Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej specjalnie nie zastanawiałam się nad zjawiskiem ubóstwa menstruacyjnego. Wynikało to zapewne z faktu, że mnie nigdy bezpośrednio nie dotknął problem, jakim jest brak dostępu do środków higieny intymnej lub bieżącej wody. Zdawałam sobie sprawę z tego, że w krajach rozwijających się osoby menstruujące nie mają zapenionego dostępu do podstawowych produktów jak podpaski, tampony, wkładki, nie wspominając już o kubeczkach menstruacyjnych. Nigdy natomiast nie przypuszczałam, jak mało wiem o problemie, który dotyczy tak naprawdę nas wszystkich – niezależnie od płci, statusu materialnego czy położenia geograficznego.
Co poniektórzy zadadzą pewnie pytanie, dlaczego ubóstwo menstruacyjne to problem ogółu, a nie jednostki, której dotyka, zwłaszcza w tak „intymnej” kwestii, jaką jest okres. Zacznę od przytoczenia definicji dla osób, które z owym zagadnieniem stykają się po raz pierwszy – a wiem z własnego doświadczenia i kilku przeprowadzonych prywatnie rozmów, że jest to pojęcie mało znane.
Międzynarodowa Federacja ds. Ginekologii i Położnictwa (IFGO) definiuje ubóstwo menstruacyjne, jako brak dostępu do podstawowych narzędzi radzenia sobie z higieną w trakcie menstruacji (tzw. menstrual hygiene management MHM), takich jak produkty do higieny intymnej czy dostęp do urządzeń sanitarnych (International Federation of Gynecology and Obstetrics[1]). Według danych UNICEF z 2015 roku, co najmniej 500 milionów kobiet i dziewczynek cierpi z powodu braku dostępu do bezpiecznego i sanitarnego miejsca, gdzie mogą zadbać o higienę w trakcie okresu[2], a 130 mln dziewczynek opuszcza lekcje w szkole z powodu menstruacji. Według danych IFGO szacuje się, że na całym świecie 1 na 10 młodych kobiet nie może pozwolić sobie na wydatek, jakim są podpaski lub tampony, a 12% wszystkich kobiet wykorzystuje materiały, które są nieefektywne, niehigieniczne i niebezpieczne dla zdrowia.
Te dane szokują, zwłaszcza kiedy zdamy sobie sprawę, jaki wpływ na życie pojedynczej jednostki, a w konsekwencji całego społeczeństwa, ma to zjawisko. Do tego należy zaznaczyć, że nie jest to wyłącznie problem w krajach rozwijających się. IFGO przytacza dane, które w 2018 roku opublikowała gazeta „The Independent” z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, a dotyczą one Wielkiej Brytanii[3]. Z przeprowadzonych tam badań wynika, że w roku 2017 ponad 137,700 dziewczynek opuściło zajęcia szkolne, ponieważ nie było ich stać na produkty higieny intymnej. Z kolei „The Guardian”[4] w styczniu zeszłego roku opublikował komentarz Amiki George, założycielki FreePeriods – organizacji non-profit, której głównym celem jest walka o to, aby dziewczynki w UK nie miały zaległości w edukacji z powodu menstruacji. George przytacza dane, z których wynika, że w samym Zjednoczonym Królestwie 15% dziewczynek zmaga się z problemem braku pieniędzy na produkty do higieny intymnej, powyżej 12% improwizuje, korzystając z innych materiałów, 14% pożyczyło od koleżanki podpaski/tampony, ponieważ nie stać ich na zakup, a 19% decyduje się na tańsze, gorsze jakościowo produkty za cenę dyskomfortu[5].
Działania aktywistów na Wyspach zwróciły na problem uwagę polityków i doprowadziły do tego, że 1,5 milionów funtów z tzn. „tampon tax” zostało przekazane organizacjom walczącym z ubóstwem menstruacyjnym. Jest to kropla w morzu potrzeb i wiele musi się jeszcze zmienić, ale jest to na pewno zwrot w dobrym kierunku.
