Janina Szydłowska: Jesteś pieśniarką. Tygodnik „El Tiempo” napisał o tobie: „Kobieta, która doprowadziła do łez Isabel Allende”. Jak to robisz, że pisarka, która swoimi powieściami wzrusza tłumy, płacze?

Marta Gómez: Sądzę, że cała tajemnica doprowadzania kogoś do łez lub rozśmieszania poprzez muzykę tkwi w szczerości. Nie śpiewam o zmyślonych rzeczach, ale o tym, co czuję, co przeżyłam, co mnie samą wzrusza. Jeśli takie emocje stoją za piosenkami, w ten sam sposób zostaną przyjęte.

 

Janina Szydłowska: Słuchacze mówią, że twój głos jest pełen nostalgii. Za czym tęsknisz, że jest on przesycony smutkiem i żalem?

Marta Gómez: Jestem absolutnie nostalgiczna. Czuję żal, tęsknotę właściwie za wszystkim. Za ojczyzną, za ludźmi, których zostawiłam 20 lat temu, wyjeżdżając z Kolumbii. Ale również za tymi, których poznałam przed rokiem w Wenezueli i których nie widuję. Mogę powiedzieć, że taka już moja natura. Nostalgia osiadła w moim gardle i będzie w nim już na zawsze.

 

Janina Szydłowska: Często zmieniasz miejsce, jeździsz po całym świecie. Czym są dla ciebie podróże? Jak się do nich przygotowujesz?

Marta Gómez: Kocham podróże. Uwielbiam wyjść poza codzienną rutynę i spojrzeć na siebie z innej perspektywy. Doświadczać nowych pejzaży, nowej kuchni, nowych języków, akcentów. Lubię się przygotować do takich zmian, dlatego dużo czytam o miejscach, do których zmierzam. Poznanie historii, która wpływa na teraźniejszość, jest ważne.

 1 marta gomes skrzyzowanie kultur

Janina Szydłowska: Jest jakieś miasto europejskie, które możesz nazwać swoim ulubionym?

Marta Gómez: Zdecydowanie Barcelona. To moje miejsce na świecie.

 

Janina Szydłowska: Wróćmy na chwilę do Kolumbii. Moja znajoma z Bogoty narzeka, że za każdym razem, kiedy poznaje nowych ludzi, w ich skojarzeniach natychmiast pojawia się nazwisko dilera narkotykowego Pablo Escobara, którego legenda wciąż żyje dzięki kolejnym produkcjom największych platform filmowych. Jednak kolumbijska kultura to przecież m.in. Gabriel García Márquez, Fernando Botero czy Leo Matiz.

Marta Gómez: Nie zdarzyło się nigdy, żeby poza Kolumbią ktoś łączył mnie z tak katastrofalną postacią, jak Pablo Escobar. Oczywiście trudno ustrzec się przed kojarzeniem Kolumbii z przemytem narkotyków, więc kiedy ktoś mnie pyta o to, jak żyło się w tym czasie, rozmawiam o tym otwarcie, ale nigdy nie robię sobie z tego żartów. Ludzie myślą, jak chcą, więc jeśli ktoś próbuje idealizować kogoś takiego, jak Escobar, to jego problem. Mnie na szczęście najczęściej pytają o Garcíę Márqueza, o muzykę i kawę!

 

Janina Szydłowska: No właśnie – kawa kolumbijska to prawdziwy przysmak. Pijesz?

Marta Gómez: Oczywiście! Każdego dnia kilka filiżanek. A za każdym razem, kiedy podróżuję do Kolumbii, przywożę ze sobą jej kilogramy.

 

Janina Szydłowska: Z czego jesteś najbardziej dumna jako Kolumbijka?

Marta Gómez: Dumą napawa mnie siła Kolumbii. Moja ojczyzna potrafiła przetrwać wiele wojen, nie poddając się i emanując szczęściem. Patrząc z zewnątrz, sensownym wydawałoby się, że kraj, który tyle przeszedł, powinien pogrążyć się w okrutnej depresji. A mimo to, mimo posiadania jednej z najbardziej okrutnych i krwawych historii na świecie, zawsze spotyka się tam pięknych, radosnych i odważnych ludzi.

 

Janina Szydłowska: I właśnie w ojczyźnie chciałabyś się zestarzeć? Czy raczej czekasz na to, co przyniesie los?

Marta Gómez: Nie! To musi być Kolumbia!

 

Janina Szydłowska: Wróćmy jeszcze na moment do muzyki. Śpiewasz po hiszpańsku, ale porywasz również tych słuchaczy, którzy nie rozumieją twojego języka. Nietzsche powiedział, że „bez muzyki życie byłoby pomyłką”. Dla Lawrence’a Durrella „muzyka to miłość poszukująca słów”. Zacytuję jeszcze Victora Hugo: „muzyka wyraża to, czego nie można powiedzieć, i to, czego nie można przemilczeć”. A czym muzyka jest dla ciebie?

Marta Gómez: Nie dałabym rady pojąć życia bez muzyki. Nawet kiedy nie śpiewam, ciągle o niej myślę. To coś, czego potrzebuję, aby żyć. Jeśli nie mogłabym śpiewać, umarłabym.

 

Janina Szydłowska: Masz jakieś codzienne rytuały? Jak celebrujesz poranki lub wieczory?

Marta Gómez: Mam ich setki! Przede wszystkim zawsze chcę się budzić obok mojego partnera i naszego syna. Najświętszym z moich rytuałów jest całowanie go przez wiele minut, zanim się obudzi. Potem jest śniadanie, odwożę dziecko do szkoły, a gdy wracam, piję kawę z moim ukochanym. To taki złożony, codzienny, poranny rytuał. Pijąc tę kawę, rozmawiamy o tym, co przyniesie dzień, o pracy, o projektach...

 

Janina Szydłowska: Jeśli zapytałabym cię o trzy słowa, które opisują cię najlepiej?

Marta Gómez: Nostalgia, radość, stałość.

 

Janina Szydłowska: A słowa lub tytuły piosenek twoich ulubionych artystów, które najbardziej do ciebie pasują?

Marta Gómez: Będą to słowa Jorge Drexlera z piosenki „Montevideo”: „Mam narysowaną na skórze łzę tego miasta, tę która napoi i tę która utopi”, tekst Violety Parry „El Amor”: „Ach! cóż za niezręczność! Szukać pocieszenia w moim śpiewie”, oraz wers z pieśni „Manifiesto” Víctora Jary: „Mój śpiew jest szafotem, z którego można sięgnąć gwiazd”. Sama widzisz, zawsze nostalgicznie, zawsze o śpiewie.

2 marta gomes skrzyzowanie kultur

Fot. materiały prasowe