Zaskakujące jest jednak to, że definicja ta w dalszym ciągu kształtuje społeczeństwo europejskie, chociaż coraz częściej okazuje się, że kobiety nie chcą być wkładane w ramy „dobrych i kochających”. Śledząc to, co same myślą i piszą o tym doświadczeniu, warto zagłębić się w tekst „Macierzyństwo – konieczność czy luksus?” autorstwa Tomasza Kasprzaka (psychologia.edu.pl). W materiale, cytuje on badania Magdaleny Szpakowskiej, która przeanalizowała listy czytelniczek do najpopularniejszych polskich kobiecych czasopism, dotyczące między innymi spraw związanych z macierzyństwem na przestrzeni ostatnich kilku dekad. Zwierzenia kobiet pokazują istotny rozdźwięk między tym, jak czują się w roli matek, a jaka rola jest im narzucana. Z jednej strony słowa kobieta i matka często stosowane są jak synonimy, wskazując na to, że dla kobiety macierzyństwo jest rolą nadrzędną – „misją kobiety jest rodzenie i jak najlepsze wychowywanie potomstwa”. Równolegle, pojawia się jednak sporo listów, które pokazują, że część czytelniczek nie zgadza się z tym stwierdzeniem i zdecydowanie wyraża sprzeciw wobec tezy, że bycie matką jest jedyną i najważniejszą rolą ich życia. A jak to wyzwanie opisują współczesne kobiety? Rozmawiam z kilkoma z nich, które własnymi słowami tłumaczą, co dla nich oznacza bycie mamą, jak wyobrażały sobie tę rolę, co zmieniło się w ich życiu po narodzinach dziecka, a nawet, w niektórych przypadkach, już wnuków. Przekonamy się, czy w zależności od wieku, który mamy wpisany w metryczce, więcej w sprawach macierzyństwa nas łączy, czy może dzieli.

 

Magda, 31 lat, za kilka tygodni będzie mamą, z wykształcenia psycholog społeczny, pracuje w domu mediowym.

Magda, za kilka tygodni będziesz mamą, co się zmieniło od kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży?

Magda: Przede wszystkim, kiedy dowiedzieliśmy się z moim partnerem, że będziemy mieli dziecko, byłam bardzo zaskoczona. Bardzo się ucieszyłam, ale tej radości towarzyszyła całkiem pokaźna doza niedowierzania. Wydawało mi się, że nie uda się nam od razu. Oczywiście, samej informacji towarzyszyła radość, łzy szczęścia, ale też lekka panika – „czy damy sobie radę?”, „teraz wszystko się zmieni”, „czy ja naprawdę jestem gotowa?”. Zdecydowanie wchodzę w nowy, nieznany obszar życia. Pełen wyzwań, być może trudnych momentów, ale też bardzo piękny.

 

Ja miałam odmienne doświadczenia. Brak wsparcia ze strony partnera, byłam też młodą mamą jak na dzisiejsze realia. Wspominam ten czas, jako wielkie zaskoczenie, ale również walkę o „siebie” w tej nowej relacji. Panicznie bałam się tego, że gdzieś zniknę, że uwaga wszystkich skupi się na moim brzuchu i rosnącym tam dziecku. Sporo się wtedy w moim życiu działo – długo pracowałam i studiowałam dziennie, więc na szczęście nie miałam zbyt wiele czasu na rozmyślania. Chociaż zabrzmi to idiotycznie, zawarłam pakt ze swoim brzuchem i z synem, który wtedy tam mieszkał – ja będę się bardzo starać, żebyś był szczęśliwy, ale ty miej litość i też bądź dla mnie dobry. Jak się teraz okazuje – ten niemy pakt działa do dzisiaj, ale jest to dla mnie każdego dnia wielka niespodzianka. A ty masz jakąś wizję tego, jaką mamą będziesz? Będziesz się wzorować na swojej?

