywność patriotyczną w sferze prywatnej, która bardzo zyskała na znaczeniu pod zaborami (ograniczającymi działalność polskich instytucji publicznych). Pozornie jej rola zostaje więc doceniona, ale równocześnie wpisuje się w patriarchalny podział świata. Idealna Polka realizuje się w przestrzeni domowej – przede wszystkim jako matka oczywiście – i nie próbuje nawet wkroczyć w „męski” świat.

4

Fot. Utwór Do matki Polki Adama Mickiewicza w zbiorze wydanym w połowie XIX wieku; źródło: polona.pl

Mogłoby się wydawać, że to specyficzne postawienie matki Polki na piedestale – poza całym naddatkiem patriotycznym – dowartościuje macierzyństwo czy pozwoli chociaż dostrzec problemy kobiety jako matki. Nic bardziej mylnego. Jak zauważa Danuta Dąbrowska w książce „Udomowiony świat. O kobiecym doświadczaniu historii”: „Jest to mit całkowicie aseksualny. Co charakterystyczne, macierzyństwo Matki Polki nie wiąże się z jej erotyką. Nie występuje w tym micie ojciec dziecka, nie jest obecny ani w związku z jego poczęciem, ani wychowaniem. […] Mówienie o kobiecym brzuchu i okolicznościach poczęcia dziecka […] nie mieści się w fabule mitu, który przecież służy odrealnieniu kobiety, a więc i wyzuciu jej z cielesności”.

Matka Polka jest zawsze samotna, a jedyna istotna relacja, jaką tworzy, to ta z synem. Jeśli głównym celem matki ma być wychowanie polskiego żołnierza, więź z córką nie jest interesująca ani cenna dla narodowego mitu. Nigdy nie ma przy niej ojca dziecka, gdyż właśnie na jego braku opiera się istota mitu matki Polki. Mężczyźni walczą, działają poza domem, zamykani są w więzieniach bądź wysyłani na Sybir – i właśnie z powodu ich nieobecności wzrasta znaczenie kobiety. Czy gdyby sami mogli doglądać wychowania synów, matka pozostałaby tak ważna dla „sprawy narodowej”? Zapewne nie. Polska kultura mogłaby po prostu powielić motyw ojca uczącego syna walczyć, pokazującego mu świat, opowiadającego o swoich doświadczeniach wojennych itd.

Jedenastoma zwrotkami Mickiewicz tworzy zalążek narodowego mitu matki Polki, choć w jego tekście tytułowa bohaterka jest jeszcze figurą literacką. 

Aseksualność matki ma natomiast jeszcze jeden atut. Jak stwierdza Maria Janion w artykule „Polonia powielona”: „Polska kultura narodowa jest kulturą wybitnie męską. W jej obrazie na plan pierwszy wysuwają się związki homospołeczne, więzi męskiego braterstwa i przyjaźni. Do idealnych modeli tego typu związków, opiewanych w rozmaitego rodzaju przekazach, łącznie z podręcznikami szkolnymi i akademickimi, należą między innymi […] walczący o niepodległość ojczyzny spiskowcy dziewiętnastowieczni”. Matka nie narusza męskich więzi, a wręcz wzmacnia poczucie braterstwa. Staje się symbolem ukochanej kobiety, którą trzeba za wszelką cenę ochronić, pozostając jednocześnie neutralna. Nie wzbudzi zazdrości, nie poróżni towarzyszy broni, nie będzie obiektem rywalizacji – a takim zagrożeniem dla męskiej wspólnoty mogłaby się przecież stać narzeczona czy kochanka.

3

Fot. Artur Grottger, Wdowa (z cyklu Warszawa I) oraz Pod murami więzienia; źródło: Pinakoteka Zaścianek; 

Ideał matki Polki perfekcyjnie wpisuje się w symbolikę patriotyczną i religijną. Ojczyzna może być wszak matką, której bronią przed Złym jej synowie – polscy powstańcy. Matka Polka staje się więc w ten sposób Matką-Polską. Równocześnie jej relacja z synem-powstańcem przypomina więź Matki Bożej Bolesnej i Jezusa, co sakralizuje zarówno jej cierpienie, jak i jego (przyszłą) śmierć. Na tym wyrazistym porównania opiera się także koncepcja utworu Mickiewicza.

Mesjanistyczne odwołania dają również obietnicę nagrody po śmierci. Mickiewicz nie pozostawia jednak nadziei ani na zmartwychwstanie, ani na pośmiertną sławę bohatera, zamykając utwór złowróżbnym proroctwem: „Zwyciężonemu za pomnik grobowy / Zostaną suche drewna szubienicy, / Za całą sławę krótki płacz kobiecy / I długie nocne rodaków rozmowy”. Już kilka lat po powstaniu listopadowym zaczęto jednak krytykować ten pesymizm, a w 1843 roku Konstanty Gaszyński napisał polemiczny utwór zatytułowany tak samo – „Do matki Polki”. Kończy go obietnicą, którą jego czytelnicy chcieli usłyszeć: „Wtenczas i syn twój, biegnąc w hufiec bratni, / By z dziecka, może stać się bohaterem, / Wyjdzie wraz z nami na ten bój ostatni, / Co wiecznym ludów zakończy się mirem!”.

