Nathalie jesteś jurorką w konkursie Artystyczna Podróż Hestii i dyrektorką centrum rezydencyjnego na Brooklynie w Nowym Jorku. Czym właściwie jest Residency Unlimited i jakie są główne cele tego programu. Czy mogłabyś to przybliżyć naszym czytelnikom?

Nathalie Angles: Widzę Residency Unlimited jako rodzaj wsparcia dla artystów. Jesteśmy programem rezydencyjnym, pracujemy z twórcami na różnych etapach ich kariery, np. debiutantami, jak Piotr Urbaniec, laureat 15. edycji konkursu APH. Te osoby mają różne oczekiwania co do programu, dlatego każdego traktujemy indywidualnie. Nasza rola polega na umożliwieniu im zrealizowania ich celów. Niektórzy mają ambitne projekty i trzeba im pomóc pod względem produkcji, inni chcą zrobić research czy nawiązać kontakty w świecie sztuki. Czasem jest to połączenie kilku rzeczy. Naszym celem jest zapewnienie takiego wsparcia i narzędzi, jakich potrzebują. To, co jest dla nas bardzo ważne, to relacje, jakie tworzymy z artystami. Staramy się utrzymywać z nimi kontakt już po ich pobycie na rezydencji. Zależy nam na jakości relacji.

 

Wspomniałaś o pomocy w networkingu. To bardzo ważne dla artystów, szczególnie młodych. Jak pomagacie im nawiązać kontakt z właściwymi osobami?

Nathalie: Networking to sztandarowa część naszego programu, coś, z czego jesteśmy znani. Zanim artysta przyjeżdża do Nowego Jorku, wysyłamy mu formularz, który musi wypełnić. Pytamy go, co chce robić podczas rezydencji, nad jakim projektem zamierza pracować. Pojawia się tam również pytanie: „jakich ludzi chciałby poznać?”, „na jakich kontaktach mu zależy?”. Czasami artysta odsyła nam formularz ze stoma nazwiskami, a czasem pisze, że nie zna nikogo, ale ufa nam i naszym sugestiom. Tak to wygląda, zwracamy też uwagę na ich dokonania, staramy się znaleźć kuratorów, krytyków czy galerzystów zainteresowanych tym, co dany artysta robi.

1 hestia podroz artystyczna hestii 

Piotr Urbaniec, finał 15. edycji konkursu APH w MSNie w Warszawie 

Piotr, a jakie są twoje wrażenia? Poznałeś jakichś ciekawych ludzi podczas swojego pobytu w RU?

Piotr Urbaniec: Tak. Powtórzę po Nathalie, chodzi głównie o pielęgnowanie nowojorskiej tradycji meetingów”. To był mój pierwszy raz w Nowym Jorku, nie widziałem sensu, żeby przyjechać tutaj z gotowym do realizacji projektem, bo byłaby to ignorancja wobec miasta. To, co zdobyłem dzięki RU, to platforma kontaktów, odbyłem spotkania z kuratorami, którzy byli bardziej lub mniej zainteresowani moją praktyką. Czasem było śmiesznie. Plusem jest dywersyfikacja. Z jednej strony były to osoby z naszego kręgu kulturowego, zainteresowane sztuką współczesną, jak np. kuratorka z MOMY, ale spotkałem też kuratorów z Chin, którzy byli z zupełnie nie z tego świata. Dla mnie ten miks był super ciekawy i egzotyczny. Artyści na rezydencji tworzą pewną społeczność, razem pracują i pomagają sobie - jak w szkole. Podczas mojego pobytu odbyły się dwie grupowe wystawy zorganizowane przez RU. Dzięki temu mogłem zobaczyć, co robią inni. Uczestniczyłem także w tzw. studio visit”, czyli odwiedzałem pracownie artystów, którzy swoją bazę mają w NYC, ale biorą udział w programie ze względu na platformę komunikacji. Tak poznałem np. Bratta Swansona, w mojej ulubionej dzielnicy Red Hook, który mnie trochę zaraził swoimi pracami. Nathalie poleciła mi wizytę u niego, za co jestem jej bardzo wdzięczny.

