Choć żyjemy w XXI wieku, to problem ubóstwa menstruacyjnego jest wciąż niestety na porządku dziennym. Nawet w krajach takich jak Polska. Dlatego przytaczamy najważniejsze fakty dotyczące tego zjawiska w ujęciu światowym i lokalnym, jak i rozmawiamy Emilią Kaczmarek z Fundacji Akcja Menstruacja.

Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej specjalnie nie zastanawiałam się nad zjawiskiem ubóstwa menstruacyjnego. Wynikało to zapewne z faktu, że mnie nigdy bezpośrednio nie dotknął problem, jakim jest brak dostępu do środków higieny intymnej lub bieżącej wody. Zdawałam sobie sprawę z tego, że w krajach rozwijających się osoby menstruujące nie mają zapenionego dostępu do podstawowych produktów jak podpaski, tampony, wkładki, nie wspominając już o kubeczkach menstruacyjnych. Nigdy natomiast nie przypuszczałam, jak mało wiem o problemie, który dotyczy tak naprawdę nas wszystkich – niezależnie od płci, statusu materialnego czy położenia geograficznego.

Co poniektórzy zadadzą pewnie pytanie, dlaczego ubóstwo menstruacyjne to problem ogółu, a nie jednostki, której dotyka, zwłaszcza w tak „intymnej” kwestii, jaką jest okres. Zacznę od przytoczenia definicji dla osób, które z owym zagadnieniem stykają się po raz pierwszy – a wiem z własnego doświadczenia i kilku przeprowadzonych prywatnie rozmów, że jest to pojęcie mało znane.

Międzynarodowa Federacja ds. Ginekologii i Położnictwa (IFGO) definiuje ubóstwo menstruacyjne, jako brak dostępu do podstawowych narzędzi radzenia sobie z higieną w trakcie menstruacji (tzw. menstrual hygiene management MHM), takich jak produkty do higieny intymnej czy dostęp do urządzeń sanitarnych (International Federation of Gynecology and Obstetrics[1]). Według danych UNICEF z 2015 roku, co najmniej 500 milionów kobiet i dziewczynek cierpi z powodu braku dostępu do bezpiecznego i sanitarnego miejsca, gdzie mogą zadbać o higienę w trakcie okresu[2], a 130 mln dziewczynek opuszcza lekcje w szkole z powodu menstruacji. Według danych IFGO szacuje się, że na całym świecie 1 na 10 młodych kobiet nie może pozwolić sobie na wydatek, jakim są podpaski lub tampony, a 12% wszystkich kobiet wykorzystuje materiały, które są nieefektywne, niehigieniczne i niebezpieczne dla zdrowia.

Te dane szokują, zwłaszcza kiedy zdamy sobie sprawę, jaki wpływ na życie pojedynczej jednostki, a w konsekwencji całego społeczeństwa, ma to zjawisko. Do tego należy zaznaczyć, że nie jest to wyłącznie problem w krajach rozwijających się. IFGO przytacza dane, które w 2018 roku opublikowała gazeta „The Independent” z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, a dotyczą one Wielkiej Brytanii[3]. Z przeprowadzonych tam badań wynika, że w roku 2017 ponad 137,700 dziewczynek opuściło zajęcia szkolne, ponieważ nie było ich stać na produkty higieny intymnej. Z kolei „The Guardian”[4] w styczniu zeszłego roku opublikował komentarz Amiki George, założycielki FreePeriods – organizacji non-profit, której głównym celem jest walka o to, aby dziewczynki w UK nie miały zaległości w edukacji z powodu menstruacji. George przytacza dane, z których wynika, że w samym Zjednoczonym Królestwie 15% dziewczynek zmaga się z problemem braku pieniędzy na produkty do higieny intymnej, powyżej 12% improwizuje, korzystając z innych materiałów, 14% pożyczyło od koleżanki podpaski/tampony, ponieważ nie stać ich na zakup, a 19% decyduje się na tańsze, gorsze jakościowo produkty za cenę dyskomfortu[5].

Działania aktywistów na Wyspach zwróciły na problem uwagę polityków i doprowadziły do tego, że 1,5 milionów funtów z tzn. „tampon tax” zostało przekazane organizacjom walczącym z ubóstwem menstruacyjnym. Jest to kropla w morzu potrzeb i wiele musi się jeszcze zmienić, ale jest to na pewno zwrot w dobrym kierunku.

