Coraz częściej zamiast kiczowatych pamiątek z wakacji made in China, przywozimy jedzenie. Greckie oliwki, francuskie sery, włoską prosciutto, hiszpańską oliwę, portugalskie wina. Z tych wszystkich krajów możemy przywieźć też sardynki. I dziś o nich mowa. 

Sardynka, ryba z rodziny śledziowatych. W Polsce kojarzona z maleńką rybką. Na południu Europy może osiągać nawet 20 cm długości. Wciąż niedoceniana na naszym rynku, coraz większą popularność zdobywa w innych krajach. I tak jak w polskich wózkach sklepowych króluje tuńczyk w puszce, członkowie Sardinista przekonują, że warto wybrać puszkę z sardynką. Inicjatywa powstała w Monterey, a jej celem jest zapobieżenie eksterminacji ławic tuńczyków poławianych na potworną skalę.

Jeśli chodzi o sardynki, rybacy mają pewne ograniczenia. Ich populacja jest potężna, ale łowić można tylko przez kilka letnich tygodni. Oprócz kwestii ochronnych, sardynki są po prostu zdrowe. Żywią się nimi inne ryby, a dla ludzi ważne są ich proteiny, witamina D i tłuszcze Omega-3. Jak wygląda to procentowo? Całkiem obiecująco. Dane na temat sardynek donoszą: 21% protein, 4% tłuszczów, 75% wody. Oprócz wspomnianej witaminy D, są też źródłem witamin A, B, B2, a także sodu, potasu, magnezu, wapnia, żelaza i fosforu. Puszka sardynek to właściwie naturalna buteleczka aptecznych witamin.

Istnieje też wiele możliwości jedzenia: rzecz jasna, świeże zawsze najlepsze, ale nie mniej dobre są sardynki solone, suszone i wędzone.

Wśród głównych eksporterów wymienia się Kanadę, Japonię, Danię, Niemcy i oczywiście Hiszpanię i Portugalię. W tych dwóch ostatnich państwach sardynka ma szczególne znaczenie – także symboliczne.

Ryba jest „towarzyszem” wielu świąt – a tych, jak wiadomo, na Półwyspie Iberyjskim nie brakuje. Zacznijmy od Portugalii i Festa de Santo António. Ta wielka uroczystość odbywa się każdego roku w Lizbonie, na cześć patrona stolicy, św. Antoniego Padewskiego. W czerwcowy dzień, zawsze trzynastego, Lizbona pachnie pieczonymi sardynkami, którymi przenikają wesołe pochody podskakujące żwawo i uroczo w rytm muzyki, pod setkami kolorowych chorągwi. W tym całym tłumie panny i kawalerowie szukają pary. Oczywiście za wstawiennictwem Św. Antoniego. W końcu święty stał się świętym ze względu na cuda, których wierni mogli doświadczyć nad jego grobem w XIII wieku. A w wypadku znalezienia odpowiedniego partnera cud się przydaje. Cóż, lata doświadczeń.

Sardynki przygotowuje się przed domami i restauracjami, a ryby rychło znikają z rusztów. Jedzą i Portugalczycy i turyści zachwyceni tubylczymi obrzędami, którzy zadają sobie jednocześnie bardzo ważne pytanie: dlaczego sardynki? Odpowiedź jest dość prosta, szczególnie dla tych, którzy zaznajomieni są z historią. Otóż św. Antoni przybywszy do włoskiego miasta Rimini w celu głoszenia Słowa Bożego, napotkał na opór mieszkańców. Postanowił więc pożalić się rybom i udał się na wybrzeże. Według podań ryby przypłynęły i słuchały. A z nimi całe miasto.

O jakich rybach mowa, nie wiemy, ale w tradycji postawiono na sardynki. W końcu sardynki to jedne z najważniejszych ryb na portugalskich stołach. Mówi się, że istnieje 365 sposobów ich przygotowania, ale co z tego, skoro wszyscy szaleją za tymi wędzonymi i grillowanymi.

Podobnie mocną tradycją chwali się sardynka hiszpańska, która również tu pojawia się na stole często, a najczęściej w formie tapas, czyli niewielkich przekąsek. Ale Hiszpanie, też mają swojego świętego, którego dzień czczą pieczonymi sardynkami, wystawiając ruszty, tak samo jak w Portugalii, na ulice. Mowa o wigilii św. Jana, czyli inaczej – o Nocy Świętojańskiej. Wtedy na plażach, a tam gdzie plaż nie ma – na placach – buchają ognie, do samego rana. Co prawda, obrzędy związane z obchodami adorującymi letnie przesilenie są pogańskie, ale nawet kościół, ze swoimi wszystkimi metodami, nie był w stanie ich wyplenić. Dlatego zdecydował się na asymilację. Święto obchodzi się nie tylko w Hiszpanii, ale w wielu krajach, m.in. Polsce, Norwegii (Jonsok), Finlandii (Johannus), Argentynie, Brazylii (Festas Juninas), czy Wielkiej Brytanii.

I tak, palenie ognia jest nie tylko spektakularnym widowiskiem, ale jego funkcja jest przede wszystkim oczyszczająca. Każda grupa przyjaciół, czy rodzina zbiera się przy stosie. I oczywiście, w wielu regionach Hiszpanii obchody wyglądają odrobinę inaczej, ale zabawa zawsze jest podobna, a świat duchowy łączy się z tym materialnym. Podobno. I wszyscy jedzą sardynki. Szczególnie na północy, w Asturii i Galicji.

Oprócz San Juan, w Hiszpanii, na ostatki, organizuje się procesję żałobną dla sardynek. W trakcie Wielkiego Postu, tradycyjnie spożywa się więcej ryb. Dlatego Hiszpanie czczą w ten sposób ich poświęcenie. Wybierając sardynkę. I taki potężny model sardynki, jeszcze przed wysadzeniem w powietrze, przemierza ulice w rytm lamentów i spazmów targających zawodowymi płaczkami otwierającymi pochód. Wszystkim dyryguje ksiądz i siotry zakonne.

Ale poza obrzędami i tradycją jest coś jeszcze. Znakomity towar gastronomiczny i turystyczny. Czy ktoś potrafi oprzeć się designowi vintage sardynich puszek? Sardynki w puszkach to w ogóle wdzięczny materiał do projektowania. Ich projektami szczycą się najlepsze studia nie tylko z Południa Europy, ale też z Północy i… Japonii.

Sardynki są zdrowe i bardzo dobre. A do tego, od jakiegoś czasu, świetnie zaprojektowane.

1. Luis Mendoça dla portugalskiej marki José Gourmet; 2. Portugalskie sardynki Tricana3. Koncept opakowania sardynek Norwega Simen Wahlqvist, 4. Puszka sardynek w IKEA; 5. Sardynki z czekolady Pancracio6. Projekt książki "Stary człowiek i morze" projektu  Nina Cornelison; 7. Portugalskie, ceramiczne sardynki Bordallo Pinheiro8. Sardynki z czekolady Pancracio9. Luis Mendoça dla portugalskiej marki José Gourmet10. Projekt puszki sardynek hiszpańskiego studia Empatia

 

Fot. wszystkie kolaże: Gosia Stolińska dla enter the ROOM