kadr z filmu „Nóż na skórze”

– Czarownica myśli inaczej, jest niekonformistyczna, buntuje się. Czerpie z tylko sobie znanej mądrości, intuicji i szczególnego kontaktu z przyrodą, kwestionuje patriarchalne dogmaty religijne, walczy o swoje prawa reprodukcyjne. Jest babką współczesnej feministki i dla wielu dzisiejszych kobiet stała się bardzo atrakcyjną figurą, z którą się utożsamiają – opowiada Ewa Szabłowska, kuratorka sekcji „Trzecie Oko” na festiwalu Nowe Horyzonty. W tym roku w ramach sekcji (której z ogromną ekscytacją matronujemy!) będziemy przyglądać się właśnie współczesnym wiedźmom, znaczeniu rytuałów, różnorodnym formom duchowości przedstawianym przez reżyserki, ale również mechanizmom wykluczania kobiet zarówno w perspektywie historycznej, jak i dziś.

Clarissa Pinkola Estés w bestsellerowej książce „Biegnąca z wilkami. Archetyp Dzikiej Kobiety w mitach i legendach” pisała o tym, jak zmieniało się podejście do figury czarownicy w kulturze. Jej zdaniem pierwotnie w baśniach czy podaniach postaci te reprezentowały pradawną wiedzę, intuicję, nieokiełznaną, kobiecą siłę. Kształt niektórych z tych opowieści i zawarte w nich motywy pozwalają domyślać się ich pierwotnej formy. Z czasem zaczęto jednak odmalowywać czarownice w ciemnych barwach, przypisywać im demoniczne cechy, pokazywać jako te niebezpieczne i okrutne. I tak rozmaite wiedźmy zapełniły panteon baśniowych czarnych charakterów, czyhając na dzieci, niewinne, młode dziewczyny i oczywiście bohaterskich mężczyzn. Im bardziej kultura stawała się patriarchalna, im większa była niechęć do kobiet i obawa przed ich niezależnością, tym bardziej starano się ograniczać nasze prawa, kontrolować seksualność i jednocześnie przedstawiać w ciemnych barwach wszystkie te, które odważyły się nie wpisywać w narzucane im sztywne schematy.

W rozmaitych kulturowych przekazach zaczęto więc konstruować coraz bardziej negatywny obraz rozmaitych uzdrowicielek, szeptuch, kapłanek czy po prostu silnych, wyróżniających się z tłumu kobiet. Fiksacja ta doprowadziła do słynnych procesów czarownic i palenia tysięcy osób oskarżonych o czary. Stuart Clark i William Monter w książce „Witchcraft and Magic in Europe” szacują, że między rokiem 1450 a 1750 na Starym Kontynencie stracono około 35 000 ludzi w ramach procesów o czary. Oczywiście ofiarami w przeważającej większości były kobiety. Za egzekucje w wielu krajach odpowiadała inkwizycja – kościelna instytucja, która miała na celu zwalczanie herezji.

– Jednym z narzędzi walki był wydany w roku 1487 „Młot na czarownice”– podręcznik dla łowców czarownic poprzedzony papieską bullą, czyli oficjalnym dokumentem wyrażającym poparcie dla palenia na stosach kobiet oskarżonych o czary – pisała na łamach naszego magazynu Ewelina Kwiatkowska, odwołując się do przełomowej książki Silvii Federici „Kaliban i Czarownica”. Federici – aktywistka, badaczka i wykładowczyni o włoskich korzeniach – jako pierwsza zwróciła uwagę na to, że to, że za polowaniami na czarownice stało coś więcej niż religijny dogmatyzm, równie dużą rolę jej zdaniem odegrał rodzący się kapitalizm.

