Obaj pochodzą ze wschodniej części Stanów Zjednoczonych i odznaczają się nieustępliwą etyką pracy. Mają na koncie nominacje do nagród Grammy, pracę z najlepszymi w muzycznym biznesie i występy dla publiki na całym świecie.  Wspólnie tworzą projekt Tuxedo w którym dają wyraz swojej miłości do szeroko pojętego funku. Duet podkreśla, że założenie smokingu wiąże się ekskluzywnie z dobrą zabawą.  Podobnie jak odpalenie ich płyty.     

Pod koniec marca nakładem wytwórni Stones Throw ukazał się drugi album zespołu („Tuxedo II”), zaś w pierwszy piątek kwietnia artyści zagrali DJ Set w stolicy, który odbył się w ramach festiwalu World Wide Warsaw.  Przed występem Mayer Hawthorne i Jake One opowiedzieli nam o kondycji współczesnego funku, występach w talk-shows, uprzejmości Drake’a i seksownej muzyce. 

 1 tuxedo

W kawałku otwierającym wasz nowy album, Snoop Dogg mówi: „zakładasz smoking tylko wtedy, gdy idziesz na imprezę”.

Mayer Hawthorne: Nie inaczej! Widziałeś kogoś na pogrzebie w smokingu? Albo w pracy? Ten strój jest zerezerwowany wyłącznie na imprezę. Smoking zakładamy, kiedy coś celebrujemy. Pasuje to do naszego przesłania.

Jake One: W naszej twórczości nigdy nie skupiamy się na negatywnych aspektach życia.

Mayer Hawthorne: Zarówno smoking, jak i zespół Tuxedo, idą w parze tylko z dobrą zabawą.

 

Jednak zanim zaczęła się zabawa, musieliście ciężko pracować. Mayer zanim został piosenkarzem m.in. kładł blachodachówkę, zbierał piłki na polu golfowym, pracował w sklepie z oprogramowaniem. Jak było u ciebie Jake w tym temacie?

Jake One: Też mam w życiorysie pełno różnych zajęć. Byłem kasjerem, wymieniałem olej w samochodach w warsztacie. To było straszne. Ostatnią robotą, przed życiem z muzyki, była praca w sądzie. 

Dorastałeś w Seattle w latach 90., kiedy rodził się tam grunge. Jak to wyglądało z bliska?

Jake One: Byłem tak mocno zakręcony na punkcie hip-hopu, że nie miało to dla mnie znaczenia (śmiech). Mam wrażenie, że ta kultura tak właśnie angażowała w tamtym czasie – jeśli lubiłeś hip-hop, to nie miałeś prawa być wkręcony w cokolwiek innego.

Mayer Hawthorne: W Detroit, gdzie scena muzyki house kwitła, było bardzo podobnie. Musiałeś wybrać house lub hip-hop. Nie mogłeś być wkręcony w oba gatunki. Wszędzie w mieście trwały bitwy, w czasie których puszczający muzykę starali się przeforsować swoją. Szkoda, że tak to wyglądało, bo ja byłem fanem hip-hopu, ale lubiłem dużo rzeczy w muzyce house.

Jake One: To jest fajne w młodszych generacjach, że...

Mayer Hawthorne: ...mają gdzieś podziały. I bardzo dobrze. 

Jake One: Wracając do grunge’u, zabawne było to, jak wielkim ignorantem byłem w tym temacie. Przez dwa lata grałem w koszykówkę z basistą zespołu Pearl Jam [Jeff Ament – przyp.red], ale nie znałem tej kapeli, więc nie wiedziałem z kim gram. Pamiętam, że oglądałem pewnego razu Saturday Night Live i nagle widzę występ mojego dobrego ziomka od kosza.

Mayer Hawthorne: (śmiech) Dla ciebie to był po prostu Jeff.  

 2 tuxedo

Parę dni temu Pharrell Williams skończył czterdzieści cztery lata. Mayer, miałeś okazję pracować ze słynnym producentem nad swoją trzecią solową płytą. Jak to wspominasz?

Mayer Hawthorne: Niesamowite doświadczenie. Ten koleś jest strasznie produktywny, siła nie do zatrzymania. Muzyka dosłownie wypływa z niego za każdym razem, kiedy siada do komponowania. Rzeczą, której się od niego nauczyłem, było przywiązanie do szczegółów w opowiadaniu historii. Jako uczeń w szkole nie znosiłem pisania, wolałem przedmioty ścisłe. Pharrell naprawdę mi pokazał, jak się „rzeźbi” dobrą historię poprzez zawarte w niej detale.

