Masz hiszpańskie korzenie, ale w swojej twórczości skupiasz się głównie na Afryce. Jak zaczęła się twoja fascynacja tym kontynentem?
Gloria Oyarzabal: Na początku była to raczej nie fascynacja a zaintrygowanie. Chciałam czegoś się dowiedzieć, zrozumieć, znaleźć odpowiedzi… Od zawsze dużo podróżowałam i zmieniałam miejsca zamieszkania – to była naturalna część mojego życia. Kiedy więc zamieszkałam w Madrycie i studiowałam tam sztukę, zaczęłam tak często jak tylko mogłam odwiedzać Maroko – dotarcie tam było dość łatwe i szybkie. Od tego wszystko się zaczęło. Później zaczęłam odkrywać kraje Afryki Subsaharyjskiej i wtedy moje zainteresowanie Afryką się pogłębiło. Zaczęłam dostrzegać, jak niesamowita jest jej historia, ta sprzed czasów kolonizacji! Dowiadywałam się też o tym, jak przebiegała sama kolonizacja, jak kształtowały się wyobrażenia Zachodu o Afryce, następnie jak ekscytujące i burzliwe były lata dochodzenia do niepodległości (aż 18 krajów stało się niepodległymi właściwie w tym samym czasie, w trakcie 3-4 lat!), jakie nowe taktyki zastosował kolonializm, jak przebiegała kolonizacja umysłów, jak wykluwał się afrykański feminizm... Każdy z tych aspektów wydaje mi się bardzo ważny. Czuję olbrzymią pokorę i szacunek za każdym razem, gdy odwiedzam Afrykę, bo wiem, że wciąż muszę się jeszcze wiele o niej dowiedzieć. Mam też wrażenie, że od jej mieszkańców mogę nauczyć się więcej niż oni ode mnie – czuję, że powinnam siedzieć i słuchać. A jednak, choć wysłuchałam już wielu historii, wciąż nie mogę zrozumieć niektórych ludzkich zachowań... Jak mogliśmy skolonizować cały kontynent, a dziś zamykać nasze granice? Przez 3 lata mieszkałam w Bamako w Mali, dzięki czemu miałam okazję poszerzyć moje zrozumienie i analizować Afrykę, będąc na miejscu. Przyznaję, że rzeczywiście większość mojej uwagi kieruję w stronę tych ziem i staram się wracać tu, kiedy tylko mam taką możliwość. Wciąż szukam odpowiedzi na wiele pytań.
W swoich pracach poruszasz zagadnienia związane z płcią. Stereotypy płciowe, społeczeństwo patriarchalne, sposób postrzegania różnych zagadnień ważnych dla feminizmu – to wszystko jest mocno związane z kulturą zachodnią, osadzone w niej. Jakie inne ścieżki zrozumienia tych tematów oferuje afrykańska kultura?
Gloria Oyarzabal: Podział ról ze względu na płeć i sankcjonowanie tego podziału narracją o biologicznych różnicach to „nowa tradycja”, którą europejski kolonializm zinstytucjonalizował w afrykańskich kulturach. Istnieją liczne dowody, wyłaniające się z badań religioznawczych i lingwistycznych, które świadczą o tym, że np. Jorubowie czy Igbowie przed nastaniem kolonizacji nie rozdzielali ról społecznych w oparciu o płeć. Społeczne praktyki, takie jak podział pracy, możliwość wykonywania konkretnych profesji czy monarchiczne struktury nie były powiązane z płcią, a z wiekiem i rodowodem. Dychotomiczny, sztywny podział płciowy nie był obecny. W niektórych kulturach panowała czy panuje większa elastyczność, widać to choćby za sprawą istnienia takich mechanizmów, jak stosowanie neutralnych zaimków, tak zwany gender-crossing czy gender-bending. Międzykulturowe badania porównawcze dotyczące procesów społecznych, którymi niektóre afrykańskie feministki zajmują się już od kilku dekad, dowodzą, że stopień współpracy między osobami różnych płci przed kolonizacją był znacznie większy, niż mogliśmy zakładać i podważał binarny podział, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.