Gigantyczny krok ku lepszemu zrobiła Szkocja, co odbiło się szerokim echem w sierpniu 2018 roku. Szkocki rząd zadeklarował pomoc w zapewnieniu wszystkim uczennicom i studentkom darmowych produktów do higieny intymnej w każdej szkole i na każdej uczelni. Będą dostępne w toaletach, tak jak mydło czy papier toaletowy – czyli tak, jak powinno to w zasadzie wyglądać zawsze i wszędzie. Czy naprawdę w świecie, gdzie 52% kobiecej populacji jest w wieku reprodukcyjnym (co stanowi około 26% globalnej populacji)[6], a co za tym idzie naturalnie doświadcza comiesięcznego krwawienia, bo okres zawsze był i będzie nieodłączną częścią naszej fizjologii, podpaski i tampony powinny być czymś wyjątkowym, wręcz luksusowym? Czy nie jest absurdalne, że wciąż młode dziewczynki, nastolatki i dorosłe kobiety są wykluczane z życia codziennego z powodu naturalnych procesów zachodzących w ich organizmach? Oczywiście, że jest to niedorzeczne. Czy naprawdę zawstydzanie z powodu fizjologii, szydzenie, żartowanie, powielanie idiotycznych stereotypów i przekonań nie mających potwierdzenia we współczesnej nauce powinno mieć miejsce w XXI wieku? Nie, nie powinno.

A jednak ma i to na całym świecie, nawet w wysoce rozwiniętych państwach, gdzie edukacja – w tym seksualna – jest na wysokim poziomie. I w tym miejscu zwrócę swoją i waszą uwagę ku Polsce, gdzie temat ubóstwa menstruacyjnego powolutku przebija się do mainstreamu. Oczywiście nie twierdzę, że w kwestii edukacji seksualnej jesteśmy na poziomie krajów skandynawskich czy Europy Zachodniej. Nie wspominając już o dostępie do antykoncepcji, podejściu do osób LGBTQ+ i wszelkich tematów związanych z szeroko pojętą cielesnością. Jesteśmy jednak klasyfikowani jako jedno z państw rozwiniętych i to z nimi możemy się porównywać.

Zacznijmy od tego, że „zaspokojenie potrzeb higienicznych wszystkich nastoletnich dziewcząt jest podstawową kwestią dotyczącą praw człowieka, godności i zdrowia publicznego” tłumaczy Sanjay Wijesekera, była już szefowa UNICEF ds. Wody, Warunków Sanitarnych i Higieny[7]. Swoją drogą sama piszę ten tekst, zmagając się z bólem brzucha wywołanym okresem i pierwszy raz tak wyraźnie wyobrażam sobie, jakim koszmarem musi być brak dostępu do wody, leków przeciwbólowych i produktów zapewniających odpowiednią higienę. Dla mnie jest to kwestia godności, czyli po prostu poczucia własnej wartości, szacunku do samej siebie, sprawczości oraz komfortu psychicznego, jak i fizycznego. Niestety dla ogromnej grupy osób nadejście okresu jest niczym innym, jak momentem wstydu, wykluczenia, bólu i dyskomfortu. Prawa żadnej menstruującej dziewczynki czy dorosłej kobiety nie mogą być ograniczane przez naturalny i wrodzony biologiczny mechanizm, jakim jest zdolność rozrodcza wynikająca z faktu bycia po prostu człowiekiem. Brak dostępu do rzetelnej edukacji (w tym informacji dotyczących utrzymania higieny i zdrowia), odpowiedniej infrastruktury sanitarnej, a wreszcie niemożność zakupu podstawowych produktów do higieny intymnej mają katastrofalne konsekwencje dla każdej menstruującej osoby, której dotknie ten problem.

1

Jednym ze skutków ubóstwa menstruacyjnego jest brak pełnego dostępu do edukacji. Wstyd i odarcie z godności, przez brak możliwości utrzymania higieny, a do tego wyśmiewanie w szkole, zawstydzanie przez rówieśników prowadzą do sytuacji, kiedy dziewczynki opuszczają zajęcia lekcyjne, co przekłada się realnie na zaległości w nauce i obniżenie szans na osiągnięcie zawodowych celów. Na temat zjawiska ubóstwa menstruacyjnego szczególnie wśród dziewczynek i nastolatek, jego skutków i sposobów na walkę z nim w Polsce udało mi się porozmawiać z Emilią Kaczmarek z Fundacji Akcja Menstruacja.