 

Jeśli chodzi o ogólne założenia twojego stylu, niejednokrotnie podkreślałeś, że „seksowna muzyka, to najlepsza muzyka”. Mógłbyś rozwinąć tę myśl?

Mayer Hawthorne: Zawsze inspirowali mnie artyści pokroju Barry’ego White’a czy Prince’a. Ich muzyka leciała zarówno w klubach, jak i w sypialniach. Chciałem, żeby moja twórczość miała podobną charakterystkę. Jako artysta idę ścieżką, która pozwala mi zrealizować ten cel.

 

Przemierzyliście cały glob ze swoją muzyką, dlatego jestem ciekaw, jak się zapatrujecie na kondycję takich gatunków jak disco czy funk we współczesnym świecie.

Jake One: Jest trochę ludzi, którzy grają w tym stylu, ale chciałbym, żeby było nas więcej. Mam wrażenie, że wszyscy tworzący w tych gatunkach orbitują samotnie na mapie światowej muzyki. Nie wykształciło się środowisko artystów związanych z naszym brzmieniem.   

Mayer Hawthorne: W naszym środowisku brakuje solidarności, która cechowała chociażby twórców gatunku w latach 70. czy 80.

 3 tuxedo

Jak to się przekłada na wasze działania?

Jake One: Na przykład, nie mamy z kim ruszyć w trasę koncertową. Nie zrobimy tego z Bruno Marsem, bo jest zbyt „wielkim nazwiskiem”, żebyśmy mogli razem widnieć na afiszu. Promotorzy by na to nie poszli. Ciężko znaleźć zespoły o podobnym statusie jak my, dodatkowo tworzące w podobnym klimacie. Staramy się wspierać różne kapele, ale mam wrażenie, że jest pełno gości, którzy mają opanowane brzmienie, ale nie mają konkretnych i zamkniętych utworów. Tuxedo się w tym wypadku wyróżnia. Mamy kawałki, które mają w sobie coś więcej niż linia basu (śmiech). 

 

Oglądałem wywiad, w którym wspominaliście moment waszego poznania się w 2006 roku. Czuliście się wtedy wyobcowani przez to, że środowisko postrzegało was jako „dziwnych”. Byłem ciekaw, czy to uległo zmianie, dlatego zapytałem o kondycję gatunku.

Jake One: Mam wrażenie, że ciągle jesteśmy na bezludnej wyspie.

Mayer Hawthorne: Bez przesady (śmiech). Brzmienie w naszym klimacie stało się o wiele bardziej popularne. Wystarczy spojrzeć na ceny albumów, które lubimy. O wiele większą wartość mają obecnie wydawnictwa takich artystów jak Bernard Wright czy The Ritchie Family. Kiedyś kupowaliśmy te płyty po pięć dolców, a teraz są to drogie rarytasy.

Jake One: W każdym większym mieście można znaleźć kluby, w których leci prawdziwy funk, ale to ciągle nie jest brzmienie, które wyznacza trendy w mainstreamie.

Mayer Hawthorne: Choć artyści tacy jak Bruno Mars, Justin Timberlake czy Daft Punk, którzy czerpią z funku, sprawiają, że jest lepiej. Hit „Can’t Feel My Face” The Weeknda też wpisuje się w ten trend w moim odczuciu.

Jake One: Choć trzeba pamiętać, że przykłady które wymieniłeś, to są popowe ujęcia stylistyki, którą reprezentujemy.

 

Miałem włanie pytać o Bruno Marsa w tym kontekście, bo mam wrażenie, że gdy debiutował, jego brzmienie było bardziej popowe. Obecnie piosenkarz w pełni daje ujście swoim zajawkom na funk i osiąga sukces większy niż kiedykolwiek wcześniej.

Jake One: Dokładnie, uwielbiamy to! Bruno stał się tak „dużą” gwiazdą, że już nie potrzebuje pozwolenia wytwórni na eksplorowanie brzmień, które go interesują. 

Mayer Hawthorne: Robi muzykę tak, jak chce. Jego podejście zdaję się mówić: „nie potrzebuję już hitów”, ale one i tak się robią, bo gra po swojemu. To jest świetne.

 

To jaka jest przyszłość tego typu muzyki? Czy jest szansa, żeby szeroko pojęty funk wyznaczał kierunek muzyki popularnej, tak jak we wspomnianych latach 70.?

