Jak narodziła się idea HER Docs? Czym ten festiwal będzie odróżniał się od istniejących już festiwali filmowych? Dlaczego postanowiłyście skupić się tylko na dokumentach i to robionych właśnie przez kobiety?
Idea festiwalu HER Docs, jak chyba każda nowa inicjatywa, zrodziła się z potrzeby zapełnienia konkretnej luki. Wszystko zaczęło się od filmów – inspirujących, nowatorskich, świetnych dokumentów wyreżyserowanych przez kobiety. Filmów, które oglądałyśmy na zagranicznych festiwalach i które chciałyśmy pokazać warszawskiej publiczności. Łączy nas miłość do formy dokumentalnej i przekonanie, że nie ma lepszego narzędzia, by poruszać trudne i ważne, również dla kobiet, tematy. Dopiero potem zaczęłyśmy robić research, liczyć, ile filmów kobiet znajduje się w programach polskich festiwali dokumentalnych, ile z nich walczy w konkursach głównych, czy są sekcje poświęcone twórczyniom... i wyniki nas zmroziły. Oczywiście polskie festiwale nie odstają pod tym względem od zagranicznych, takie statystyki to smutna rzeczywistość na całym świecie. Dlatego podczas HER Docs chcemy pokazać filmy autorstwa reżyserek identyfikujących się jako kobiety, artystek które w branży filmowej są wciąż głęboko niedoreprezentowane. Nie jest tajemnicą, że to, jakie historie widzimy na ekranie, kto je opowiada i w jaki sposób, ma na nas – a szczególnie na młode pokolenia – ogromny wpływ. Sytuacja, w której znacząca część opowiadanych historii jest na ekranie nieobecna, jest naszym zdaniem po prostu nie fair – zarówno dla twórczyń, jak i publiczności, która nie ma do nich dostępu. Tworząc HER Docs chcemy dołożyć swoją cegiełkę do wypełnienia tej luki.
Czy możecie opowiedzieć trochę o sobie? Czym każda z Was się zajmuje, jak się poznałyście i dlaczego zdecydowałyście się działać wspólnie?
Zawodowo każda z nas zajmuje się czymś zupełnie innym, mamy różne doświadczenie, a na dodatek mieszkamy w innych miastach i wiecznie kursujemy pomiędzy Warszawą a Berlinem. Połączyła nas wspólna pasja do sztuki i filmu dokumentalnego, z którym każda z nas była wcześniej bardziej lub mniej związana zawodowo, oraz generalna niezgoda na aktualny stan rzeczy – zarówno w branży filmowej, jak i ogólną sytuację kobiet w Polsce.
Maja: Ja jestem prawniczką, pracuję w międzynarodowej organizacji pozarządowej Transparency International i na co dzień pomagam naszym zespołom na całym świecie w walce z nadużyciami władzy i korupcją. Zawsze kochałam film i działałam jako wolontariuszka przy festiwalach, ale moja zawodowa przygoda z filmem dokumentalnym na dobre rozpoczęła się podczas pracy w Brukseli. Wraz z Human Rights Watch organizowaliśmy wtedy pokazy filmowe dla członków Europarlamentu. Zobaczyłam wtedy na własne oczy jak wielka jest siła wizualnej historii – chyba żaden raport nie poruszył posłów i posłanek tak bardzo jak film „Syria’s Disappeared - The Case Against Assad”. Od tamtej pory swoje życie dzielę pomiędzy dwie branże, które moim zdaniem nie tylko się uzupełniają, ale wręcz są sobie nawzajem bardzo potrzebne.
Weronika: Ze światem kina dokumentalnego jestem związana właściwie odkąd pamiętam. Po studiach przez prawie 6 lat współorganizowałam największy w Polsce festiwal filmów dokumentalnych Millennium Docs Against Gravity i pracowałam w Against Gravity - dystrybutorze kina dokumentalnego i arthouse’owego. W 2014 roku przeprowadziłam się do Berlina, gdzie zaczęłam pracę w Rise And Shine World Sales, agencie sprzedaży filmów dokumentalnych, dla którego stworzyłam i prowadziłam firmę dystrybucji kinowej Rise And Shine Cinema. Dziś pracuję jako freelancerka, doradzając twórcom dokumentalnym przy ich produkcjach, no i oczywiście pracując przy tworzeniu HER Docs Film Festival.
