Za sprawą swojego świetnego scenariusza i konstrukcji „Piękna i bestie” daje nam jednak szanse nawiązania bliskiego kontaktu z przedstawioną rzeczywistością. To kino rozrywające do ostatniego nerwu, które wysyła komunikat – kultura, która obdziera kogoś żywcem z jakiegokolwiek prawa o samostanowieniu i wyrządza mu krzywdę, nie jest kulturą, a przestępstwem udekorowanym bezdusznym pojęciem „taki mamy w Tunezji klimat”.

Bardzo szybko bajka zamienia się w horror społeczny. Z dobrze zapowiadającej się imprezy szybko lądujemy na komisariacie. Mariam, spacerując po plaży z Youssefem, chłopakiem, z którym poznali się podczas zabawy, zostają „przyłapani” przez policję. Funkcjonariusze posuwają się do działań dalekich od standardów znanych w cywilizowanym świecie. Ci, którzy mają ścigać przestępców, tak naprawdę są nimi. Mariam przeżyje najdłuższą noc w swoim życiu. Zamiast odpoczywać po imprezie z przyjaciółmi, niczym w „Boskiej komedii” będzie przemierzać kolejne kręgi piekielne, by znaleźć sprawiedliwość i zrobić to, co powinno zrobić państwo. Jego pracownicy nie mają w sobie nawet jednej setnej determinacji, którą posiada bohaterka.

1 piekna i bestia aurora films la belle et le meute Kaouther Ben Hania

„Piękna i bestie” to obraz, z którego wybrzmiewa wiele oskarżeń w stronę społeczeństwa, ale nie jest też wyłącznie postulatem. To dobrze i konsekwentnie zrobiony film. Duszna atmosfera zbudowana na przywiązaniu kamery do bohaterki, tak zwanych master shotach eskalujących dramatyzm sceny, udowadnia, że Mariam nie może nawet mrugnąć, bo ktoś może to wykorzystać. Reżyserka przez pryzmat tragedii jednej młodej kobiety demaskuje teatrzyk cieni i ludzi będących (przynajmniej teoretycznie) w obowiązku chronić cudze bezpieczeństwo i życie. Opowiada też przede wszystkim o kobiecej sile.

Kaouther Ben Hania doskonale wciąga nas w opowiadaną historię od początku do samego końca. Próba manipulacji naszą bohaterką przez kolejnych mężczyzn, jak i kobiety, zmusza i nas do zadania sobie pytania, czy ktoś tutaj w ogóle mówi prawdę? Reżyserka nie daje nam też momentu wytchnienia. Nie zwraca uwagi na nasze psychiczne wycieńczenie – chodzi jej o zaangażowanie, nawet jeśli ma być skrajne, dokuczające i zostawiające jakieś szramy na naszym wnętrzu po napisach końcowych. Dlatego podczas seansu liczymy w duchu, żeby przedstawienie świata, które widzimy, było hiperbolizacją, a nie rzeczywistością Tunezyjczyków, którzy nie są równi wobec prawa. Niestety, to co oglądamy, nie jest ekstremum, a machiną funkcjonującą na co dzień. To realia, w których kobieta jest uprzedmiotowiona, a wszystkie instytucje, które świadczą pomoc są w sumie atrapą.

2 piekna i bestia aurora films la belle et le meute Kaouther Ben Hania

Problemy Tunezji są pokazane bardzo wyraźnie, ale nie w dydaktycznym stylu. Ten film zwiększa naszą świadomość dysfunkcji, na jaką ten kraj cierpi, obnaża podwójne standardy. Jednak przede wszystkim rozbudza – gdy historia ewoluuje, wchodzimy w coraz większy mrok i zauważamy rosnącą opresję wobec bohaterki – naszą wewnętrzną niezgodę. Z początku trzęsąca się i nieodstępująca przyjaciela na krok, w pewnym momencie zakłada otrzymaną w prezencie chustę tak, jakby wkładała strój superbohaterki, i wychodzi na słońce. To przepiękna metafora gotowości ofiary – która poznała już świat bestii – na to by się odgryźć. Na końcu drogi Mariam pojawia się nadzieja.

„Piękna i bestie” to wielki sukces reżyserki, bo dostaliśmy obraz satysfakcjonujący pod względem wykonania, ale też odważny – nie udający, że tylko przy okazji napomknie coś o kulturze Tunezji i jej druzgoczących krzywiznach. To film, który opowiada o świecie, w którym nie trzeba być aresztowanym, żeby czuć się jak za kratami. To niemalże dreszczowiec naturalistyczno-feministyczny, przyciskający nas do ściany faktem, że mimo nazwy „kino fabularne” – to nie jest fikcja.

„Piękna i bestie” w polskich kinach od 6 kwietnia. Redakcja „enter the ROOM x G'rls ROOM” objęła patronat medialny nad tytułem. 

Fot. materiały prasowe