Aperture, numer 225 „On Feminism”. Wydawnictwo Aperture Foundation

Magazyn „Aperture” wydawany jest od lat 50., by tworzyć wspólnotę twórców i ludzi zainteresowanych fotografią. Kolejne numery dedykowane są odmiennym kwestiom i ich relacjom ze sztuką. Był już numer poświęcony odysei, a więc różnym wymiarom podróży, numer dedykowany ciekawości, numer opowiadający o osobach nieheteronormatywnych, numer skupiony na dźwiękach czy inspirowany Tokio. Aż przyszedł czas na numer poruszający kwestie feminizmu. Przykuł moją uwagę błyskawicznie, gdy przeglądałam dosłownie dziesiątki tytułów w nowojorskiej księgarni „Strand Bookstore”. Po prostu musiałam zawiesić wzrok na „Aperture”. To nie tylko zasługa tematyki, ale i świetnej okładki ze zdjęciem autorstwa Gillian Wearing nawiązującym do autoportretu Claude Cahun z lat 20. Prace Cahun – artystki, fotografki i pisarki zainteresowanej tematyką płci – od lat 90. przeżywają swój renesans. Francuzka zbyt postępowa jak na swoje czasy jest inspiracją dla współczesnych fotografek. Ale dość o samej okładce. „Aperture” w końcu nie kupiłam, ku mojej wielkiej rozpaczy i frustracji, bo musiałam pogodzić się z niedoborem dolarów. Na szczęście udało mi się znaleźć magazyn po powrocie, w warszawskim Super Salonie. Zabrałam się za lekturę i absolutnie zachwyciłam. Numer poświęcony feminizmowi może być traktowany jak obszerne kompendium wiedzy. Zapewni lekturę na wiele wieczorów, opowiadając o twórczości artystek sprzed lat i tych całkiem współczesnych. Cindy Sherman, Zackary Drucker, Calude Cahun, Grete Stern, Renate Bertlmann, Laia Abril czy Mayan Toledano to tylko niektóre nazwiska pojawiające się na kolejnych stronach. „Aperture” zaprasza nas do wspólnej wizualnej wędrówki i zostawia przestrzeń na refleksję – nad sztuką jako formą oporu, nad tym, jak było i jest postrzegane kobiece ciało oraz nad zmianami społecznymi, które miały miejsce w XX wieku i nad tymi, które dopiero powinny nadejść.  Jest tu miejsce na bardzo aktualne, palące kwestie, jak i na zagłębianie się w historii sztuki i przypomnienie o kobietach, które ją tworzyły. Bardzo polecam ten numer!

Aleksandra Nowak

 

Girls Like Us, numer 8, „Family”. Założycielka i redaktorka naczelna: Jessica Gysel

Choć na rynku jest już numer 9, to piszę o tym, który wciąż jest do kupienia i który Ola Nowak przywiozła mi ze swojej podróży do Nowego Jorku. Niezależnym magazyn Girls Like Us” dla całej naszej redakcji stanowił inspirację i ważne źródło odniesienia, kiedy zaczynałyśmy pracę nad naszym feministyczno-erotycznym papierowym „G'rls ROOM”. Choć Girls Like Us” powstaje w Amsterdamie, to porusza tematy krążące wokół feminizmu niezależnie od miejsca, stawia sobie za cel budowanie międzynarodowej społeczności i solidarności wśród kobiet, ale też istotne są tematy promujące równość w ogóle, niezależnie od płci, orientacji itp. W każdym numerze znajdziemy i teksty zaangażowane politycznie, i te odnoszące się do kultury, sztuki, jak i jednostkowych, głównie kobiecych, doświadczeń. Do tego nieco zinowa forma, fajny papier, piękne zdjęcia. Warto sprawdzić tę pozycję. A co konkretnie w numerze 8 koncentrującym się wokół tematu przewodniego, czyli rodziny? Otóż po pierwsze rodzina dla twórczyń i twórców Girls Like Us” jest pojęciem bardzo szerokim, można być jej członkiem niezależnie od więzów krwi. Wspólna praca, podobne poglądy, zainteresowania, różnego rodzaju międzyludzkie konstelacje i relacje. To wszystko może nas blisko łączyć. Świetny jest fotograficzny materiał o lesbijkach w podeszłym wieku i w ogóle sporo o lesbijkach i ich związkach, rozmowa o przyjaźni dziewczyńsko-artystycznej ponad granicami, czyli tworzeniu swego rodzaju globalnej rodziny, wywiad z filozofką Simone van Saarloos czy projektantką Phoebe Dahl. Podsumowując: dużo dobra, dużo inspirujących postaci!

1 grls room magazine girls like us magazyny

Fot. Marcos Rodriguez Velo