Wiek XV był czasem zmiany. Ludność Europy była dziesiątkowana za sprawą epidemii dżumy. A jak wielokrotnie pokazywała nam historia, gdy za sprawą klęsk i wojen zaczynało brakować siły roboczej, pozycja kobiet zawsze rosła, ponieważ zaczynały się one aktywizować i podejmować zajęć, które wcześniej w dużej mierze wykonywali mężczyźni. Nie inaczej było pod koniec średniowiecza, gdy zaczęło pojawiać się coraz więcej kobiet-liderek, zajmujących się choćby ziołolecznictwem. Oczywiście musiała pojawić się na to reakcja, kobiety zaczęto więc deklasować i prześladować, zarzucając im obcowanie z ciemnymi mocami.

1 nowe horyzonty Knives and Skin Ireon Roach as Charlotte Kurtich 00181723

Kadr z filmu „Krzew jałowca”

„Średniowieczne ryciny, które przedstawiały sabaty czarownic w formie wyuzdanych orgii, miały na celu napiętnowanie kobiecej seksualności i przekonanie mężczyzn o ich niemoralnym podłożu. Od tej pory to, co święte, zaczęto utożsamiać z wstrzemięźliwością seksualną i ograniczeniem sfery seksualnej wyłącznie do celów reprodukcyjnych. Kobieta stała się symbolem rozwiązłości, wodziła na pokuszenie i była karana za wszelkie próby zaznaczenia własnej autonomii. (…) Tak, zdaniem Federici, rysują się początki nowoczesnej mizoginii, które niepokojąco rezonują ze współczesnymi próbami pozbawienia kobiet kontroli nad własnymi ciałami” – pisała we wspomnianym artykule Ewelina Kwiatkowska.

Obrazy czarownic nawiązujące do powyższej narracji znajdziemy oczywiście również w kinie. W ramach sekcji „Trzecie Oko” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Nowe Horyzonty będzie jednak okazja, by zobaczyć zupełnie inne podejście do tematu prezentowane przez współczesne twórczynie i twórców. – O ile w klasycznym kinie hollywoodzkim czarownica była postacią w mroczny sposób atrakcyjną, jednak mężczyzn napawającą lękiem, to w obiektywie reżyserek staje się raczej figurą kobiecej siły. Postacią kobiety widzącej więcej – czyli wiedźmy, praktykującej alternatywne formy duchowości – opowiada mi Ewa Szabłowska, kuratorka sekcji.

Skąd pomysł, by poświęcić całą sekcję właśnie tej tematyce? – Tematem przewodnim tegorocznych Nowych Horyzontów jest cielesność i mamy całą antologię filmów pokazującą ciało ze wszystkich możliwych stron. Co jednak z tym wszystkim, co ciału się wymyka i nie daje się logicznie wytłumaczyć? – pyta Ewa Szabłowska.  – Idąc tym, tropem, postanowiłam poświęcić „Trzecie Oko” – sekcję, która od kilku lat jest prezentacją kina kobiet i kobiet w kinie – duchowości i myśleniu magicznemu – tłumaczy Ewa.

– Chciałam głównymi bohaterkami uczynić kobiety, w których życiu magia zajmuje centralne miejsce. Zależało mi jednak, by pokazać je nie w wymiarze fantastycznym, baśniowym, ale antropologicznym. Przyjrzeć się, jak są pokazywane w kinie kobiety uznane przez swoją społeczność za czarownice albo same się z tą rolą identyfikujące. Niekoniecznie jednak ograniczając tym razem wybór filmów do tych nakręconych przez same kobiety, bo równie interesująca wydała mi się męska percepcja takich postaci. Chodziło mi o pokazanie, jak wiele form może przybierać we współczesnym kinie (a mówiąc szerzej – kulturze) czarownica i jak wieloznaczną jest figurą – komentuje Szabłowska.