Gigantyczny krok ku lepszemu zrobiła Szkocja, co odbiło się szerokim echem w sierpniu 2018 roku. Szkocki rząd zadeklarował pomoc w zapewnieniu wszystkim uczennicom i studentkom darmowych produktów do higieny intymnej w każdej szkole i na każdej uczelni. Będą dostępne w toaletach, tak jak mydło czy papier toaletowy – czyli tak, jak powinno to w zasadzie wyglądać zawsze i wszędzie. Czy naprawdę w świecie, gdzie 52% kobiecej populacji jest w wieku reprodukcyjnym (co stanowi około 26% globalnej populacji)[6], a co za tym idzie naturalnie doświadcza comiesięcznego krwawienia, bo okres zawsze był i będzie nieodłączną częścią naszej fizjologii, podpaski i tampony powinny być czymś wyjątkowym, wręcz luksusowym? Czy nie jest absurdalne, że wciąż młode dziewczynki, nastolatki i dorosłe kobiety są wykluczane z życia codziennego z powodu naturalnych procesów zachodzących w ich organizmach? Oczywiście, że jest to niedorzeczne. Czy naprawdę zawstydzanie z powodu fizjologii, szydzenie, żartowanie, powielanie idiotycznych stereotypów i przekonań nie mających potwierdzenia we współczesnej nauce powinno mieć miejsce w XXI wieku? Nie, nie powinno.
A jednak ma i to na całym świecie, nawet w wysoce rozwiniętych państwach, gdzie edukacja – w tym seksualna – jest na wysokim poziomie. I w tym miejscu zwrócę swoją i waszą uwagę ku Polsce, gdzie temat ubóstwa menstruacyjnego powolutku przebija się do mainstreamu. Oczywiście nie twierdzę, że w kwestii edukacji seksualnej jesteśmy na poziomie krajów skandynawskich czy Europy Zachodniej. Nie wspominając już o dostępie do antykoncepcji, podejściu do osób LGBTQ+ i wszelkich tematów związanych z szeroko pojętą cielesnością. Jesteśmy jednak klasyfikowani jako jedno z państw rozwiniętych i to z nimi możemy się porównywać.
Zacznijmy od tego, że „zaspokojenie potrzeb higienicznych wszystkich nastoletnich dziewcząt jest podstawową kwestią dotyczącą praw człowieka, godności i zdrowia publicznego” tłumaczy Sanjay Wijesekera, była już szefowa UNICEF ds. Wody, Warunków Sanitarnych i Higieny[7]. Swoją drogą sama piszę ten tekst, zmagając się z bólem brzucha wywołanym okresem i pierwszy raz tak wyraźnie wyobrażam sobie, jakim koszmarem musi być brak dostępu do wody, leków przeciwbólowych i produktów zapewniających odpowiednią higienę. Dla mnie jest to kwestia godności, czyli po prostu poczucia własnej wartości, szacunku do samej siebie, sprawczości oraz komfortu psychicznego, jak i fizycznego. Niestety dla ogromnej grupy osób nadejście okresu jest niczym innym, jak momentem wstydu, wykluczenia, bólu i dyskomfortu. Prawa żadnej menstruującej dziewczynki czy dorosłej kobiety nie mogą być ograniczane przez naturalny i wrodzony biologiczny mechanizm, jakim jest zdolność rozrodcza wynikająca z faktu bycia po prostu człowiekiem. Brak dostępu do rzetelnej edukacji (w tym informacji dotyczących utrzymania higieny i zdrowia), odpowiedniej infrastruktury sanitarnej, a wreszcie niemożność zakupu podstawowych produktów do higieny intymnej mają katastrofalne konsekwencje dla każdej menstruującej osoby, której dotknie ten problem.
Jednym ze skutków ubóstwa menstruacyjnego jest brak pełnego dostępu do edukacji. Wstyd i odarcie z godności, przez brak możliwości utrzymania higieny, a do tego wyśmiewanie w szkole, zawstydzanie przez rówieśników prowadzą do sytuacji, kiedy dziewczynki opuszczają zajęcia lekcyjne, co przekłada się realnie na zaległości w nauce i obniżenie szans na osiągnięcie zawodowych celów. Na temat zjawiska ubóstwa menstruacyjnego szczególnie wśród dziewczynek i nastolatek, jego skutków i sposobów na walkę z nim w Polsce udało mi się porozmawiać z Emilią Kaczmarek z Fundacji Akcja Menstruacja.