Nathalie: Piotr, nigdy wcześniej nie byłeś w Nowym Jorku, ale przyjechałeś z bardzo pozytywnym nastawieniem, byłeś tam, żeby wchłaniać wszystko. W pewnym sensie byłeś idealnym artystą, bo byłeś bardzo otwarty. Jeśli nigdy nie byłeś w NYC, to bardzo ważne, żeby mieć otwarty umysł. Niektórzy artyści są bardziej nieśmiali niż inni. Jesteśmy bardzo wrażliwi na ludzi, jeśli ktoś jest bardzo nieśmiały, to nie możemy go zmienić, ale możemy sprawić, że będzie się czuł komfortowo. W RU pracują ludzie z różnych części świata, więc w pewnym momencie wszyscy kiedyś byliśmy tu nowi i wiemy jak to jest być pierwszy raz w obcym mieście, szczególnie takim, jak Nowy Jork, gdzie cały czas tyle się dzieje. Jeśli jest się tu samemu, to początki mogą być bardzo trudne. Dlatego bardzo staramy się zapewnić wsparcie w zdobywaniu kontaktów. Piotr miał wielki apetyt na odkrywanie wszystkiego wokół. Kiedy następnym razem tu przyjedzie, na pewno będzie to już dla niego zupełnie inne doświadczenie.

 

Piotrze, zdecydowałeś się zostać w Nowym Jorku miesiąc dłużej poza miesięcznym stypendium Artystycznej Podróży Hestii. Powiedziałeś, że nie pracowałeś nad żadnym konkretnym projektem, więc czym była spowodowana taka decyzja?

Piotr: Zostałem 3 miesiące. Zdecydowałem się zostać dłużej, bo po pierwszym miesiącu dopiero mogłem powiedzieć, że w miarę oswoiłem się z miastem, zaliczyłem najważniejsze turystyczne must-see i miałem podstawę do robienia czegoś nieprzeciętnego w tym mieście. Nowy Jork jest też w innej strefie czasowej, więc czas tu funkcjonuje trochę inaczej. Wciąż uważam, że jest jeszcze dużo do zrobienia i zobaczenia, więc już szykuję się do powrotu.

Nathalie: To, jak szybko umyka tu czas, jest frustrujące, bo często nie możesz przez to zagłębić się w rzeczy. Trzeba mieć tego świadomość.

 

Nathalie, oprócz pomocy w zdobywaniu kontaktów, pomagacie też artystom jeszcze zanim do was dotrą. Jakie są etapy waszej współpracy?

Nathalie: Jak tylko wybierzemy artystów, pozostajemy z nimi w stałym kontakcie. To wygląda różnie, bo niektórzy twórcy natychmiast odpisują na maile, u innych trwa to dniami. Ale z większością prowadzimy bardzo rozbudowaną korespondencję i bardzo to lubimy, bo kiedy taki ktoś przyjeżdża, mamy wrażenie, jakbyśmy już go znali. Pracujemy z około 50 artystami rocznie – to dość dużo. Komunikując się z nimi przed przyjazdem, zyskujemy poczucie, że nie są nam kompletnie obcy. Dzięki temu wiemy, co chcą robić i czego potrzebują. Jeśli ktoś potrzebuje materiałów do projektu, to pomagamy mu je zdobyć. Jeśli podczas pobytu ma wystawę czy jest częścią wystawy grupowej, to pomagamy mu znaleźć kuratora.

2 hestia podroz artystyczna hestii 

Nowa siedziba Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie 

Piotr, a jak wyglądało to z twojego punktu widzenia? Słyszałam, że miałeś pewne zadania to zrealizowania podczas pobytu? Czym się zajmowałeś, jak wyglądał twój dzień?