Jake One: Będziemy obserwować „nowoczesną” wersję tych brzmień. Masowa publiczność, nie będzie przecież zainteresowana muzyką swoich rodziców Może być funk czy disco, ale z naleciałościami trapu [podgatunek hip-hopu wywodzący się z południa Stanów Zjednoczonych – przyp. red] czy z użyciem auto-tune’a.

Mayer Hawthorne: Muzyka popularna musi się aktualizować pod współczesnego słuchacza.

Jake One: Może dlatego tak bardzo kochamy singiel „Slide” Calvina Harrisa z udziałem Franka Oceana i Migos? Jest funk, auto-tune i raperzy na czasie. To jest świetna kombinacja, sami byśmy czegoś takiego spróbowali.

Przejdźmy do waszych pierwszych prób w tworzeniu muzyki .W 2011 roku ukazał się drugi solowy album Mayera, a na nim m.in singiel „Henny and Gingerale”. To był wasz pierwszy wspólny numer?

Mayer Hawthorne: Chyba tak.

 

Debiutowaliście wspólnym krążkiem cztery lata później.

Jake One: Długo nam zajęło stworzenie wspólnego albumu, bo mamy swoje solowe kariery. W końcu postanowiliśmy w pełni połączyć funk, rapowe brzmienie z Zachodniego Wybrzeża i śpiew Mayera. W rezultacie zadebiutowaliśmy pierwszym albumem Tuxedo w 2015 roku.

Mayer Hawthorne: Potrzebowaliśmy czasu, by odnaleźć swoje brzmienie, tak, żeby było unikalne.

Jake One: Nie mogliśmy po prostu skopiować tego, co robią chociażby Zapp [założony przez braci Troutman popularny zespół funkowy z Ohio – przyp. red], bo z góry skazalibyśmy się na porażkę. Co ciekawe, graliśmy kiedyś koncert przed nimi i choć lider grupy Roger Troutman już nie żył, a reszta zespołu była w przedziale wiekowym 60-70, to...

Mayer Hawthorne: …na scenie miażdżyli. Robili salta, wymieniali się intrumentami w czasie występu. Ciężko to opisać (śmiech). Dobrze, że byliśmy supportem, bo nie bylibyśmy w stanie wyjść po nich na scenę. To doświadczenie sprawiło, że stwierdziliśmy, że musimy jeszcze dużo popracować, zanim wychylimy się z naszą muzyką na poważnie.

Nie można kupić doświadczenia.

Jake One: Dokładnie. Na szczęście panowie z Zapp dali nam swoje błogosławieństwo, mówiąc, że są naszymi fanami. Wiedzieliśmy, że zmierzamy w dobrym kierunku.

 

Podobnie jak muzyka, którą tworzy Jake. Wyprodukowałeś wiele uznanych nagrań hip-hopowych i ciężko byłoby o wszystkich porozmawiać, ale chciałbym zapytać o trzy. Pierwsze to „3 Kings” Rick Rossa, w którym gościnnie udzielił się Jay-Z i Dr.Dre.

Jake One: To było niesamowite. Wszystko zaczęło się od tego, że ten bit miał iść na płytę „Detox” Dr.Dre. Nie wiem, jak to się wydarzyło, że Ross w pewnym momencie przejął ten numer od Dre. Rick Ross to chyba mój ulubiony raper od jakichś ostatnich dziesięciu lat. Przed samym wyjściem płyty dostałem info, że w kawałku jest również Jay.

Jakie to uczucie, gdy na twoim bicie rapuje Jay-Z? Pamiętasz, kiedy pierwszy raz to usłyszałeś?

Jake One: Byłem akurat w Nowym Jorku, kiedy stacja radiowa HOT 97 puszczała premierowo ten numer przez cały dzień. Usłyszałem go pierwszy raz z okna przejeżdżającego samochodu. To był jeden z tych momentów, których się nie zapomina. Byłem tak szczęśliwy, nawet nie masz pojęcia.

 5 tuxedo

Drugi kawałek, o który chciałem zapytać, to „Furthest Thing” Drake’a z jego trzeciej solowej płyty.

Jake One: Poznałem Drake’a przez Twittera. Napisał mi wiadomość, żebym wysłał mu parę bitów. Wybrał z nich całkiem sporo. Jak usłyszałem to, co zrobił z moim podkładem, z miejsca się zakochałem w tym numerze. Nagrał jeszcze jeden kawałek do mojej muzyki, który podobał mi się jeszcze bardziej, ale nigdy go nie wypuścił. Drake zaprosił mnie do Toronto, gdzie byłem gościem na jego festiwalu [OVO Fest – przyp. red]. Swoją drogą, to ludzie nie mają pojęcia, że Drake jest jedną z najmilszych osób, jakie można spotkać w życiu.

