PMDD (od angielskiej nazwy PreMenstrual Dysphoric Disorder) to najcięższa odmiana PMS, o której wciąż wiadomo niewystarczająco dużo. PMS zgodnie z różnymi statystkami dotyka około 30% do 70 % kobiet, PMDD od 4 do 5%. Towarzyszące im objawy bywają lekceważone przez lekarzy, bo przecież „wszystkie kobiety muszą się przed czy w trakcie okresu trochę nacierpieć, a po urodzeniu dziecka będzie lepiej” – jak usłyszałam kiedyś od jednego z ginekologów. Tymczasem szczególnie PMDD jest poważnym problemem, który może skutecznie utrudniać nam życie – zarówno zawodowe, jak i prywatne. Sprawiać, że nie mamy siły wstać z łóżka, czujemy się jak w trakcie depresji, nie jesteśmy w stanie pracować czy wykonywać jakichkolwiek czynności innych niż leżenie i czekanie aż zadziałają tabletki przeciwbólowe, które i tak wcale nie pomogą uporać się z wszystkimi objawami.

Przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne to nie fanaberia, a oficjalna medyczna kategoria diagnostyczna. Lekarze opisali około 150 objawów, które mogą towarzyszyć PMS, czyli zespołowi napięcia przedmiesiączkowego. W przypadku PMDD te objawy są wyjątkowo nasilone. Jakie dolegliwości mogą doskwierać nam po owulacji? Niestety jest ich sporo – od zmiennych nastrojów i braku kontroli nad swoimi emocjami, drażliwości, płaczliwości czy skrajnego przygnębienia i braku sił, które mogą przypominać stan depresji, po objawy stricte fizyczne – wymienione już bóle brzucha czy pleców, ale i nasilenie chorób przewlekłych, np. alergii, pogorszenie koordynacji ruchów, problemy ze wzrokiem i ze snem, wzrost masy ciała nawet do 4 kilogramów, wymioty, biegunka, zaparcia. Wymieniać można naprawdę długo. Przeważnie objawy te ustępują po upływie 12 godzin od wystąpienia krwawienia, choć jest to kwestia zdecydowanie indywidualna. Jeśli po raz kolejny doświadczacie tego typu objawów, które utrudniają wam normalne funkcjonowanie, nie pozwólcie sobie wmówić, że taki nasz kobiecy los, skontaktujcie się z lekarzem.

2 okres

Instagram @rupikaur_

Badania opublikowane niedawno na łamach „Molecular Psychiatry” rzucają nowe światło na PMDD. Lekarze z amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia dowiedli, że kobiety cierpiące na typowy PMS i na PMDD mają podobny poziom hormonów płciowych. W czym tkwi więc różnica? Okazuje się, że osoby z PMDD są po prostu bardziej wrażliwe na hormony. Badacze odkryli też, że u kobiet doświadczających przedmiesiączkowego zaburzenia dysforycznego występują różnice w kompleksie genów, które determinują to, jak ciało reaguje na stresory, czyli zewnętrzne bądź wewnętrzne bodźce, które wywołują stres.

Wyniki te nie oferują nam jeszcze gotowych rozwiązań, ale mogą pomóc znaleźć skuteczniejsze metody radzenia sobie z PMDD, które dziś leczone jest przede wszystkim z pomocą środków przeciwdepresyjnych i antykoncepcyjnych. Niewiele zmieni się jednak w kwestii PMS czy PMDD, jeśli kobiecy cykl dalej będzie swego rodzaju tabu, a towarzyszące nam przed okresem czy w jego trakcie dolegliwości będą bagatelizowane i traktowane stereotypowo. Jeśli kobiety wciąż będą obawiały się przyznać w pracy, że gorzej się czują z powodu PMS, bo zostaną potraktowane jak rozkapryszone dziewczynki. Dlatego tak ważny jest dialog, do którego zachęcają autorzy kolejnych ciekawych projektów. Ostatnio odkryłyśmy na przykład świetną stronę sklep.miesiaczka.com, na której znajdziemy ofertę warsztatów dotyczących miesiączki, podpaski czy wkładki higieniczne z naturalnych tkanin, jak również książkę „7 skutecznych sposobów na bolesne miesiączki, czyli jak przemienić ból w przyjemność” Natalii Miłuńskiej i Voci Ilnickiej, które opowiadają, jak pomóc sobie, często naturalnymi sposobami. Tematykę miesiączki porusza też stworzony w Wielkiej Brytanii, pięknie wydany, różowy zin o wymownej nazwie „Bloody Hell”, czyli krwawe piekło. Życzymy wam, abyście to kolejne krwawe piekło jakoś przetrwały, oby jak najmniej boleśnie. 

 4 okres

Zin „Bloody Hell”