Piotr: Nie powiedziałbym, że miałem zadania, raczej miałem wolność.

Nathalie: Ale bardzo ciężko pracowałeś!

Piotr: Moja praca nigdy nie jest z góry ustalonym i do końca przemyślanym projektem, zwykle ewoluuje w trakcie – była efektem ubocznym eksplorowania miasta. Byłem w Nowym Jorku krótko, więc wszystko działo się na bieżąco. Zadania polegały na spotykaniu ludzi, były też organizowane przez RU wycieczki: wraz z grupą artystów chodziliśmy od jednej galerii do innej, byliśmy oprowadzani przez ich właścicieli. Dzięki temu mieliśmy szansę dowiedzieć się i zobaczyć wiele rzeczy, do których normalnie nie mielibyśmy szansy dotrzeć. Nie nazwałbym tego zadaniami, ale był to bardzo ciekawie zorganizowany czas. Nathalie poleciła mi Materials for the Arts, w którym spędziłem bardzo dużo czasu, RU współpracuje z tym miejscem. To jest organizacja non-profit, mieści się w ogromnym magazynie, przypomina trochę darmową Castoramę. Jest tam masa rzeczy, które firmy budowlane czy inne przekazują do tego miejsca, żeby artyści mogli z nich skorzystać. Można brać wszystko za darmo.

 

Brzmi jak raj dla artystów!

Piotr: Tak, szczególnie dla takich artystów jak ja, którzy pracują z codziennymi przedmiotami. To było super, poszedłem tam z trójką artystów z rezydencji i świetnie się bawiliśmy. To są przyjemne efekty uboczne tych mocno formalnych spotkań, np. z chińskimi kuratorami jedliśmy dużo chińszczyzny i piliśmy herbatę z Yunnan, z innymi jeździłem na łyżwach w Central Parku, ktoś pokazywał mi najlepsze dachy na Brooklynie, w inny weekend pojechaliśmy do parku rzeźby Storm King pod Nowym Jorkiem.

7 hestia podroz artystyczna hestii 

Siedziba Residency Unlimited w Nowym Jorku

Nathalie, słyszałam, że RU mieści się w byłym kościele. To bardzo interesująca lokalizacja, skąd ten wybór?

Nathalie: To jest kościół, który w latach 80. został zmieniony w mieszkania i przestrzeń biurową. RU zostało założone w czerwcu 2010 i wprowadziliśmy się do kościoła w październiku 2010. Wcześniej przenosiliśmy się z miejsca na miejsce. Kiedy zakładałam RU myślałam, że może wcale nie potrzebujemy swojej przestrzeni albo że możemy pracować z różnych miejsc. Kiedy teraz o tym myślę, wydaje mi się to szalone, bo pomimo, że współpracujemy z różnymi organizacjami, potrzebujemy mieć swoją siedzibę. RU mieści się w byłej nawie kościoła, więc ma bardzo wysoki sufit, Piotr latał tam swoim dronem. Jak znaleźliśmy tą przestrzeń? Chyba po prostu mieśmy dużo szczęścia. Niestety w Nowym Jorku nigdy nie wiadomo, jak długo dana lokalizacja czy budynek będą istnieć, wszystko zmienia się bardzo szybko, ale mam nadzieję, że uda się nam tam zostać jak najdłużej.

Piotr: Ta przestrzeń jest uczciwa, bo jest otwarta i dzięki temu, nawet kiedy stoi się na piętrze, to widać, co dzieje się na dole, można wszystkich podglądać, wszystko jest transparentne.

Nathalie: Mnie też bardzo się podoba, że przestrzeń jest otwarta – nie ma żadnych drzwi, które można by zamknąć. Myślę, że to definiuje to, jak pracujemy.