Kasia: Zarobkowo (i z pasji) zajmuję się komponowaniem perfum, a od niedawna współtworzę społecznościowe Radio Kapitał, w którym prowadzę autorską audycję o zapachach. Odkąd pamiętam interesuje mnie społecznie zaangażowana kultura i sztuka. Skończyłam studia na Wydziale Zarządzania Kulturą Wizualną na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, pracowałam w dziale edukacji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, jesienią zaczynam także podyplomowe studia Gender Studies w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Obecnie czuję się silnie związana z aktywizmem i undergroundową sceną klubową w Warszawie. Ponad dwa lata temu, wraz z moim chłopakiem założyliśmy Kolektyw Synergia, aby organizować wydarzenia muzyczne z misją, najczęściej benefity. To doświadczenie zaprowadziło mnie do Berlina na miesięczny program stypendialny Akademia Praw Człowieka i Aktywności Obywatelskiej organizowany przez fundację Humanity in Action, gdzie poznałam Maję. Zaczęłyśmy rozmawiać o naszym pomyśle na festiwal i wstępnie go planować, a dołączenie chwilę później Weroniki dodało nam skrzydeł. Przygodę z kinem dokumentalnym na pełen etat zaczęłam właściwie wraz z HER Docs, wiele się uczę od dziewczyn na bieżąco. Zajęcie się formą sztuki, jaką jest film dokumentalny, niosący w sobie ogromny potencjał społecznej zmiany, wydaje mi się naturalną częścią mojej ścieżki życiowej.
Maja: Wszystko zaczęło się w 2018 roku, kiedy na jednym z berlińskich festiwali zobaczyłam fantastyczny krótki film dokumentalny o kobiecej sile i cielesności. Pomyślałam sobie wtedy, jak bardzo takie obrazy są nam teraz potrzebne w Polsce, ale ponieważ wiedziałam, że sama nie dam rady stworzyć festiwalu filmów dokumentalnych reżyserowanych przez kobiety, odłożyłam tę myśl na półkę. Parę miesięcy później, na stypendium fundacji Humanity in Action w Berlinie poznałam Kasię, która właściwie od razu powiedziała „Róbmy to!” i zaczęłyśmy działać. Chwilę później dołączyła do nas Wera, znajoma Kasi, wnosząc do teamu ogrom branżowego doświadczenia. Maria zgłosiła się do nas sama parę miesięcy później, w odpowiedzi na nasz facebookowy apel o pomoc w pozyskiwaniu funduszy na festiwal. Oprócz tego, od samego początku wspiera nas grono zaangażowanych dziewczyn, które woluntarystycznie poświęcają nam swój czas i umiejętności – nasza graficzka Ola, social media managerka Karolina i Małgosia, która koordynuje naszą kampanię crowdfundingową na Zrzutce, z którą właśnie ruszyłyśmy. Wszystkie znalazłyśmy się dzięki wcześniejszemu zaangażowaniu w filmowe lub równościowe inicjatywy. Od razu poczułyśmy, że łączy nas nie tylko miłość do filmu, ale że nadajemy na tych samych falach i chcemy razem pracować.
Jak oceniacie dzisiejszą pozycję kobiet w świecie filmu, a szczególnie dokumentu? Co jeszcze powinno się zmienić?
Z jednej strony, patrząc na niedawne wielkie sukcesy dokumentów wyreżyserowanych przez kobiety, można by pomyśleć, że wszystko jest OK. Rzeczywiście, filmy polskich reżyserek, takie jak „Komunia” Anny Zameckiej czy „Over the Limit” Marty Prus szturmem wzięły polskie i międzynarodowe festiwale. Z kolei kasowe sukcesy takich zagranicznych produkcji jak „Citizenfour” Laury Poitiers czy “RBG” duetu Betsy West i Julie Cohen udowadniają, że – wbrew powszechnemu mniemaniu – filmy kobiet się sprzedają, a publiczność chce je oglądać. Jednak wyniki badań są nadal bezlitosne i jasno wskazują na zjawisko dyskryminacji kobiet w przemyśle filmowym. Aby uzmysłowić sobie skalę problemu, polecamy krótkie ćwiczenie: wystarczy wpisać hasło „100 najwybitniejszych reżyserów/reżyserek” w wyszukiwarce bazy filmowej IMDB. Wiecie ile kobiet tam znajdziecie? Zero. Czy naprawdę żadna reżyserka na przestrzeni wieku nie zasłużyła sobie, żeby znaleźć się na tej liście? Aktualne statystyki są naprawdę przerażające. W 2018 odsetek filmów wyreżyserowanych przez kobiety w Hollywood wyniósł tylko 3,6%! Sytuacja w Polsce jest trochę lepsza, ale nadal przygnębiająca. Według badań prof. Moniki Talarczyk-Gubały z łódzkiej filmówki, w latach 2006-2017 filmy autorstwa kobiet stanowiły tylko 28% polskich produkcji. Co ciekawe, dane pokazują, że kobiety stanowią około 50% studentów szkół filmowych. Oznacza to, że jeszcze na poziomie nauki, mężczyźni i kobiety wydają się mieć równe szanse niezależnie od płci. Jednak po zakończeniu edukacji odsetek kobiet w świecie filmu dramatycznie maleje, a ich perspektywa, wraz z ogromem nieopowiedzianych historii, ginie gdzieś po drodze pomiędzy szkołą a kinem, festiwalem, czy telewizją.
