Fantazje, ukryte pragnienia, nietypowe seksualne preferencje. Z seksuolog Izabelą Jąderek rozmawiamy o wchodzącym do kin filmie „To właśnie seks”, o tym, jak stworzyć udany związek i o fascynujących odcieniach naszej seksualności.

13 marca w kinach pojawi się komedia To właśnie seks, która pokazuje historię kilku par i ich seksualnych przygód. Od usilnych prób realizacji swoich fantazji, przez odgrywanie ról, po odkrywanie nieznanych stron swojej seksualności, swoich preferencji, i uzależnienie od seksualnego zadowolenia. Ten zabawny film pokazuje nam różne oblicza naszej seksualności, mniej lub bardziej znane, ale przede wszystkim mówi nam jeszcze coś o naszych współczesnych związkach…

 

W filmie, który jest pretekstem do naszej rozmowy, pojawiają się różne fantazje. Czy każdy z nas fantazjuje?

Fantazjujemy, tylko każdy z nas w inny sposób. Erotyczne fantazje pojawiają się w toku naszego rozwoju psychoseksualnego i od nas zależy, czy i jak będziemy chcieli je rozwijać. Kiedy podzielimy się swoimi fantazjami, oprócz tego, że mogą spotkać się one z akceptacją i chęcią wypróbowania, zawsze istnieje ryzyko, że zostaniemy wyśmiani, odrzuceni, druga osoba zareaguje negatywnie. Jeśli spotkamy się z tą drugą reakcją, to możemy poczuć się nieakceptowani, mieć wrażenie, że nasze fantazje i pragnienia to coś złego, że nie wypada nam w ten sposób myśleć, że jest to nieprzyzwoite, odstaje od normy.

 

A jak coś odstaje od normy, to już jest dla nas problem i zastanawiamy się, czy jest z nami wszystko w porządku?

Tak, często się pojawia taka myśl, że być może w tych fantazjach jestem sam i skoro tylko ja, we własnych przekonaniach tak fantazjuję, to najprawdopodobniej coś jest ze mną nie w porządku. Część osób zaczyna szukać informacji o podobnych do swoich zainteresowaniach w internecie, na różnego rodzaju forach, żeby sprawdzić, czy są osoby, które mają podobne upodobania i pragnienia, podobne preferencje seksualne. Fantazje czy w ogóle potrzeby seksualne mogą być bardzo różne. Ktoś chce się bawić w dominację i uległość, ktoś potrzebuje urozmaicać seks poprzez odgrywanie ról i przebieranie się, w domu lub spontanicznie w miejscach, w których łatwo kogoś podglądać, ktoś potrzebuje seksu częściej, ktoś inny znacznie rzadziej, wreszcie ktoś będzie marzył o seksie szybkim, a jeszcze inna osoba o długim i spokojnym. Więc te fantazje i potrzeby pojawiają się na różnym poziomie, w różnym stopniu w zależności od tego, jakie jest nasze życie seksualne, jaki sami mamy temperament, jakie są nasze przekonania względem ciała, związku, seksu, chęci eksperymentowania, otwartości. Jeśli naturalnie, swobodnie rozmawiamy o naszych potrzebach z partnerem czy partnerką, to realizacja tego, co jest dla nas ważne, wydaje się prosta. Natomiast w momencie, w którym tych rozmów nie ma, czujemy się osamotnieni w swoich potrzebach pod względem intymności i zaniedbani w relacji. Dlatego warto komunikować swoje potrzeby i faktycznie słuchać tego, co ma do powiedzenia partner.

 

Wydaje się, że komunikacja w sferze seksualnej wciąż jest dla nas trudna.

Jeśli się wyczerpie określony repertuar zachowań seksualnych w związku, to naturalne jest, że chce się spróbować czegoś nowego. Zwykle w związkach komunikujemy się rzadko, a już tym bardziej nie komunikujemy się emocjonalnie i seksualnie. Dość często w swojej pracy z parami na hasło „komunikacja seksualna” pojawia się milczenie i zdumienie: „Jak to, komunikacja seksualna? Co to znaczy?”. Problemem w relacjach zarówno krótko-, jak i długotrwałych jest to, że nie mówimy partnerowi o swoich potrzebach, o tym, czego oczekujemy, jakie zachowania sprawiają nam przyjemność i czego chcielibyśmy spróbować. Zwykle dlatego, że budzą w nas samych zawstydzenie i poczucie winy.