Akcja Menstruacja, która powstała w maju ubiegłego roku, z początku funkcjonowała jako projekt społeczny. Dzięki pomysłowi Emilii, Julii, Magdzie i Wiktorii oraz wsparciu finansowemu licznych darczyńców udało się zebrać fundusze na kupno 1000 kubeczków menstruacyjnych dla najbardziej potrzebujących. Po sukcesie pierwszego przedsięwzięcia dziewczyny założyły fundację, tworzą Punkty Pomocy Okresowej – czyli ogólnodostępne szafki w miejscach publicznych, w których znajdziemy podpaski i tampony, a w sierpniu tego roku zaczęły akcję „Hej, Dziewczyny!”. Najnowsze działania fundacji mają na celu realną pomoc w polskich szkołach, dzięki specjalnym plakatom z kieszonkami na podpaski i tampony lub specjalnie do tego przeznaczonym pudełkom. Pomysłodawczynie współpracują także z samorządami szkolnymi, które same się do nich zgłaszają – często wystarcza jedynie pudełko dostarczone przez fundacje, bo pieniądze na środki higieny przekazuje rada rodziców czy dyrekcja. Powstał również poradnik traktujący o tym, jak organizować się w szkole – jeden dla uczniów, drugi dla pedagożek i pedagogów. Jak wynika z informacji, które docierają do założycielek Akcji Menstruacji, wiele nauczycielek zauważa problem wśród swoich uczennic i z własnych pieniędzy finansuje podopiecznym podpaski. Często jednak problemu nie stanowi sam brak środków, a niewystarczające przygotowanie merytoryczne. Niestety sam okres to wciąż temat, o którym nie wypada głośno mówić.

Nasz głęboko zakorzeniony wstyd i strach przed fizjologią, przedmiotowe traktowanie kobiecych ciał, odbieranie nam prawa do naturalności i sztuczny, wykreowany głównie przez media obraz kobiety idealnej, czyli bez okresu, owłosienia, zmarszczek, dodatkowych kilogramów – to wszystko przekłada się nie tylko na sposób, w jaki traktujemy własne ciało i głowę, ale dotyka także głęboko naszych relacji. Polityka, kultura masowa i media zawłaszczyły nasze ciała, dając nam w zamian wszechobecne poczucie niedoskonałości i skrępowania w najważniejszym związku, jaki tworzymy, czyli z samą sobą. To z kolej przekłada się na pozycję, w jakiej stawiamy siebie w relacji z drugim człowiekiem i społeczeństwem. Wstyd stanowi idealne podłoże dla strachu przed poproszeniem o pomoc, gdy nie stać nas na środki higieny osobistej, poczucia upokorzenia w chwili pojawienia się plamy na spodniach i chowania w pośpiechu podpaski w kieszeni spodni. Jak wynika z ankiety wykonanej na zlecenie P&G w 2018 roku[8], w Polsce co najmniej 1 na 6 dziewczynek nie uczestniczyła w zajęciach szkolnych, ponieważ nie miała dostępu do artykułów higienicznych podczas miesiączki. Ubóstwo menstruacyjne przekłada się również na zdrowie fizyczne – brak odpowiedniej ilości podpasek/tamponów wymusza korzystanie z nich przez znacznie dłuższy czas, co może wywołać infekcje układu moczowo-płciowego i ból czy wręcz prowadzić do zespołu wstrząsu toksycznego. Cierpi również zdrowie psychiczne, okaleczone przez poczucie wstydu, upokorzenia i osamotnienia. Dotyka to w takiej samej mierze dziewczynki, nastolatki, jak i dorosłe kobiety.

Z doświadczenia Emilii wynika, że menstruacja i dostęp do środków higieny przestaje być „problemem” w chwili, w której w łazience pojawiają się podpaski, wkładki i tampony. Ten temat staje się po prostu neutralny, a właśnie ta naturalność jest kluczem do zmiany w świadomości. Dziewczyny z Akcji Menstruacji tym samym bardzo uważają na język, w jakim komunikuje się tematy okołookresowe. Ważne jest, aby nie straszyć dziewczynek, nie demonizować nadejścia (zwłaszcza pierwszej!) miesiączki, ale tym samym nie tworzyć słodkiej, różowej i infantylnej otoczki wokół okresu. 