Akcja Menstruacja, która powstała w maju ubiegłego roku, z początku funkcjonowała jako projekt społeczny. Dzięki pomysłowi Emilii, Julii, Magdzie i Wiktorii oraz wsparciu finansowemu licznych darczyńców udało się zebrać fundusze na kupno 1000 kubeczków menstruacyjnych dla najbardziej potrzebujących. Po sukcesie pierwszego przedsięwzięcia dziewczyny założyły fundację, tworzą Punkty Pomocy Okresowej – czyli ogólnodostępne szafki w miejscach publicznych, w których znajdziemy podpaski i tampony, a w sierpniu tego roku zaczęły akcję „Hej, Dziewczyny!”. Najnowsze działania fundacji mają na celu realną pomoc w polskich szkołach, dzięki specjalnym plakatom z kieszonkami na podpaski i tampony lub specjalnie do tego przeznaczonym pudełkom. Pomysłodawczynie współpracują także z samorządami szkolnymi, które same się do nich zgłaszają – często wystarcza jedynie pudełko dostarczone przez fundacje, bo pieniądze na środki higieny przekazuje rada rodziców czy dyrekcja. Powstał również poradnik traktujący o tym, jak organizować się w szkole – jeden dla uczniów, drugi dla pedagożek i pedagogów. Jak wynika z informacji, które docierają do założycielek Akcji Menstruacji, wiele nauczycielek zauważa problem wśród swoich uczennic i z własnych pieniędzy finansuje podopiecznym podpaski. Często jednak problemu nie stanowi sam brak środków, a niewystarczające przygotowanie merytoryczne. Niestety sam okres to wciąż temat, o którym nie wypada głośno mówić.
Nasz głęboko zakorzeniony wstyd i strach przed fizjologią, przedmiotowe traktowanie kobiecych ciał, odbieranie nam prawa do naturalności i sztuczny, wykreowany głównie przez media obraz kobiety idealnej, czyli bez okresu, owłosienia, zmarszczek, dodatkowych kilogramów – to wszystko przekłada się nie tylko na sposób, w jaki traktujemy własne ciało i głowę, ale dotyka także głęboko naszych relacji. Polityka, kultura masowa i media zawłaszczyły nasze ciała, dając nam w zamian wszechobecne poczucie niedoskonałości i skrępowania w najważniejszym związku, jaki tworzymy, czyli z samą sobą. To z kolej przekłada się na pozycję, w jakiej stawiamy siebie w relacji z drugim człowiekiem i społeczeństwem. Wstyd stanowi idealne podłoże dla strachu przed poproszeniem o pomoc, gdy nie stać nas na środki higieny osobistej, poczucia upokorzenia w chwili pojawienia się plamy na spodniach i chowania w pośpiechu podpaski w kieszeni spodni. Jak wynika z ankiety wykonanej na zlecenie P&G w 2018 roku[8], w Polsce co najmniej 1 na 6 dziewczynek nie uczestniczyła w zajęciach szkolnych, ponieważ nie miała dostępu do artykułów higienicznych podczas miesiączki. Ubóstwo menstruacyjne przekłada się również na zdrowie fizyczne – brak odpowiedniej ilości podpasek/tamponów wymusza korzystanie z nich przez znacznie dłuższy czas, co może wywołać infekcje układu moczowo-płciowego i ból czy wręcz prowadzić do zespołu wstrząsu toksycznego. Cierpi również zdrowie psychiczne, okaleczone przez poczucie wstydu, upokorzenia i osamotnienia. Dotyka to w takiej samej mierze dziewczynki, nastolatki, jak i dorosłe kobiety.
Z doświadczenia Emilii wynika, że menstruacja i dostęp do środków higieny przestaje być „problemem” w chwili, w której w łazience pojawiają się podpaski, wkładki i tampony. Ten temat staje się po prostu neutralny, a właśnie ta naturalność jest kluczem do zmiany w świadomości. Dziewczyny z Akcji Menstruacji tym samym bardzo uważają na język, w jakim komunikuje się tematy okołookresowe. Ważne jest, aby nie straszyć dziewczynek, nie demonizować nadejścia (zwłaszcza pierwszej!) miesiączki, ale tym samym nie tworzyć słodkiej, różowej i infantylnej otoczki wokół okresu.
Ogromny wpływ na temat ubóstwa menstruacyjnego mają oczywiście media. Emilia przyznaje, że jeszcze na początku ich działalności nawet tzw. feministyczne portale/magazyny nie poruszały tego zagadnienia, jakby nie istniało. W ostatnim czasie jednak, również (a może przede wszystkim) dzięki działalności Akcji Menstruacji, coraz częściej ubóstwo menstruacyjne przebija się do mainstreamu, nie tylko w kontekście wieści z zagranicy. Nareszcie brak pieniędzy na podpaski i tampony zaczął pojawiać się w polskich środkach masowego przekazu obok tematów, takich jak dostęp do antykoncepcji, prawo do aborcji czy edukacji seksualnej.