W roku 1987 – czyli ponad dekadę przed rozpowszechnieniem się teorii queerowej – nigeryjska pisarka Ifi Amadiume napisała książkę „Male Daughters, Female Husbands: Gender and Sex in an African Society”. Publikacja spotkała się z uznaniem krytyków, to bardzo oryginalna, istotna i fascynująca książka, która uwalnia instytucję „męża” od konieczności bycia zarezerwowaną tylko dla mężczyzn. Odwołując się do prekolonialnych praktyk, Amadiume postępuje podobnie z innymi męskimi atrybutami, rozbrajając zachodnie schematy, zmieniając nasz sposób postrzegania płci kulturowej czy orientacji psychoseksualnej. Autorka bada struktury w afrykańskim społeczeństwie, koncentrując się przede wszystkim na społeczności Igbów i pokazując, że określone role nie były mocno sfeminizowane lub zmaskulinizowane. Czy córka może być uznana za syna? Czy kobieta może poślubić inną kobietę, jednocześnie stosując się do tradycji, w ramach której obecność pana młodego jest obowiązkowa? W okresie prekolonialnym płeć kulturowa i biologiczna nie musiały się zbiegać, a ówczesne praktyki wskazują, że podporządkowywanie kobiet mężczyznom wcale nie miało charakteru uniwersalnego, nie było obecne we wszystkich kulturach. W czasie, gdy teorie gender i queer są przez wiele osób postrzegane jako zamknięte w ograniczającej polityce tożsamości, takie nietuzinkowe badania nie tylko przestrzegają nas przed specyficznym, zachodnim postrzeganiem inności, przez pryzmat którego oceniamy inne kultury, ale także każą nam na nowo zastanowić się nad samym konceptem płci kulturowej.
W historii europejskiej kultury wyraźnie zaznacza się schizma między umysłem a ciałem. Cielesność jest utożsamiana z irracjonalnością, namiętnością, niepohamowaniem, zepsuciem. Dla odmiany sfera umysłowa jest utożsamiana z rozumem i pewną powściągliwością. Ten dualizm sprawił, że pewne grupy odcinały się od ciała i jego funkcji, podczas gdy inne nie dostawały dostępu do wiedzy. Ci, których postrzegano przede wszystkim w kontekście ciała, którzy odznaczali się wizualnie, byli przez system przeznaczeni do bycia ofiarami niewolnictwa, opresji i kulturowej manipulacji. Oyèrónkẹ Oyěwùmí, inna nigeryjska feministka i pisarka, zwraca uwagę na to, jak w historii europejskiej uprzywilejowanie łączy się z cechami wizualnymi, jak dużą wagę przykłada się do wyglądu i widocznych wyznaczników inności, jak mocno hierarchizowanie i kategoryzowanie sprężone jest z sferą wizualną i binarnymi rozróżnieniami (wyznaczającymi wyraźne granice między kobietą a mężczyzną, osobami o jasnym i ciemnym kolorze skóry czy o homoseksualnej bądź heteroseksualnej orientacji itd.). W związku z tym w kulturze europejskiej ciało w wymiarze fizycznym jest zawsze powiązane z ciałem w wymiarze społecznym. Tak nie jest wszędzie na świecie. Nie jestem oczywiście ekspertką w tym temacie, a Afryka to olbrzymi kontynent, w którym mieści się wiele społeczności, krajów, języków, kultur, myślę jednak, że zarysowałam pewne ogólne tendencje związane z postrzeganiem płci w rdzennych afrykańskich cywilizacjach.
Grand Prix Fotofestwial 2019, Gloria Oyarzabal „Woman no go’gree”
A jakie główne różnice w procesie kształtowania się tożsamości u europejskich i afrykańskich kobiet dostrzegasz?