Jakie ujęcia tematu znajdziemy w filmach przedstawionych w sekcji? – „Ciekawym „przypadkiem” jest film „Calypso” w reżyserii Rodrigo Limy i Lucasa Parente. To dwóch współpracowników zupełnie kultowego w Brazylii mistrza awangardy Julia Bressane – opowiada Ewa. – Jak wskazuje sam tytuł, film jest luźną transpozycją romansu Odyseusza i nimfy Kalipso (jednej z najsłynniejszych czarownic starożytnego świata, posiadającej supermoc zamieniania mężczyzn w świnie, a może przywracania im prawdziwego kształtu?;)). Historia jest przeniesiona do lat 60. ubiegłego wieku, a postać nimfy jest wzorowana na kultowej postaci z brazylijskiej kontrkultury: tancerki, zaklinaczki węży i pionierki naturyzmu – Luz del Fuego. Uznana przez lokalną społeczność za służebnicę szatana została brutalnie zamordowana – dodaje Ewa.

Prawdziwa historia gwiazdy „Calypso” jest więc smutnym i bardzo trafnym przykładem na to, że polowania na czarownice w mniej lub bardziej dosłownej formie wcale nie odeszły w przeszłość. Motyw ten odnajdziemy także u francuskiego reżysera Verigla Verniera. – Kolejnym, metaforycznym ujęciem tematu jest „Sophia Antipolis” Verniera, film, gdzie samej czarownicy nie oglądamy wcale, ale jesteśmy świadkami bardzo brutalnej walki politycznej, konserwatywnego backlashu we współczesnej Francji, który reżyser przyrównuje do polowań na czarownice – opowiada Szabłowska. – Sam Vergil jest od lat zafascynowany tradycjami okultystycznymi, tarotem i magią rytualną, czemu daje wyraz w swoich kolejnych filmach, również na poziomie ich struktury, bardzo precyzyjnie konstruując swoje fabuły. „Sophia Antipolis” ma na przykład formę magicznego kwadratu – tłumaczy współtwórczyni programu Nowych Horyzontów.

Wśród filmów pokazywanych w sekcji znajdziemy również tytuł, którego akcja rozgrywa się w czasie dawnych polowań na czarownice. Mowa o „Krzewie jałowca” Nietzchki Keene. To film, w którym aktorsko zadebiutowała Björk. O tropie interpretacyjnym tego fascynującego obrazu opowiada Szabłowska: – Bardzo duże wrażenie wywarła na mnie książka Silvii Federicii, „Kaliban i Czarownica”, o której pisałyście w magazynie. Dzięki niej spojrzałam na polowania na czarownice nie tylko w wymiarze historycznym, i nie tylko przez pryzmat kontrreformacji walczącej z zabobonem, ale systemowej walki wczesnego kapitalizmu z obecnością kobiet na rynku pracy. W zupełnie innym świetle zobaczyłam po jej lekturze „Krzew jałowca” Nietzchki Keene – wspomina Ewa.

„Krzew jałowca” to feministyczna wersją baśni braci Grimm o tym samym tytule. – Jak to w rasowej, grimmowskiej makabresce dostajemy toksyczną rodzinę, czary, kanibalizm, halucynacje, malignę. Historia niedoli dwóch sióstr, których uznana za czarownicę matka zostaje spalona przez sąsiadów, rozgrywa się w średniowiecznej Islandii – mówi Szabłowska. – Ale spod warstwy baśniowej przebijają wyraźnie społeczne realia, na jakie średniowieczne kobiety były skazane, kiedy były pozbawione wsparcia rodzinnego. Samotne, bez ojca czy też męża, były błyskawicznie wykluczane ze społeczności. Klimatyczny, czarno-biały film z mistyczną ścieżką dźwiękową i magnetycznym debiutem ekranowym Björk jest potężnym traktatem o średniowiecznej magii – jako ścieżce oporu i zawodzie, ale też mizoginii i feudalnym wyzysku – zaznacza kuratorka.