 

Seksualność wciąż obarczona jest wstydem – od rozebrania się przed partnerem po wyznanie swoich potrzeb.

Dokładnie. Jeśli wstydzimy się nawet rozebrać przed partnerem, to pytanie, na ile akceptujemy siebie i swoje ciało oraz na ile ufamy partnerowi, jego uczuciom i czujemy się bezpiecznie w relacji. Także negatywne doświadczenia z poprzednich związków mogą sprawić, że boimy się otworzyć w tej nowej relacji.

 

Czy może być więc tak, że dla bezpieczeństwa swoje fantazje i potrzeby pozostawiamy w sferze wyobraźni?

Pozostawienie w głowie fantazji jest najbezpieczniejsze, najłatwiejsze. Problem zwykle pojawia się wtedy, kiedy trzeba te fantazje wcielić w życie. To, co nas powstrzymuje, to zwykle wstyd, z jakiegoś powodu mamy opór, żeby partnerowi powiedzieć, obawiamy się, czy w ogóle taka opcja jak spróbowanie czegoś nowego będzie dla tego partnera dostępna. Do mnie do gabinetu przychodzą na przykład takie pary, w których jedna osoba mówi, że chciałaby pójść do klubu dla swingersów. Wydaje jej się to zupełnie naturalne, fajne, dodatkowo stymulujące, ubarwiające seksualny świat. Jednak dla drugiej osoby może to być sfera niedostępna i nie chce tego realizować. Pojawia się pytanie, co wtedy. Czy próbujemy przekonać partnera do swojego pomysłu, czy idziemy do specjalisty, który być może będzie mógł pomóc, czy w ogóle ten temat zostawiamy i próbujemy się realizować inaczej. Tylko problem jest też taki – co pojawiło się w filmie w przypadku jednej z par – że fantazja może być tak dominująca i tak ważna, że jej zrealizowanie przesłania to, czego chce lub nie chce partner. Tu pojawia się kolejne pytanie, czy zrealizowanie fantazji pod przymusem lub presją będzie satysfakcjonujące dla obojga partnerów – indywidualnie i jako doświadczenie dla ich związku. A zachowania seksualne nie powinny być realizowane pod presją, w wyniku zmuszenia partnera, powinny opierać się na dobrowolności, akceptacji, przyjemności.

 

Czasem dążenie do spełnienia seksualnego może wszystko, co razem mozolnie budowaliśmy, zepsuć.

Powrócę tu do przykładu swingersów. Zdarza się, że partner, który decyduje się na wizytę w takim miejscu, stwierdza, że to w ogóle nie jest dla niego, że jemu się nie podoba, a druga osoba w związku nie chce słyszeć takich argumentów i ich nie szanuje. Podobnie również zdarza się w przypadku chęci otwarcia związków, decyzja powinna zostać podjęta za zgodą jednej, jak i drugiej osoby, z szacunkiem do jej ewentualnej odmowy. Jednak tak naprawdę nie chodzi tu o rzadkie typy relacji czy podejmowane przez nas aktywności – w tym wszystkim chodzi o jedno, niezależnie od potrzeb, o słuchanie się, o szacunek dla potrzeb drugiej osoby, o szczerość i partnerstwo. O zaufanie.

 

Trzeba po prostu przekonać się na własnej skórze. To trochę chyba tak jak z fantazją jednej z bohaterek filmu o zostaniu zgwałconą. Czy to nie przykład fantazji, która akurat powinna pozostać w sferze wyobraźni?

Tylko tu nie do końca chodzi o samo zgwałcenie. Badania wskazują, że najczęściej chodzi o potrzebę bycia zdominowaną. A to już jest jedna z klasycznych fantazji kobiecych. Taka fantazja jest bezpieczna, a taka dominacja, która jest konsensualna, nie wiąże się z traumą, naruszeniem czyjejś wolności cielesnej i seksualnej, jak w przypadku zgwałcenia. Pozwalam na coś partnerowi, godzę się na jego dominację.

