Religia i feminizm nigdy nie były dobrze dobraną parą. A jednak tak zwane „Kino Haredi”, które narodziło się w Izraelu na początku wieku, stworzone przez ortodoksyjne Żydówki, dowodzi, że w ramach religii potrafi istnieć wyrwa, w którą mogą wpisać się emancypacyjne zachowania. Stwierdzenie, że w przypadku „Kina Haredi” mowa jest o filmach tworzonych przez kobiety i dla kobiet trzeba potraktować tak dosłownie, jak to tylko możliwe. Ze względów religijnych mężczyznom nie wolno pracować wraz z kobietami w filmowych ekipach, w większości przypadków jest też źle widziane, by mężczyźni mogli w takich produkcjach w ogóle zagrać lub je oglądać. I choć te płciowe obostrzenia, dzielące ortodoksyjne kino na przeznaczone wyłącznie dla przedstawicieli danej płci, mogą bulwersować, mają one pewien ukryty plus.

Jak pisze o „Kinie Haredi” kuratorka sekcji „Nowe Kino Izraela” Ewa Szabłowska: „to fascynujące zjawisko społeczne jest oddolnym ruchem, aktywizującym kobiety; jest feministyczną rewolucją, która nadchodzi”. Bo w ramach tego kina, choć oczywiście ograniczonego licznymi restrykcjami, kobiety mogą realizować się twórczo, zakładać siostrzane kolektywy, specjalizować się w zawodach niezbędnych do realizacji filmu, w których normalnie przeważają mężczyźni. Kobiety te realizują nawet 8 filmów rocznie i choć tworzą tak, by nie negować religijnych zasad, nieraz w subtelny sposób je podkopują, wyzwalając ogromne pokłady kreatywności.

Problem w tym, że filmy te rzadko docierają do publiczności innej niż kobiety ze środowisk chasydzkich. Dlatego produkcje te, tak słabo dostępne, stanowią dla kinomanów rzadki rarytas. Podczas Nowych Horyzontów warto więc zobaczyć film Ramy Burshtein, która z Nowego Jorku przeniosła się do Izraela i tam właśnie zaczęła kręcić swoje filmy. We Wrocławiu będzie można obejrzeć zrealizowaną przez nią ultraortodoksyjną komedię romantyczną „Przez ścianę” o dylematach trzydziestolatki znużonej nieudanymi, żmudnymi poszukiwaniami narzeczonego.

4 kino izraelskie

O życiu w konserwatywnym środowisku opowiada też urodzona w chasydzkiej rodzinie Dina Perlstein. Jej nowy film – „Czuwaj nad nią” – opowiada o fotoreporterce Natalie Luntal, która wraz z innymi dziennikarzami wyjeżdża do Syrii, a tam dowiaduje się, że jej ojciec jest Arabem i sprawuje ważną funkcję w kraju, co więcej: nie ma zamiaru pozwolić Natalie na powrót do domu. Perlstein jak zwykle nadwyręża prawidła ultraortodoksyjnego kina i pozwala w swoim filmie koło siebie grać kobietom i mężczyznom.

3 kino izraelskie

O niebezpiecznym fanatyzmie rządzącym religijnymi społecznościami opowiada natomiast Eitan Anner. W filmie „Spokojne serce” portretuje młodą, uzdolnioną pianistkę, która nie wytrzymuje wyścigu szczurów, postanawia odciąć się od wszystkiego i przenieść do spokojnej wydawałoby się konserwatywnej dzielnicy Jerozolimy. Tam nie znajduje żadnych przyjaciół poza małym chłopcem i mnichem. Tymczasem członkowie lokalnej społeczności traktują młodą kobietę jako niebezpieczną obcą i zrobią wszystko, by przejąć kontrolę nad jej życiem.

5 kino izraelskie

Warto zwrócić też uwagę na doskonały debiut zamieszkałej w Izraelu Palestynki Maysaloun Hamoud„Pomiędzy”. Hamoud opowiada o swoich trzech rodaczkach żyjących w Tel-Avivie. Jakie kobiety odnajdują się w wielkomiejskiej rzeczywistości? Czy będą w stanie poczuć się jak „u siebie”? Z jak wieloma przejawami nietolerancji się spotkają? I czy będą w stanie kształtować swoją tożsamość według własnych zasad?

Tym, jak mocno patriarchalne jest społeczeństwo Izraela, opowiada natomiast „Kraina małych ludzi” Yaniva Bermana. To historia kolejnych pokoleń afirmujących siłę, dorastających w cieniu wojny i wiecznie z nią zżytych. W filmie Bermana oglądamy kolejny wybuchający konflikt. Dorośli idą ginąć i zabijać, dzieci paradoksalnie otrzymują olbrzymią dawkę wolności i na miejsce zabaw wybierają opuszczoną bazę wojskową. Jaki finał będą miały te dziecięce gry?

1 kino izraelskie

Zupełnie po drugiej stronie bieguna w stosunku do wcześniej wspomnianego kina ortodoksyjnego, w ramach sekcji „Nowe Kino Izraela” zobaczymy obrazy reżyserek wywodzących się z liberalnych środowisk. Filmy dziewczyn, których życie codzienne i problemy nie różnią się znacząco od naszych. Hadas Ben Aroya w filmie „Ludzie, którzy nie są mną” konfrontuje się z wizerunkiem współczesnego mieszkańca czy mieszkanki Tel-Avivu. Jej bohaterka mogłaby spokojnie zaprzyjaźnić się z którąś z postaci z kultowych już „Dziewczyn” Leny Dunham. Jej życie uczuciowe pełne jest zawirowań nieobcych mieszkańcom światowych metropolii.

Nie można też ominąć wyraźnie feministycznej „Włamywaczki” w reżyserii młodej Hagar Ben-Asher. To historia dziewczyny pracującej w jednym z drogich hoteli,  w ramach pasji opiekującej się dzikimi zwierzętami w zoo. Gdy matka bohaterki znika, dziewczyna przechodzi przemianę i zaczyna działać jako bezwzględna, wprawna włamywaczka. Zasady, którym do tej pory się podporządkowywała, idą w zapomnienie.

To wszystko to tylko część produkcji, które będzie można zobaczyć w ramach sekcji „Nowe Kino Izraela”. Sekcji pełnej obrazów soczystych, mocnych, z jednej strony bardzo egzotycznych, z drugiej – pokazujących bohaterów, z którymi i polscy widzowie są się w stanie utożsamić. I co istotne: pokazujących z ogromną szczerością kobiety i ich miejsce w pełnym kontrastów społeczeństwie Izraela. 

Fot. materiały prasowe