Gloria Oyarzabal: Trzy filary zachodniego feminizmu to koncept płci kulturowej, solidarności czy też siostrzeństwa i tego, czym jest samo bycie kobietą. Jak już sama wspominałaś, sposób rozumienia tych konceptów jest jednak osadzony w zachodnich realiach i w patriarchalnych strukturach, między innymi modelu rodziny nuklearnej. To w takich warunkach wykluwał się feminizm. Nie są to jednak warunki uniwersalne, a więc i koncepty nie wszędzie jednakowo przystają. Np. rozumienie bycia kobietą u Jorubów było zupełnie inne niż u Europejczyków – nie opierało się tylko na byciu matkami i żonami, ale też na duchowych i religijnych doświadczeniach, które często były ich udziałem. Kobiety o spirytualnych mocach określano mianem IYAMIS.
W różnorodnych analizach powinniśmy brać pod uwagę nie tylko płeć, ale również klasę, rasę, wiek czy nawet zdrowie jako kategorie mające fundamentalny wpływ na kształt kobiecych doświadczeń. W każdym społeczeństwie podejście do erotyki, seksualności, siostrzeństwa, macierzyństwa, małżeństwa czy tradycji różni się i powinniśmy te odmienne aspekty i niuanse porównywać. By zrozumieć, jak obsesyjna i pełna stereotypów jest zachodnia wizja afrykańskich kobiet, wystarczy wykonać prosty test: wpisać w wyszukiwarce internetowej hasło „kobiety w Afryce”. Szybko zauważymy, że są one w przeważającej większości przykładów przedstawiane jako żyjące w nędzy, zależne i niewyedukowane. Co tak naprawdę wiemy o afrykańskich kobietach poza tym zbitkiem stereotypów?
„Nasze wyzwolenie i afrocentryzm opiera się na możliwości systematycznego rozbrajania europejskich sposobów myślenia, bycia, czucia itd. i świadomego zastępowania ich naszymi własnymi sposobami, które odpowiadają afrykańskim doświadczeniom kulturowym” – czytamy w jednej z feministycznych publikacji (Mazma, 2001). Teoria poznania reprezentowana przez współczesne afrykańskie feministki zakłada eksplorowanie rzeczywistości przez pryzmat zreformowanego afrocentrycznego paradygmatu, który tłumaczy, jak zdjąć piętno kolonializmu z feministycznego dyskursu i skupić się na afrykańskich kobietach, prezentując ważne dla nich narracje w kompleksowy sposób. To nowe, feministyczne spojrzenie zasadza się na analizie warunków ekonomicznych, politycznych i społecznych, w których żyją kobiety w Afryce i przywróceniu tym kobietom należnej im aktywności w afrykańskich kulturach.
Jak wygląda życie afrykańskich kobiet, jakie wybory mogą one podejmować? Jak nowe realia życia wpływają na współczesne rozumienie pokrewieństwa, małżeństwa i rodziny? I jaki wpływ ma na to status, klasa, seksualność, konkretny kraj i miejsce, w którym żyją afrykańskie kobiety? Potrzeby kobiet, ich codzienność, doświadczanie opresji czy wyzwolenie najlepiej analizować w sposób inkluzywny. Biorąc pod uwagę i próbując zrozumieć znaczenie różnorodnych czynników, zarówno tych bardziej uniwersalnych, jak i charakterystycznych dla konkretnych grup. Omolara Ogundipe-Leslie, nigeryjska poetka, feministka i aktywistka, pisała, że osób z Afryki nie traktuje się podmiotowo, mówią za nich i reprezentują ich inni.
A jeśli to inni tworzą wyobrażenia na nasz temat i zabierają głos w naszej sprawie, to musi mieć to wpływ na sposób, w jaki kształtuje się tożsamość jednostek.
