Od czwartku jesteśmy na ulicach. Jest nas coraz więcej. Rośniemy w siłę. Czujemy naszą moc. Słuszny gniew napędza nas do działania. Wypisujemy gdzie się da numer do Aborcji Bez Granic (+48 22 29 22 597). Pojawia się on w miastach małych i dużych. Dzieje się! I będzie się działo! Bo miarka się przebrała.

Tę wojnę wypowiedzieli nam rządzący Polską faceci i księża wtrącający się do polityki. I nie damy na siebie zrzucić odpowiedzialności za przyrost osób zarażonych koronawirusem! To oni tę wojnę rozpętali w takim momencie. A my mamy zamiar ją wygrać!

Od setek lat mężczyźni próbują panować nad naszymi ciałami, naszą seksualnością, rozporządzać naszym życiem. Palili nas na stosach, kiedy nie chciałyśmy wpasowywać się w ramy, które nam narzucali, kiedy samodzielnie myślałyśmy czy po prostu kiedy im tak było wygodniej. Kiedy same decydowałyśmy o naszej dzietności. Wycinali nam łechtaczki, byśmy nie mogły sobie sprawiać przyjemności na własną rękę. Uznali, że to by było ze szkodą dla nich. Wymyślili, że jesteśmy na świecie dla ich uciechy, że będziemy cieszyć ich oczy, uśmiechać się na zawołanie, uprawiać seks wtedy, kiedy oni mają na to ochotę, bez pytania o zgodę... Wciąż patriarchat nie minął. Choć mamy jako kobiety coraz więcej praw, coraz więcej wolności, to obecna sytuacja pokazała, że można nam te prawa odebrać. Piekło kobiet ma miejsce w XXI wieku, w Europie. Skazuje się kobiety na tortury. Za nic ma się nasze zdanie. Uznaje się nas za istoty, które nie mają prawa decydować o sobie. Uprzedmiotawia i upaństwawia się nasze ciała. Traktuje się nas jak inkubatory! Dość!

Panowie się przeliczyli. Bo choć wiele z nas jeszcze wychowywano w duchu, że mamy być grzeczne i miłe, to wszystko ma swoje granice. Koniec uciszania i temperowania nas. #wypierdalać! To najlepiej oddaje nasze emocje i jest naszym komunikatem. Zamiast jednak wypierdalać, zamiast odczepić się od nas, wybuchło wielkie obruszenie! Bo jakże to tak można się wyrażać. Kobieta ma zacisnąć zęby i cierpieć przecież w milczeniu! Nie tym razem! Nie chcieliście z nami rozmawiać, słuchać o naszych potrzebach, zamiast tego próbowaliście tłumaczyć nam świat, narzucać, jak mamy żyć, to teraz macie! #wypierdalać! Nie przebierając w środkach, idziemy po to, co nam się należy. Po prawa kobiet. Po prawa człowieka. Bo prawo do aborcji to prawo człowieka. Bo prawo do samostanowienia o sobie to prawo człowieka. A skoro w XXI wieku wciąż tych praw nie mamy, to musimy je zdobyć w walce. A wy dalej w swoim męskim gronie dyskutujcie sobie o tym, jak to tak możemy, jakie to złe i grzeszne jesteśmy. My tymczasem zmieniamy świat. Według naszych realnych potrzeb. Pytanie, czy będzie tam dla was miejsce. 

Co więcej, nie tylko wyszłyśmy na ulice wkurwione. Weszłyśmy także do kościołów! I znowu zdziwienie. A przecież hierarchowie kościoła tak przyklaskiwali decyzji pseudo Trybunału Konstytucyjnego, od lat naciskali na rząd, by zakazał całkiem aborcji. W końcu mamy też kompromis aborcyjny będący przecież umową między państwem a kościołem. Kompromis wprowadzający przepis antyaborcyjne mówiące nam kobietom, co i kiedy możemy robić z naszym ciałem. Oczywiście wprowadzono je bez pytania nas o zgodę. W 1993 roku, kiedy kompromis został zawarty, też byłyśmy na ulicach. Czy ktoś się tym przejął? Nie! Księża, którzy nie mają macic, zdecydowali za osoby z macicami. Narzucili całemu społeczeństwu swój światopogląd. Zamiast dbać po prostu o sumienia swoich wiernych. Dodajmy przy tym, że wierni i wierne masowo odpływają dziś z kościoła ze względu na jego politykę (zachęcamy przy okazji do dokonania apostazji czy wypisywania dzieci z religii). Zamiast więc dbać o swoje podwórko, o swoje skandale pedofilskie, wtrącali się i wtrącają do naszych macic. Więc skoro oni do nas z butami, to my weszłyśmy do kościołów. Bo #tojestwojna.

I nie szkoda nam budynków, bo czas, by na murach pojawiły się numery do Aborcji Bez Granic i wyznania, że miałyśmy aborcję. Bo chcemy to wam wszystkim wykrzyczeć. Bo aborcja była, jest i będzie. Koniec ze stygmą aborcyjną! Nie będziemy się wstydzić i biczować, zwłaszcza że bardzo często po aborcji czujemy po prostu ulgę. A wasze próby cenzurowania nas, uciszania i regulowania nam życia się nie powiodą. I teraz nie chcemy wcale bronić zgniłego kompromisu! Nie chcemy referendum, w którym można zmanipulować pytania. Aborcja to osobista decyzja a nie sprawa do regulowania, do głosowania. Chcemy, by aborcja była na żądanie. Bo każda osoba może z różnych powodów potrzebować aborcji i powinna mieć do niej dostęp. Aborcja ma być dostępna, darmowa i bezpieczna. Idziemy po swoje i idziemy po tych, którzy nie potrafią zachować bezpiecznego dystansu od naszych macic!

Wydarzenia na bieżąco sprawdzajcie na facebooku Strajku Kobiet.

wypierdalc 1

Grafika Jarek Kubicki