 

Piotr, słyszałam, że twoje mieszkanie też było bardzo ciekawe. Dla pracującego z przestrzenią artysty z pewnością było inspirujące…

Piotr: Na pewno było inspirujące, ale nie chodzi tylko o architekturę czy to, że podłoga się zapada, bo budynek był stary i się obsuwał. Docenia się te małe rzeczy, rytuały, które zauważasz, zwłaszcza kiedy mieszka się w zwykłym mieszkaniu, a nie pokoju hotelowym. Zaczyna się to od wejścia, bo drzwi zamykają się odwrotnie niż w Polsce, okna nie otwiera się na oścież, a w łazience szaleństwo, bo są trzy korbki zamiast dwóch. Później zauważasz większe rzeczy: że ludzie chodzą jakoś inaczej, jest inna kultura chodzenia, bo są inaczej zorganizowani. Mieszkając tam, odkrywałem wszystkie te rzeczy i trochę czułem się jak dziecko, ucząc się wszystkiego od nowa. Kiedyś w kolejce po bajgle ktoś powiedział mi, że wyglądam identycznie jak najmłodszy syn Trumpa, a ja poczułem się dumny, że nie wyglądam już jak obcy, ale swój. Jeśli chodzi o moje mieszkanie, to wiele domów na Brooklynie wygląda podobnie, domy się osuwają, prawie walą, a ludzie są do tego tak przyzwyczajeni, że już tego nie zauważają. Natomiast dla kogoś z zewnątrz jest to przerażające. Chyba tak jest z każdym państwem czy miastem, które odwiedza się po raz pierwszy, chociaż myślę, że w Nowym Jorku ilość bodźców, na które jest się wystawianym jest największa.

4 hestia podroz artystyczna hestii 

Piotr Urbaniec na rezydencji w Nowym Jorku

Pracujesz z przestrzenią, więc na pewno inspirowało cię całe miasto.

Piotr: Tak. Pracuję jako artysta video, a Nowy Jork jest bardzo filmowy. Prawie wszystko, co tam się znajduje, pamiętasz z filmów, co jest trochę nierealne. Byłem tu też w bardzo ciekawym czasie, bo odbywały się przecież wybory, a ja dzielnie czekałem na wyniki na Times Square. Było też Święto Dziękczynienia z ogromną paradą, Black Friday, święta z największą choinką na świecie i Nowy Rok, gdzie ludzie zamiast fajerwerków strzelają pistoletami do nieba. To tylko te najważniejsze. Odbywały się też liczne demonstracje, był jakiś polityczny smog w powietrzu i poczułem się trochę jak w domu. Wylatywałem 28.01, czyli w dniu, kiedy na JFK odbywał się protest przeciwko polityce antyimigracyjnej. Nowy Jork jest jak plan filmowy nie tylko przez krajobraz, ale też przez to, co się tam dzieje.

 

Nathalie wspomniała, że używałeś drona. Czy to była część jakiegoś projektu?

Piotr: Dron to było moje szaleństwo z okazji Black Friday. Postanowiłem, że kupię coś, czego tak naprawdę nie potrzebuję, tak jak robi to większość osób tego dnia, taka zachcianka  byłem z niej dumny. Przez przypadek odegrał kluczową rolę w dokumentacji działań performatywnych, które robiłem w Kalifornii w Redwood Forest i to było fajne.

 

Nathalie, współpracowałaś z wieloma polskimi artystami, stykasz się z młodą polska sztuką przy okazji Artystycznej Podróży Hestii. Czy można powiedzieć, że jest coś, co ich wyróżnia na tle artystów z innych państw? Zauważasz jakieś trendy w polskiej sztuce?

Nathalie: To trudne pytanie, bo moim zdaniem artysty nie można definiować przez kraj, z którego pochodzi. Mamy program dla młodych artystów poniżej 35. roku życia i w ramach niego przyznajemy nagrodę The Young Visual Artist Award w krajach centralnej, wschodniej i południowej Europy. W ramach nagrody artysta przyjeżdża do RU na dwa miesiące, więc miałam też kontakt z osobami z Bułgarii, Czech czy Kosowa. Ale naprawdę nie wiem, co wyróżnia polskich artystów. Być może to, że w artystach z Europy Wschodniej jest pewna świeżość, raczej nie spotyka się wśród nich bardzo zblazowanych twórców.