Mayer Hawthorne: Żartujemy między sobą dość często, że w skali uprzejmości „od jeden do dziesięciu”, Drake wykracza daleko poza tę skalę. Są ludzie bardzo uprzejmi i jest Drake (śmiech). 

Jake One: Uważam, że to najbardziej dominujący artysta w ostatnich siedmiu latach.

Mayer Hawthorne: Nie spuszcza nogi z gazu.

Jake One: A przy tym jest ciągle super miły (śmiech).

Gdzie leży przyczyna tej dominacji?

Jake One: Moim zdaniem Drake jest doskonale zorientowany we współczesnych brzmieniach. Z jednej strony wie, kim jest ktoś taki jak ja, a z drugiej strony na jego nowym albumie możesz usłyszeć inspiracje housem z Południowej Afryki. What the fuck?! (śmiech)

Mayer Hawthorne: Jest geniuszem, bo się nie ogranicza, a dostosowuje różne brzemienia pod siebie.

 

I tak doszliśmy do pozycji numer trzy, czyli udziału Jake’a na ostatniej płycie The Weeknda, gdzie jest współodpowiedzialny za muzykę w utworze „True Colors”.

Jake One: Zacząłem ten numer z ziomem, który nazywa się Swish i gra na keybordzie w wielu numerach Tuxedo. Tak jak ja, pochodzi z Seattle...

Mayer Hawthorne: …ale przeprowadził się ze mną do Los Angeles (śmiech).

Jake One: Tak, dokładnie. Razem z nim pracowaliśmy nad tym numerem, który trafił do Benny’ego Blanco [amerykański producent muzyczny mający na koncie współpracę z m.in. Britney Spears, Maroon 5 czy Edem Sheeranem – przyp. red.], który wyprodukował finalną wersję numeru. Byłem w studiu, kiedy The Weeknd nagrywał wokale. Fajne przeżycie, bo mało kiedy jestem świadkiem, gdy moje produkcje „dostają głosu”. Usłyszałem, jak Abel śpiewa i nie mogłem wyzbyć się tej melodii z głowy przez wiele miesięcy. To wspaniała sprawa być częścią tych historii, bo mam wrażenie, że nie powinienem mieć takiej okazji.

 4 tuxedo

Co masz przez to na myśli?

Jake One: Mój wiek [41 lat – przyp. red] i muzykę, którą tworzę. Gram raczej underground’owy i niszowy hip-hop czy wykręcony funk w Tuxedo, więc nie odpalam konsolety z myślą: „ciekawe co lubi The Weeknd?”. 

Mayer Hawthorne: (śmiech)

Jake One: Robię to, co mnie kręci i zawsze jestem zaskoczony, gdy młodsi i bardziej popularni artyści znajdują w tym wspólny mianownik z tym, co tworzą.

Mayer Hawthorne: Niewielu ludzi może się pochwalić posłuchem zarówno w undergroundzie, jak i w mainstreamie.

Jake One: To jest dla mnie najfajniejsze na obecnym etapie muzycznym. Mogę grać niszowe disco w Tuxedo, ale mieć też produkcje na nowym albumie bardzo popularnego rapera, jakim jest Future.

 

Skoro jesteśmy w temacie popularnych raperów: w 2011 roku, zanim wyszedł wspólny album Kanye Westa i Jaya-Z („Watch the Throne”), pojawił się krótki dokument o nagrywaniu płyty. W jednej ze scen widzimy, jak Jay, Kanye i Beyonce siedzą w bardzo wystawnej jadalni, a w tle leci debiut Mayera – „A Strange Arrangment”. Widziałeś to?

Mayer Hawthorne: Jasne! Rozmawiałem parę lat temu z Kanye po festiwalu, na którym obaj występowaliśmy. To chyba było w Norwegii. Mieliśmy bardzo długą dyskusję i wiedziałem, że jest fanem mojej muzyki. Wspominał o tym również na Twitterze.

Co więcej... ktoś powiedział mi, że Beyonce nagrała cover mojego utworu. Miałem okazję porozmawiać z nią podczas festiwalu Made in America w Filadelfii i potwierdziła nagranie coveru jednej z moich piosenek. Niestety, nigdy go nie usłyszałem.

Jake One: Obaj pracowaliśmy nad utworami dla Beyonce, których finalnie nie wykorzystała (śmiech).