Gloria Oyarzabal: Oczywiście, i to olbrzymi. Kolonizacja umysłów niepostrzeżenie wprowadza praktyki, które prowadzą do alienacji i sprawiają, że ci, którzy tworzą reguły kierujące codziennością powołują się na moralność, wartości i zwyczaje, które są zaszczepiane w sposób podstępny.
W różnorodnych analizach powinniśmy brać pod uwagę nie tylko płeć, ale również klasę, rasę, wiek czy nawet zdrowie jako kategorie mające fundamentalny wpływ na kształt kobiecych doświadczeń. W każdym społeczeństwie podejście do erotyki, seksualności, siostrzeństwa, macierzyństwa, małżeństwa czy tradycji różni się i powinniśmy te odmienne aspekty i niuanse porównywać. By zrozumieć, jak obsesyjna i pełna stereotypów jest zachodnia wizja afrykańskich kobiet, wystarczy wykonać prosty test: wpisać w wyszukiwarce internetowej hasło „kobiety w Afryce”. Szybko zauważymy, że są one w przeważającej większości przykładów przedstawiane jako żyjące w nędzy, zależne i niewyedukowane. Co tak naprawdę wiemy o afrykańskich kobietach poza tym zbitkiem stereotypów?
Sugerują, że te rozwiązania to jedyne właściwe, uniwersalne, moralne.
Gloria Oyarzabal: W ten sposób kształtuje się umysłowa uległość, która prowadzi do braku perspektyw, podtrzymuje wyparcie i pozostawia jednostkę zdaną na decyzje innych, osłabiając jej zdolność do reagowania na niesprawiedliwość, korupcję i wykorzystywanie.
Jako tożsamość rozumiemy wszystko to, co sprawia, że jesteśmy unikatowi, wyjątkowi w oczach innych ludzi, że żyjemy w sposób autentyczny, zgodny ze sobą, a nie w taki, w jaki inni chcą byśmy żyli. Wydaje mi się więc, że główna różnica w kształtowaniu się tożsamości u kobiet na tych dwóch kontynentach polega na tym, jakie przeszkody napotykają na swojej drodze i w społeczeństwie, w którym przychodzi im dorastać. Europejskie kobiety dorastają i żyją wciąż w patriarchalnym świecie, który odziedziczyliśmy po średniowiecznym systemach (bardzo dobrze tłumaczy to Silvia Federici w książce „Kaliban i czarownica”) i w strukturach kapitalistycznych. System stawia nas w pozycji tej oderwanej, niewidzialnej, narażonej na niebezpieczeństwa, infantylizuje nas i cały czas nakazuje, co mamy robić, co mówić, jak żyć, co robić z własnym ciałem. Męskie uprzywilejowanie jest istotną częścią europejskiego etosu i wciąż jest bardzo obecne w naszej współczesnej kulturze. Tymczasem afrykańskie kobiety żyją w społeczeństwie, które ma często matriarchalne korzenie, ale jest w nim obecnych wiele wolnościowych i prawnych problemów, które mają związek z tym, że społeczeństwo to zasadza się na bardzo tradycyjnych strukturach związanych z uprzywilejowaniem ze względu na rodowód czy wiek, jak i z własną historyczną ścieżką samookreślania się afrykańskich kobiet. I tutaj oczywiście pojawia się bagaż kolonialny. I co najważniejsze: przez całe dekady afrykańskie kobiety słuchały dyskursu na temat tożsamości, który miał niewiele, o ile cokolwiek wspólnego, z ich rzeczywistością, rozumieniem, z doświadczeniami związanymi z życiem w danym ciele. Myślę sobie o restrykcjach obecnych w społeczeństwach afrykańskich i europejskich pod kątem różnorodnych prawideł, które utrudniają nam kształtowanie tożsamości i właściwie trudno mi jednoznacznie orzec, w którym z tych społeczeństw życie jest dla kobiet trudniejsze.