W ramach „Trzeciego Oka” znajdziemy także zupełnie inne interpretacje postaci czarownicy. Szukanie znaków w codzienności, kultywowanie stworzonych przez siebie rytuałów, tratowanie różnorodnych przedmiotów z pieczołowitością, przypisanie im roli amuletów, wyrażanie indywidualności poprzez ubiór, który może dodawać siły w trudnych momentach… To wszystko ślady myślenia magicznego, które wcale nie musi być związane z niezachwianą wiarą w czarodziejskie moce, traktowane w stu procentach na poważnie. Stanowi raczej świadomy wybór, pomaga w nawigowaniu rzeczywistości, tworzeniu własnych symboli, głębszym doświadczaniu, które nie poddaje się sztywnym prawom logiki. To doświadczenia, które wiele z nas zna z własnego życia, ale i mocno obecne w twórczości różnych kobiet.

Antropolożką myślenia magicznego jest Jennifer Reeder, amerykańska artystka wizualna i reżyserka, której bohaterki w filmie „Nóż na skórze” w swoim codziennym życiu kierują się magią, rzucają zaklęcia, mają swoje rytuały i amulety. Choć nie mamy tam klasycznego „czarownicowego” sztafażu. Dla mnie to bardzo ciekawy przykład odejścia od wyświechtanej ikonografii: szpiczastej czapki i kota – opowiada kuratorka. – Autorka łączy w niecodziennym filmie kryminał z elementami realizmu magicznego, punkowego musicalu i feministycznego filmu noir. Świat Reeder jest przesycony znakami, które czekają na odszyfrowanie – dodaje Ewa.

Do wspomnianego myślenia magicznego nawiązywała też niedawno Miranda July w swojej debiutanckiej powieści „Pierwszy bandzior”. Jej główna bohaterka, nieszczęśliwie zakochana w koledze z pracy, pewnego dnia targa papier, na którym zapisane jest jego nazwisko. Okazuje się, że mężczyzna natychmiast dzwoni, co zdaniem kobiety funkcjonuje jako pewna magiczna prawidłowość. Oczywiście takie myślenie w męskim świecie jest najczęściej infantylizowane. Poleganie na intuicji i rytualizowanie rzeczywistości wydaje się niepoważne. A przecież może nam oferować różnorodne psychologiczne korzyści.

3 nowe horyzonty Knives and Skin Ireon Roach as Charlotte Kurtich 00181723

Kadr z filmu „Nóż na skórze”

Oczywiście bywa też tak, że myślenie magiczne wykorzystuje się jako świetny chwyt marketingowy. – Kariera czarownicy we współczesnej kulturze masowej jest niewiarygodna – mówi mi Ewa. – Nie dość, że obserwujemy ogromny wysyp samozwańczych czarownic, to również ilość produktów i usług magicznych na rynku rośnie lawinowo. Oprócz mniej lub bardziej tradycyjnych rytuałów magicznych polegających na odczynianiu uroków i niwelowaniu złych energii czy oferowaniu dobroczynnych przedmiotów – piramidek, wahadełek, kadzidełek – jest cały segment rynku, sprzedających sam wizerunek czarownicy. W sieciówkach można kupić koszulki z zaklęciami.  Jest to oczywiście efekt stempla new-age’u na kulturze masowej – opowiada współtwórczyni Nowych Horyzontów.

– Ale jest też całkiem silny nurt w sztukach wizualnych artystek czarownic. Bo sztuka z definicji jest działaniem magicznym, rzucaniem zaklęcia na materię, aby uwolnić nowy sens. Na przykład Tabita Rezeire, artystka afrykańsko-francuska, mówi o sobie, że jest wideo-uzdrowicielką. Twierdzi, ze jej prace mają moc uzdrawiania. Dla mnie to niezwykle interesująca propozycja strategii twórczej, zupełnie spoza racjonalnego kanonu społecznych ról, jakie może zaoferować artyście zachodnie społeczeństwo. Coś jakby przeniesienie do świata sztuki telewizyjnej praktyki Anatolija Kaszpirowskiego – komentuje Szabłowska.