Piotr: Myślę, że Polacy mają jeszcze trochę kompleksów, wydaje im się, że artyści z Nowego Jorku są kimś ważniejszym. Z kolei nowojorscy artyści i kuratorzy bardzo lubią sztukę z innych części globu. Nowy Jork jest niesamowitą platformą dla artystów z całego świata, bo można tu się spotkać ze sztuką z każdego miejsca na ziemi. Bardzo podobała mi się różnorodność przebywających w RU artystów. Nie tylko pochodzili z różnych państw, ale przede wszystkim mieli za sobą różne doświadczenia i działali na rozmaitych polach. Ta różnorodność była niezwykle inspirująca.

5 hestia podroz artystyczna hestii 

Piotr Urbaniec na rezydencji w Nowym Jorku

A jakie zauważyłeś różnice i podobieństwa w funkcjonowaniu młodego artysty na rynku polskim i amerykańskim?

Piotr: Ciężko mi powiedzieć, jak funkcjonuje młody artysta na rynku amerykańskim, bo mam zerowe doświadczenie. Zrobiliśmy taką pracę z Pawłem Stasiewiczem w odniesieniu do słów Jana Świdzińskiego, że sztuką dziś może być wypicie szklanki wody, przy czym lepiej jest wypić ją w Nowym Jorku niż w Kutnie”, gdzie umówiliśmy się na określony dzień i godzinę i każdy z nas wypił szklankę wody  Paweł w będąc Kutnie, a ja w Nowym Jorku. To chyba dobra odpowiedź na to pytanie.

 

Nathalie, jak wybierasz artystów do RU? Na pewno liczy się talent, ale dostajesz masę CV, więc pewnie są też inne kryteria.

Nathalie: Organizujemy otwarty konkurs. Spośród zgłoszeń wybieramy finalistów, następnie odbywają się obrady jury i na końcu zostaje wybrany ktoś taki, jak Piotr.

 

Co sprawiło, że wybraliście właśnie jego? Chodziło tylko o talent?

Nathalie: Chodzi o nastawienie. Nie koniecznie o jakość prac, nie lubię tego słowa, ale czasami jest tak, że czyjś projekt wyda nam się interesujący i chcemy mu pomóc w jego zrealizowaniu. Często w pracach ujawnia się też osobowość artysty. Traktujemy wszystkich jednakowo, każdy, kto przyjeżdża na rezydencję, ma określone wymagania, ale nie jest tak, że bardziej znany artysta będzie miał lepsze traktowanie. Chodzi przede wszystkim o ludzi. To oni są w tym wszystkim najważniejsi.

6 hestia podroz artystyczna hestii 

Piotr Urbaniec na rezydencji w Nowym Jorku  

Piotr, oprócz pobytu w RU nagrodą Artystycznej Podróży Hestii była indywidualna wystawa w Warszawie. Czy możesz nam zdradzić jakieś szczegóły? Wiesz, z jaką galerią będziesz współpracował?

Piotr: Można powiedzieć, że jestem teraz bardzo zajęty i będzie się trochę działo, nie tylko z wystawą indywidualną. Teraz zniknąłem z radaru i pracuję.

 

Nathalie, czy masz jakieś rady dla polskich artystów, którzy chcieliby się zgłosić do następnej edycji Artystycznej Podróży Hestii?

Nathalie: Powiedziałabym im, żeby byli otwarci i chyba żeby byli sobą w tym, co robią. Czekam na spotkanie na gali finałowej 27 czerwca w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. 

3 hestia podroz artystyczna hestii

Nowy Jork

 

Zgłoszenia do 16. edycji konkursu APH:

http://artystycznapodrozhestii.pl/konkurs

 

Fot. materiały prasowe