Noor to synteza świata Wschodu i Zachodu – wykształcona i nowoczesna, pochodzi z tradycyjnej i religijnej arabskiej rodziny. Choć jest jeszcze młoda (25 lat), ma na swoim koncie spory bagaż doświadczeń. Urodziła się we Francji, wychowała w Syrii, mieszkała w konserwatywnej Arabii Saudyjskiej, studiowała w Malezji, a obecnie przebywa w Berlinie, gdzie dotarła już po wybuchu wojny domowej w swojej ojczyźnie. Bardziej uprzywilejowana niż większość jej rodaków (posiada wizę pracowniczą, a nie status uchodźcy), działa w organizacji Über den Tellerrand, wspierającej proces integracji uchodźców w Niemczech. Ponadto Noor wolontaryjnie organizuje spotkania motywacyjne dla syryjskich azylantek, którym pomaga odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Rozmawiamy o dojrzewaniu do roli międzykulturowego społecznika.

 

Dlaczego zdecydowałaś się zamieszkać w Berlinie?

Noor Idrees: Po studiach miałam sporo czasu na „nicnierobienie” i zastanawianie się nad dalszymi krokami, które mogłabym podjąć w życiu. Było dla mnie jasne, że nie mogę zostać w Arabii Saudyjskiej – państwie, które nie respektuje w pełni praw człowieka i w którym autonomia kobiety określana jest przez literę prawa i uzależniona od mężczyzny-opiekuna. Chciałam być wolna i niezależna i wyobrażałam sobie, że wielokulturowy Berlin może stać się dla mnie szansą na obracanie się w nieskrępowanej niczym rzeczywistości. Dodatkowo, po wybuchu wojny, sytuacja mojej rodziny stała się niepewna. Saudyjczycy niechętnie patrzyli na przybyszy z Syrii. Nie mogliśmy liczyć na żadną pomoc od państwa, mimo że mieszkaliśmy tam od dawna, a moja pracująca jako dentystka mama regularnie płaciła podatki. Ze względów bezpieczeństwa część mojej rodziny przeniosła się do Europy. Ja wylądowałam w Berlinie.

 

Jak oceniasz twoje dotychczasowe doświadczenie w mieście?

Noor Idrees: Cieszę się, że mogę mieszkać właśnie tutaj. Moje nowe życie w Europie musiałam sobie sama zorganizować. Na początku nie było łatwo, ale spotkałam na swojej drodze sporo przyjaznych osób. Dorastałam w kulturze szariatu, w której religia wpływa na sposób wychowywania dzieci i w wielu przypadkach w znacznym stopniu kształtuje codzienne rytuały i osobowość człowieka. Przez długi czas żyłam w bańce mydlanej, bezkrytycznie podchodząc do islamu, nie postrzegając go w ogóle jako formy zinstytucjonalizowanej religii. W zetknięciu z nowymi realiami, musiałam wyrobić sobie indywidualny stosunek do wielu spraw, w tym zwłaszcza do religii. Tematy takie jak alkohol, narkotyki czy seks przedmałżeński nie są w świecie młodych muzułmanów obce, ale są niezgodne z Koranem, przez co pozostają w sferze tabu. Natomiast w Berlinie są codziennością.

1 berlinsko 

Jak w nowej rzeczywistości odnajdują się uchodźcy, z którymi się spotykasz?

Noor Idrees: Środowisko uchodźców w Berlinie jest bardzo zróżnicowane. Jest sporo osób z Bliskiego Wschodu, ale także z Afryki. Wywodzą się zatem z różnych społeczności, kultur, religii. Najwięcej kontaktu na co dzień mam z Syryjczykami. Ich doświadczenia są odmienne. Niektórzy są bardzo straumatyzowani i w pierwszej kolejności muszą uporać się z dużymi obciążeniami psychicznymi zanim zaczną układać sobie życie na nowo. Syryjki-muzułmanki, które do tej pory żyły w świecie zdominowanym przez mężczyzn, często mają najwięcej problemów z dostosowaniem się do nowej rzeczywistości, zwłaszcza jeśli dodatkowo z dnia na dzień przychodzi im przejąć obowiązki głowy rodziny. Na szczęście w Berlinie mogą liczyć na dużą pomoc nie tylko od państwa, lecz także od organizacji pozarządowych czy osób prywatnych udzielających się wolontaryjnie. Zaangażowanie Niemców na rzecz uchodźców jest ewenementem. Nigdzie indziej nie spotkałam się z podobnymi postawami na tak dużą skalę. Syryjczycy to bardzo doceniają, jednak są też i tacy, którzy się Niemców boją, bo pierwsze, z czym się muszą zmierzyć po przybyciu do obcego kraju, to ogrom biurokracji w języku, którego nie znają. Nowy kraj, nowy język i nowe życie – ludzie, którzy przyjeżdżają do Niemiec, mają już sporo za sobą, a jednocześnie sporo jeszcze przed nimi.

 

Dlaczego sama zdecydowałaś zaangażować się w pomoc uchodźcom?

Noor Idrees: Na początku mojego pobytu pracowałam w start-upie, w którym zajmowałam się rozwojem aplikacji mobilnych. Zajęcie to nie przynosiło mi zbyt dużo satysfakcji, bo w moim odczuciu nie miało głębszego sensu. Chciałam robić coś z przekonaniem, bo tylko w ten sposób wyobrażałam sobie, że mogę być w pełni szczęśliwa. Rzuciłam pracę, podszlifowałam niemiecki i na własną rękę zaczęłam szukać sobie różnych zajęć w obozach dla uchodźców. Zorientowałam się, że mogę być mostem łączącym Syryjczyków i Niemców, przyczyniającym się do obopólnego poznania i zrozumienia. Teraz zajmuję się tym na co dzień w organizacji Über den Tellerrand.

 

Czym zajmuje się organizacja, w której pracujesz?

Noor Idrees: Poprzez różne projekty, głównie kulinarne, staramy się zbliżać kultury. Przykładowo dla mieszkańców Berlina organizujemy warsztaty, na których mogą nauczyć się, jak przygotować specjały kuchni syryjskiej czy afgańskiej. Mobilna kuchnia-kontener to część projektu Kitchen on the run. Każdego dnia docieramy do europejskich miast i miasteczek, by lokalne społeczności miały szansę usiąść z uchodźcami przy jednym stole i spróbować potraw przez nich przygotowanych. Takie okazje dają możliwość rozmowy i wymiany doświadczeń w spokojnej i kameralnej atmosferze. W projekcie Building Bridges łączymy Niemców i uchodźców w dwuosobowe zespoły, zajmujące się następnie mentoringiem jednej nowo przybyłej osoby. Spektrum naszych zadań jest duże. Podstawowym celem jest promowanie otwartości i tolerancji.

 

Na co mogą liczyć uczestnicy takich spotkań?

Noor Idrees: Dobrze, jeśli uczestnik spotkania zakończy je z przekonaniem, że nie warto tworzyć podziałów na „my” i„oni”. Wszyscy jesteśmy ludźmi i lepiej skupić się na łączących nas podobieństwach, niż spoglądać na dzielące nas różnice.

 

Justyna Burzynski – autorka polskiego bloga z Berlina – BERLINSKO. Chętnie pisze o Berlinie i z Berlina dla polskich i zagranicznych redakcji. W swoich artykułach zahacza o tematy związane m.in. z życiem na emigracji, polską społecznością w Berlinie, kobiecością, berlińską sceną i kulturą klubową, muzyką techno.

Fot. Justyna Burzynski