Przy okazji kolejnego seansu przeniesiemy się natomiast w całkiem inny obszar świata, do Kolumbii, gdzie będziemy mieć okazję przyjrzeć się kolejnej niesztampowej bohaterce. – Doris widuje w snach zmarłą kuzynkę. Wyrusza więc w podróż do jej grobu, aby ponownie odprawić pogrzeb, o który prosi duch. Na swojej drodze będzie równie często spotykać zmarłych jak i żywych. „Lapu” (reż. César Alejandro Jaimes, Juan Pablo Polanco) jest niepokojącym i zmysłowym zapisem jednego najdziwniejszych rytuałów kolumbijskich Indian – mówi Ewa.

W ramach „Trzeciego Oka” będzie więc okazja przyjrzeć się naprawdę z różnych stron postaci czarownicy, zrozumieć różnorodne konotacje, zastanowić, czemu dziś, w erze technologii, wciąż cieszy się aż tak wielką popularnością. Poznać lepiej bagaż historyczny, jaki za sobą niesie i przemyśleć, co może zaoferować nam – współczesnym dziewczynom, feministkom, artystkom i wszystkim kobietom, które w jakiś sposób nie przystają do wciąż bardzo patriarchalnej wizji tego, w jaki sposób powinnyśmy się realizować, zachowywać, wyglądać, co mówić, co przemilczeć. Bo przecież choć w sensie dosłownym polowania na czarownice dobiegły końca kilka wieków temu, dziś wciąż kobiety myślące niezależnie i podejmujące niekonwencjonalne w danym środowisku wybory bywają piętnowane, nieraz spotykają się ze słowną czy fizyczną agresją

Temat zdecydowanie zasługuje na dalsze, bardziej pogłębione i świeże analizy. Dlatego cieszy, że pojawiają się kolejne filmy, seriale, obrazy, powieści czy publikacje naukowe, który w zupełnie inny sposób niż dotychczas odwołują się do postaci czarownicy. Już we wrześniu w Polsce ukaże się książka mieszkającej w Genewie dziennikarki i eseistki Mony Chollet – „Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet”. Na stronie wydawnictwa Karakter czytamy, że książka to historia wiedźm „od procesów czarownic po wypowiedzi Donalda Trumpa. Fascynujący, erudycyjny esej poświęcony figurze czarownicy będącej zazwyczaj narzędziem wykluczenia kobiet, ale niekiedy też orężem w walce z patriarchatem. Analiza mechanizmów wykluczania kobiet (odważnych, starszych, bezdzietnych etc.), które nie chciały wpisać się w tradycyjne modele społeczne”. Chollet przywołuje przykłady z historii, polityki, życia codziennego, literatury czy filmu właśnie.

Jennifer Reeder, reżyserka wspomnianego już filmu „Nóż na skórze”, w wywiadzie, który niebawem będzie można przeczytać na naszych łamach, opowiadała mi, że dla niej, jako dla kobiety, ale i artystki, figura czarownicy jest czymś ogromnie ważnym, dającym siłę. W mediach społecznościowych jakiś czas temu zawrotną karierę robiło tymczasem hasło „We are the granddaughters of the witches you weren't able to burn”. Jeśli potratujemy je nie tylko jako nośne zdanie napędzające sprzedaż całego wachlarza produktów, a swojego rodzaju feministyczny manifest – hołd dla wszystkich kobiet, które myślały inaczej i nie bały się buntować – to może się okazać bardzo cennym składnikiem naszej tożsamości, mieć prawdziwie emancypacyjny charakter. Dlatego z przyjemnością zapraszamy was do Wrocławia na Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty (25 lipca - 4 sierpnia), polecamy przyjrzeć się filmom prezentowanym w ramach „Trzeciego Oka” i korzystać do woli z naszego „czarownicowego” dziedzictwa, biorąc z niego to, co same uznacie dla siebie za dobre.

Fot. materiały prasowe