A miałaś szansę w jakimś stopniu te realia porównać, mieszkając zarówno w Europie, jak i Afryce. Poznałaś też osobiście i fotografowałaś niektóre afrykańskie feministki.
Gloria Oyarzabal: Może zacznę od opowiedzenia, jak to się stało, że znalazłam się wśród tych wszystkich niesamowitych afrykańskich pisarek. W lecie 2017 roku zostałam wybrana do odbycia rezydencji artystycznej, która umożliwiła mi rozwinięcie nowego projektu. Połowę czasu miałam spędzić w Matadero w Madrycie, w Hiszpanii, a połowę w Art House Foundation w Lagos, w Nigerii. Projekt nazywał się „Susanne and the Elder” i był inspirowany historią barokowej malarki Artemisii Gentileschi. W tym projekcie ważne były dla mnie odwołania do tego, co w czasie, gdy tworzyła Artemisia działo się z afrykańskim kontynentem, jak rozwijał się handel niewolnikami, jak koszmarna była sytuacja kobiet w tym obszarze. Pod koniec mojej rezydencji w Madrycie, zanim wyjechałam do Lagos, odbyła się wystawa prac wszystkich rezydentek i rezydentów. Ja pokazałam multimedialną instalację, w której łączyła się rzeźba, fotografia i projekcje. Wyeksponowałam też prace afrykańskich pisarek feministek, by można było zapoznać się z książkami. Z kilkoma wyjątkami skupiłam się na publikacjach napisanych przez afrykańskie kobiety, a nie te o afrykańskich korzeniach, ale mieszkające gdzieś indziej czy Afroamerykanki. Jedną z zaprezentowanych książek była publikacja „The Invention of Women: Making An African Sense Of Western Gender Discourses” autorstwa Oyèrónkẹ Oyěwùmí. Wśród wielu pytań i kwestii Oyěwùmí zgłębia nieprzystawalność zachodnich, zorientowanych na ciało konceptów płciowych i porównuje je do genderowego dyskursu związanego z Jorubą. Jej analiza uwidacznia paradoks dwóch fundamentalnych założeń zachodniego feminizmu, a więc stwierdzenia, że płeć kulturowa jest powiązana ze społeczną strukturą i hierarchią oraz że podległość kobiet jest czymś uniwersalnym. Ponieważ jeśli zakładamy, że płeć kulturowa jest zależna od kwestii społecznych, to musimy uwzględnić specyfikę różnych społeczności, a nie zakładać uniwersalność pewnych rozwiązań. Autorka pokazuje, że płeć kulturowa w rdzennych społecznościach afrykańskich nie była konstruowana w sposób, który znamy. Właśnie ta książka otworzyła mi drzwi do ogromnego świata wiedzy.
Grand Prix Fotofestwial 2019, Gloria Oyarzabal „Woman no go’gree”
Jakie tytuły w ramach instalacji umieściłaś w biblioteczce afrykańskich feministek?
Gloria Oyarzabal: W tym momencie ta niewielka feministyczna biblioteka, którą przedstawiałam w ramach instalacji, liczy sobie już ponad 30 tytułów. Granty i nagrody, które otrzymałam umożliwiły mi prezentowanie kolejnych książek i dzielenie się nimi z publicznością na moich wystawach.
Myślę, że w tym miejscu warto zaznaczyć, że feminizm jest definiowany jako zbiór ideologii i ruchów społecznych, które łączy wspólny cel: zdefiniować, ustanowić i w pełni osiągnąć równość w wymiarze politycznym ekonomicznym, kulturalnym, socjalnym i prywatnym. Skupiając się jednak na eksponowaniu opozycji między kobietami a mężczyznami, teoretyczki i aktywistki lat 60. i 70. często zapominały o różnicach w położeniu kobiet wywołanych tak istotnymi czynnikami jak rasa, pochodzenie czy specyfika różnorodnych społeczności. To był największy problem tak zwanej pierwszej i drugiej fali feminizmu, której zdarzało się zapominać o kobietach, które nie były białe, heteroseksualne czy nie wywodziły się z intelektualnych kręgów. Np. książka „Womanism” Alice Walker była krytykowana za niepowodzenie w adresowaniu i opisywaniu problemów kobiet homoseksualnych. Tego typu sytuacje miały jednak głównie miejsce w Stanach Zjednoczonych, a co ciekawe, doświadczenia afroamerykańskich kobiet tak naprawdę były bardzo oddalone od tego, z czym zmagały się kobiety mieszkające w Afryce.