Magda: Myślę, że niezwykle istotna jest dla mnie równowaga. Zależy mi na zachowaniu umiaru w wychowywaniu i budowaniu samodzielności i pewności siebie u dziecka. I chciałabym w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek. Każda mama jest wyjątkowa i ma swoją wizję, mimo błędów, które popełniamy i które są nieuniknione. To, co cenię w swojej mamie, to determinacja i akceptacja siebie. Nie chcę robić niczego pod presją otoczenia, a wiem, że jako młode mamy jesteśmy na to bardzo narażone. Moja wersja macierzyństwa będzie kompilacją najlepszych praktyk, które obserwuję w swoim otoczeniu, oczywiście weryfikowana przez życie i również moją intuicję.

 

Gosia, 33 lata, mama dwóch dziewczynek, zajmuje się wychowaniem dzieci i prowadzi własną firmę.

Myśląc o mamach, traktujemy je jak pewnego rodzaju kategorię – jest kobieta-bizneswoman, ale też i kobieta-mama. Podczas rozmów słychać jednak wyraźnie, że tak jak różnimy się jako osoby, tak każda z nas jest inną mamą. Na dodatek, ewoluującą i dojrzewającą razem z dziećmi. Gosiu, zgadzasz się z tym? Masz już trochę starsze dzieci, prawda?

Gosia: Tak. Jestem mamą dwóch dziewczynek. Macierzyństwo to dla mnie taki rollercoaster, który trwa od 8 lat. Radość pomieszana ze łzami, duma zmieszana z lękiem i wielka miłość podszyta ciągłym poczuciem odpowiedzialności za nową istotę.

 

Podszyta odpowiedzialnością? Sama przyznasz, że nie brzmi to cukierkowo. Niezbyt popularne określenie w „różowym” słowniku, którego używamy do rozmów o rodzinie i dzieciach?

Gosia: Dzieci rosną i nikt nam nie daje do nich instrukcji obsługi. Każdego dnia spotykamy się z nową „zagadką” macierzyństwa, odkrywamy jego nowe aspekty. Przyznam szczerze, że nie zawsze podobają mi się te odkrycia, są chwile zwątpienia i braku wiary w matczyne siły i mądrość. Ale to prawda, że kiedy dziecko mówi: „Mamo, kocham cię, jesteś najlepszą mamą na świecie”, kiedy zasypia, ufnie trzymając mnie za rękę, to te momenty rozbrajają mnie i nagradzają wszystkie wyrzeczenia.

 

Wydaje mi się, że to bardzo ważne co powiedziałaś. Bycie mamą pozwala nam odkryć się na nowo. Ja mam cały czas takie wrażenie, że oprócz całej odpowiedzialności za drugą osobę, która wiąże się z byciem mamą, jest to też niesamowita szansa na przeformatowanie siebie. Daje okazję do tego, żeby zastanowić się nad tym, co w życiu ważne i nad tym, co najcenniejszego mamy młodemu człowiekowi do zaoferowania i że w jakiś tajemniczy sposób wydobywa z nas te najcenniejsze cechy. Ale również zmusza do skonfrontowania się z tymi „mrocznymi” stronami naszej osobowości, których wcale nie chcemy widzieć, ale które ujawniają się przy mocnych, granicznych doświadczeniach – a chyba jednym z nich jest macierzyństwo. Od zawsze chciałaś być mamą?

