Magda Wojciechowska: „Gustav Flaubert, Godard Jean-Luc i dla równowagi polskie artystki, kobiety: Katarzyna Kozyra Chłopcy i instalacja Rodzisko Natalii Bażowskiej. Wystawa do maja w Warszawie, a potem jedzie do Paryża”. To cytat z filmu „Nina” Olgi Chajdas. Zobaczyłam go niedawno, wiedząc już o naszej rozmowie. To była miła niespodzianka. Domyślam się, że wiedziała Pani o użyciu Rodziskajako jednego z miejsc akcji? 

Natalia Bażowska: Tak, ta propozycja była dużym, ale bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Byłam w siódmym miesiącu mojej drugiej ciąży, kiedy zadzwoniła do mnie Ania Anosowicz, która zajmowała się scenografią „Niny” i złożyła propozycję współpracy. W pierwszym momencie byłam bardzo zaskoczona, ale scenariusz i fakt, że to właśnie w „Rodzisku” główna bohaterka doznaje największych przemian życiowych bardzo mocno mnie przekonały. Instalacja „Rodziska” z założenia miała być przestrzenią, w której dokonują się zmiany – to miejsce zostało przeze mnie wymyślone właśnie do przeżywania ponownych narodzin, więc koncepcja filmu Olgi Chajdas bardzo do mnie przemawiała. Nad obrazem pracowała cudowna ekipa, głównie złożona z kobiet, które miałam okazję poznać. To była naprawdę bardzo udana i ciekawa przygoda z filmem. 

 

Magda Wojciechowska: Dlaczego absolwentka psychiatrii poszła na ASP? Jak studia medyczne wpłynęły na Pani myślenie i tworzenie? 

Natalia Bażowska: Medycyna i sztuka wbrew pozorom mają dużo wspólnego – wspólny korzeń, kiedyś były jednym. Jestem absolwentką wydziału lekarskiego, natomiast z psychiatrii robiłam doktorat. Jego temat dotyczył dwóch kierunków moich zainteresowań – sztuki i medycyny. Przez trzy lata jednocześnie studiowałam malarstwo na ASP i doktoryzowałam się w katedrze i klinice psychiatrii. Z perspektywy czasu myślę, że po prostu od dawna fascynuje mnie to, jak funkcjonuje taki cud, jakim jest życie – ciekawi mnie pod każdym względem. Sztuka i medycyna pomagają wniknąć w to, co ukryte, albo właściwie tak oczywiste, że wydaje się nierealne. 

 

Magda Wojciechowska: Jak wspomina Pani czas studiów artystycznych, relacje środowiskowe? Usłyszała Pani kiedyś, że „malarki (artystki) to żony dla malarzy”? 

Natalia Bażowska: Nigdy nikt nie dał mi tego odczuć ani nigdy tego nie słyszałam. Miałam chyba szczęście do nauczycieli. Byłam bardzo uparta, ale trafiałam na osoby, które nie próbowały mnie na siłę zmienić. Zdarzyło się kilka pojedynków, ale ogólnie po prostu robiłam swoje. Katowicka ASP była wtedy bardzo otwarta na wszelakie pomysły i działania, myślę że to się nie zmieniło. 

2 Natalia Bazowska rodzisko luna 

Natalia Bażowska „Rodzisko”

 

Magda Wojciechowska: Z informacji, które udało mi się zdobyć, wynika, że w pełni porzuciła Pani praktykę medyczną na rzecz sztuki. Kiedy poczuła się Pani artystką? Pamięta Pani jakiś fundacyjny moment? 

Natalia Bażowska: Na trzecim roku studiów urodziłam moją córkę, parę miesięcy później obroniłam doktorat. Przez pewien czas łączyłam dwie pasje, ale któregoś dnia moja promotorka pracy naukowej z psychiatrii, profesor Krupka-Matuszczyk, wezwała mnie na poważną rozmowę. Uświadomiła mi, jak bardzo jestem zmęczona – dwa pasjonujące zawody, malutka córeczka, mój ukochany koń. To było stanowczo za dużo. Wtedy intuicyjnie postawiłam na sztukę. Twórczynią czułam się odkąd pamiętam, co przejawiało się w zainteresowaniu mikrochirurgią. Jednak medycyna stawia wiele ograniczeń związanych z wytycznymi, oczywiście wszystko dla dobra pacjenta. Mnie brakowało absolutnej wolności, samodecyzyjności, eksperymentów. I tę całkowitą wolność dała mi sztuka. Tu jestem władczynią absolutną, moja pracownia jest moim królestwem. Ta droga dała mi możliwość realizowania się w pełni, dała mi energię, o której nawet siebie nie podejrzewałam. Mówiąc w skrócie: wiem, że to jest to. 

