Przenieśmy się na chwilę do Nowego Orleanu. Mówi się, że tu muzyka nigdy nie cichnie. To właśnie w tym mieście – w którym od początku ścierały się rozmaite kultury – rozkwitł jazz, blues i... bounce. Ten ostatni gatunek reprezentuje Big Freedia, która przyszła na świat właśnie w Nowym Orleanie jako Freddie Ross. I choć urodziła się jako mężczyzna, sztywne płciowe podziały to dla niej przeszłość, o czym więcej opowiada nam w krótkiej rozmowie. Pierwszy album – „Queen Diva” – nagrała w 2003 roku. Popularności doczekała się kilka lat później, zauważyły ją takie media, jak „Village Voice”, „The New York Times” czy „Rolling Stone”. W 2016 roku współpracowała z Beyoncé przy piosence „Formation”, a następnie przy trasie koncertowej „Formation Word Tour”. Na OFF-ie zaprezentuje między innymi swoją najnowszą EP-kę „Third Ward Bounce”.

 1 off festival Big Freedia

W wywiadzie dla „OffBeat Magazine” powiedziałaś: „Noszę kobiece fryzury i torebkę, ale jestem mężczyzną. Reaguję zarówno, gdy ktoś zwraca się do mnie jako do kobiety, jak i mężczyzny.” Jednak w wywiadzie dla „Out” powiedziałaś, że wolisz, by zwracać się do ciebie w żeńskiej formie i tak też pisze o tobie większość dziennikarzy. Zastanawia mnie, co oznacza dla ciebie płeć?

Big Freedia: Płeć to po prostu to, kim się czujesz. Tylko ty możesz więc o niej decydować. Dla mnie płeć to stan umysłu, czuję w sobie zarówno kobiece, jak i męskie pierwiastki – w zależności od dnia. Jednak wolę, by media nazywały mnie „ona”, bo w końcu jestem królową, racja?

 

Twój styl jest bardzo odważny i wyrazisty, dużo eksperymentowałaś z wizerunkiem scenicznym, w którym łączysz elementy, które są postrzegane jako zdecydowanie kobiece lub męskie. Czy znajdujesz wolność w konstruowaniu swojego wyglądu na własnych warunkach? I czy czujesz, że to ty masz pełną kontrolę nad własnym ciałem?

Big Freedia: O tak, kocham eksperymentować z wizerunkiem i różnymi stylizacjami. I tak, mam pełną kontrolę nad swoim ciałem.

Swoją autobiografię nazwałaś „God Save Queen Diva!”. „Diva” to słowo, które pasuje do ciebie jak ulał. Co twoim zdaniem definiuje divę?

Big Freedia: Diva jest pewna siebie i nie boi się autoekspresji. 

 

Jak dorastanie w Nowym Orleanie wpłynęło na twoją muzykę, a także na ciebie jako osobę?

Big Freedia: Nowy Orlean płynie w moich żyłach. Tutaj robimy wszystko inaczej, a lokalna muzyka i kultura zdecydowanie ukształtowały mnie jako artystkę i osobę.

 2 off festival Big Freedia

Wydaje mi się, że bounce w bardzo śmiały sposób opowiada o seksualności – zarówno poprzez warstwę liryczną, jak i samą muzykę. Czy możesz powiedzieć, co jest dla ciebie najważniejsze w tym gatunku muzycznym?

Big Freedia: Dla mnie bounce to wyzwolenie umysłu i pozwolenie sobie na pełne, niczym nieskrępowane wyrażanie siebie. Żyjemy dziś w bardzo trudnych czasach, uwielbiam więc oglądać moich fanów, którzy przychodzą na koncert i na te kilka godzin zapominają o wszystkim.

Fot. materiały prasowe