Choć mamy do wyboru sporo środków antykoncepcyjnych, z hormonalnymi na czele, to jednak prezerwatywy są jedynym sposobem, który chroni nie tylko przed niechcianą ciążą, lecz także przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Dużo się mówi o bezpiecznym seksie, zagrożeniu wirusem HIV, ale o wielu innych chorobach wenerycznych, które były i nadal mają się dobrze milczymy. Zapanowało wokół nich jakieś tabu, a w połączeniu z brakiem odpowiedniej edukacji seksualnej powoduje to spadek wiedzy np. o objawach zarażenia i rozwijania się choroby. Niestety, do wujka Google udajemy się po porady, jak osiągnąć orgazm czy być świetnym w seksie oralnym, a ciemna strona mocy mniej nas interesuje. Przynajmniej dopóki nic nam za bardzo nie dolega.
Tymczasem może się szykować mała rewolucja, jeśli chodzi o świadomość swojego stanu zdrowia seksualnego. Grupa kilkunastoletnich uczniów ze szkoły w Essex wymyśliła kondomy wrażliwe na choroby przenoszone drogą płciową (czyli STI od angielskiego sexually transmitted infections), które alarmują kochanków, że coś jest nie tak, zmieniając swój kolor. Projekt nosi nazwę S.T. EYE i zdobył nagrodę dla najlepszej innowacji TeenTech w dziedzinie zdrowia. Prezerwatywa ma być pokryta cienką warstwą chemicznej substancji, która reaguje na najpopularniejsze wirusy i bakterie. W zetknięciu z nimi nastąpi zmiana zabarwienia gumy w zależności od choroby. Bakterie kiły spowodują niebieskie zabarwienie, chlamydii – zielone, wirusa opryszczki – żółte, a wirusa brodawczaka ludzkiego, czyli HPV – fioletowe.
Stworzyliśmy S.T. EYE jako nowy sposób wykrywania chorób przenoszonych drogą płciową, aby pomóc w przyszłości nowej generacji – powiedział po wygranej 14-letni Daanyaal Ali, jeden z pomysłodawców. – Chcieliśmy zrobić coś, co pozwoliłoby szybko wykryć poważne choroby w zaciszu własnej sypialni, bez konieczności odbywania badań, które są dla wielu osób stresujące czy upokarzające. Według nastolatków ich pomysł pomoże uwolnić od obaw o zarażenie się w trakcie zbliżenia seksualnego. Mają też nadzieję, że ludzie staną się bardziej odpowiedzialni za swoje zdrowie i zdrowie partnerów. Bo z jednej strony dobrze wiedzieć, jak najszybciej, że coś nas zaatakowało, a z drugiej to trochę wstyd, że okazuje się to dopiero w kluczowym momencie.
Od tych nastolatków moglibyśmy się w Polsce sporo nauczyć, jeśli chodzi o otwarte podejście do sprawy zdrowia seksualnego. Zwłaszcza, że statystyczny Polak – niezależnie od tego, czy jest w związku, czy też nie – wciąż najczęściej uprawia seks w okolicach weekendu, wieczorową porą, przy zgaszonym świetle, a w swoich rozmowach rzadko ten temat porusza, nie mówiąc już o regularnych kontrolach zdrowia intymnego…
Fot. pixabay.com