Na początek przypomnijmy kwestię podstawową: w XIX wieku Polska znajdowała się pod zaborami i z tego względu, o pozycji kobiety w tym okresie decydowała aktualna sytuacja polityczna. W zasadzie, w każdym z trzech zaborów kobiety były dyskryminowane i to nie tylko pod względem praw politycznych, ale co ważniejsze, również w kwestii praw cywilnych. Zarówno Kodeks Cywilny Napoleona, który obowiązywał w Księstwie Warszawskim i Królestwie Polskim od 1809 r., jak i analogiczne: kodeks habsburski i niemiecki, głosiły całkowite podporządkowanie żony mężowi. Co w praktyce to oznaczało? Najlepiej sprawę tę wyjaśnił redaktor „Tygodnika Ilustrowanego”, w tekście z 1860 r. „Od kolebki – od ołtarza aż do grobu mężczyzna powinien przewodniczyć kobiecie, jego światło powinno kierować, jego ramię prowadzić ją przez życie pełne zasadzek i przepaści”. Kobieta m.in. nie mogła dziedziczyć po mężu, ale podczas jego nieobecności lub po jego śmierci mogła zarządzać majątkiem, dopóki nie wyszła za mąż był całkowicie uzależniona od rodziców, którzy decydowali o doborze kandydata, niekoniecznie kierując się preferencjami przyszłej panny młodej. Taki porządek rzeczy był w pełni akceptowany. Ale czy można się temu dziwić, skoro nawet kobieta, która jako pierwsza w Polsce utrzymywała się z pracy twórczej i pedagogicznej – prawdziwa emancypantka – głosiła takie hasła?
Eliza Orzeszkowa
Klementyna Hoffmanowna (bo o niej mowa) jest dziś uznawana za jedną z kobiet symbolizujących pierwszy etap rozwoju polskiego ruchu kobiecego w XIX wieku. Prozaiczka i pisarka, swój pogląd na kwestię kobiecą zwarła w jednym z najpopularniejszych wydawnictw dla młodych niewiast, a mianowicie w „Pamiątce po dobrej matce, czyli ostatnie jej rady dla córki”, która ukazała się po raz pierwszy w 1819 roku i szybko zyskała rzeszę wielbicieli i... wielbicielek. Prócz rad dotyczących zdrowia, zachowania, prowadzenia domu, w bardzo jasny sposób sprecyzowała rolę kobiety i jej miejsce w społeczeństwie: „Znieść nie mogę, kiedy się głos jakiś nierozsądny odezwie i twierdzi, że źle iż kobiety są w tak szczupłym podług niego zamknięte obrębie. Jego zdaniem równe mężczyznom powinny posiadać nauki, do rządu należeć, ledwie, że nie pierwsze urzędy piastować, i chyba nie być kobietami (...) Ach jak okropnie błądzi kobieta, która więcej chce być nad to, na co ją Bóg przeznaczył. Powtarzam to raz jeszcze: przeznaczenie nasze jest piękne. Kobieta słodka, cierpliwa, uprzejma, skromna, rozsądna, kobieta taka jaką być powinna, cechę niebieskiej istoty na sobie nosi”. (s.23) A to dopiero początek. Według Autorki, zbyt uczona kobieta stanowiła wielkie zagrożenie, dlatego też radziła „A Matematyki niech zna tylko tyle, żeby nigdy z prostej nie zboczyła linii” (s. 148). Hoffmanowa uważała, że kobieta nie powinna wykraczać poza narzucone jej ramy, ale podkreślała, że jej misja jest równie ważna dla społeczeństwa co mężczyzny, dlatego też zasługuje na taki sam szacunek. Dodatkowo wyrażała nadzieję, że panujący stan rzeczy nigdy nie ulegnie zmianie, ale sytuacja panująca na ziemiach polskich była na tyle specyficzna, że zachodzące zmiany okazały się nieuchronne.