Czujemy, że potrzebna jest przede wszystkim zmiana systemowa w branży filmowej. I to na każdym etapie – zarówno samych uczelni filmowych, jak i produkcji (w tym dostępu do finansowania), czy dystrybucji. Chodzi nam o pochylenie się nad problemem i zastanowienie się przez wszystkich członków branży filmowej, zwłaszcza jej decydentów, dlaczego wiele kobiet wychodząc ze szkół filmowych nie realizuje swoich projektów, czy mają one równe szanse i dostęp do finansowania, czy są reprezentowane w komisjach eksperckich i składach jurorskich, czy ich filmy są dostępne dla publiczności na festiwalach, w kinie czy telewizji... Na szczęście dyskusja o tym zaczyna się toczyć zarówno w Polsce, jak i zagranicą. Zainicjowany w Europie program “50/50 do 2020” mający na celu wyrównywanie szans kobiet i mężczyzn filmowców czy debata “50:50 w 2020” zorganizowana na zeszłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni przez inicjatywę Kobiety Filmu dają nadzieję, że w przyszłości zmieni się nie tylko sam dyskurs, ale też cały system w branży filmowej. Cieszą nas nawet tak małe kroki, jak ogłoszony na tegorocznym Berlinale program konkursu głównego, w którym 43% stanowiły filmy wyreżyserowane przez kobiety. To pierwszy w historii tak wysoki odsetek filmów reżyserek na festiwalu w Berlinie. Aby pokazać jaka jest skala problemu, dla porównania można przytoczyć dane dotyczące konkursu głównego festiwalu w Cannes, gdzie filmy wyreżyserowane przez kobiety stanowiły nie więcej niż 20%, a w latach 1946-2018 ich odsetek wynosił średnio tylko 5%. Czujemy, że podobnie jak w świecie polityki, również w świecie filmu czeka nas jeszcze długa droga do prawdziwej różnorodności. Bo przecież nie chodzi tu o równe szanse dla osób identyfikujących się jako kobiety, ale także mniejszości etnicznych, seksualnych czy innych grup narażonych na dyskryminację.
Czy w ramach festiwalu skupiacie się na jakiejś konkretnej tematyce, macie zaplanowane sekcje tematyczne?
Przede wszystkim, przy tworzeniu programu festiwalu HER Docs, kierujemy się dwoma podstawowymi kryteriami: chcemy pokazywać filmy wyreżyserowane przez kobiety i filmy w naszej subiektywnej ocenie ciekawe, poruszające ważne dla nas tematy; zarówno te już docenione na świecie i w Polsce, jak i szerzej nieznane. Kryteriów jest oczywiście o wiele więcej i nie ukrywamy, że o finalnym kształcie programu decyduje nasz autorski wybór. Ale na całym świecie powstają co roku setki filmów dokumentalnych, których autorkami są kobiety i nawet gdyby festiwal trwał miesiąc, nie byłybyśmy w stanie pokazać wszystkich filmów, które są tego warte. Dlatego musimy zaufać swojemu instynktowi i doświadczeniu i tworząc program i poszczególne sekcje zawęzić kryteria selekcji poprzez skupienie się na wybranych przez nas tematach. Podczas pierwszej edycji postanowiłyśmy zbudować program wokół pięciu sekcji tematycznych. Zrodziły się one niemal samoistnie i organicznie z filmów, które uznałyśmy za najważniejsze oraz tematów, na których po prostu znamy się najlepiej. W ramach sekcji #HERstory, pokażemy różnorodne historie inspirujących bohaterek z różnych zakątków świata. #HERart opowie o buntowniczkach, które swoją bezkompromisową postawą, talentem, wyjątkową wrażliwością i osobowością odmieniły oblicze świata sztuki. #HERrights to sekcja o aktywistkach, które w zupełnie różnych kulturowo i politycznie kontekstach walczą o równe prawa, zarówno dla siebie, jak i innych. #HERbody poruszy temat kobiecego ciała, kobiecej cielesności, a #OURsexuality będzie programem skierowanym w dużej mierze do młodzieży, w ramach którego będziemy chciały porozmawiać z nastolatkami o ich seksualności. Czujemy, że brakuje w Polsce przestrzeni na tego typu rozmowę. Sekcje te nie definiują jednak programu festiwalu na stałe, i podczas przyszłych edycji chciałybyśmy znacznie poszerzyć zakres poruszanych przez nas tematów. Już teraz mamy wiele nowych pomysłów.
