Twoja książka „Skrzydła dla motyla” jest niezwykle ważna nie tylko ze względu na temat FGM (Female Genital Mutilation, czyli klitoridektomia – okaleczenie żeńskich narządów płciowych polegające na częściowym lub całkowitym usunięciu łechtaczki, czasem również warg sromowych mniejszych – za Wikipedia.org), ale także dlatego, że otwarcie piszesz o kobiecej seksualności, o swoich seksualnych doświadczeniach.

Tak, przyznam szczerze, że moja książka jest bardzo ważna, ponieważ wciąż trzeba nagłaśniać temat FGM, czyli praktyki, która jest bezwzględnie sprzeczna z prawami kobiet, z prawami człowieka, z naszym prawem do odczuwania przyjemności seksualnej. Te tematy się łączą. A ja mówię czy piszę otwarcie o seksualności, ponieważ jest to również ogromnie ważne. Seksualność kobiet jest od wieków represjonowana, ograniczana przez religię, kulturę i wiele innych form ucisku. Najwyższy czas, by kobiety zbuntowały się w tej kwestii, stanęły murem za tą sprawą, za prawem do samostanowienia o sobie także w tej dziedzinie, za równym prawem do przyjemności, do uczestniczenia w stosunkach seksualnych na tych samych prawach, co mężczyźni.

Mężczyźni nadal starają się być macho i traktują nas, kobiety, przedmiotowo, jako obiekty seksualne, a nie równe partnerki. I my często się temu poddajemy, próbujemy się dopasować do męskich oczekiwań niestety. Myślę, że równość w seksie może przynieść tylko korzyści dla obu stron. Dopuszczenie do głosu kobiet, otwarte rozmawianie o seksualności, obalanie stereotypów pozwoli nam wszystkim rozwijać się w tym temacie, a nie trwać w krzywdzących, przestarzałych i opresyjnych schematach.

 

Wróćmy do FGM. W Kenii to powszechny rytuał, wręcz rodzaj towarzyskiego wydarzenia. Czy jako dziewczynka czekałaś na obrzezanie? Miałaś świadomość z czym ono jest związane?

Dorastając w Kenii, FGM wydawało mi się, jak i moim rówieśniczkom, naturalną częścią dziewczęcego życia. Wiedziałyśmy, że to coś związanego z naszą tożsamością, rytuał przejścia, dzięki któremu z dziewczynki stajesz się kobietą, choć to wszystko było oczywiście dość abstrakcyjne, jednak wydawało się szalenie ważne. Pamiętam oczekiwanie na sunnę (czyli obrzezanie I stopnia, które odbyło się w moim przypadku, polegające na usunięciu zewnętrznej części łechtaczki): chciałam tego doświadczenia, tego przejścia. To jest właśnie dominacja kulturowa. To pragnienie było zakorzenione w moim umyśle, więc nie widziałam niczego złego w tym groźnym, krwawym rytuale. Oczywiście było to coś nieznanego, więc strach też mi towarzyszył, ale nie miałam odwagi zapytać dorosłych, jak to dokładnie będzie, czy to konieczne, czy to boli… Strach przed odrzuceniem był większy. Przejście przez rytuał oznaczało dopasowanie się do plemiennej wspólnoty. I chyba największy żal mam do bliskich, którzy na to pozwolili, którzy poddali się tradycji i mnie skrzywdzili bez ostrzeżenia o opłakanych skutkach.

 

Czy to trauma po sunnie spowodowała, że podjęłaś decyzję, aby opuścić Afrykę? W jakim stopniu klitoridektomia wpływnęła na twoją seksualność i psychikę?

Zdecydowanie to trauma zmusiła mnie do opuszczenia mojego kraju. Rozczarowanie i trauma, z którymi nie mogłam sobie poradzić. Przy tym czułam, że pomocy muszę szukać zupełnie gdzie indziej, bo w moim najbliższym otoczeniu moje problemy nie spotkają się ze zrozumieniem. Moja seksualność była w strzępach, byłam pogubiona i niepogodzona z nią zanim jeszcze na dobre zdążyłam ją poznać, moje ciało wydawało mi się obce, okaleczone, nie potrafiłam się w tym wszystkim odnaleźć, co przekładało się na mój fatalny stan psychiczny. Wiele lat zajęło mi dojście do siebie.