Ogromny wpływ na temat ubóstwa menstruacyjnego mają oczywiście media. Emilia przyznaje, że jeszcze na początku ich działalności nawet tzw. feministyczne portale/magazyny nie poruszały tego zagadnienia, jakby nie istniało. W ostatnim czasie jednak, również (a może przede wszystkim) dzięki działalności Akcji Menstruacji, coraz częściej ubóstwo menstruacyjne przebija się do mainstreamu, nie tylko w kontekście wieści z zagranicy. Nareszcie brak pieniędzy na podpaski i tampony zaczął pojawiać się w polskich środkach masowego przekazu obok tematów, takich jak dostęp do antykoncepcji, prawo do aborcji czy edukacji seksualnej.

Ciekawą kwestią jest również podejście naszych rodzimych polityków do problemu. W marcu tego roku Maciej Kopiec złożył interpelację[9] w sprawie ubóstwa menstruacyjnego w Polsce skierowaną do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Ze względu na brak danych GUS, Kopiec posłużył się wynikami badań, które zostały przeprowadzone w Anglii i zadał konkretne pytania o działania polskich władz w tym temacie:

1.      Czy Główny Urząd Statystyczny ma w planach przeprowadzenie kompleksowych badań na temat realnego zagrożenia ubóstwem menstruacyjnym?

2.      Czy mają Państwo w planach utworzenie programu finansowania produktów higieny menstruacyjnej, jak miało to miejsce w Szkocji, gdzie rząd przekazał 5,2 miliona funtów na zakup i darmowe udostępnienie produktów w placówkach edukacyjnych?

3.      Co zrobią Państwo w kierunku pojawienia się darmowych koszyczków awaryjnych w szkołach i na uczelniach, za którymi opowiedziało się 94% ankietowanych w całej Polsce?

4.      W ciągu życia kobieta przechodzi od 350 do 450 miesiączek, a na środki higieniczne wydaje od 10 do 36 tys. zł. Czy rząd planuje zmniejszyć podatek VAT na produkty higieny, takie jak: wkładki higieniczne, podpaski, tampony, czy papier toaletowy, do których łatwa dostępność powinna być prawem konstytucyjnym, a nie przywilejem?

5.      Czy rząd planuje dofinansowanie na produkty higieniczne w domach dziecka, gdzie coraz częściej młode dziewczynki proszą o podpaski na prezent?

Nikogo chyba nie zaskoczę tym, jaką odpowiedź otrzymał poseł Kopiec od Barbary Sochy, Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W swojej odpowiedzi Socha odniosła się jedynie do pytania nr 5, które jest we właściwości ministerstwa. Według danych z 2018 roku „średni miesięczny koszt utrzymania dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej wyniósł 4 777 zł”, co w przeliczeniu daje 398 zł miesięcznie. Według ministerstwa jest to wystarczająca kwota, „aby skutecznie realizować, wskazany w art. 93 ust 4 pkt 1 ww. ustawy, obowiązek zapewnienia dziecku całodobowej opieki i wychowania oraz zaspokojenia jego niezbędnych potrzeb, w szczególności emocjonalnych, rozwojowych, zdrowotnych, bytowych, społecznych i religijnych”. Co za tym idzie „Minister rodziny nie planuje przeznaczania środków na dofinansowanie placówek opiekuńczo – wychowawczych we wskazanym w interpelacji zakresie (…)”. Zapowiedziała natomiast, że ministerstwo zwróci uwagę służbom wojewody na powyższe zagadnienie.

Z badań na temat postrzegania okresu w naszym kraju, które zostały opublikowane przez Kulczyk Foundation wynika, że „co piątej Polce zdarza się nie mieć środków na zakup odpowiednich środków higienicznych”[10]. Są to jednak wciąż niestarczające dane, chociaż kierunek najnowszych działań Fundacji Dominiki Kulczyk pozwala nieco bardziej optymistycznie patrzeć w przyszłość walki z ubóstwem menstruacyjnym. Oswajanie tematu okresu i higieny menstruacyjnej, a także rozpoczęcie dyskusji dotyczącej kobiecego zdrowia to dopiero początek. Kolejne działania powinny być ukierunkowane przede wszystkim na prowadzenie ogólnopolskich, szczegółowych badań, aby jak najdokładniej poznać skalę zjawiska w naszym kraju i grupy, które dotyka najmocniej. Należy jak najszybciej stworzyć system realnej pomocy doraźnej, jak i systemowej, równocześnie edukując o kobiecej fizjologii, seksualności i higienie od najmłodszych lat nie tylko dziewczynki, ale i chłopców.

2



[8]https://www.mydziewczyny.pl/always-akcjadonacja/

 

Fot. Unsplash.com