Seksualność ma bardzo dużo wspólnego z cielesnością, samoakceptacją i samoświadomością. Rodzimy się jako istoty seksualne, jesteśmy nimi od początku, choć nasza seksualność rozwija się stopniowo. Przez całe nasze życie trwa nasza przygoda z seksualnością, wraz z wiekiem, doświadczeniem i różnymi okolicznościami życiowymi zmieniają się nasze preferencje seksualne. Identyfikowanie i świadome słuchanie własnych potrzeb w tej sferze pomaga nam nie tylko w dostarczaniu sobie rozkoszy, w znajdowaniu drogi do orgazmu, rozpoznawaniu swoich granic, ale także w sekskomunikacji z innymi osobami — możemy je poinformować o naszych seksualnych preferencjach i czerpać jak największą satysfakcję ze zbliżeń. Oczywiście kiedy idziemy z kimś do łóżka, powinnyśmy pamiętać zarówno o szanowaniu swoich i cudzych granic, jak i o tym, że jeśli o coś poprosimy drugą osobę, to musimy liczyć się z tym, że ona może się zgodzić, ale może też odmówić. To ostatnie również należy uszanować. My także zawsze mamy prawo mówić „tak” i „nie” zgodnie z naszymi odczuciami, a nasza zgoda obowiązuje jednorazowo, nie jest to coś, co można wyrazić raz na zawsze. Zgoda na seks powinna być zawsze wyrażana przed nim, niezależnie od tego, w jakiej jesteśmy relacji z osobami, z którymi idziemy do łóżka. Ta zgoda może być też w każdej chwili cofnięta. Warto pamiętać o swoich prawach i nie wahać się mówić, kiedy coś dzieje się nie po naszej myśli — bo do łóżka idziemy po przyjemność, a nie dyskomfort i traumę.

Osobiście jestem wielką fanką szeroko pojętej samomiłości. Z jednej strony można tak w przyjazny sposób określić masturbację, czyli seks solo — równoprawny seks, autoprzyjemność, którą możemy sobie dawać. Ale to również w ogóle dbanie o siebie, o swój dobrostan, to troska i szacunek okazywane sobie, szanowanie swoich granic. To zarówno zdrowe odżywianie się, aktywność fizyczna dobra dla ciała i głowy, jak i pamiętanie o zdrowotnej czujności — badaniach profilaktycznych, regularnych kontrolach lekarskich, obserwowaniu swojego ciała — czy nie zachodzą w nim niepokojące zmiany.

Wróćmy jednak do seksualności. Uważam, że trening masturbacyjny to jeden z elementów budowania autobliskości, kontaktowania się ze swoją cielesnością, a także sposób na dbanie o siebie. Masturbacja ma bowiem masę zalet, zwłaszcza w przypadku kobiet. Zacznijmy od tego, że świadomość, że nasze ciała mają tak duży potencjał przyjemności w sobie, pomaga spojrzeć na nie przychylniej. Tak było w moim przypadku — masturbacja pomogła mi w pewnym stopniu w procesie samoakceptacji. Skoro dzięki ciału odczuwam przyjemność, skoro ono jest do tego zdolne, to niezależnie od tego, jak wygląda, nie chcę się na nie gniewać, mam za co je doceniać, być mu wdzięczna. Ciało, które dostarcza mi rozkoszy, to dobre ciało. A to, że potrafię przeżyć orgazm dzięki autostymulacji, że na własną rękę jestem w stanie zapewnić sobie seksualną rozkosz, podnosi moje poczucie własnej wartości i niezależności. Poza tym pamiętajmy, że nasza seksualna przyjemność w dużej mierze zależy od nas samych, także wtedy, kiedy idziemy z kimś do łóżka. Jeśli nie powiemy drugiej osobie, co lubimy, co sprawia, że przeżywamy orgazm, to raczej się nie domyśli. A taką wiedzę o swoich preferencjach zdobywamy, kiedy odbywamy seksualne randki z własnym ciałem. Kiedy w spokoju, bez presji na orgazm, bez czasem krępującej nas czyjejś obecności odkrywamy erogenne punkty na mapie swojego ciała, kiedy odpuszczamy kontrolę i wchodzimy na szczyt na własną rękę. Różne niezależne badania pokazują, że łatwiej nam — kobietom — przeżywać orgazm podczas seksu solo, kiedy stymulujemy się tak, jak lubimy (często skupiając się na organie stworzonym wyłącznie do dostarczania nam rozkoszy, czyli silnie unerwionej łechtaczce) — w stu procentach na naszych zasadach.

Poza tym podczas takich randek solo oswajamy się ze swoim ciałem w kontekście seksualnym — z jego wyglądem, zapachem, smakiem. To przydaje się w kontaktach z innymi. Takie randki warto odbywać co jakiś czas, aby sprawiać sobie frajdę, ale i sprawdzać, czy nie zmieniły się nasze preferencje seksualne.

Co jeszcze? Masturbacja, podobnie jak seks innego rodzaju, ma masę zalet! Obniża poziom kortyzolu we krwi, a więc niweluje stres, sprawia, że wytwarzają się hormony szczęścia — zmniejszające napięcia, rozluźniające, wprawiające w doskonały humor. Cały organizm jest dotleniony i odprężony. Zwiększa się koncentracja, poprawia stan skóry, lepiej nam się śpi. Nawet podnosi się nasza odporność! I w ogóle robimy coś przyjemnego dla siebie, skupiamy się tylko na sobie, co szalenie pozytywnie wpływa na samopoczucie i poprawia nasz kontakt ze sobą.

sexy srodek

Ilustracja Anna Halarewicz

Książka „Sexy zaczyna się w głowie” autorstwa Karoliny Cwaliny-Stępniak i Pauliny Klepacz dostępna jest tutaj

Fot. materiały prasowe Wydawnictwo Sensus