 

Magda Wojciechowska: Pani instalacje są niezwykle zmysłowe, pochłaniające odbiorczynie i odbiorców:„Rodzisko”, „Pokój Wiatru”, „Koncha”, „Ostoja” bazują na naszych prywatnych relacjach z ciałem, emocjami, bodźcami. Skąd pomysł na to, żeby bezpośrednio angażować cały organizm, a nie wyłącznie spojrzenie? 

Natalia Bażowska: Jesteśmy w dużym stopniu pokoleniem nastawionym na piktogramy. Niezwykle ułatwia to współczesne życie z jego tempem, przemieszczaniem się po świecie. Rysunek-symbol często nie wymaga wytłumaczenia, jest zrozumiały na pierwszy rzut oka. Cofamy się do pisma obrazkowego poprzez urządzenia techniczne, portale społecznościowe. Wzrok jest najczęściej używanym zmysłem. Myślę, że czasami dobrze jest przypomnieć odbiorcy o istnieniu innych. Często poprzez wprowadzenie kogoś w odmienny stan, poprzez zaburzenie jego równowagi – pobudzenie zmysłu dotyku, słuchu – cofa się odbiorcę do stanu bardzo pierwotnego. Do okresu płodowego, kiedy w dużym stopniu jesteśmy białą, czystą kartką i kiedy możliwe są praktycznie wszystkie mocne zmiany. Docierały do mnie informacje, że widzowie „Rodziska” czy „Konchy” czuli jakby „odpływali” w środku, że te miejsca wprowadzały ich w rodzaj transu. Takie właściwości ma też malarstwo, działa często podprogowo – odbiorca nie do końca uświadamia sobie co się dzieje, jaka przemiana się w nim dokonuje, kiedy patrzy na dany obraz. Ludzie czasami twierdzą, że obraz do nich „przemawia”. Moim celem jest tworzenie prac mocno mówiących swoim głosem. 

1 Natalia Bazowska rodzisko luna

Natalia Bażowska „Luna”

 

Magda Wojciechowska: Co łączy kobietę i wilczycę? Jak mogą się porozumieć?* 

Natalia Bażowska: „Luna” to pod pewnymi względami najważniejszy z moich dotychczasowych projektów – zarówno dla mnie jako artystki, ale też jako człowieka. Kiedy byłam z Luną, czas płynął zupełnie innym tempem, mijało kilka godzin, a ja miałam wrażenie, że wszystko trwało zaledwie chwilę. To cudowne móc przytulić się do wilczycy, pozwolić jej na delikatne podgryzanie czy po prostu wspólną drzemkę. Trudno to wszystko opisać słowami, ale jestem niezwykle wdzięczna za ten czas. Mam nadzieję, że odbierała go podobnie. Wilki są niesamowitymi zwierzętami. To niezwykle inteligentne, czułe ssaki. W tego rodzaju dialogu w grę wchodzi przede wszystkim mowa ciała, wydzielanie zapachów, ton głosu. W żadnym momencie nie czułam zaburzeń w komunikacji z Luną. Trudno mi to wytłumaczyć, bo nie jestem biologiem, ale myślę, że duże znaczenie tkwiło w tej samej płci i potrzebie bliskości. Samice w stadach wzajemnie się wspierają, zawsze mogą na siebie liczyć. I to jest uwarunkowane biologicznie. Odnosząc to do świata ludzi, czasami chce mi się śmiać, kiedy ktoś twierdzi, że kobiety są wzajemnie przeciwko sobie, bo tak stworzyła je natura. Niestety, to tylko próby wdrukowania poglądów, będących na rękę patriarchalnym społeczeństwom. Na szczęście coraz mniej osób w nie wierzy. Osobiście w moich sympatiach nie zwracam uwagi na płeć, bez względu na gatunek – mój ukochany koń jest samcem. 

 

Magda Wojciechowska: O czym marzy „Stepowa dusza”?** Jak szczęśliwie żyć i tworzyć w antropocenie?  

Natalia Bażowska: Bywa to bardzo dużym wyzwaniem. Wielu ludzi żyje tak, jakby nie zdawali sobie sprawy, że niszcząc środowisko, niszczą też siebie. Ziemia jest jedynym domem, który mamy, nie będzie dokąd iść. Mam jednak wrażenie, że coraz więcej osób budzi się z tego ułudnego snu i zaczyna żyć świadomie. Duża jest w tym także rola sztuki. Wielu artystów podejmujeten temat. Myślę, że najłatwiej dotrzeć do ludzkiej świadomości, dzięki sztuce i podświadomości. 

