W ramach następstw ruchu #MeToo branża filmowa szuka nowych sposobów na kręcenie scen erotycznych tak, by były bardziej bezpieczne i komfortowe dla aktorek i aktorów. Na plany zaczęły trafiać nowe osoby pełniące funkcję intimacy coordinator. To dość nowa profesja, w Polsce w ogóle mało znana, w związku z tym chciałam zapytać cię, czym dokładnie zajmujesz się jako koordynatorka intymności i w jaki sposób zaistnienie tego zawodu zmienia oblicze branży filmowej?
Ita O’Brian: Koordynatorka czy koordynator intymności przede wszystkim wprowadza na plan otwartą dyskusję na temat tego, w jaki sposób kręcone będą sceny intymne, kontroluje cały proces ich powstawania, zwracając uwagę na to, by wszystko odbywało się w bezpiecznej atmosferze. Zaczyna już od czytania scenariusza i omawiania konkretnych scen z twórcami filmu czy serialu, później pracuje z aktorami, upewniając się, że na wszystko, co się wydarzy, jest ich świadoma zgoda. Pozwala również oddzielić osobom grającym sferę prywatną od profesjonalnej, wyznaczając jasne i klarowne granice, kiedy scena się zaczyna i kończy, co dokładnie może mieć w niej miejsce, na jaki dotyk aktorka czy aktor może sobie pozwolić itd. Wraz z aktorami, kierując się informacjami, z czym czują się komfortowo, tworzy rodzaj intymnej choreografii. Zaistnienie tego zawodu oczywiście zmienia wiele w branży, w której bardzo długo podczas kręcenia scen intymnych dochodziło do licznych nadużyć, przekraczania granic aktorek czy aktorów.
O tak, wystarczy wspomnieć choćby kontrowersje wokół „Ostatniego tanga w Paryżu”, ale to, co przydarzyło się na planie Marii Schneider było tylko jednym z wielu przypadków nadużyć. Ponieważ jesteś jedną z prekursorek tej nowej profesji, chciałam zapytać, jak wyglądała twoja zawodowa ścieżka i jak to się stało, że ostatecznie zostałaś właśnie koordynatorką intymności?
Ita O’Brian: Moja ścieżka zawodowa rzeczywiście była dość kręta – pracowałam między innymi jako aktorka, tancerka, choreografka. Zawsze miałam więc do czynienia z ruchem, znałam też od środa branżę i jej przypadłości. Z czasem coraz mocniej dziwiło mnie to, dlaczego pracuje się nad choreografią przy tak różnych scenach, a dlaczego tak kuleje to przy scenach intymnych. W końcu zaczęłam więc pracować z twórcami, doradzając im, co zrobić, by aktorki i aktorzy poczuli się na planie bezpiecznie, zaczęłam działać jako koordynatorka intymności, a następnie szkolić kolejne profesjonalistki i profesjonalistów w tej dziedzinie.
Ita O'Brian
Przy serialu „Sex Education” pracujesz z bardzo młodymi osobami, które dopiero odkrywają swoją seksualność – na ile różni się to od pracy z bardziej dojrzałymi aktorami? Co robisz, by mieć pewność, że nie zostaną przekroczone żadne ich granice?
Ita O’Brian: Rzeczywiście praca z tak młodymi osobami to szczególne wyzwanie. Często już sama wizja tego, że mają zagrać w scenie intymnej jest dla nich bardzo stresująca, czasem nie wiedzą też jeszcze, gdzie dokładnie przebiegają ich granice, z czym będą lub nie będą czuć się komfortowo. Moim zadaniem jest poświęcenie im bardzo dużo czasu i uwagi jeszcze zanim rozpocznie się praca na planie – dokładne omówienie wszystkich scen, porozmawianie o tym, jaki jest ich sens i jaki powinny mieć kształt, wzięcie pod uwagę wszelkich obaw, o których słyszę, a następnie skomponowanie bardzo świadomie ruchu scenicznego z uwzględnieniem wszystkich czynników. Tak, by każdy element sceny opierał się na świadomej zgodzie. Kiedy choreografia jest wcześniej ustalona, klarowna, wiemy dokładnie, co wydarzy się w scenie, mam pewność, że aktorzy czują się dobrze z tym, co mają zagrać, nerwowość ustępuje. Kiedy cały proces jest ustrukturyzowany, przeprowadzony w profesjonalny sposób, zagranie w scenie intymnej wzbudza u aktorek czy aktorów pozytywne emocje, może dodawać pewności siebie, wzmacniać, a jednocześnie scena będzie zgodna z zamysłem osoby odpowiedzialnej za reżyserię.
Bardzo często, oglądając filmy, miałam wrażenie, że sceny seksu są zupełnie nienaturalne. Choćby sposób, w jaki pokazywany był kobiecy orgazm pozostawiał naprawdę wiele do życzenia, prędzej realizował męskie fantazje, niż pokazywał, jak naprawdę ten orgazm może wyglądać. Teraz powoli ten sposób ukazywania seksu się zmienia, a serial „Sex Education” jest tego świetnym przykładem. Przedstawia seksualność w sposób pełen naturalności, autentyczny, bez wstydu mówi o tym, że pierwsze intymne doświadczenia często są dalekie od perfekcji. Jakie nowe spojrzenie na seksualność chcieliście wprowadzić na mały ekran wraz z twórcami serialu?