Czy możecie zdradzić kilka tytułów, które będzie można zobaczyć podczas festiwalu? O czym opowiadają?
Jesteśmy aktualnie na etapie tworzenia programu, więc nie chciałybyśmy jeszcze mówić o konkretnych tytułach, ale tworzymy go z myślą zarówno o osobach identyfikujących się jako kobiety, jak i mężczyznach. Naszym marzeniem jest, aby w programie HER Docs każdy znalazł coś dla siebie. Na ten moment, planujemy ponad 40 filmów dokumentalnych i dokumentalnych animacji z około 20 państw, przedstawiających różnorodne perspektywy i wachlarz tematów. Chciałybyśmy, aby większość z nich miała swoje polskie lub warszawskie premiery. Pokażemy m.in. filmy o polityczkach, o sporcie, o muzyce, o tańcu, o związkach, czy macierzyństwie. Zaplanowałyśmy też przegląd polskich i światowych animacji dokumentalnych. Tu możemy zdradzić, że większość z nich poruszy tematy ciała i seksualności. Jeśli chodzi o formę, obok „klasycznych” filmów dokumentalnych pokażemy również filmy z pogranicza gatunków. Wiele z pokazów filmowych zakończy się rozmowami z twórczyniami lub debatami, nad których formą aktualnie pracujemy. Chciałybyśmy zaproponować alternatywne formy udziału publiczności w formacie, jakim jest debata czy spotkanie i jak najbardziej zaangażować nasze widzki i widzów do wspólnej dyskusji i wymiany myśli. Niezmiernie ważną dla nas częścią festiwalu będzie również program edukacyjny skierowany do młodzieży, tworzony wspólnie z doświadczonymi organizacjami partnerskimi. W ramach tej sekcji odbędą się darmowe pokazy wybranych filmów oraz krótkometrażowych animacji, poruszających tematy seksualności i ciałopozytywności. Możliwość pokazania młodym dziewczynom i chłopakom inspirujących historii jest dla nas olbrzymią motywacją do tworzenia festiwalu. Mocno wierzymy w potencjał filmu dokumentalnego jako punktu wyjściowego do ważnych, ale też często ciężkich lub wstydliwych dyskusji. Tutaj również pracujemy nad alternatywną formą wymiany myśli i w myśl zasady „nic o nas bez nas” chciałybyśmy, żeby to młodzież sama poprowadziła i/lub współtworzyła te rozmowy.
Czy każda z Was może opowiedzieć o swoim jednym osobiście dla Was ważnym dokumencie stworzonym przez kobietę lub o ulubionej twórczyni?
Wera: Uwielbiam filmy duetu Heidi Ewing i Rachel Grady, w których reżyserki odkrywają różne aspekty amerykańskiej rzeczywistości – od upadku Detroit („Detropia”), przez klinikę aborcyjną na Florydzie (“Skrzyżowanie 12-tej i Delaware”) po ultrakonserwatywną społeczność hasydzką w Nowym Jorku (“One of Us”). Co ciekawe, “One of Us” jako jeden z nielicznych filmów dokumentalnych wyreżyserowanych przez kobiety trafił do katalogu Netfliksa.