 

Bohaterka powiedziała o tej fantazji swojemu partnerowi, a on za wszelką cenę próbował ją spełnić…

Bez wątpienia warto się komunikować, mówić o potrzebach, jednak nie każde pragnienie może być zrealizowane na siłę. Ta historia nie kończy się dobrze, ona żyje z poczuciem niespełnienia i okłamuje partnera.

 

Czy problem tej pary nie leży w tym, że oni nie potrafili się dogadać, że chodzi o dominację? Czy czasem nie jest dobrze opowiedzieć o swoich fantazjach seksuologowi, który będzie mógł je odpowiednio zinterpretować?

Wydaje mi się, że jeśli para w ogóle ma problem z komunikacją, nie wie, co dla obojga będzie dobre, nie znajdują między sobą porozumienia, ale są tego świadomi, to oczywiście warto pójść do seksuologa i na ten temat porozmawiać. Specjalista pomoże wydobyć na światło dzienne to, co parze wydaje się niemożliwe do wydobycia. Ponieważ ta niemożność wynika z czegoś. Najczęściej z lęku, np. przed odrzuceniem, ośmieszeniem, w ogóle przed reakcją partnera. Jeśli jest lęk, to zwykle świadczy to o tym, że nie ma zaufania w związku i ta osoba, która się boi, nie ma w nim poczucia bezpieczeństwa. Może to również wynikać z negatywnych przekonań względem relacji i seksu, z trudnych doświadczeń w dzieciństwie i pierwszych romantycznych relacjach. Często trudno jest się otworzyć, bo ma się o sobie złe zdanie. Podczas spotkania ze specjalistą warto poruszyć takie tematy, specjalista będzie potrafił wydobyć i nazwać to, co nie jest do końca uświadomione i w rezultacie pomóc i wesprzeć osoby w nadaniu nowej jakości ich relacji tak partnerskiej, jak i seksualnej. Czasem unikając rozmowy o seksie i jego potrzebach, obawiamy się również, że nasze pragnienia zostaną uznane za „dziwne” lub że lepiej milczeć, bo urazimy partnera tym, że chcemy więcej pikanterii, bo pomyśli sobie, że nie jest wystarczająco dobry.

 

Czyli obawiamy się zarówno o to, co partner o nas pomyśli i czy go nie urazimy naszymi fantazjami, potrzebami, nie osłabimy jego poczucia wartości?

Dokładnie. Jeśli przez cały czas nie mówimy partnerowi, że trudno nam na przykład osiągnąć orgazm, to żyje on w nieświadomości. Po pierwsze od razu pojawia się tu nieszczerość i do relacji już na początku wkrada się brak uczciwości, brak partnerstwa. Jeśli partner latami żył w przeświadczeniu, że wszystko robi dobrze, a druga strona deklarowała usatysfakcjonowanie, to może czuć się oszukany i zraniony, kiedy nagle dowiaduje się, że jednak tak dobrze nie było. Jeśli zwykle się nie komunikujemy i nagle, niespodziewanie mówimy o potrzebie urozmaicenia seksu, to naturalnym jest pojawiający się niepokój i podejrzenia u drugiej strony. Problem urozmaicenia seksu w związku pojawia się wśród bardzo wielu par, które są ze sobą dość długo. Z jednej strony doskonale znają swoje ciała, więc bezbłędnie wiedzą, gdzie się dotknąć, co zrobić, żeby przyjemność mogła zaistnieć. Z drugiej jednak strony pojawia się potrzeba nowych bodźców, może właśnie odgrywania ról, wprowadzenia seksownych gadżetów, część par potrzebuje pójść do klubu dla swingersów, żeby popatrzeć, dostymulować się. Możliwości jest mnóstwo, i dla bardzo śmiałych, i dla tych onieśmielonych. Można np. zawiązać sobie oczy, wyłączyć jeden zmysł, a pozostałe od razu się wyostrzą, włączyć olejki do masażu, przywiązać ręce do łóżka i próbować nowości w swoim tempie. Pytanie jednak, czy partner będzie gotowy na takie propozycje przystać. Nasze blokady wynikają z uwarunkowań indywidualnych, z takiego a nie innego wychowania. Ale też jako społeczeństwo jesteśmy wciąż dość zamknięci na eksperymenty, przełamywanie tabu. Na każdą inność, rzadkość patrzymy z niepokojem, widzimy raczej ciemne strony, pojawia się lęk przed nieznanym. Szczególnie trudno jest, kiedy partnerzy są z różnych środowisk, jeden jest otwarty, drugi konserwatywny, zamknięty.