 

Czy pamiętasz moment, kiedy postanowiłaś zawalczyć o siebie? Moment, w którym byłaś gotowa fizycznie i psychicznie do chirurgicznej rekonstrukcji genitaliów i odkrycia swojej seksualności na nowo?

Moja walka o siebie zaczęła się, kiedy zdałam sobie sprawę, że przede wszystkim oszukuję siebie, udając orgazmy podczas uprawiania seksu. Wyszłam za mąż, za Anglika, z którym wyjechałam z Afryki. Zbliżenia nie dawały mi satysfakcji. W końcu więc przestałam uprawiać seks, unikałam go jak ognia. Kiedy dowiedziałam się o możliwości rekonstrukcji, pewne ziarenko zostało zasiane w mojej głowie, zastanawiałam się, jakby to było czerpać radość z seksu. Po operacji moje ciało – zamknięte na bodźce przez lata – zregenerowało się, nawiązałam z nim kontakt.

 

Jak zmieniły się twoje uczucia seksualne po zabiegu?

Po rekonstrukcji miałam ochotę poznawać moje ciało, badać je, nie bałam się go jak wcześniej, kiedy miałam wrażenie, że coś zostało mi odebrane i że nie jestem panią samej siebie. Przede wszystkim zaczęłam CZUĆ to moje ciało i cieszyć się nim, zwłaszcza dotykając moich stref intymnych!

 

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że kobiety wciąż nie akceptują swojej seksualności – bez względu na szerokość geograficzną są obrzezane w swoich umysłach. Co miałaś na myśli?

Po rekonstrukcji pozbyłam się przekonań, które wyniosłam z dzieciństwa – tego, że moje pragnienia seksualne są nieczyste, że trzeba je zredukować poprzez okaleczenie, abym była prawdziwą, dojrzałą kobietą. To było coś jak wyganianie diabła, którego każda nieobrzezana kobieta ma za skórą. Wraz z odzyskaniem ciała walczyłam z takim negatywnym myśleniem o mojej seksualności. Pracując z ciałem każdego dnia po operacji – praktykując medytację, jak i masując je wonnymi olejkami, starając się słuchać płynących z niego sygnałów, ucząc się odczuwać każdym jego fragmentem – zaczynałam coraz lepiej rozumieć, że moje ciało należy do mnie a nie do mojego plemienia, do innego człowieka czy jakiegokolwiek społeczeństwa. Uświadomiłam sobie, że na nasze ciało wpływają nie tylko okrutne okaleczenia, ale chyba przede wszystkim to, co się nam od najmłodszych lat wkłada do głowy. Niezależnie od szerokości geograficznej, pod którą my, kobiety, przychodzimy na świat, wciąż jesteśmy obciążone negatywnymi przekonaniami. Nasza seksualność jest oceniana, wiemy, co kobiecie wypada, a czego nie, doskonale o tym pamiętamy, co nam się ciągle powtarzam, mamy to z tyłu głowy i same się pilnujemy, hamujemy naszą ekspresję, nie słuchamy naszych potrzeb. Mężczyźni tak nie mają, im się na więcej pozwala. My jesteśmy uczone spełniać ich pragnienia i wstydzić się swoich.

 

Jesteś zaangażowany w walkę z FGM. W jaki sposób – poza finansowaniem rekonstrukcji narządów płciowych – możemy pomóc ofiarom obrzezania? Czy można powstrzymać rodziny od okaleczania dziewcząt?

Uważam, że oprócz wsparcia finansowego ofiar, niezwykle istotne jest mówienie o procederze FGM, pokazywanie jego tragicznych skutków. Dlatego właśnie zdecydowałam się podzielić swoim doświadczeniem, choć było to trudne. Także otwarte mówienie o kobiecej seksualności w ogóle, o tym, że nasza seksualność wymaga ochrony jest niezwykle istotne. Musimy zmienić myślenie o kobiecej seksualności, aby kobiety mogły w końcu same o niej decydować.

 1 Ntailan Lolkoki skrzyda dla motyla

Fot. materiały prasowe