Maja: Ciężko by mi było wybrać jeden film lub tylko jedną reżyserkę... Przez ostatnie dwa lata miałam przyjemność pracować dla społeczności dokumentalnej ze świata arabskiego oraz Magrebu, dzięki czemu poznałam wiele wspaniałych reżyserek z tego regionu, które na co dzień pokonują ogromne przeszkody, aby móc tworzyć i opowiadać swoje historie. Nazwiska, które na pewno warto znać to jemeńsko-brytyjska reżyserka Sara Ishaq, czy Tala Hadid z Maroka – autorka przepięknego filmu „House in the Fields”, pełnego czułości portretu dwóch dorastających sióstr ze społeczności Amazigh, zamieszkującej góry Atlasu. Z pewnością warto też śledzić debiutującą w tym roku na Berlinale Marwę Zein z Sudanu, w którym kobiety do dziś muszą walczyć o swoje prawo do robienia filmów. Jej „Offside Khartoum” opowiadający o kobiecej drużynie footballowej rozpoczyna się cytatem: „Under the current political Islamic military rule, women are not allowed to play football in Sudan – and we are not allowed to make films – but …”. Oglądając go, siedziałam w sali kinowej i myśląc o poświęceniu i niebezpieczeństwie, na które naraża się wiele reżyserek na świecie, miałam ciarki na plecach. Ich historie naprawdę zasługują na naszą uwagę.
Kasia: Kiedy myślę o wyreżyserowanych przez kobiety filmach dokumentalnych z ostatnich lat, które zrobiły na mnie największe wrażenie, od razu przychodzi mi na myśl poruszające “Serendipity” multidyscyplinarnej artystki Prune Noury. W pokazywanym na tegorocznym Berlinale filmie dokumentalnym reżyserka rejestruje swoje zmagania z rakiem piersi. Prześwietla przy tym swą artystyczną twórczość, nadając jej nowe znaczenia. To co mnie ujęło w “Serendipity” to wewnętrzna siła, jaka emanuje zarówno z samego filmu, jak i jego bohaterki. Wielkie wrażenie wywarł na mnie również dorobek artystyczny Noury.
Zdecydowałyście się sfinansować pierwszą edycję festiwalu poprzez zbiórkę crowdfundingową. Dlaczego właśnie społecznościowy model finansowania wydał Wam się atrakcyjny, pasujący do Waszej działalności? Kogo zachęcacie do wzięcia udziału w zbiórce?
Społecznościowy model finansowania był dla nas naturalnym wyborem od samego początku myślenia o festiwalu. Chcemy, żeby HER Docs było wspólnym świętem miłośniczek i miłośników kina dokumentalnego oraz wszystkich, którym idea równości jest bliska sercu. Nie ukrywamy, że, jako nowej inicjatywie nie jest nam łatwo pozyskać fundusze publiczne, lub dostępne na polskim i międzynarodowym rynku granty przeznaczone na kulturę. Wiele programów grantowych wymaga, aby aplikujące inicjatywy istniały od przynajmniej jednej lub dwóch edycji. Ponieważ festiwal HER Docs odbędzie się w przyszłym roku po raz pierwszy, nie jesteśmy również w stanie przedstawić statystyk i liczb wymaganych przez większość korporacyjnych sponsorów. Oczywiście nie poddajemy się i wciąż staramy się o instytucjonalne czy korporacyjne źródła finansowania, jednak idea crowdfundingu i wspólnego tworzenia festiwalu z potencjalnymi widzkami i widzami wydaje nam się szczególnie bliska formie, którą chcemy nadać naszemu festiwalowi. Chcemy, żeby HER Docs był wspólną platformą wymiany myśli, tworzoną przez każdego, kto zechce przyjść, zapoznać się z inną perspektywą, porozmawiać o ważnych dla siebie tematach, zadać nurtujące pytanie, nauczyć się czegoś nowego lub po prostu obejrzeć dobry film. Zachęcamy do wzięcia udziału w zbiórce absolutnie każdego – kinomaniaczki i kinomaniaków, feministki i feministów, osoby wszystkich płci i orientacji, ojców zatroskanych o zdrowie i przyszłość swoich córek, rodziców zaniepokojonych brakiem odpowiedniej edukacji seksualnej w szkołach swoich dzieci, a przede wszystkim wszystkich tych, którym zależy na tworzeniu bardziej sprawiedliwej rzeczywistości i mocnego społeczeństwa obywatelskiego. Na wspólnym odkrywaniu zagubionej gdzieś pomiędzy szkołą filmową, a festiwalem perspektywy, możemy wygrać wszyscy.
Wesprzyjcie dziewczyny tworzące festiwal - dorzućcie się do jego organizacji: www.zrzutka.pl/wspieram-her-
Fot. Materiały prasowe