 

Ciężko się spotkać gdzieś pośrodku w tej jednej z najważniejszych sfer.

Seks jest jednym z fundamentów udanego związku. Oczywiście są takie pary, które nie uprawiają seksu z różnych względów – bo ważne jest również to, jak zdefiniujemy związek – ale generalnie seks scala. W długotrwałych relacjach intymność emocjonalna i intymność seksualna są od siebie współzależne. Jeśli coś nie działa w łóżku, to również nie działa nam sferze emocji i na odwrót.

 

A co wtedy, kiedy nie zdajemy sobie sprawy ze swoich potrzeb, nie wiemy, co nam da tak naprawdę satysfakcję, spełnienie? Jedna z bohaterek przypadkowo odkryła, że podnieca ją widok płaczącego męża.

To określona preferencja seksualna. Ta kobieta nie wiedziała o tym, bo nigdy wcześniej nie kochała się ze swoim mężem, kiedy ten płakał, nigdy go może w takiej sytuacji nie widziała. Co ważne i typowe dla zachowań preferencyjnych, to to, że ona jest w stanie osiągnąć przyjemność tylko w momencie, kiedy zadziała ten bodziec, w tym momencie uzyskuje podniecenie, a w rezultacie satysfakcję Wcześniej bohaterka była nieszczęśliwa, seks był dla niej nieudany, nie miała orgazmów. Później całkowicie zaczęła podporządkowywać życie partnerskie tej odkrytej preferencji, dakryfilii, co okazało się bardzo destrukcyjne. Dla niej, dla partnera, dla związku. Kobieta robiła wszystko, aby doprowadzić męża do płaczu przy okazji doprowadzając go do cierpienia psychicznego, on czuł się zagubiony i nieszczęśliwy. I tak jest w przypadkach zaburzonych preferencji seksualnych – jest określona forma zachowania seksualnego i tylko ona sprawia nam przyjemność.

 

I nic z tym nie możemy zrobić?

Takich preferencji seksualnych się nie leczy, bo też wyleczyć ich nie można. To bardzo trudny temat i wspaniale, że pokazał się w filmie, zwłaszcza w tak równie trudnym kontekście – wywoływaniu cierpienia u partnera. Kobieta paradoksalnie czuje się szczęśliwa, kiedy jej partner płacze, kiedy cierpi. Film ten ma tutaj świetny wymiar edukacyjny, pokazujący, jak nasza seksualność jest złożona i do czego nasze preferencje mogą nas pchnąć. Jeśli mówimy jednak o upodobaniach, pragnieniach seksualnych, fantazjach, to te mają różne odcienie. Jeśli nie znamy siebie, swoich ciał, tego, co one lubią, to nie zdajemy sobie sprawy, co nas podnieca i co sprawia nam przyjemność. Szukamy złotego środka, ale nawet nie jesteśmy w stanie nazwać swoich preferencji, upodobań i wskazać ich partnerowi.

 

Kiedy nasza bohaterka w końcu odkrywa, co ją podnieca, poddaje się temu bez reszty.

Ten przykład pokazuje, jak i preferencje seksualne i oczywiście brak szczerości w związku mogą komplikować życie. Bohaterka robi wszystko, myśląc o swojej przyjemności, nie zważając na partnera, nie licząc się z nim, traktując go przedmiotowo. Woli uciekać się do najcięższych środków, aby wywołać u niego płacz i ryzykując rozpad relacji, a mogłaby skorzystać z pomocy specjalisty, porozmawiać o tym – choć to, tak w filmie, jak i w życiu, jest często bardzo trudne do zrobienia.