Za to Kanye i reżyser Spike Jonze wykorzystali jeden numer Mayera. Artyści parę lat temu wypuścili film krótkometrażowy „We Were Once a Fairytale”. W filmie został użyty jeden utwór Westa, „Sonata Księżycowa” Beethovena i... twój kawałek „When I Said Goodbye”.

Mayer Hawthorne: Ich przedstawiciele odezwali się z pytaniem, czy mogą wykorzystać ten numer. Jestem fanem obu tych artystów, więc nie wahałem się ani sekundy. Spike Jonze to w mojej opinii najlepszy reżyser teledysków w historii. Nie było nad czym się zastanawiać.

Dodatkowo ten film był bardzo, bardzo dziwny. Od razu go pokochałem, bo uwielbiam takie wykręcone obrazy. Nie spodziewałem się, że zrobią coś tak odważnego, bo Kanye w tamtym czasie był strasznie popularny i nie myślałem, że zdecyduje się na taki artystyczny i ciężki film.

Wielu artystów hip-hopowych decyduje się odezwać z pytaniem o twój refren?

Mayer Hawthorne: Eeee... raz na jakiś czas ktoś zapyta. Nagrałem parę „gościnek”.

 

Pytam, bo zauważyłem, że raperzy uwielbiają klasyczne soulowe sample w muzyce, ale rzadko sięgają po takich piosenkarzy jak ty czy Raphael Saadiq, którzy mogą to dostarczyć w studiu.

Jake One: Wiesz z czego to wynika? Raperzy nie mają tak szerokiego spojrzenia na muzykę. Chcą „gorących” bitów i tyle. Non stop się zdarza, że ktoś sampluje głos Mayera, ale żeby zrobić coś oryginalnego? Z tym już ciężej.

Mayer Hawthorne: Tak też się zaczęła moja kariera jako piosenkarza. Robiłem hip-hopowe bity i nie chciałem wydawać kasy na „czyszczenie sampli” [uzyskiwanie praw do wykorzystywania czyjejś muzyki – przyp. red], dlatego tworzyłem swoje próbki wokali. Teraz mnie samplują, więc wszystko wraca.

6 tuxedo 

Na przykład Pitbull w swoim utworze wykorzystał fragment waszego hitu „Do It”.

Jake One: Dokładnie. Pitbull bardzo chciał użyć naszego numeru i, co ciekawe, jego wersja wyszła jeszcze zanim my wypuściliśmy singiel „Do It”. Album rapera „Global Warming: Meltdown” wyszedł w 2013, podczas, gdy my zadebiutowaliśmy w 2015. Ten numer był jednym z singli promujących nasz pierwszy wspólny album.

Mayer, miałeś okazję promować swoją muzykę poprzez występ w programie Davida Lettermana. Byłeś fanem talk-shows dorastając? Jak wspominasz tamten występ?

Mayer Hawthorne: Faktycznie miałem okazję zagrać w programie Lettermana zanim ten odszedł na emeryturę [program był na antenie przez 33 lata, ostatni odcinek został wyemitowany 20 maja 2015 – przyp. red]. To świetne uczucie móc powiedzieć, że się wystąpiło w programie Lettermana, bo to najwspanialszy prowadzący talk-show naszych czasów. Johnny Carson mojej generacji.

Znajomi, którzy mieli okazję wystąpić w jego programie, ostrzegali mnie, że w studio jest bardzo, bardzo zimno. Nie wiem, jaki był tego powód, ale Letterman lubił, żeby było cholernie zimno. Gdy pojawiliśmy się na miejscu, okazało się, że to nie były tylko plotki. Próbowałem grać na gitarze, choć palce mi zamarzały. Po wszystkim byłem szczęśliwy, że się udało jakoś przetrwać ten występ bez wpadki (śmiech). Ale i tak to był jeden z fajniejszych momentów mojej kariery.

 

Z kolei Tuxedo występowało w zeszłym miesiącu w programie Kimmela.

Jake One: To było świetne, bo to było moje pierwsze zetknięcie z late night television [tak się określa programy typu talk-show, które są emitowane wieczorową porą – przyp. red].

Mayer Hawthorne: Serio?

Jake One: Tak. Myślałem, że będę bardziej zestresowany, ale obyło się bez tremy.

Mayer Hawthorne: Za każdym razem, kiedy występujemy w tego typu programie, nie ma miejsca na improwizacje. Trening, trening i jeszcze raz trening. Wszystko jest zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, bo wiemy, jak wiele osób może nas poznać w ten sposób.

Fot. Maciej Bogucki