Jednak trzecia fala feminizmu skupia się również na tych czynnikach.
Gloria Oyarzabal: Afrykański feminizm ma tu olbrzymie znaczenie, oferując wiele dyskursów. Mothersim (który zakłada docenienie rolniczej pracy kobiet, które odpowiadają za wyżywienie społeczeństwa), femalism (który stawia kobiece ciało w centrum feministycznych rozważań), Snail-sense Feminism i Nego-feminism (które zachęcają do włączania mężczyzn do dyskusji, do tego, by identyfikowali się z feminizmem, zakładając, że inkluzywne podejście do mężczyzn jest kluczowe i niezbędne dla wolności kobiet). Womanism/women palavering i Stiwanism (który jest mocno zakorzeniony w doświadczeniach afrykańskich kobiet). Tych idei, filozofii, dyskursów jest więc ogrom, z pewnością warto sięgnąć po książki konkretnych afrykańskich feministek, zamiast słuchać mnie. (śmiech)
Moje rozmowy z Afrykankami i Afrykańczkami pokazują, że feminizm czasem bywa tam kojarzony z czymś antymęskim, uderzającym w kulturę i religię. Ogromne wrażenie zrobiło nam mnie to, w jaki sposób Afrykanki starają się więc „odczarować” takie skojarzenia, sprawić, by ich ruch był jak najbardziej inkluzywny. Bardzo mocno starają się angażować mężczyzn w aktywizm, zapraszać ich do dyskusji i rozważań nad teorią gender. Myślę, że wynika to stąd, że wiele afrykańskich feministek zakłada, że skoro mężczyźni wciąż skupiają tak dużo władzy w społeczeństwie, odpowiadają za kształt licznych praw i formowanie rzeczywistości, włączanie ich do feministycznych działań jest niezbędne, jeśli kobiety mają mieć możliwość wprowadzenia zmian. Aby wyeliminować opresję, której afrykańskie kobiety doznają ze względu na swoją płeć, współpraca z mężczyznami stała się dla nich czymś koniecznym. To wiele mówi o relacjach między płciami w tym obszarze.
Niestety nie miałam okazji poznać wielu wspaniałych nigeryjskich pisarek (choć mam nadzieję, że niebawem się to zmieni i poznam kolejne). Tylko niewiele z nich przebywa w Lagos, część zmarła (Buchi Emecheta, Catherine Obianuju Acholonu, Flora Nwapa), inne są profesorkami na ważnych amerykańskich i brytyjskich uniwersytetach (Ifi Amadiume, Oyèrónké Oyèwumi, Molara Ogudimpe Leslie, Obiama Nnaemeka). I oczywiście jest jeszcze Chimamanda Adichie Ngozi, szalenie znana za sprawą swoich książek („We all should be feminist”, „The danger of the sinle story”) i wykładów na TED, ale jest nieustannie zajęta, cały czas gdzieś podróżuje, wygłasza wykłady. Podziwiam też Amę Ataę Aidoo („Our sister killjoy”), niesamowitą pisarkę z Ghany. Aidoo tworzy głównie eseje i naukowe analizy, ale można też przeczytać jej powieści czy poezję.
Na koniec chciałam cię jeszcze zapytać, które z twoich prac będziemy mieć szansę zobaczyć podczas Fotofestiwalu w Łodzi?