 

Inna filmowa para dostaje z kolei od seksuologa zadanie domowe, które polega na odgrywaniu ról w sypialni.

Jest to świetne zadanie domowe, które poleca się w gabinetach seksuologicznych jako sposób na urozmaicenie życia seksualnego. U filmowych bohaterów na początku to poskutkowało, jednak ostatecznie też miało destrukcyjny wpływ na związek. Bohaterka odchodzi, bo mąż „zamienia się” w aktora, gra już nie tylko w sypialni, nawet na co dzień udaje, mówi cytatami z filmów. Staje się głuchy na potrzeby żony, która chciała ratować związek.

 

W związku są dwie osoby i obie muszą współpracować.

Tak. Jestem w stanie wesprzeć osobę, która przychodzi do mnie bezpośrednio z jakimś problemem. Natomiast do pracy ze związkiem, z parą, potrzeba chęci ze wszystkich stron, nie tylko z jednej. Do pracy nad całością relacji wszystkie osoby powinny się zaangażować.

 

Rozmowa, ustalenie zasad, szczerość – tego właściwie każdej z filmowych par tak naprawdę brakowało. Na ekranie widzimy różne historie, preferencje, fantazje, ale wniosek jest jeden.

Trzeba rozmawiać. Jeśli czujemy, że coś jest dla nas ważne, to trzeba o tym powiedzieć. A jeśli obawiamy się tego wyznania, to zadałabym pytanie – czy dobrze się czujesz i ze sobą, i w tym związku, czy bezpiecznie, czy ufasz, czy czujesz się kochany i akceptowany? Bo jeśli się boisz, to coś na linii komunikacyjnej jest nie tak, coś zgrzyta. Wydaje się, że wśród większości filmowych par zabrakło i komunikacji, i wzajemnej uważności. Niepokojące sygnały również zostały zbagatelizowane, a są one wyraźnym komunikatem i warto zwracać na nie uwagę.

 

Wspomnijmy jeszcze o wątku wideotłumaczki języka migowego, która musiała pośredniczyć w rozmowie młodego chłopaka i prostytutki na telefon. Wydaje mi się, że miała z tym pewien problem, nie wiedziała, jak tłumaczyć…

To jeden z moich ulubionych wątków. Mam wrażenie, że dla niej kłopotem było to, że musiała zarówno uczestniczyć w intymnej skądinąd sytuacji, jak i tłumaczyć taką rozmowę przy współpracownikach, rozmawiać z prostytutką, co pewnie było dla niej czymś nowym. Ten wątek świetnie pokazuje samotność seksualną osób z niepełnosprawnościami. Widzimy uzdolnionego, przystojnego chłopaka, który jest samotny i nie jest w stanie zrealizować swoich potrzeb seksualnych w relacji bezpośredniej, w relacji z drugim człowiekiem. Nie wiemy, co prawda, co jest tego przyczyną. Szuka sposobów realizacji swoich potrzeb, ale wybiera dość, zaryzykuję to słowo, bezpieczną drogę. Bo trudniej jest „wyjść do ludzi” i spotkać się tak z akceptacją, jak i niechęcią, z tym drugim trudniej każdemu się zmierzyć. Znów można tu mówić o lęku przed odrzuceniem. Część ludzi woli mieć jednorazowy seks niż próbować budować związek, bo ten oznacza, że trzeba się starać, ciężko nań pracować, budować intymność, obnażyć przed drugą osobą. Obnażyć nie tylko swoje ciało, ale również swoje najskrytsze emocje, potrzeb, lęki, czyli to, jacy jesteśmy naprawdę. Możemy się nie spodobać, możemy zostać porzuceni, czasem i sami zostawiamy. Ale może być też tak, że się zakochamy, szaleńczo, prawdziwie. I ze wzajemnością.

Dziękuję za rozmowę!

 

 

Izabela Jąderek – psycholog-seksuolog, edukatorka seksualna, polsko-angielski trener umiejętności psychospołecznych, wykładowca i doktorantka warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. izabelajaderek.pl

 

Fot. materiały prasowe