W twórczości Sasnala filmy pojawiały się mimochodem – jako inspiracje do poszczególnych obrazów. Z tego okresu przypominają mi się „Świniopas” z 2009 roku i „Odpad” z 2010. Mniej więcej w tym czasie, jeszcze jako studentka, natrafiłam na jego malarstwo. Było to zaledwie chwilę po tym, gdy Sasnal wygrał The Vincent Award. Wtedy też w Ogrodzie Różanym Muzeum Powstania Warszawskiego namalował żółte bratki na czarnym tle. Ktoś wówczas powiedział, że wyglądają one jak zjawy, duchy... Pamiętam je z okładki „Przewodnika Krytyki Politycznej” w całości poświęconego twórczości Sasnala. W każdym razie te widmowe kwiaty nie dawały spokoju. Te żółte główki wrzynały się głęboko w myśli. Nie dawały o sobie zapomnieć. Potem trafiłam na wywiad z autorem. Mówił coś o wojnie, o Holokauście, o komiksie Maus. Natrafiałam na coraz więcej jego obrazów. Podobały mi się te namalowane z gestu, szybkie, zamaszyste pociągnięcia pędzla. To, że kilka ruchów przypominających zawijasy tworzyło las. Szumiący. Dziki. Piękny. Tajemniczy.

1 cinema post meridiem

Siła prac Wilhelma Sasnala zawsze płynęła dla mnie z ich autentyzmu. To, co przedstawiał, kipiało dla mnie emocjami. Osobistym stosunkiem autora do przedmiotu pracy, wyrażonym poprzez pozornie przypadkowy gest, który po bliższym zapoznaniu się okazywał się dokładnie przemyślany. Później ten sposób myślenia znalazłam w filmach, które zrealizował w duecie z Anką Sasnal. Gdzie pozornie bliska rzeczywistości rejestracja obrazu okazywała się iluzją rozbijaną na coraz mniejsze i mniejsze kawałki. Ta rzeczywistość zdawała się aż skrzypieć pod palcami. Jak w filmie „Z daleka widok jest piękny”, gdzie już tytuł odkrywa przed nami sens obrazu. Im podchodzimy bliżej, im akcja zbliża nas do końca, tym obraz staje się coraz bardziej brudny, robaczywy, jakby nie ludzki – ale paradoksalnie boleśnie prawdziwy. We wspomnianym tu filmie autorzy poruszają wciąż obecny w naszej kulturze motyw obcego, innego. Nie chce tu streszczać fabuły filmu, ale śledząc zaproponowaną przez nich historię, możemy zauważyć, jak sami z każdą sceną odrywamy się od bogojczyźnianych toposów. Nie przyjmujemy w ich filmie żadnej konkretnej roli, nie zostajemy wkręceni w żadną uprzywilejowaną narrację. Historia się po prostu toczy. Mimo wszystko wciąż piękna, lekko malarska, zdająca się pachnąć terpentyną. Mimo iż, jak mówią „staraliśmy się, żeby znaleźć dla naszego filmu taką formę, która tę prostą fabułę będzie chronić przed dosłownością, tak by widzowie nie odbierali go jako filmu o polskiej wsi”. Stąd: długie powolne kadry, milczący bohaterowie. Z kolei w filmie „Słońce, które mnie oślepiło” zderzają się ze sobą odmienne punkty widzenia. Katastrofa jest blisko. Wybucha właśnie dlatego, że nikt wcześniej nie oswoił tego, co do niej doprowadziło. W filmach Sasnali można odnieść wrażenie, że słowa, próba interpretacji niszą to, co oglądamy. Czy nie jest to wspólna cecha z malarstwem? Język staje się czymś ułomnym, czymś, co nie wystarcza, by opisać emocje, uczucia, relacje międzyludzkie. Gdy już coś wypowiemy, często w efekcie pojawia się zniszczenie i degradacja delikatnych nici trzymających nas w rzeczywistości. Może jedynym wyjściem jest ucieczka? Bohater „Słońca” Rafał Mularz biega. Może ucieczka jest czasem jednym wyjściem? Tylko czy nie jest ona podyktowana rezygnacją? Ta rezygnacja obecna jest też w innym filmie Sasnali „Hubie”.

Rytm, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w klasycznym kinie u Sasnali, ciągle jest zaburzany, nasza logika zostaje wystawiona na próbę. Myślę, że właśnie przez to należy uznać celowość tych zabiegów. Tak, jak wcześniej w malarstwie, tu również żaden ruch kamery nie jest przypadkowy. Współczesna teoria szkiełka, oka i serca? Filmy Wilhelma i Anki Sasnali dają się odczytać także jako obrazy pełne odkryć, zmagania się z obrazami przylegającymi do rzeczywistości. Pojawia się jednak informacja. Informacja w nas – widzach, którzy z każdym kolejnym kadrem uświadamiają sobie, że obrazy mają nad nami władzę i kreują nasz świat. Stąd właśnie wynika ogromna siła obrazu filmowego, może nawet współcześnie większa niż malarskiego – wciskają się we wszystkie szczeliny, nieciągłości i poprzez liczne konteksty bardziej sugerują, niż wyjaśniają. Sasnal posiadł niezwykłą umiejętność, odsłaniając coś większego, ale paradoksalnie fragmentarycznego, odsłonił to, co nazywamy po prostu życiem.

2 cinema post meridiem

Marta Kudelska – kuratorka, autorka tekstów o sztuce. Publikowała m.in. w „Obiegu”, „Szumie”, „Opcjach”, „NN6T”, „Punkcie” czy „Hiro”. Ukończyła kulturoznawstwo-kulturę współczesną (w zakresie krytycznej teorii kultury współczesnej) i historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Interesuje się pamięcią, krytyką instytucjonalną, problematyką archiwów i socjologią rzeczy. Obecnie doktorantka w dziedzinie nauki o sztuce na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie zajmuje się relacjami młodych kuratorów z młodymi artystami. 

Cinema pm - to platforma VOD ze starannie wyselekcjonowanym repertuarem. W filmotece znajdziecie m.in. europejskie i światowe kino art house'owe + filmy krótkometrażowe, videoeseje, wywiady, recenzje. Jednym słowem cinema post meridiem.