Ciekawą kwestią jest również podejście naszych rodzimych polityków do problemu. W marcu tego roku Maciej Kopiec złożył interpelację[9] w sprawie ubóstwa menstruacyjnego w Polsce skierowaną do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Ze względu na brak danych GUS, Kopiec posłużył się wynikami badań, które zostały przeprowadzone w Anglii i zadał konkretne pytania o działania polskich władz w tym temacie:
1. Czy Główny Urząd Statystyczny ma w planach przeprowadzenie kompleksowych badań na temat realnego zagrożenia ubóstwem menstruacyjnym?
2. Czy mają Państwo w planach utworzenie programu finansowania produktów higieny menstruacyjnej, jak miało to miejsce w Szkocji, gdzie rząd przekazał 5,2 miliona funtów na zakup i darmowe udostępnienie produktów w placówkach edukacyjnych?
3. Co zrobią Państwo w kierunku pojawienia się darmowych koszyczków awaryjnych w szkołach i na uczelniach, za którymi opowiedziało się 94% ankietowanych w całej Polsce?
4. W ciągu życia kobieta przechodzi od 350 do 450 miesiączek, a na środki higieniczne wydaje od 10 do 36 tys. zł. Czy rząd planuje zmniejszyć podatek VAT na produkty higieny, takie jak: wkładki higieniczne, podpaski, tampony, czy papier toaletowy, do których łatwa dostępność powinna być prawem konstytucyjnym, a nie przywilejem?
5. Czy rząd planuje dofinansowanie na produkty higieniczne w domach dziecka, gdzie coraz częściej młode dziewczynki proszą o podpaski na prezent?
Nikogo chyba nie zaskoczę tym, jaką odpowiedź otrzymał poseł Kopiec od Barbary Sochy, Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W swojej odpowiedzi Socha odniosła się jedynie do pytania nr 5, które jest we właściwości ministerstwa. Według danych z 2018 roku „średni miesięczny koszt utrzymania dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej wyniósł 4 777 zł”, co w przeliczeniu daje 398 zł miesięcznie. Według ministerstwa jest to wystarczająca kwota, „aby skutecznie realizować, wskazany w art. 93 ust 4 pkt 1 ww. ustawy, obowiązek zapewnienia dziecku całodobowej opieki i wychowania oraz zaspokojenia jego niezbędnych potrzeb, w szczególności emocjonalnych, rozwojowych, zdrowotnych, bytowych, społecznych i religijnych”. Co za tym idzie „Minister rodziny nie planuje przeznaczania środków na dofinansowanie placówek opiekuńczo – wychowawczych we wskazanym w interpelacji zakresie (…)”. Zapowiedziała natomiast, że ministerstwo zwróci uwagę służbom wojewody na powyższe zagadnienie.
Z badań na temat postrzegania okresu w naszym kraju, które zostały opublikowane przez Kulczyk Foundation wynika, że „co piątej Polce zdarza się nie mieć środków na zakup odpowiednich środków higienicznych”[10]. Są to jednak wciąż niestarczające dane, chociaż kierunek najnowszych działań Fundacji Dominiki Kulczyk pozwala nieco bardziej optymistycznie patrzeć w przyszłość walki z ubóstwem menstruacyjnym. Oswajanie tematu okresu i higieny menstruacyjnej, a także rozpoczęcie dyskusji dotyczącej kobiecego zdrowia to dopiero początek. Kolejne działania powinny być ukierunkowane przede wszystkim na prowadzenie ogólnopolskich, szczegółowych badań, aby jak najdokładniej poznać skalę zjawiska w naszym kraju i grupy, które dotyka najmocniej. Należy jak najszybciej stworzyć system realnej pomocy doraźnej, jak i systemowej, równocześnie edukując o kobiecej fizjologii, seksualności i higienie od najmłodszych lat nie tylko dziewczynki, ale i chłopców.
[3]https://www.independent.co.uk/news/international-women-s-day-period-girls-missed-school-uk-sanitary-products-menstruation-a8244396.html
[4]https://www.theguardian.com/commentisfree/2019/jan/08/girls-school-period-poverty-scotland-free-menstrual-products-england-campaign
[5]https://plan-uk.org/media-centre/1-in-10-girls-have-been-unable-to-afford-sanitary-wear-survey-finds
[6]https://www.unicef.org/press-releases/fast-facts-nine-things-you-didnt-know-about-menstruation#_edn1
[8]https://www.mydziewczyny.pl/always-akcjadonacja/
Fot. Unsplash.com