Gosia: Myślałam o dzieciach już jako mała dziewczynka i nosiłam w sobie wizję tego, że na pewno kiedyś będę mamą. Zajmowały mnie lalki, wózki, butelki z mlekiem i zabawy w dom. Kiedy „dorosłam”, to również miałam bardzo cukierkowe wizje tego, co nastąpi. W swoich wyobrażeniach zatrzymałam się na etapie słodkiego dzidziusia i miłych spacerów w parku z mężem i bobasem. Życie zweryfikowało te wyobrażenia już podczas porodu. Później w okresie połogu ciągły płacz, zmęczenie, nerwy. Bycie mamą w tamtej chwili mnie przerastało i na spokojne spacery nie było szans. Na początku to była walka. Kolejne lata przyniosły zupełnie inną jakość macierzyństwa, razem z rosnącymi dziećmi dojrzewam do bycia mamą. Kiedyś też uważałam, że dzieci cementują związek, a teraz mam wrażenie, że zdecydowanie wystawiają relację na próbę. Trzeba wielkiej mądrości i uwagi, zarówno ze strony kobiety, jak i mężczyzny, żeby dzieci dołączyły do tego, co już istnieje, a nie stały się priorytetem każdego dnia.

 

Tak. Widzi się wiele relacji, w których wszystko podporządkowane jest dzieciom. Wymaga się od dwu-trzy latków decyzji o tym, co chcą robić, na co mają ochotę i czasami de facto decydują o tym, jak wygląda życie rodziny. A partnerzy skupiają całą uwagę na zaspokajaniu ich potrzeb i zapominają o swojej relacji, która jest czymś kompletnie innym niż miłość do dzieci.

Gosia: Staramy się z mężem pokazać dzieciom taki świat, w którym funkcjonujemy. Często też wzoruję się na tym, jak wychowywali mnie rodzice. Czerpię z tego, jakimi oni byli opiekunami. Uwielbiam odkrywać to, co nas otacza, razem z córkami, zabierać je na wycieczki, wspólnie podróżować.

 3 macierzynstwo

Maria, 66 lat, ma dwoje dzieci i od roku jest babcią, muzykolog i redaktor.

Kiedy już jest się mamą, to przez długi czas jest się nią po prostu codziennie. Trudno dokładnie zauważyć zachodzące w nas zmiany, ale również spojrzeć na naszą kobiecość w tym wydaniu z perspektywy. Jak wygląda macierzyństwo okiem dojrzałych kobiet? Pani Mario, jak wygląda macierzyństwo z perspektywy nie tylko mamy, ale również babci?

Maria: Macierzyństwo to dla mnie wielkie szczęście i wyróżnienie, ale też wielka odpowiedzialność. Zawsze chciałam mieć dzieci, chociaż niestety mój pierwszy mąż, mimo wcześniejszych deklaracji, nie chciał mieć potomka. Na szczęście obecny mąż, tak jak ja, marzył o dużej rodzinie i doczekaliśmy się dwójki dzieci.

 

Wyobrażenie o macierzyństwie różniło się od rzeczywistości?

Maria: W moim przypadku nie zauważyłam dużej różnicy. Może wzrosło poczucie odpowiedzialności za rodzinę. Zdecydowanie zmiany dotyczyły bardziej mojej osoby niż samego wyobrażenia: nauczyłam się większej cierpliwości, ale zachowanie „zimnej krwi” w obliczu chorób, paniki w niektórych sytuacjach, zdenerwowania, okazało się zdecydowanie sprawą najtrudniejszą.

 

A jak zmienia się relacja mama-dziecko na przestrzeni czasu? Przecież chyba inaczej jest się mamą dla malucha, a inaczej dla dorosłego już człowieka. Czy można to nadal nazwać byciem mamą?

Maria: Mamą jest się zawsze, do końca życia. Gdy dzieci są małe, odpowiedzialność matki jest oczywista – powinna je kochać, troszczyć się o nie, żywić i ubierać, wychowywać. Gdy dorosną, odpowiedzialność zmienia swoją formę. Najważniejsza jest po prostu obecność, bycie „pod ręką”, kiedy dzieci są w potrzebie, miłość, wybaczenie. Staram się też doradzać, kiedy jestem o to poproszona i kiedy moje dzieci zechcą tych porad wysłuchać. Ale to one biorą ster w swoje ręce i odpowiedzialność za swoje życie. To bardzo trudny moment dla mamy, kiedy dzieci opuszczają gniazdo i zaczynają żyć na własną rękę.