Okres zaborów wykreował kobietę na Matkę Polkę, której zadaniem nadrzędnym stała się obrona patriotyzmu oraz pielęgnowanie tych wartości w każdym młodym człowieku. W ten sposób dążenie polskich kobiet do samodzielności skoncentrowało się wówczas na ruchu oświatowym. Determinowały to zarówno nowe obowiązki matek w zakresie wychowania patriotycznego młodzieży, jak i przemiany społeczne, zmuszające kobiety do pracy zarobkowej, której uzyskanie bez odpowiedniego wykształcenia czy umiejętności było wręcz niemożliwe. Tak więc, z jednej strony podstawowym celem Polaków, bez względu na płeć, było odzyskanie niepodległości, co w znaczący sposób wpływało na częściowe zanikanie bariery pomiędzy kobietą a mężczyzną, z drugiej: każdy kolejny nieudany zryw niepodległościowy poszerzał kobiece pole działania i popychał je do większej aktywności. Mężczyźni – ginący na froncie, zmuszeni do emigracji czy zesłani na Syberię – musieli zostać zastąpieni przez kobiety. Represje popowstaniowe nierzadko odbijające się na rodzinnych finansach wymogły na kobietach z zamożnych środowiska ziemiańskich podjęcie pracy. I to właśnie był kolejny przełomowy wątek, bo praca zawodowa kobiet stała się kolejnym krokiem na drodze do emancypacji. Oczywiście, praca w środowisku o niższym statusie była dla społeczeństwa sprawą naturalna, ale już dla tzw. warstw oświeconych i zamożniejszych dotychczas nieakceptowana. W takiej atmosferze zaczęły kształtować się poglądy Narcyzy Żmichowskiej, uczennicy Hoffmanowej, która stanęła w pełnej opozycji do swej mentorki. Żmichowska wywodząca się z ubogiej szlachty, po ukończeniu edukacji, wyjechała do Francji, gdzie pracowała w charakterze guwernantki. To tam pod wpływem romantyzmu francuskiego, pierwszej fali feminizmu ukształtowała swe poglądy, którymi po powrocie do Warszawy szokowała. Zaangażowała się w działalność oświatową i publiczną (trafiła nawet na jakiś czas do więzienia), szokowała „męskim stylem życia” (palenie cygar, jazda konno), przez co też fascynowała. Szybko skupiła wokół siebie grono sympatyczek, które stworzyły nieformalną grupę „Entuzjastek”. Propagowały one idee równości obu płci, bez względu na pozycję społeczną, dążyły do zwiększenia udziału kobiet w życiu publicznym, zrównania dostępu do edukacji, krzewiły ideały samorealizacji i niezależności ekonomicznej. Choć ich działalność w istocie nie miała większego wpływu na społeczeństwo, a po powstaniach w latach 1846 i 1848 musiały zarzucić działalność, to bez wątpienia utorowały one drogę ruchowi emancypantek, który otrzymał nowego niespodziewanego sprzymierzeńca w postaci przełomu społeczno-gospodarczego. Dyskusje dotyczące sytuacji kobiet zaczęły koncentrować się głównie wokół kwestii ekonomicznych. To właśnie wtedy na scenie pojawiła się Eliza Orzeszkowa, która wraz z innymi pozytywistami widziała w pracy kobiet rozwiązanie licznych problemów, zarówno na poziomie życia społecznego, jak i rodzinnego. Pisarka w rozprawie „Kilka słów o kobietach” z 1870 roku zaproponowała dla dziewcząt po ukończeniu pensji, a przed zamążpójściem (dla którego jako optymalny dla kobiety wiek uważa 22 lata), staż pracy poza domem, podczas którego „kobieta powinna poznawać siebie, ludzi i stosunki społeczne, a zarazem kształcić się w wybranym przez się wyłącznym zawodzie, który w późniejszym życiu był moralnym i materialnym jej wsparciem”. Poglądy te wywodziły się z osobistych doświadczeń działaczki. Po upadku powstania styczniowego jej mąż został zesłany na Syberię, a majątek skonfiskowany. Z uwagi na działalność na polu oświatowym miała problem ze znalezieniem pracy, a ze względu na związek z żonatym mężczyzną, który nawiązała po unieważnieniu małżeństwa, była bojkotowana towarzysko. Odczuwając boleśnie krępujący gorset realiów, rozpoczęła walkę o samodzielność kobiet, braku której skutki w pełni ukazała w powieści „Marta” przytoczonej na początku tekstu. Uważając, że „kobieta wtedy tylko utorować sobie może drogę pracy, zdobyć byt niezależny i położenie szacunek nakazujące, kiedy posiada wyłączny jakiś talent lub doskonałą jaką umiejętność”, całe swoje życie poświęciła walce o samoświadomość kobiet.
Paulina Kuczalska-Reinschmit
Koniec XIX stulecia zamyka działalność Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit, dziennikarki, która w 1895 roku zaczęła wydawać we Lwowie radykalno-demokratyczne pismo kobiece „Ster”, będące trybuną polskiego ruchu kobiecego. W jej zamyśle gazeta miała być platformą wymiany informacji między emancypantkami rozproszonymi w granicach trzech zaborów. Na jej łamach ukazywały się nie tylko żarliwe teksty publicystyczne, ale był też kącik literacki, gdzie publikowali Orzeszkowa, Konopnicka czy Żeromski. Dodatkowo swoje teksty publikowała również Lucyna Ćwierczakiewiczowa, autorka niezwykle popularnych poradników o prowadzeni gospodarstwa domowego. W pierwszym z tekstów, który wprowadzał czytelników w problematykę „Steru”, Kuczalska podkreślała, że dwoma najważniejszymi problemami były praca i wykształcenie kobiet „(kobieta) pracować powinna i musi – na pytanie, w jakim zakresie, nie tak łatwo dać odpowiedź”.
Droga od poglądów Hoffmanowej do coraz bardziej radykalnych wystąpień z końca XIX i XX wieku choć trudna i wyboista, przyniosła wymierne efekty, gdyż to właśnie wiek XIX przełamał niepodważalne dotąd bariery stanowe, ograbił znaczną część szlachty z jej zasobów i majątków, przyniósł zalążki urbanizacji i industrializacji, które otworzyły masom nowe, niezliczone pola działalności, tworząc zarazem nowe kontrasty społeczne. To właśnie wtedy okazało się, że kobiety w żaden sposób nie są na te zmiany gotowe, dlatego też w okresie tym kwestią nadrzędną stało się dostosowanie emancypacji do wymogów ekonomicznych i politycznych, niemniej nie wolno zapominać, że celem nadrzędnym dla wszystkich ówczesnych uczestniczek ruchu na rzecz praw kobiet było odzyskanie przez Polskę niepodległości. Nic więc dziwnego, że wydarzenia roku 1918 okazały się punktem zwrotnym w historii polskiego ruchu emancypacyjnego, o czym pisałam w poprzednim tekście.
Fot. wikipedia.org