Dwukrotnie nagrodzona Oscarem Blanchett niejednokrotnie udowadniała, że potrafi się sprawdzić w bardzo różnych rolach, przepoczwarzyć się na oczach widza. Nie będzie jednak przesadą stwierdzenie, że dopiero „Manifesto” Rosefelda dało jej możliwość zaprezentowania aktorskiego kunsztu w pełnej okazałości. W obrazie niemieckiego artysty i filmowca Australijka gra aż kilkanaście postaci. Rosefeld wiedział, co robi – pomysł na „Manifesto” ukonstytuował się w jego głowie dopiero, gdy poznał Blanchett. Niemiec od początku pracował nad „Manifesto” z myślą o niej.

U Rosefelda Cate jest robotnicą, jak i maklerką. Kobietą wygłaszającą mowę na pogrzebie i bezdomnym. Punkówą, zapewne po garści używek, i matką z klasy średniej, tradycyjną, konserwatywną. Ekscentryczną choreografką i lalkarką – żeby tylko wymienić kilka jej wcieleń. Równie ważne, co postaci, w które Blanchett się wciela, są jednak manifesty, których fragmenty kolejne jej bohaterki wygłaszają. A te płomienne deklaracje i dzikie proroctwa jednym razem pasują do współczesnej rzeczywistości jak ulał, innym razem uwierają, tworząc kontrast. A ten sprawia, że wymawiane przez Cate słowa wydają się irracjonalne, przesadne, śmieszne lub wręcz przeciwnie: to słowa mają w sobie szczerość i moc, a postawy wymawiających je osób wydają się sztuczne, obłudne czy szalone.

1 Manifesto gutek film

Rosefeld wykonał olbrzymią pracę, przygotowując manifesty. Monologi granych przez Blanchett postaci są kolażami z różnych deklaracji znanych twórców i działaczy. Szwy są jednak ledwo widoczne, występujące obok siebie zdania zawsze coś łączy, nawet jeśli z pozoru manifesty te różni wszystko. Tak jest choćby w prologu, gdy obok siebie słyszymy „Manifest Partii Komunistycznej” Marksa i Engelsa (swoją drogą najstarszy manifest, jaki został wykorzystany, bo jeszcze XIX-wieczny) oraz „Manifest Dada” Tristana Tzary. Czyje jeszcze manifesty możemy usłyszeć na ekranie? Wassily’ego Kandinsky’ego, Guillaume’a Appollinaire’a, Jima Jarmuscha, Aleksandra Rodczenko, Kazimierza Malewicza, Larsa von Triera, André Bretona, Wernera Herzoga i wielu, wielu innych.

Co zwróciło uwagę Rosefelda w tych tekstach? Jak przyznaje reżyser w wywiadach, z jednej strony młodzieńczy bunt, a nawet pycha i nadmiar testosteronu; pewność, że to dane pokolenie, i konkretna osoba jako jego przedstawiciel, wie najlepiej, jak powinien wyglądać świat. Utopijność, szalony entuzjazm, marzycielstwo. Ale z drugiej strony również podskórna niepewność, poszukiwania tożsamości, próba odpowiedzi na pytanie, jak podążyć za pędzącym światem czy nawet jak go wyprzedzić, by sztuka, film czy architektura mogły tę nową rzeczywistość współtworzyć. I plastyczny, bogaty, literacki język, który sprawia, że niektóre z manifestów są same w sobie dziełami sztuki. 

2 Manifesto gutek film

Czy te XX-wieczne manifesty, czytane dziś, mogą nam jeszcze coś powiedzieć o otaczającym nas świecie? Rosefeld twierdzi, że zdecydowanie tak. „Historia sztuki jest częścią historii, a z historii powinniśmy wyciągać wnioski. (…) Na przykład „The Draft Manifesto” napisany przez John Reed Club z Nowego Jorku w 1932 roku: zawarty w nim scenariusz kapitalistycznego świata, który wymyka się spod kontroli, wygląda, jakby powstał wczoraj. Nauczeni jesteśmy traktować manifesty jak sejsmografy swoich czasów. A dzisiaj, gdy neonacjonaliści, rasiści i populistyczne tendencje w polityce oraz mediach zagrażają demokracji na całym świecie, wymagając od nas obrony pozornie tylko osiągniętych wartości tolerancji i szacunku, „Manifesto” staje się wezwaniem do działania” – deklarował reżyser.

„Manifesto” opowiada o świecie sztuki, owszem, ale mówi też o tym, jak ten świat nieraz abstrakcyjnych wydawałoby się idei przenika do naszej codzienności. Dlatego dobrze, że choć najpierw „Manifesto” prezentowane było w galeriach jako rozpisana na trzynaście ekranów instalacja, teraz trafia do kin i ma szanse dotrzeć do szerszej publiczności. Polscy widzowie będą mogli zobaczyć obraz Roseleda już od 17 listopada.

4 Manifesto gutek film cate blanchett

Fot. materiały prasowe