 

A czy wnuki traktuje się jak własne dzieci? Jaka jest różnica?

Maria: Moim zdaniem rola mamy i babci to zupełnie inna sprawa. Od niedawna jestem babcią, więc jeszcze nie do końca mam wprawę i doświadczenie, ale marzę o kontakcie z wnuczką. Wyobrażam sobie, jak pokazuję jej piękno świata, opowiadam różne historie i bajki, czytam książki. Nie chcę być babcią „od święta”, chcę aktywnie uczestniczyć w jej życiu i pomagać w opiece nad nią. Ale tylko pomagać. Wychowanie Zosi należy do jej rodziców, tu usuwam się na drugi plan.

 

Alicja, 67 lat, ma dwie córki i dwoje wnuków, z wykształcenia dr muzykologii, przez wiele lat była dyrektorem Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku.

A jak to wygląda u pani? Jak zmienia się kobiecość w tych rolach? Matki i babci?

Alicja: Mam dwie dorosłe córki i jestem babcią. Dla mnie macierzyństwo jest rolą w życiu, zadaniem do spełnienia – tak wyobrażałam sobie macierzyństwo, kiedy wychodziłam za mąż i poniekąd wiedziałam, że będę zakładać rodzinę. Chociaż tak naprawdę nie wyobrażałam sobie dokładnie, jak moje życie zmieni się pod wpływem macierzyństwa. Byłam beztroska, ale traktowałam powiększenie się rodziny jako coś kompletnie naturalnego i oczywistego. Po narodzinach córki ta rola przekształciła się bardziej w cel życia. Bardzo ważny cel. W miarę upływu lat i wielu doświadczeń, również zawodowych, utwierdzałam się w przekonaniu, że jest to cel najważniejszy.

 

Macierzyństwo kształtuje charakter?

Alicja: Nauczyłam się… I nadal uczę cierpliwości, rezygnacji z wielu planów czy ambicji (często, uważam, że egoistycznych), ale nie żałuję tych zmian, jakie wyrzeźbiło we mnie bycie mamą.

 

A czym różni się dla pani bycie mamą od bycia babcią?

Alicja: Uważam, że te role są bardzo podobne. Wnuki często zaczynam traktować jak swoje najmłodsze dzieci. Dlaczego? Pewnie z powodu nadmiernego poczucia obowiązku i odpowiedzialności (czego mam świadomość, ale trudno to w jakikolwiek sposób zmienić), który sprawia, że ciągle się o nich bardzo martwię, chciałabym niemal śledzić każdy ich krok. Jednocześnie wiem, że nie powinnam narzucać moim dzieciom swojego zdania w kwestii wychowywania ich potomstwa, ale ta granica jest trudna do zachowania.

 

Czy mamą przestaje się być, kiedy dzieci są dorosłe?

Alicja: To pytanie jest zdumiewające. A co dorosłe dziecko odpowiedziałoby na pytanie, czy w momencie osiągnięcia dorosłości, ukończenia 18 lat, przestajesz być dzieckiem swojej mamy?

 

To pewnie pytanie na cały kolejny artykuł. Jedno na pewno łączy wszystkie te wypowiedzi. Bycie mamą to wyzwanie, które sprawia, że poznajemy siebie same lepiej. Zmienia nie tylko aspekty logistyczne naszego życia, ale również to, jak postrzegamy siebie i co możemy przekazać za pośrednictwem naszych dzieci światu. Pozwala się nam uczyć – również na błędach. I umożliwia rozwój – w takim kierunku, jaki sobie wyznaczymy i chociaż to podróż, w której nie dostaniemy do ręki kompasu, to o ile tylko jako kobiety chcemy w nią wyruszyć, może nam ona pozwolić odkryć całkiem nieodkryte terytoria naszej kobiecości.

1 macierzynstwo

Fot. unsplash.com