Gloria Oyarzabal: Do Łodzi przyjadę z moim projektem „Woman no go’gree”, który zadaje liczne pytania o rozumienie zagadnień związanych z płcią. Jak kolonizacja wpłynęła na koncept bycia kobietą w Afryce? Jak to się stało, że wizerunki afrykańskich kobiet były konstruowane w tak makiaweliczny sposób i wciąż są nasycone stereotypami i kliszami, które utrudniają kobietom samostanowienie? Jak zdobywanie wiedzy wpływa na rozumienie płci kulturowej? Czy możemy zakładać, że relacje społeczne we wszystkich społeczeństwach zostały zorganizowane wokół przeświadczenia zakładającego biologiczną płciową różnicę? „Woman no go’gree” to próba dekolonizacji feminizmu, podważenia eurocentrycznego spojrzenia i oferowanych przez niego racjonalnych, teoretycznych ram, w oparciu o które skonstruowano rozumienie kategorii płciowych.
Ten projekt ma trzy główne warstwy: kolonialne przedstawienia kobiet znalezione głównie w magazynach czy na pchlich targach, fotografie uliczne oraz zdjęcia studyjne. Wszystkie te materiały znalazłam lub stworzyłam w trakcie mojej rezydencji w Lagos dwa lata temu. Fotografie studyjne wydrukowałam na wielkoformatowych materiałach i powiesiłam jak zasłony, ale stworzyłam też tryptyki, wielkie plakaty, mozaiki z archiwalnych obrazów. Jest też oczywiście moje miejsce do czytania, w którym można sięgnąć po książki afrykańskich feministek. Niedawno zdobyłam też w Szwajcarii nagrodę Images Vevey Photobook Award, co pozwoliło mi wydać album na temat tego projektu.
Plakat Fotofestiwalu 2019
***
Gloria Oyarzabal to urodzona w Londynie w 1971 roku hiszpańska artystka i fotografka, absolwentka studiów licencjackich w zakresie sztuk pięknych na Universidad Complutense de Madrid. Współzałożycielka i dyrektorka programowa niezależnego kina „La Enana Marrón” (Brązowy krasnal) w Madrycie, prezentującego autorską selekcję filmów alternatywnych i eksperymentalnych (1999-2009). Przez trzy lata mieszkała w Bamako, w Mali (2009-2012), w tym czasie zainteresował się kształtem zachodnich wyobrażeń o Afryce, historią kolonizacji i dekolonizacji kontynentu, współczesnymi praktykami kolonialnymi oraz przejawami feminizmu na tamtejszych obszarach. Absolwentka konserwacji i restauracji dzieł sztuki, uzyskała także stopień magistra z fotografii w BlankPaper School w Madrycie. Jej projekty prezentowane były dotychczas na licznych festiwalach fotografii, w tym: Organ Vida Festival (Zagrzeb, Chorwacja), Format (Derby, Wielka Brytania), Fotofestiwal (Łódź, Polska), Athens Photo Festival (Ateny, Grecja), Lagos Photo Festival (Lagos, Nigeria), PHE PhotoEspaña (Madryt, Hiszpania), Museum of Photography Thessaloniki (Saloniki, Grecja). W trakcie pobytu na rezydencji artystycznej w Nigerii i południowej Afryce w ramach programu El Ranchito Matadero Madrid (2017) Gloria zrealizowała swój ostatni projekt fotograficzny poświęcony feministkom o afrykańskich korzeniach mieszkającym w Madrycie i Lagos. Laureatka Landskrona Dummy Book Award (2017), autorka książki fotograficznej „Picnos Tshombé”. W 2018 roku jej twórczość została nagrodzona wyróżnieniem Encontros da Imagem Discovery Award podczas festiwalu fotografii w Bradze (Portugalia). Na tegorocznym Fotofestiwalu w Łodzi między 13 a 30 czerwca będzie można zobaczyć jej prace z serii „Woman no go’gree”.