„Stepowa dusza” to termin, który pojawił mi się w głowie podczas jednego z wywiadów. Potrzebowałam w skrócie opisać moją potrzebę przemieszczania się, łapania rzeczywistości pełnymi garściami. Mam potrzebę poznawania świata, głód wędrówki, potrzebę zabawy z wiatrem, śniegiem, słońcem, wodą. Bardzo mocno czuję się dzieckiem Ziemi. Poznawanie jej, doświadczanie wszystkimi zmysłami tego, co może dać, jest dla mnie bardzo ważne. W moim życiu było wiele podróży w sensie dosłownym i przenośnym, są mi potrzebne jak powietrze. Stąd też wywodzi się wiele moich prac.  

 

Magda Wojciechowska: Jak wygląda zawód: artystka? 

Natalia Bażowska: Myślę, że każda artystka czy artysta ma swój sposób tworzenia i pracy, pasujący do temperamentu, poglądów czy rodzaju tworzonej sztuki. Ja mam okresy, kiedy tworzę jak w amoku, pomysły napływają jeden za drugim. Później dokonuję selekcji. Część prac powstaje tylko po to, aby mogły powstać inne – są niejako spustem wyzwalającym kreatywność. Potem jest czas ciszy, otwieram się na świat, spokojnie czekam, obserwuję uważnie wszystko dookoła i w pewnym momencie trans wraca z nowymi pomysłami. Moja praca to nie godziny rzemieślniczo spędzone w studiu. Gdybym miała to opisać, porównałabym mój sposób działania do działania sportowca, który miesiącami trenuje, przygotowuje się, żeby dać z siebie wszystko podczas zawodów. U mnie jest podobnie – kumulują się we mnie idee, zbierają pomysły, aż w pewnym momencie wszystko rusza.  

3 Natalia Bazowska rodzisko luna  

Natalia Bażowska „Rodzisko”

 

Magda Wojciechowska: Czy polski rynek artystyczny ma płeć? Dostrzega Pani związane z nią nierówności? 

Natalia Bażowska: Myślę, że kolekcjonerzy kierują się samym dziełem jako takim, ewentualnie osobowością artysty, którą ten przekazuje w swojej pracy. Oczywiście mogę mówić tylko o własnych doświadczeniach.

 

Magda Wojciechowska: Z jakimi instytucjami najlepiej wspomina Pani współpracę? 

Natalia Bażowska: Świetnie wspominam współpracę z Miejscem Projektów Zachęty, bytomską CSW Kronika czy Bunkrem Sztuki. Tak naprawdę prawie ze wszystkimi instytucjami współpracowało mi się bardzo dobrze – zarówno tymi w Polsce, jak i za granicą. Każda wystawa niesie zesobą nową przygodę, niespodzianki, ludzi, zdarzenia, zaskoczenia. Głównie bardzo pozytywne, jak podczas spotkania autorskiego w Tretiakov Gallery (w ramach Biennale Sztuki Współczesnej w 2017 roku). Kiedy jechałam do Moskwy, zastanawiałam się ile osób przyjdzie na spotkanie. Było ich ponad sto, a sama dyskusja trwała prawie trzy godziny. To było dla mnie wielką przyjemnością. Każdy wernisaż wiąże się z jakąś miłą albo zabawną anegdotą. Konkretne miejsca tworzą ludzie, którzy tam pracują. Realizacji wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej Tabakalera w San Sebastian towarzyszyła wyjątkowa atmosfera kolektywu, z kolei CSW Kronika jest otwarta na wszelakie szalone pomysły artystów, podobnie jak Miejsce Projektów Zachęty. Mam szczęście do naprawdę fajnych i bardzo ciekawych ludzi w mojej pracy, to jeden z jej aspektów, który uwielbiam. 

 

Magda Wojciechowska: Pozwolę sobie na #10yearschallenge. Co powiedziałaby Pani Natalii Bażowskiej w 2009 roku?  

Natalia Bażowska: „Dziewczyno, ze wszystkim świetnie sobie poradzisz”. 

 

* Pytanie nawiązuje do wideoperformansu artystki „Luna”(CSW Kronika, Bytom, 2015) 

** „Stepowa dusza” to indywidualna wystawa Natalii Bażowskiej, która miała miejsce w poznańskiej Rodriguez Gallery w 2016 roku 

 

4 Natalia Bazowska rodzisko luna

Natalia Bażowska „Przedwiośnie” olej na płótnie

 

Artystyczna Podróż Hestii od 17 lat przygląda się młodym talentom i nagradza najbardziej obiecujących twórców. Każda edycja konkursu daje pretekst do szerszego mówienia o kondycji, doświadczeniach i obawach młodej generacji artystów.

Udział w konkursie APH to szansa na pokazanie swoich prac w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Na laureatów czeka ponadto profesjonalna rezydencja artystyczna i wyjątkowa podróż do miejsc, w których najnowsze trendy w sztuce są inspiracją do dalszego rozwoju.

W tym roku konkurs odbywa się po raz 18.

Więcej o konkursie można przeczytać na jego stronie.

 

Prace publikujemy dzięki uprzejmości artystki