Upadek powstania listopadowego nie zdezaktualizował figury stworzonej przez Mickiewicza. Nie dość, że matka Polka nie zniknęła, to umocniła jeszcze swoją pozycję w wyobraźni zbiorowej po wybuchu powstania styczniowego w 1863 roku. Przykładowo fragmenty wiersza „Do matki Polki” recytuje bohaterka opowiadania Elizy Orzeszkowej ze zbioru „Gloria victis”. Poza tym literacką sylwetkę matki Polki łatwo przyswoiły sztuki wizualne. W twórczości Artura Grottgera ważną część przedstawionego świata stanowią właśnie kobiety: religijne matki, dostojne wdowy, piękne żony czy delikatne narzeczone.

Obowiązki wobec domu to obowiązki wobec Polski. W ich obliczu ewentualne emancypacyjne dążenia muszą zejść na dalszy plan – dla dobra ojczyzny oczywiście. I tak od 187 lat.

Matka Polka jest więc nieodrodną córką XIX wieku, skupiającą w sobie ówczesne oczekiwania i horyzonty. To wytwór specyficznej sytuacji polityczno-społecznej pod zaborami, a nie uniwersalny wzorzec dobrej – i polskiej! – matki. Narodowy mit niepostrzeżenie przekształcił się jednak w stereotyp, od którego trudno się uwolnić i z którym niełatwo polemizować.

Weronika Grzebalska w książce „Płeć powstania warszawskiego” analizuje między innymi sposób opowiadania przez kobiety o swoim udziale w wojnie: „Jak dotąd dominujących ram narracyjnych dla opisu kobiecych przeżyć wojennych dostarcza dyskurs narodowy, opisujący kobiece uczestnictwo w kategoriach poświęcenia dla narodu i odwołujący się do kulturowych wzorów konspiratora i Matki Polki czy rycerza i jego damy. W sytuacji braku innego języka upłciowiona retoryka patriotycznego obowiązku pozostaje wciąż podstawowym punktem odniesienia dla uczestniczek powstania, opowiadających po latach o swoim życiu w wojennej Warszawie”.

A więc w 1944 roku wzór zachowań, który wyklarował się ponad sto lat wcześniej, jest dla kobiet nadal najbardziej aktualny – a przynajmniej nie ma dla niego równie mocnej alternatywy. Nie inaczej jest niemal pół wieku później, kiedy w latach 80. kobiety zaangażowane w ruch „Solidarność” także odwołują się do mitu matki Polki. „Wielu działaczy solidarnościowego podziemia […] wprost i świadomie przywołuje tradycję romantycznych zrywów niepodległościowych jako wzorzec własnych działań. […] Dla sprawy partnerstwa kobiet w działalności publicznej tego typu program okazywał się fatalny. W wielu aspektach był wręcz bardziej konserwatywny, niż miało to miejsce w XIX wieku [...]” – zauważa cytowana już Dąbrowska.

Nie da się bowiem pogodzić oczekiwań społecznych wobec polskiej matki, wywodzących się z XIX wieku, z polityczną aktywnością kobiet żyjących w XX, a tym bardziej XXI wieku. U podstaw stereotypu matki Polki leży założenie, że pozostaje ona w domu, gdy mężczyzna walczy czy politykuje. Jej działalność w sferze domowej urasta do rangi czynu patriotycznego, a więc nie godzi się podważać tego stanu rzeczy. Obowiązki wobec domu to obowiązki wobec Polski. W ich obliczu ewentualne emancypacyjne dążenia muszą zejść na dalszy plan – dla dobra ojczyzny oczywiście. I tak od 187 lat.

2

Fot. Spot promujący macierzyństwo; źródło: TVP Info

Wystarczy przypomnieć sobie choćby szeroko krytykowaną kampanię społeczną zachęcającą do macierzyństwa, której bohaterka wygłasza takie zdania: „Zdążyłam zrobić specjalizację i karierę, zdążyłam być w Tokio i w Paryżu, zdążyłam kupić mieszkanie i wyremontować dom. Ale nie zdążyłam zostać mamą. Żałuję”. Realizacja zawodowa, podróże, niezależność finansowa kobiety skontrastowana została z byciem (dobrą) matką – zgodnie z tą wizją można wybrać albo jedno, albo drugie.

Anna Dziewit-Meller – poruszając niedawno w felietonie dla „Tygodnika Powszechnego” problem seksizmu i mizoginii środowiska muzycznego – cytuje wypowiedź Krzysztofa „Grabaża” Grabowskiego, lidera Pidżamy Porno: „Kobiety i rock’n’roll nie idą w parze. Rock’n’roll to sprawa typowo męska. Musisz zachować rewolucyjną czujność. Kobieta ją osłabia. Na co nam baba? (śmiech) Co ona miałaby robić? Gotować? Wszędzie tam, gdzie pojawia się kobieta, zaczynają się konflikty. To oczywiste”. Oto więc mamy XXI-wieczne wydanie męskiej wspólnoty, której zagraża aktywna kobieta. To nie muszą być przecież spiskowcy czy powstańcy, lecz jakiekolwiek zdominowane przez mężczyzn środowisko, wzbraniające się przed kobietami – i to nie ze względu na ich kompetencje, ale właśnie rzekome rozbijanie męskiej wspólnoty. 

1

Fot. historia.org

Zdjęcie główne: Artur Grottger, Na pobojowisku (z cyklu Polona); źródło: wikipedia.org