„Może bylibyśmy szczęśliwsi z osobami, które moglibyśmy dominować” – sugeruje mniej więcej tymi słowami podczas jednej ze scen kłótni Bąkowski. W przypadku jego i Bartoszek o ustępliwości którejś ze stron nie może być mowy. Oboje chcą dominować.  I co więcej: potrafią to robić. W końcu są mistrzami nie tylko w tworzeniu rzeczywistości, ale i siebie samych. Każdy element ich wizerunku, każde słowo i gest – a w szczególności te, którymi dzielą się ze światem za pośrednictwem swojej sztuki czy mediów społecznościowych – są z góry zaprogramowane, by wywołać określony efekt. Każdy element składowy musi pozostać pod ich kontrolą. Tylko co w momencie, gdy nie mogą kontrolować tej drugiej osoby? Czy taki związek ma szansę przetrwać? – wydaje się pytać Ronduda.

Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że Bąkowskiego i Bartoszek łączy nie tylko talent i skłonność do dominacji. Obserwując ich na ekranie (granych zresztą świetnie przez Jacka Poniedziałka i Justynę Wasilewską), możemy mieć wrażenie, że mamy do czynienia z dwoma wariacjami na temat tej samej osoby. Nie chodzi tu o wygląd, choć oczywiście to on pierwszy rzuca się w oczy. Obydwoje bez włosów, smukli, bladzi, androgyniczni. Przeważnie ubrani w czerń, minimalistycznie, uniseksowo. Przenikają się jednak również ich sny, słowa, pomysły. A to może być niebezpieczne – nie tylko dla artystów, którzy chcą zachować twórczą niezależność, ale i po prostu dla ludzi, którzy chcą zachować siebie. W miłości zawsze istnieje ryzyko zatracenia własnej tożsamości na rzecz stworzenia wspólnej. Ten przypadek jest jednak bardziej skomplikowany, bo tożsamości bohaterów już na początku są tak bliźniacze, że momentami ta nietypowa symbioza wydaje się wręcz niepokojąca czy chorobliwa. Jednocześnie każde z nich stara się mocno zaznaczyć swą obecność.

3 serce miosci

Co więcej: artyści wcale nie są sam na sam ze swoją prywatnością. Już samo uprawianie sztuki jest jakąś formą obnażania się, nawet jeśli obudowujemy się kolejnymi wykreowanymi warstwami ochronnymi. W przypadku bohaterów „Serca miłości” możemy jednak mówić o nieustannym, świadomym i choć w części ekshibicjonistycznym wystawianiu się na spojrzenia za pośrednictwem internetu. Dlatego nazwanie „Serca miłości” opowieścią o skomplikowanym związku artystów nie jest w pełni trafne. Należy się tu doprecyzowanie: Łukasz Ronduda zdecydowanie opowiada o związku umiejscowionym w konkretnym czasie, bardzo mocno przesiąkniętym współczesnością. Nie byłoby „Serca miłości” bez kultu Instagrama. Zresztą tak sam reżyser komentował znaczenie mediów społecznościowych w przedstawionej historii podczas wywiadu dla portalu Interia: „Nie powstaje zbyt wiele filmów o tym zjawisku albo przynajmniej ja nie znam wielu przykładów kina mówiącego o narcystycznym wariancie miłości. A to wydaje mi się wyróżnikiem współczesnego społeczeństwa, dla którego być oznacza bycie na: Facebooku, Instagramie, Twitterze. Dobre selfie nadaje wartość, ilość like’ów określa twój status”.

Co ciekawe ta zgoda na odsłonięcie części siebie przed innymi manifestuje się również w tym, że Bartoszek i Bąkowski mocno uczestniczyli w procesie tworzenia filmu. Wraz z Robertem Bolesto napisali dialogi, dzielili się swoją codziennością, intymnymi rozmowami, trudnościami. A jednak można mieć wrażenie, że całe „Serce miłości” też jest nastawione na kreowanie rzeczywistości a nie odsłanianie jej. Każda scena to mały performans, w jakiś sposób wykalkulowany. I choć ta forma trafnie odpowiada planowi sportretowania artystów chcących mieć nieustanną kontrolę nad kształtem świata, który współtworzą, gubi się w niej naturalność. Wśród doprowadzonych do wizualnej perfekcji ascetycznych kadrów, wśród hipnotyzujących, elektronicznych dźwięków z pewnością tworzących unikatowy klimat wciąż widzimy artystów, a rzadko mamy okazję zobaczyć ludzi, którzy pozwalają sobie na autentyczność i zawartą w niej dawkę banalności. Gdyby Ronduda pokazał nam choć odrobinę więcej prozy życia, fragmenty, które pokazują życie naznaczone sztuką, wybrzmiałyby jeszcze mocniej.

2 serce miosci

1 serce miosci

„Serce miłości” od 1 grudnia pojawi się na ekranach polskich kin. Redakcja „enter the ROOM x G'rls ROOM” objęła patronat medialny nad tytułem. 

Fot. materiały prasowe