Ita O’Brian: Wraz o osobami odpowiadającymi za serial rzeczywiście bardzo dużo rozmawialiśmy o przesłaniu, które „Sex Eduaction” powinno ze sobą nieść. Oczywiście to serial w dużej mierze rozrywkowy, świetnie się go ogląda, ale zależało nam, by nie tylko dostarczyć młodym osobom rozrywki, ale także pomóc im odnaleźć się w pierwszych seksualnych doświadczeniach. Moje dzieci są już trochę starsze, ale pamiętam, gdy jeszcze nie tak dawno też były nastolatkami i miały sporo obaw dotyczących seksualności. Myślę, że dzisiejsze nastolatki są w dużej mierze kształtowane przez treści łatwo dostępne w internecie, w tym treści pornograficzne, które mogą budować zupełnie nierealistyczne oczekiwania co do seksu. Chcieliśmy więc w pewien sposób dzisiejsze nastolatki uspokoić, pokazać im, że nie zawsze inicjacja musi być idealna, że pewne rzeczy, np. doznawanie orgazmu, mogą pojawić się z czasem, że nie wszystko od początku musi iść gładko. Myślę, że serial pokazuje, że eksplorowanie seksualności to pewna podróż, po drodze można napotkać jakieś przeszkody i to też zasługuje na celebrację. Serial mówi o tym wszystkim z dużym poczuciem humoru.
kadr z serialu „Sex Eduaction”
Myślę, że to bardzo cenne, szczególnie, że w wielu krajach, w tym w Polsce, brakuje edukacji seksualnej w szkołach. W związku z tym popularny serial, który mówi o seksualności jako o czymś naturalnym i wyjaśnia pewne zagadnienia jest bardzo potrzebny.
Ita O’Brian: Tak, nieraz dostajemy takie głosy. Na przykład bardzo długo pracowałam z Aimee Lou Wood nad jej sceną samomiłości, by nadać przekazowi odpowiedni wymiar i by Aimee czuła się w pełni komfortowo. Aimee opowiadała mi później, że po emisji serialu zaczęła dostawać bardzo dużo wiadomości od młodych dziewczyn, które bardzo dziękowały jej za tę scenę, mówiły, że wręcz zmieniła ich życie, bo za jej sprawą poczuły, że mają przyzwolenie na masturbację, że to coś normalnego, dobrego.
Tak, ta scena była cudowna, szczególnie, że na ekranie dość rzadko pokazuje się kobiecą masturbację.
Ita O’Brian: Tak, a jeśli już się to robi, to niekoniecznie odmalowuje się to jako pozytywne, radosne, pełne przyjemności doświadczenie.
A nad jaką sceną przy serialu pracowało ci się najtrudniej?
Ita O’Brian: W drugim sezonie jest scena, która była dla nas olbrzymim wyzwaniem. Osoby stojące za scenariuszem nawet pytały mnie, czy nie posuwają się za daleko, ale odpowiedziałam, że nie, bo to bardzo ważna historia i trzeba to pokazać. Spędziliśmy dużo czasu z aktorami, upewniając się, że wszystko zostanie nakręcone w ten sposób, by czuli się dobrze. Ale więcej nie mogę jeszcze zdradzić, zapraszam do oglądania kolejnego sezonu już w styczniu.
Na koniec chciałam poruszyć jeszcze jeden wątek. Wiem, że twórcy kolejnych filmów i seriali zatrudniają na planach koordynatorów intymności, nie jest to jednak jeszcze stała praktyka obowiązująca wszędzie, myślę, że w Polsce może jeszcze trochę potrwać, zanim się przyjmie. W związku z tym chciałam zapytać cię o porady dla aktorek i aktorów pracujących na planach, gdzie nie ma jeszcze koordynatorów intymności – co mogą zrobić, by sceny intymne były kręcone w komfortowy dla nich sposób?
Ita O’Brian: Myślę, że przede wszystkim zacząć rozmowę na ten temat. Żeby ktoś nie uznał, że to tylko ich wymysł, mogą np. sięgnąć po wskazówki, zestaw wytycznych na temat kręcenia scen erotycznych w duchu konsensualności, które znajdują się na mojej stronie. Wydrukować je, może też przetłumaczyć, pokazać wcześniej reżyserowi czy reżyserce, porozmawiać o tym, na ile czują się z daną sceną komfortowo, czy mogą wspólnie stworzyć dokładną choreografię, ustalić jak scena ma się odbywać. Jednocześnie bardzo zachęcam po prostu do zatrudniania koordynatorów intymności, jest to coraz powszechniejsza praktyka stosowana nie tylko przez tak duże marki jak Netflix czy HBO. Niedawno prowadziłam warsztaty dla przyszłych koordynatorów intymności w Niemczech, Szwecji czy Norwegii, stale prowadzę też kursy w Londynie, z przyjemnością przyjechałabym też do Polski, by przeszkolić osoby z tutejszej branży.
kadr z serialu „Sex Eduaction”
Fot. materiały prasowe Netflix